2 kwietnia 2022

Zielone szaleństwo, czyli każdy chce mieć dzisiaj doniczki z roślinami. Jakie są główne „ogrodowe” grzechy Polaków? I ile nas one kosztują?

Zielone szaleństwo, czyli każdy chce mieć dzisiaj doniczki z roślinami. Jakie są główne „ogrodowe” grzechy Polaków? I ile nas one kosztują?

Uprawa roślin i kwiatów to hobby, które bez reszty pochłonęło miliony Polaków w czasie pandemii. W ciągu ostatnich dwóch lat ceny roślin – także ze względu na coraz większą liczbę kupujących – poszły w górę o 50%. Czy uprawianie roślin na balkonie zacznie być… inwestycją? I czy to hobby może być niezdrowe dla środowiska? Przepytałam pasjonatów o ekonomiczne i ekologiczne aspekty hobby, jakim jest uprawa roślin doniczkowych.

Liczba blogów, vlogów, grup w mediach społecznościowych, które gromadzą fanów uprawy roślin doniczkowych, przerasta najśmielsze oczekiwania. Co ciekawe, nie jest to hobby dla „dziadersów” ani fanów ogródków działkowych. Na własne miniuprawy w doniczkach bardzo często decydują się osoby w przedziale 20-40 lat.

Zobacz również:

Wydaje się, że to hobby urosło dzięki pandemii (miała ona negatywny wpływ tylko na rynek kwiatów ciętych – przez ucięcie okazji do ich wręczania), ale to nieprawda. Z ankiety, którą przeprowadziłam, wynika, że największy boom na zakup roślin pojawił się 3-4 lata temu, a tylko co 10 osoba przygodę z tym hobby rozpoczęła przez pandemię. Lockdown albo nie wpłynął znacząco na tę pasję, albo tylko zmobilizował ludzi do zwiększenia już istniejącej kolekcji roślin.

Doniczkowe hobby Polaków. Ile kosztuje? Prawdopodobnie miliardy

Z uprawą roślin jest jak z kolekcjonowaniem znaczków – nie sposób poprzestać na jednym okazie. Z ankiety, którą udostępniłam na facebookowych grupach skupiających fanów uprawiania roślin, wynika, że największy odsetek pasjonatów ma 21-50 doniczek, a średni miesięczny koszt utrzymania takiego „parku” nie przekracza 30 zł. Mniej niż połowa osób biorących udział w mojej ankiecie to właściciele roślin kolekcjonerskich, co jest niezwykle interesującym faktem – z racji tego, iż są to okazy trudniej dostępne, a co za tym idzie, droższe.

Danych o tym, ile Polacy wydają na rośliny doniczkowe, nie znalazłam. Ale są dane od naszych sąsiadów. Branża roślin ozdobnych w Niemczech odnotowała wzrost wydatków w 2020 r. o 5,1% w stosunku do poprzedniego roku, a w 2021 r. – o kolejne 9%. Wydatki przypadające na jedną osobę również wzrosły – ze 108 euro w 2019 r. do 113 euro w 2020 r. i 124 euro w 2021 r.

Niestety trudno jest oszacować wielkość tego rynku, bo nikt nie liczy osób, dla których uprawa roślin jest istotnym hobby. A samo posiadanie paprotki na oknie jeszcze o tym nie świadczy. Jedyne dane dotyczące posiadania roślin to te przekazane przez Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze RHS, mówiące o tym, że cztery na pięć osób w wieku 16–24 lat ma przynajmniej jedną roślinę doniczkową – to dane dotyczące Europy.

Nie sposób porównać wydatki Polaków na rośliny do realiów panujących w Niemczech, ale zazwyczaj przyjmuje się, że nasi rodacy wydają przeciętnie około 100 zł rocznie na rośliny oraz kwiaty cięte. Mówimy więc o kwocie rzędu kilku miliardów złotych rocznie w skali całego kraju. Bazując na danych z portalu Business Insider, gdzie przeprowadzono wywiady z przedstawicielami sklepów posiadających towary tego typu, u przedsiębiorców oferujących rośliny i akcesoria do ich uprawy odnotowano trzykrotny wzrost sprzedaży od początku pandemii, z czego 60-70% zamówień to właśnie rośliny zielone.

