Mówi się, że złoto jest inwestycją, która zyskuje na wartości w czasie, gdy na inwestorów pada blady strach i w panice wyprzedają akcje. Ale niedawne – krótkie co prawda, ale zawsze – załamanie na rynkach akcji przyniosło lokującym w złoto inne doświadczenie. Gdy indeks VIX, tzw. indeks strachu, wzniósł się na poziom, którego nie widzieliśmy od czasów pandemii, taniały nie tylko akcje, ale także złoto, do którego przecież często ludzie w panice uciekają. Skąd taka reakcja? I czy uprawnia ona do kwestionowania zasady, że „złoto to inwestycja na złe czasy”? Komentuje Michał Tekliński z Goldsaver
Na rynkach finansowych jest w ostatnich dniach niespokojnie, ale cena złota – choć bardzo wysoka i bliska rekordowym notowaniom – nie przebiła do tej pory okrągłej granicy 2500 dolarów za uncję. Patrząc na notowania złota w polskiej walucie mamy 9600 zł za uncję – czyli brakuje jeszcze kilku procent, by pękła okrągła bariera 10 000 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ten brak entuzjazmu dla złota może dziwić. Bo przecież w ostatnich kilkunastu dniach mieliśmy nie lada wstrząsy i powodów do „uciekania w złoto” byłoby aż nadto. Przypomnijmy: ponad tydzień temu doszło do potężnych spadków na tokijskiej giełdzie. Były one następstwem najpierw podniesienia stóp procentowych przez Japonię, a potem fatalnych danych gospodarczych ze Stanów Zjednoczonych dotyczących zatrudnienia i bezrobocia.
Wróciły obawy o recesję, a inwestorzy nakręcali się nie najlepszymi lub „tylko” nieco mniej dobrymi, niż oczekiwano wynikami finansowymi spółek, ogłaszających właśnie swoje raporty na ostatni kwartał. Wszystko to przywołało pytania o recesję w USA. I o to, czy przypadkiem banki centralne nie spóźniły się z decyzją o obniżaniu stóp procentowych.
Jak tę – trochę beznamiętną – reakcję cen złota na potężne zawirowania na rynkach kapitałowych oceniają eksperci od inwestycji alternatywnych? Kilka tygodni temu zaczęliśmy w „Subiektywnie o Finansach” publikowanie komentarzy poświęconych rynkowi złota, których autorem jest Michał Tekliński, renomowany ekspert Goldsaver.pl (z grupy Goldenmark). Dziś jego kolejny komentarz.
Japonia postraszyła świat, a świat nie pobiegł w panice po złoto
Przypadek Japonii dobrze pokazuje jak wielkie znaczenie ma cena pieniądza dla kursów walut, cen akcji i oprocentowania obligacji. Przez wiele lat stopy procentowe w Japonii były ujemne, w związku z tym japoński jen był stosunkowo tani, nie było żadnej inflacji, a koszt kapitału był bardzo niski. Inwestorzy z rynku kapitałowego zaciągali zatem kredyty w stabilnym jenie, po czym wymieniali je na dolary amerykańskie, a następnie za dolary kupowali akcje.
To tzw. carry trade. Bazuje on na różnicach w stopach procentowych, a właściwie w oprocentowaniu kapitału pomiędzy różnymi krajami. W sytuacji, gdy rosną stopy procentowe w Japonii i rośnie koszt kapitału – a to właśnie zaordynował Japończykom tamtejszy bank centralny – nagle okazuje się, że zysku, który wcześniej można było wypracować na wymianie jena na dolara, już nie ma.
Dlatego inwestorzy zaczęli w panice wycofywać swój kapitał. System carry trade wydaje się odchodzić do lamusa. I to spowodowało potężny odpływ kapitału z rynku japońskiego. A ponieważ rynki kapitałowe to system naczyń połączonych, to oczywiście pojawiły się zawirowania (czytaj: spadki cen akcji) na kolejnych rynkach. Zwłaszcza, gdy doszły informacje o wzroście ryzyka recesji w Stanach Zjednoczonych.
Traciły nie tylko akcje, ale też inne aktywa, jak złoto czy bitcoin. Rósł jedynie indeks VIX, tzw. indeks strachu, którego wartościami też na rynku si handluje i który jest wykorzystywany właśnie jako zabezpieczenie przed wszelakimi kryzysami. Wzniósł się on na poziom, którego nie widzieliśmy od czasów pandemii. Ale dlaczego taniało także złoto, do którego przecież często ludzie w panice uciekają?
