Podróże samolotem są już dużo mniej elitarnym zajęciem, niż kiedyś. Ceny biletów mocno spadły i dziś polatać sobie może każdy – oczywiście im wcześniej kupi bilet, tym cena jest niższa. Rosnąca dostępność latania niestety połączyła się z bolesnymi zmianami w taryfach lotniczych. Pojawiły się nowe, bardzo tanie taryfy, ale okupione restrykcjami, których kiedyś nie było. Np. w większości linii lotniczych najtańsze taryfy nie obejmują już bagażu rejestrowanego (czyli można mieć tylko bagaż podręczny), często nie dają też prawa do wyboru miejsca w samolocie, no i oczywiście nie ma żadnych szans na zmianę daty lotu lub zwrot biletu.
Kto chce mieć pełną elastyczność – kupuje bilety kilka razy droższe i płaci za latanie mniej więcej tyle, ile płaciło się standardowo w czasach, gdy latanie było dla wybranych. Mało kogo na to stać, więc o ile latamy po świecie dość tanio, to z duszą na ramieniu. I z przekonaniem, że gdyby coś się stało i biletu nie moglibyśmy wykorzystać – tracimy wszystkie pieniądze. Dotyczy to niestety nie tylko przypadków losowych, od których od biedy można się ubezpieczyć, ale też tak przyziemnych spraw, jak spóźnienie na samolot.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Wybierasz się na wakacje? Oto check-lista rzeczy do sprawdzenia
Wystarczy, że po drodze zdarzył się wypadek, utknęliśmy w korku, albo nasz samochód lub pociąg się zepsuł i… konsekwencje mogą być nieprzewidywalne. Zwłaszcza wtedy, gdy kupiliśmy lot łączony – z przesiadką lub powrotny (czyli w obie strony). Jednemu z moich czytelników wydarzył się taki właśnie pech. Spóźnił się na samolot na wakacje i okazało się, że jego kłopoty są większe, niż mógłby sobie wyobrazić.
„Parę dni temu po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się spóźnić na lot, którym miałem dotrzeć na wakacje (lot w dwie strony z punktu A do B i z powrotem). Niezrażony porażką szybko wykupiłem bilet na najbliższy lot do B. Po udanych wakacjach, kiedy nadszedł czas powrotu do domu, zorientowałem się, że… check-in na mój lot powrotny nie jest możliwy. Podczas rozmowy z przedstawicielem linii lotniczej dowiedziałem się, że niestawienie się na pierwszy z lotów automatycznie anulowało całą moją rezerwację”
– zeznaje mój czytelnik, który o wszystkim dowiedział się zaledwie na kilka godzin przed planowanym powrotem z wakacji, gdy planował przez internet zarejestrować się do samolotu (i wydrukować kartę pokładową). Pechowiec zdziwił się, że nie dostał nawet ednego krzywego SMS-a od linii lotniczej po tym, jak spóźnił się na pierwszy lot. Pouczono go jedynie, że postępowanie w takiej sytuacji dyktuje regulamin
„Byłem więc zmuszony zakupić lot powrotny (również w jedną stronę, z punktu B do A), który zabrał mnie do domu. Jako, że wykupiłem najtańszą opcję biletową, refundacja za loty, których nie odbyłem, nie była możliwa. Nasuwa mi się pewna analogia: załóżmy, że zamówiłem w restauracji aperitif i danie główne. Po złożeniu zamówienia przypomniałem sobie, że muszę niedługo prowadzić samochód, a więc nie wypiłem trunku. Postępując tak, jak linia lotnicza, restauracja powinna odmówić mi podania dania głównego, które czeka przygotowane w kuchni”
– analizuje czytelnik. I Ma dla nas kilka cennych rad. Po pierwsze: nigdy nie spóźniać się na loty. Po drugie: w przypadku opuszczenia pierwszego lotu szybko skontaktować się z przewoźnikiem i ustalić konsekwencje tego przypadku. Po trzecie: jeżeli nic nie da się zrobić, lepiej zakupić od razu nowy bilet w obydwie strony, a nie tylko „na szybko” załatwić dotarcie do celu i o powrót martwić się później. Bilety w obie strony są tańsze.
Rozmawiałem o tym przypadku ze znajomymi pracownikami linii lotniczych. Nie uważają oni, by celne było porównanie dotyczące restauracji i nie skonsumowanego aperitifu. Ich zdaniem wszystko jest kwestią taryfy. Jeśli kupujemy tani bilet w obie strony, a potem nie wykorzystujemy jednego z jego odcinków, to – cytuję ich pokrętną logikę – linia lotnicza ponosi straty (mogłaby sprzedać to puste miejsce w samolocie po znacznie wyższej cenie).
Im tańszy bilet kupujemy, tym większe miałyby być „utracone korzyści” linii lotniczej. I anulowanie drugiej części owego taniego biletu jest swego rodzaju „karą”, dzięki której miejsce w samolocie powrotnym wraca do puli i linia lotnicza może sobie odbić straty poniesione w wyniku wożenia powietrza w jedną stronę. Choć przecież wożenie powietrza, o ile jest płatne, też przynosi zysk. Wszystko to wygląda raczej na typowy kruczek w umowie, który – stosowany solidarnie przez wszystkie linie – pomaga im zwiększać dochody. Moim zdaniem to sprawa dla UOKiK-u.
Czytaj też: Które samoloty najrzadziej się spóźniają? Ranking
Konsekwencje nie stawienia się na którykolwiek z lotów objętych rezerwacją precyzują tzw. warunki taryfy i warto zwrócić na ten czynnik uwagę przy płaceniu za bilet. W droższych biletach tych obostrzeń nie ma – można w każdej chwili opuścić dowolny z odcinków podróży i nic się nie dzieje. Można też kupić dwa bilety w dwóch różnych rezerwacjach – osobno „tam” i osobno „z powrotem”. Wówczas spóźnienie się na pierwszy z lotów nie unieważnia drugiego. Ale wtedy jest drożej, bo za podróże tam i z powrotem linie lotnicze udzielają rabatów.
A jeśli już zdarzy się nieszczęście? Moi rozmówcy twierdzą, że można próbować wywalczyć w linii lotniczej zaliczenie nie wykorzystanego biletu powrotnego jako kredytu na kolejny lot. Można też wnosić o zwrot podatków i opłat lotniskowych, czyli tych elementów biletu, który nie jest związany bezpośrednio z przelotem, a raczej z jego obsługą. Podobno linie należące do IATA honorują zwrot wszystkich podatków z niewykorzystanego biletu. Może to być znacząca kwota. Wylicza się ją zwykle odejmując od całkowitej ceny „podatki” oznaczone kodami YQ i YR.
Prawo autorskie do zdjęcia tytułowego: anterovium / 123RF