Co najchętniej kupują Polacy? Niekwestionowaną królową ciągle jest monstera, w różnych jej odmianach, choć wzrasta też zainteresowanie zakupem filodendronów. Nie chcemy kupować roślin o zwyczajnych liściach – interesują nas wycięcia, dziury czy odmiany o nietypowych kolorach (różowe, białe). Polujemy zwłaszcza na te ostatnie – magiczne słowo variegata to gratka dla kolekcjonera i hodowcy. Jasne plamki na okazie automatycznie podnoszą jego cenę, dzięki czemu przy odpowiedniej dbałości można stworzyć dodatkowe źródło zarobku. Ale nie dotyczy to tylko okazów kolekcjonerskich.

Czytaj też: Zielona fala? Sterowanie ruchem? Tak działa inteligentny transport [PAULINA ZWOLENIK]

Czy uprawa roślin doniczkowych może być inwestycją?

Jeżeli decydujemy się na kolekcję roślin, prawdopodobnie kieruje nami jeden z dwóch powodów. Pierwszy – chcemy urozmaicić nasze wnętrza, wprowadzić do nich kolor i odpowiednio je ożywić. Z czasem jednak ukierunkowujemy nasze zainteresowanie na konkretne okazy, sukcesywnie pozbywając się mniej lubianych egzemplarzy. Tutaj otwierają się przed nami możliwości rynku wtórnego – zbędne doniczki możemy odsprzedać, czasem nawet z zyskiem. W końcu niejednokrotnie mówi się, że rośliny to nie tylko hobby, a inwestycja.

Uprawa roślin doniczkowych
Monstera Deliciosa Variegata

Drugim powodem, powiązanym czysto z zarobkiem, jest rozmnażanie rzadkich gatunków roślin. Ukorzenianie sadzonek nie jest trudnym przedsięwzięciem, a zadbanie o wytworzenie kilku korzonków może skutkować zastrzykiem do budżetu – jeżeli mówimy o roślinach kolekcjonerskich, to będzie on dość znaczący, rzędu 300 zł (Monstera Deliciosa Variegata) czy nawet kilku tysięcy złotych (w przypadku Philodendron Red Moon – ok. 3000 zł).

Wróćmy jednak do roślin, które posiada przeciętny kolekcjoner, a dokładniej – ich cen. Najpopularniejsze okazy, m.in. odmiany monster czy sansewierii – podrożały. Ceny wykazują wzrost o 5-15 zł na sztuce, nawet w niewyspecjalizowanych w sprzedaży roślin marketach.

Z czego wynika ta podwyżka, prócz większego zainteresowania klientów? Jest to głównie skutek mniejszego nasadzenia roślin przez producentów w okresie pandemii w obawie przed stratami. Roślin po prostu brakuje – zwłaszcza tych, których wzrost wymaga czasu. Dodając do tego zwiększony koszt pestycydów i ochrony roślin, ziemi produkcyjnej, a także transportu, uzyskujemy wyższy koszt.

Prawie połowa osób, które wzięły udział w ankiecie, deklaruje, iż zakupów roślin dokonuje w sklepie lub hurtowni ogrodniczej, natomiast co trzecia wrzuca do koszyka artykuł takiego rodzaju w markecie spożywczym.

U każdego hodowcy zdarza się niestety taki dzień, kiedy odkrywa, iż jego rośliny zostały zaatakowane przez szkodniki. Wciornastki, przędziorki, ziemiórki, skoczogonki… Jest ich aż nadto. Co wtedy? Z pomocą przychodzą chemiczne opryski, ale i również naturalne sposoby, zdecydowanie przez respondentów faworyzowane.

Czy rośliny doniczkowe… niszczą środowisko?

