Martwicie się tym, że rząd zlikwiduje system opustów? Kolejny tandem firmy fotowoltaicznej (Edison) i energetycznej (Fortum) oferuje prosumentom bilansowanie 1:1 oddanych do sieci nadwyżek prądu z fotowoltaiki. Czy to znaczy, że rynek sobie poradzi mimo rządowych zmian? Czy warto skorzystać z tej oferty? Liczę!
Dziś na rynku prosumenci są jak spłoszone stado danieli. Huk wywołany przez Ministerstwo Klimatu zapowiedzią końca z opustami w następnym roku sprawił, że każdy szuka schronienia i kombinuje, jak ratować opłacalność inwestycji w fotowoltaikę. Z naszych obliczeń przeciętny prosument będzie stratny (a dokładniej: nie tyle straci, co nie zaoszczędzi) 1300-1500 zł rocznie, co wydłuży dwukrotnie czas zwrotu kosztów – 20 000 zł – wydanych na instalację fotowoltaiczną. Z każdym tygodniem przybywa jednak opcji schronienia przed taką „tragedią”. Najnowsza opcja to kolejna (już druga na rynku) oferta bilansowania 1:1. Czy to oferta godna uwagi?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Bilansowanie i 100% energii „w kieszeni”. Dlaczego ten temat kręci konsumentów?
Wygląda na to, że słoneczko zachodzi nad rynkiem fotowoltaiki. W ramach nowego naboru na bezzwrotne dotacje do budowy mini elektrowni słonecznych kwota wsparcia stopniała z 5000 zł do 3000 zł, a w perspektywie jest jeszcze obcięcie systemu opustów (net-meetering).
Zdaniem ekspertów to podetnie skrzydła rynkowi fotowoltaiki w Polsce, ale … tylko trochę. O ile to może być problem dla firm (które wyrosły na montażu dużej liczby instalacji) i portfeli konsumentów (oswoili się z myślą, że za prąd nie płacą), to w skali kraju może być to dobra zmiana.
Z punktu widzenia możliwości i jakości sieci energetycznych 500 000 instalacji prosumenckich – instalacji fotowoltaicznych – jest po prostu za dużo. Objawia się to tym, że falowniki, które są automatycznymi urządzeniami, ze względów bezpieczeństwa odłączają instalację od sieci. Prąd nie jest produkowany, a kalkulacje finansowe biorą w łeb. Jest też problem z zarządzaniem tak dużą ilością energii przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne.
Ale człowiek to takie „zwierzę”, które szybko się dostosowuje do nowych warunków. Nie inaczej jest z fotowoltaiką. Przybywa alternatywnych ofert do rządowego systemu wsparcia – najbardziej innowacyjne „nęcą” bilansowaniem lepszym niż to, które oferował rząd. Najnowszy pomysł zaprezentowała firma Edison Energia (instalator fotowoltaiki) we współpracy z firmą Fortum (sprzedawca prądu). Ich propozycja: oddamy prosumentom nie 80% oddanej za darmo do sieci nadwyżek energii, ale „okrągłe” 100%, które zostały „zmagazynowane” w sieci. Ale czy oferta – o marketingowej nazwie „Energia 365” – jest godna uwagi? I jak to działa?
Czytaj też: Zmiana taryf! Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Bilansowanie 1:1, czyli nabór ryb do energetycznego akwarium
Żeby stworzyć taki produkt, potrzebna jest kooperacja dwóch firm: fotowoltaicznej i energetycznej. Zadaniem klienta jest podpisanie umowy na zakup prądu z firmą inną niż tzw. sprzedawca z urzędu, czyli zwykle jest to PGE, Tauron, Enea, Energa czy Innogy. W tym przypadku będzie to niezależny sprzedawca prądu – Fortum.
Z Fortum podpisujemy umowę tzw. kompleksową – na sprzedaż prądu i rozliczanie usług dystrybucji. Dzięki temu firma dokładnie wie, ile energii oddamy do sieci i ile nam się należy z powrotem. Pod tym względem współpraca Edisona i Fortum przypomina komitywę firmy Columbus i Vortex Energy, które również oferują bilansowanie 1:1. Ale o ile w tym pierwszym przypadku mamy do czynienia z partnerstwem handlowym, to w tym drugim Columbus po prostu kupił sobie firmę energetyczną.
W reakcji na zapowiedź obcięcia opustów Columbus przyspieszył wprowadzanie swojej usługi „Prąd jak Powietrze”. W Columbusie prąd można odebrać tylko w wybranych godzinach, czyli w taryfie G12. To opcja dla tych, którzy płacą za prąd mniej poza szczytem (np. w weekendy i dni wolne od pracy oraz codziennie w godz. 13:00-15:00 i 22:00-06:00).