Z bardzo prostego powodu. Gdy ceny na giełdach “lecą”, a kapitał zaczyna z nich odpływać, pojawiają się tak zwane margin calls, czyli okazuje się, że na utrzymanie pewnych pozycji na giełdach – zwłaszcza kontraktów terminowych i inwestycji z dźwignią finansową (takich, w których wystawiamy się na kilka razy większe ryzyko niż wynikałoby to z kwot zainwestowanego kapitału) nie wystarcza pieniędzy. Zaczynają dzwonić telefony, maklerzy informują, że trzeba dopłacić (uzupełnić tzw. depozyty zabezpieczające), żeby pozycje się automatycznie nie zamknęły, a straty nie były dużo większe.
Taką sytuację mieliśmy po japońskim tąpnięciu. Inwestorzy zaczęli wycofywać kapitał z różnych aktywów po to, żeby mieć środki na zabezpieczenie zagrożonych pozycji (nikt nie chce „przymusowo” sprzedawać czegoś, czego cena drastycznie spadła i zapewne wkrótce zacznie się odbijać od dna). Inwestorzy nie kupowali zatem innych aktywów, tylko czekali na uspokojenie sytuacji, by ocenić, co się tak naprawdę dzieje i jak długo to wszystko może potrwać.
Widmo recesji majaczy nad USA
Oczywiście fakt, że inwestorzy aż tak bardzo zaczęli wycofywać kapitał z giełd akcji nie był spowodowany tylko wydarzeniami w Japonii. Jednym z innych czynników, które powodują, że zmienność cen akcji znacznie wzrosła, może być utrata zaufania do sektora AI, który przez ostatnie miesiące „nabijał” wyniki na giełdach akcji, a wartość rynkowa spółek zajmujących się sztuczną inteligencją rosła niebotycznie.
Symbolem była Nvidia, która stała się nagle spółką o największej kapitalizacji na świecie, stając w szranki z Apple. Na jakiś czas fani tej spółki muszą zapomnieć o detronizacji Apple. Od czerwca akcje Nvidia spadły już o przeszło 40%. To dotyczy również innych firm z tego sektora, które też notują duże utraty wartości rynkowej w ostatnim czasie. Być może doszło po prostu do zdrowej korekty i zracjonalizowania tego rynku.
Do tego dochodzi także wspomniane już ryzyko recesji. Największe banki inwestycyjne na świecie szacują jej prawdopodobieństwo jako bardzo wysokie. JP Morgan pesymistycznie ocenia, że szanse na to, że Stany Zjednoczone wpadną w recesję sięgają już 50%, m.in. przez spóźnione działania Fed-u, a Goldman Sachs podniósł swój wskaźnik z 15% do 25%,
Co więcej, szef JP Morgan Jamie Dimon mówi o tym, że osiągnięcie przez Fed celu inflacyjnego na poziomie 2% szybko się nie wydarzy i będziemy się z tą inflacją przez jakiś czas jeszcze “wozić”. Dodając do tego wątpliwości dotyczące kondycji amerykańskiej gospodarki, sytuacja Stanów Zjednoczonych pod tym względem rzeczywiście nie wygląda ciekawie.
Inwestorzy już w ogóle nie zastanawiają się, czy obniżki stóp procentowych nastąpią we wrześniu, tylko jak głębokie będą. Jeszcze niedawno mówiliśmy o 25 punktach bazowych, a w tej chwili coraz częściej słychać, że będzie to 50 punktów albo i więcej. Aktualnie mówi się też, że na jednej obniżce się nie skończy, pojawiają się głosy o trzech.
Jeśli tak rzeczywiście się stanie, to na koniec 2024 r. stopy procentowe mogą być nawet o 1,5 punktu procentowego niższe niż obecnie. To oznaczałoby bardzo wysokie i bardzo szybkie cięcie kosztu pieniądza w USA. Zobaczymy, czy Fed się na to zdecyduje. Jeśli się zdecyduje, to będzie jasny sygnał, że sytuacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych rzeczywiście jest bardzo, bardzo trudna.
———–
Tyle Michał Tekliński. A w najbliższych dniach poznamy dane na temat inflacji. Mało prawdopodobne – nawet jeśli okaże się ona nieco wyższa niż prognozują analitycy – by Fed zaczął zastanawiać się nad utrzymaniem na dłużej wysokich stóp procentowych. Ale warto będzie obserwować notowania złota po danych o inflacji w USA. Pytanie w jakim stopniu spodziewane (jednak) obniżki stóp procentowych są już wliczone w ceny kruszcu.
Czytaj też poprzedni komentarz: Polacy kupili górę złota w pierwszym półroczu 2024 r. Ale czy tak duże zainteresowanie kruszcem na dłuższą metę może się utrzymać?
Kilka słów o autorze komentarzy: Michał Tekliński jest ekspertem rynku złota z liczącym już ponad dekadę doświadczeniem w branży. W Goldenmark pełnił funkcję dyrektora ds. rynków międzynarodowych. Zwiedził świat i zobaczył wszystko (łącznie z legendarnymi dywanami jubilerów, z których wytapia się drobinki złota). W Goldsaver pełni funkcję głównego analityka oraz filaru zespołu eksperckiego. Prywatnie wytrawny obserwator polityki, geopolityki i gospodarki.
*****
Informacji zawartych w artykule nie należy traktować jako porady inwestycyjnej, oferty lub rekomendacji zawarcia transakcji. Produkty inwestycyjne, w tym złoto, są obarczone ryzykiem inwestycyjnym, z możliwością utraty części lub nawet całości zainwestowanego kapitału, a w przypadku inwestycji w instrumenty pochodne strata może przekroczyć wartość wpłaconych środków. Stopień ryzyka zależy od rodzaju i klasy aktywów będących przedmiotem inwestycji. Przed podjęciem decyzji inwestycyjnej należy, oprócz prognozy potencjalnego zysku, określić także czynniki ryzyka, jakie mogą wiązać się z daną inwestycją.
*****
Zapoznaj się z artykułami z cyklu „Stać cię na złoto”:
>>> Dla niezbyt doświadczonych inwestorów najbezpieczniejszą strategią są zakupy w częściach. Dotyczy to akcji, obligacji i… złota też. Zwłaszcza teraz. Jak robić to wygodnie?
>>> Złoto w monetach lub sztabkach czy w ETF-ach, funduszach i akcjach spółek? Jakie są wady i zalety lokowania pieniędzy w fizyczny kruszec?
>>> Popularność zakupów złota w Polsce rośnie, więc… wraca patent na kupowanie złota po kawałku. Czy tym sposobem złote sztabki trafią pod strzechy? Czy to bezpieczne? Testuję
>>> Od czego zależy cena złota? Kiedy zyskamy dzięki ulokowaniu w nim części oszczędności, a kiedy niekoniecznie? Zdecyduje o tym kilka czynników
>>> Po co banki centralne kupują złoto? I czy my też powinniśmy? Czy dla bankierów złoto staje się alternatywą dla „papierowego” pieniądza?
>>> Złoto czy nieruchomości? Ten odwieczny spór od lat rozgrzewa zwolenników inwestycji alternatywnych na całym świecie. Kto ma więcej racji?
>>> Złoto jako „ubezpieczenie od końca świata”? Nie tylko. Sprawdzam, jak złoto się sprawdza w kryzysowych momentach na rynku. Bo kryzysów ci u nas dostatek
Odbierz za darmo e-book o lokowaniu w złoto. Zastanawiasz się, czy złoto jest dla Ciebie? Zobacz raport specjalny „Jak lokować oszczędności w złocie?”, który ekipa „Subiektywnie o Finansach” przygotowała wspólnie z firmą Goldsaver. Co w raporcie? Jak złoto w przeszłości chroniło wartość? Trzy formy, w których można kupić złoto. Jak bezpiecznie kupować złoto fizyczne? Jak sprawdzić autentyczność złotej sztabki lub monety? Dlaczego złoto zawsze miało i będzie miało wartość? Raport możesz pobrać zupełnie bezpłatnie – wystarczy zarejestrować się w sklepie Goldsaver.pl tutaj lub zapisać się do newslettera Goldsaver.
————————
ZAPROSZENIE
Zapraszamy do zapoznania się z ofertą sklepu Goldsaver, który jest Partnerem komercyjnego cyklu edukacyjnego „Stać cię na złoto” w „Subiektywnie o Finansach”. W Goldsaver każdy może kupić sztabkę złota po kawałku we własnym tempie i bez zobowiązań. Kliknij ten link, załóż konto i kupuj złoto w częściach. W jakiej cenie kupujesz złoto? W Goldsaver zawsze jest to kurs złota w NBP powiększony o 6,9% (koszt przechowywania, pakowania, wysyłki oraz marża sprzedawcy). Z kolei cena złota w NBP odzwierciedla kurs z londyńskiej giełdy metali.
Za marką Goldsaver stoi – należący do tej samej grupy kapitałowej – Goldenmark, czyli wiodący na polskim rynku dystrybutor metali szlachetnych, który w ciągu 14 lat działalności dostarczył Polakom około 17 ton fizycznego złota. Goldenmark współpracuje z renomowanymi producentami, posiadającymi akredytację LBMA (London Bullion Market Association), takimi jak niemiecki C.HAFNER, United States Mint czy Rand Refinery z RPA.
——————————–
Goldsaver jest Partnerem komercyjnego cyklu edukacyjnego „Stać cię na złoto” w „Subiektywnie o Finansach”. W Goldsaver każdy może kupić sztabkę złota po kawałku we własnym tempie i bez zobowiązań.