Dwie trzecie osób biorących udział w mojej ankiecie nie uważa, iż uprawa roślin doniczkowych jest szkodliwa dla środowiska. Niestety, nie mają racji. Uprawa roślin wymaga specjalistycznych warunków, które stworzyć muszą przede wszystkim producenci. Ziemia, odpowiednie oświetlenie, dobrane nawozy oraz doniczki produkcyjne to początek długiej listy wymaganych środków.

Głównym problemem jest mieszanka używana jako podłoże dla roślin. Torf odkwaszony pomaga rozluźnić podłoże, a co ważniejsze, wzbogaca je w niezbędne dla roślin składniki pokarmowe – dlatego tak chętnie stosowany jest przez producentów. Jednak problem z nim jest taki, że nie jest to element, który może być sztucznie zastąpiony – dlatego pozyskiwany jest w naturalny sposób, z torfowisk.

Torfowiska odpowiadają za około jedną trzecią całkowitej ilości dwutlenku węgla pochłanianego przez glebę, stanowiąc zaledwie 3% powierzchni lądów na świecie. W momencie ich osuszania w celu eksploatacji, a także mineralizacji podłoża – by uwolnić azot i fosfor w formie przyswajalnej dla roślin – do atmosfery emitowany jest CO2, a także podtlenek azotu, który jest około 300 razy bardziej szkodliwy dla klimatu niż węgiel.

W skali świata osuszyliśmy już 15-20% wszystkich torfowisk. Zdegradowane torfowiska emitują do atmosfery ok. dwie gigatony dwutlenku węgla rocznie, co odpowiada około 5% światowych emisji tego gazu cieplarnianego z sektora energetyki, transportu i przemysłu.

A jak jest w Polsce? Dotychczas spośród około 1,5 miliona hektarów występujących torfowisk ponad 1,2 miliona hektarów jest osuszonych, pokrytych dziś łąkami i lasami uprawnymi, a także wycofanych z użytkowania, ale wciąż odwadnianych starymi systemami rowów melioracyjnych.

Najpowszechniej występujące łąki kośne, pozostałości po torfowiskach, które wykorzystywane są do uprawy m.in. pasz, odwodnione na głębokość kilkudziesięciu cm poniżej powierzchni torfu, emitują ok. 20-30 ton ekwiwalentów dwutlenku węgla na hektar na rok. To odpowiednik emisji wygenerowanych przez przejechanie 200 000 – 300 000 kilometrów samochodem osobowym. Oczywiście: tę liczbę należałoby podzielić przez liczbę roślin, które „mieszczą się” w jednym hektarze uprawy, żeby uzyskać „zamiennik” jednej rośliny doniczkowej na zanieczyszczenie środowiska przez kierowcę samochodu.

Warto również wspomnieć o transporcie. Wiele z naszych ulubionych roślin jest przewożonych tysiące kilometrów, zanieczyszczając spalinami atmosferę, zanim wylądują w naszych domach. Aglaonemy z Holandii, sukulenty z Teneryfy, poinsecje z Izraela, a storczyki z Indonezji – droga od producenta do klienta nie jest krótka. Tak więc, chociaż możliwe, że starasz się ograniczyć podróże samolotem, aby pomóc środowisku, Twoje rośliny nadal przyczyniają się do globalnej emisji CO2.

Czy uprawa roślin doniczkowych może być w pełni ekologiczna? Niestety nie. Pytanie tylko, czy musimy się poddawać w dążeniu do realizacji swoich pasji? Ponowne wykorzystywanie elementów plastikowych, ograniczenie zużycia torfu (jeżeli zamiast kupna roślin w markecie skorzystamy z możliwości, jakie dają liczne grupy pasjonatów i indywidualnych, lokalnych hodowców) – to sposoby na ograniczenie negatywnego wpływu na środowisko.

Jeżeli złapałeś zielonego bakcyla i uprawa roślin doniczkowych przynosi Ci frajdę, nie kończ swojej przygody w sklepie – podpytaj o szczepki u znajomych i na lokalnych forach. Miejsce na kolejną doniczkę zawsze się przecież znajdzie.