„Jesteśmy pewni, że można to zrobić w taryfie, w której profil zużycia prądu przez odbiorcę jest przewidywalny, bo znamy godziny, kiedy to zużycie rośnie. Jeśli chodzi o taryfę jednostrefową G11, to profil zużycia energii przez klienta jest dla nas nieznany, trudny do przewidzenia, musimy się tego nauczyć i zdobyć odpowiednio dużą bazę klientów”
– mówił mi prezes Columbus Energy Dawid Zieliński. Czym to się różni od oferty tandemu Edison-Fortum? Ci drudzy oferują odbiór prądu niezależnie od pory dnia.
„Wyróżnia nas możliwość odbioru 100% oddanej do sieci energii, bez względu na taryfę, godzinę czy inne zmienne. Jednocześnie nasi klienci mogą wskazać dodatkowy punkt poboru energii elektrycznej, w którym będą mogli wykorzystać nadwyżki energii”
– mówi Kamil Sankowski, współzałożyciel Edison Energia. Jak to działa? Prąd wyprodukowany w naszej instalacji fotowoltaicznej możemy „przekazać”, a w zasadzie odebrać w każdym innym, dowolnym miejscu w Polsce – wystarczy, że dana osoba też jest klientem Fortum. Może to być inne mieszkanie, działka lub domu członka rodziny, aby wykorzystać w nim wyprodukowane nadwyżki. Ta pierwsza właściwość, czyli odbiór prądu w taryfie całodobowej G11, to rzeczywiście novum. To drugie – niekoniecznie, bo Columbus też ma to w pakiecie, tyle że nieco bardziej skomplikowane – do odbioru prądu wykorzystuje technologię blockchain. A w zasadzie ma wykorzystywać, bo ta opcja będzie uruchamiana w kolejnych miesiącach.
Czy warto wejść w nową ofertę? O czym trzeba pamiętać?
Po pierwsze – umowa jest terminowa – klienci będą mieli 12 miesięcy na odebranie zgromadzonego prądu i kolejne 12 miesięcy na odbiór ewentualnych nadwyżek (o ile takie zostaną) w Dodatkowym Punkcie Poboru Energii. Dziś system opustów – gdy podpiszemy umowę – działa przez 15 lat, ale rząd zapowiedział, że to się skończy. W wersji pesymistycznej od stycznia 2022 r., optymistycznej od lipca 2022 r. Nie wiadomo, co będzie z klientami, którzy mają podpisane umowy z domyślnymi sprzedawcami prądu – będą trwać przez kolejne kilkanaście lat czy jednak firmy je wypowiedzą pod pretekstem zmiany warunków handlowych. Jednym słowem – czeka nas duża niepewność.
W Edison/Fortum przynajmniej wiemy, na czym stoimy – umowa jest terminowa, za to daje lepsze warunki niż państwowe opusty.
Po drugie – co się stanie, gdy zmienią się przepisy?
„Klientów będziemy informować z wyprzedzeniem o zmieniającym się prawie. Umowa jest podpisywana na rok, a gdy sytuacja się zmieni, klient będzie miał trzy opcje do wyboru – będzie mógł wybrać standardową ofertę Fortum, promocyjną albo przejść do systemu prosument – o ile będzie jeszcze działał i będzie atrakcyjny z punktu widzenia klientów”
– mówi nam Maciej Kościński, dyrektor odpowiedzialny za sprzedaż energii elektrycznej i gazu do klientów indywidualnych w Fortum.
Po trzecie – to opcja dla „dużych”. Dziś w modzie jest instalowanie dużych (czyli przewymiarowanych) instalacji, czyli takich, które pozwalają wyprodukować dużo więcej prądu (co najmniej o 20%, zgodnie z systemami opustów), niż sami jesteśmy w stanie skonsumować w ciągu roku. Oferta „Energia 365” pozwala odebrać 100% nadwyżek, co oznacza, że tego prądu będzie naprawdę sporo. Co to oznacza? Że trzeba mierzyć siły na zamiary, czyli planować zwiększenie zużycia prądu (może ogrzewanie elektryczne, pompa ciepła albo chociaż klimatyzacja). Jak nie u nas, to u rodziny.
Po czwarte – gwarancja ceny i opłaty dodatkowe. Oferta jest darmowa, ale trzeba pamiętać, że zmieniamy cennik domyślnego sprzedawcy. Cena za kilowatogodzinę jest porównywalna – to 0,4416 zł za kWh. To tyle co u konkurencji (komercyjnej, nie taryfowej) np. w Plusie (również 0,4416 zł), ale o 5-9 groszy więcej niż w państwowych firmach (albo w Innogy), które mają taryfy regulowane przez URE.
Z drugiej strony Fortum daje gwarancję niezmienności ceny, co jest o tyle ważne, że od nowego roku czekają nas podwyżki z powodu wzrostu cen praw do emisji CO2. W pakiecie – oprócz gwarancji cen – jest też solidny pakiet assistance i pakiety medyczne w cenie 19 zł miesięcznie przez pierwsze 12 miesięcy. Każdy musi ocenić i skalkulować, czy opłaca mu się wydać więcej miesięcznie w zamian za dodatkowe usługi, gwarancję ceny, a przede wszystkim za możliwość odebrania 100% nadwyżek energii.
Źródło zdjęcia: Unspslash