Przy pisaniu tego artykułu korzystałam z następujących źródeł:

Zdjęcie główne: Autor Prudence Earl na portalu Unsplash

Subscribe
Powiadom o
12 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Radek
2 lat temu

Bardzo dobry artykuł, dzięki! Nie byłem świadom tych „torfowych” problemów natury (nie)ekologicznej.

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Radek

tylko istotne jest inna informacja: jaki procent torfowisk jest niszczonych akurat z powodu roslin doniczkowych, przypuszczam,ze sa to promile bo torfu uzywa sie do wielu innych roslin na skale masowa…wiec z jednej strony fakt,ze niszczymy torfowiska, z drugiej nawet gdybysmy od dzis wogole z kwiatkow zrezygnowali torfowiskom jakos szczegolnie by to nie pomoglo…

krzysztof
2 lat temu

kurcze zeby byc eko to trzeba by mieszkac w jaskini i jesc co rosnie na drzewie…wszystko inne na roslinach doniczkowych zaczynajac a na ubraniu konczac jest zle…

Anna
2 lat temu
Reply to  krzysztof

Myślę, że starać się być eko to znaczy mieć świadomość jakie zachowania są bardziej a jakie mniej szkodliwe i stopniowo ograniczać konsumpcję. Tak z umiarem, bez fanatyzmu. Doniczki można kupić z olx, kwiatków mieć 10 a nie 100 i podlewać je deszczówka. Jeść można sezonowo i w miarę lokalnie(zimą np kiszonki, warzywa korzeniowe, albo polskie mrożonki, niekoniecznie borówki z Peru, maliny z RPA), ubrania nosić 4 sezony a nie jeden, co się da kupić na vinted. I nie przepłacać za eko ściemy;)

Monika
2 lat temu
Reply to  Anna

Biorąc pod uwagę jakość powietrza w tym kraju to jednak lepiej mieć 100 kwiatków. Co do reszty to w pełni popieram.

Marcin
2 lat temu
Reply to  Monika

Z tym oczyszczanie, nie jest aż tak lekko 😉 W skali domowej rośliny nienzapewniają filtracji.
https://dzienniknaukowy.pl/planeta/rosliny-doniczkowe-nie-poprawiaja-jakosci-powietrza-w-pomieszczeniu

Monika
2 lat temu
Reply to  Marcin

No to tym bardziej lepiej 100 niż 10. Zawsze jakąś tam robotę przy tym powietrzu odwalą.

Przemo
2 lat temu
Reply to  Anna

Nie korzystamy obecnie z OLX. Tak dla przypomnienia…

Radek
2 lat temu

+1 za podanie źródeł 🙂

~marcin
2 lat temu
Reply to  Radek

Jak dla mnie to nawet +3!

Przemo
2 lat temu

Z tym balkonem to się porobiło przez ostatnie lata. Ja miałem zawsze piękne pomidory koktajlowe i małe papryczki, W ogromnej ilości (wszystko sam robiłem z nasion kupowanych na Allegro). Niestety, już się nie da. Przez ostatnie 4-5 lat zmiany w klimacie zrobiły się bardzo widoczne. Coraz częściej pojawiają się bardzo silne wiatry. Jak nikogo nie ma w domu, to po takim wiaterku właściwie nie ma już po co wracać. Trzy lata termu byłem w mieszkaniu a i tak nie zdążyłem. Pojawił się w ciągu kilku sekund taki wiatr, że zabierał wszystko. Jedną skrzynkę udało mi się złapać. Ale inna odfrunęła… Czytaj więcej »

Piotr
2 lat temu
Reply to  Przemo

Polecam hodowanie pomidorów koktajlowych w doniczce do góry nogami. Jak przesadzisz mocną sadzonkę, to żaden wiatr nie straszny. Testowałem w zeszłym roku i efekt był niezły. Sama doniczka jest dość droga, ale podejrzewam że można to ogarnąć samodzielnie. Zaletą oprócz odporności na warunki atmosferyczne jest lepsze nawodnienie.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu