Na czym polega zasada krańcowego kosztu produkcji energii, która powoduje, że giełdowa cena energii jest tak wysoka? Czy to możliwe, by spadek zużycia energii w gospodarce o drobny 1% przyniósł spadek jej ceny aż o 10–20%? Dziś wyjaśniam dlaczego w czasie kryzysu energetycznego tak ważna stała się ostatnia, najdroższa megawatogodzina wytwarzanej energii. Czy zawieszenie mechanizmów kształtujących ceny prądu to skuteczne lekarstwo? A może jest tylko jeden sposób: oszczędzać prąd?
Choć w Polsce energia jest wytwarzana dość tanio – bo z użyciem m.in. OZE i krajowego węgla – to firmy sprzedające prąd przedsiębiorcom i zwykłym ludziom na razie muszą kupować go na giełdzie (z pewnymi wyjątkami opisanymi w ustawie). A giełdowa cena jest uzależniona od popytu i podaży energii w całej Europie, bo prądem się handluje mniej więcej tak samo jak każdym innym „towarem”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wystarczy więc, że w którymś z dużych krajów europejskich brakuje prądu, a kłopot wynikający ze wzrostu ceny giełdowej rozsiewa się po całej Europie. Ostatnio na wzrost ceny prądu wpływ mają m.in. Niemcy, które są uzależnione w dużym stopniu od gazu z Rosji i nie są w stanie zastąpić go innym „paliwem” do produkcji energii. Kłopoty energetyczne Niemiec promieniują na całą Europę i prowokują wzrost cen energii elektrycznej.
Ale jak to jest, że cena energii aż tak bardzo zależy od tego, co robi Putin, zakręcając gazowe kurki? Przecież energia jest wytwarzana z różnych źródeł – od węgla (kamiennego i brunatnego) przez wodę, słońce, wiatr, biomasę, aż po energetykę atomową. Dlaczego to właśnie cena energii wyprodukowanej z gazu kształtuje „ogólną” cenę energii na giełdzie? Odpowiada za to mechanizm tzw. ceny krańcowej. O co chodzi? Skąd to się wzięło? I czy w ogóle ma sens?
Mechanizm ustalania cen energii na giełdzie: logiczny? Bez sensu?
Mechanizm ustalania ceny energii jest nieco inny od tego, który rządzi innymi rynkami. Generalnie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że z popytu i podaży wyłania się jakaś cena równowagi. Zwykle jest to cena, która gwarantuje, że uda się zawrzeć możliwie największą liczbę transakcji. Ta cena równowagi nie musi gwarantować opłacalności wszystkim producentom jakiegoś dobra. Jeśli mają koszty produkcji wyższe od ceny rynkowej towaru – to tną koszty albo bankrutują.
Z ustalaniem ceny prądu jest trochę inaczej. Cena rynkowa jest równa kosztom wytworzenia najdroższej jednostki energii, na którą jest popyt. A więc: wraz z rosnącym popytem uruchamiane są coraz droższe elementy systemu produkcji energii. A wraz z jego spadkiem – te najdroższe są wygaszane. I od tego, ile kosztuje prąd z najdroższego działającego w danej chwili źródła, zależy ostateczna cena energii na całym rynku.
Pozornie jest to niedorzeczne, bo w ten sposób cena zawsze będzie „zawyżona”. Ale jeśli bardziej się nad tym zastanowić – ma to sens. Energia elektryczna to nie marchewka na targu, której – jeśli cena rynkowa nie będzie satysfakcjonująca – ktoś po prostu nie wyprodukuje i nie sprzeda. Energia to surowiec strategiczny, niezbędny nie tylko do codziennego, wygodnego funkcjonowania obywateli, ale również kluczowy dla bezpieczeństwa państwa. Nie można więc dopuścić do tego, by jej wytwarzanie dla części firm było nieopłacalne. Spowodowałoby to deficyt prądu i mogłoby zdestabilizować gospodarkę.
Mechanizm polegający na tym, że cenę dla całego rynku wyznacza koszt wytworzenia najdroższej z potrzebnych w danej chwili megawatogodzin, motywuje do rozwoju tańszych źródeł wytwarzania energii, takich jak OZE i energetyka jądrowa. Im tańszą energię wytwarzam, tym więcej jej sprzedam i więcej na niej zarobię (m.in. stąd – przy obecnej destabilizacji rynku – wzięły się wysokie zyski niektórych firm energetycznych). A im droższą wytwarzam – tym rzadziej jest na nią popyt.
Energia w pierwszej kolejności jest dostarczana przez najtańsze elektrownie. Czyli które? Obecnie w Polsce są to kolejno: odnawialne źródła energii (OZE), elektrownie zasilane węglem brunatnym i kamiennym, a na końcu producenci energii z gazu (albo z węgla kamiennego, najstarsze bloki energetyczne). Czy ta kolejność jest stała?
„Najdroższe źródła są włączane do systemu zależnie od wielkości aktualnego zapotrzebowana na energię elektryczną i warunków atmosferycznych, które mają wpływ na poziom produkcji energii z OZE. Im większe zapotrzebowanie na energię i im mniejsza produkcja z OZE, tym więcej coraz droższych jednostek wchodzi do systemu, co ma bezpośredni wpływ na cenę”
– podaje Polski Komitet Energii Elektrycznej, zrzeszający państwowe firmy energetyczne. Zasada tzw. ceny krańcowej oznacza, że niemal zawsze cena energii jest kształtowana przez elektrownie węglowe lub elektrownie gazowe. Ta cena zmienia się bardzo szybko – zupełnie inna może obowiązywać w południe, a inna np. o godz. 18.00. Poniżej wykres, który pokazuje jak w konkretnym momencie wyglądał popyt na energię i kto oraz po jakiej cenie ją wytwarza.
Na zielono OZE, czyli elektrownie na słońce i wiatr (prawie zerowy koszt wytworzenia energii), potem te na węgiel brunatny (bo nie trzeba go wydobywać z głębokości kilku kilometrów, kolor jasny), najtańsze elektrownie na węgiel kamienny (ciemniejszy), elektrownie wodne (jasnoczerwony), na gaz (ciemna czerwień) oraz najdroższe bloki węglowe.
Dlaczego giełdowa cena prądu tak szybko się zmienia?
Podczas słonecznych i wietrznych dni system energetyczny w większej części opiera się już na energii ze słońca i wiatru, wspieranej w miarę potrzeb przez najtańsze elektrownie konwencjonalne. Ale już w godzinach wieczornego szczytu zapotrzebowania, kiedy słońce zachodzi, do systemu włączane są coraz droższe elektrownie węglowe i gazowe, co ma wpływ na wzrost cen energii.
Jest jeszcze jedna sprawa. Polska jest częścią jednolitego europejskiego rynku energii, co oznacza, że my możemy kupować energię za granicą, a inne kraje u nas (oczywiście w ramach przepustowości sieci przesyłowych). Jak to wpływa na cenę energii w Polsce? Różnie. Zdarza się, że import energii może obniżać ceny w Polsce.
„Przy niskiej produkcji elektrowni jądrowych i OZE, w tym przede wszystkim najtańszych elektrowni wodnych, w pozostałych państwach europejskich ceny energii elektrycznej wyznaczane są przede wszystkim przez jednostki gazowe, które obecnie są najdroższe”
– podaje PKEE. Co to oznacza? Że elektrownie produkujące energię z gazu często „ustalają” cenę energii na rynku europejskim. Dzięki temu Putin ma wpływ na ceny energii elektrycznej w całej Europie, a nie tylko w krajach, które są uzależnione od ruskiego gazu (a to przykręci kurek, a to poinformuje o „awarii”, a to wysadzi w powietrze jakiś gazociąg…).
Ale nie ma co zwalać wyłącznie na Putina. Czynników, które powodują, że krańcowy koszt produkcji energii jest wysoki, mamy oczywiście więcej. Z informacji, które pojawiają się w relacjach firm energetycznych (oskarżanych o zawyżanie marż) wynika, że jest tak, jak jest (czyli giełdowa cena energii jest wysoka), gdyż:
• cena gazu wzrosła z 80–120 zł/MWh przed sezonem zimowym 2021/2022 do ok 850 zł/MWh;
• cena węgla energetycznego (ARA) wzrosła z 60–100 dolarów za tonę na początku 2022 r. do ponad 300 dolarów za tonę;
• ceny uprawnień do emisji CO2 wynoszą 80 euro za tonę (było ok. 50 EUR/t na początku 2021 r. i 24 EUR/t na początku 2020 r.);
• ograniczona jest produkcja z elektrowni wodnych w związku ze spowodowanymi suszą słabymi warunkami hydrologicznymi;
• nastąpiły wyłączenia części bloków elektrowni atomowych we Francji w związku z pracami remontowymi – w tym kraju dostępna jest mniej niż połowa mocy zainstalowanej;
• nastąpiło wyłączenie znaczącej części bloków elektrowni atomowych w Niemczech w związku z planem rezygnacji z energetyki jądrowej;
• w tym roku mamy w Europie niższą od średniej wietrzność, redukującą produkcję farm wiatrowych.
Co możemy zrobić? Oczywiście szukać nowych źródeł pozyskiwania gazu, zwiększać moce wytwórcze innych elektrowni niż gazowe. Ale też zmniejszać konsumpcję energii. Im mniej energii potrzebujemy, tym mniej uruchamianych jest najdroższych obecnie gazowych źródeł produkcji prądu. To oznacza, że nawet relatywnie niewielki spadek zapotrzebowania na energię może spowodować duży, sięgający nawet 10–20% spadek giełdowej ceny prądu. Putin nadal będzie manipulował cenami gazu, ale ceny gazu nie muszą mieć przełożenia na ceny prądu.
Pojawił się też pomysł, żeby jednak zrezygnować z giełdy energii jako wyznacznika ceny prądu. Jeśli nie będzie obowiązku kupowania i sprzedawania energii przez giełdę, to destabilizowanie podaży jednego ze źródeł energii (gazu) nie będzie powodowało tak wysokiej ceny krańcowej, rozlewającej się na cały rynek. Jeśli słyszeliście gdzieś o pomyśle zniesienia obligo giełdowego na handel prądem – to właśnie jest ta koncepcja.
Handel energią przez giełdę albo poza giełdą, ale oszczędzać i tak trzeba
Firmom energetycznym nie wolno było do tej pory sprzedawać energii bez ograniczeń poza giełdą. Producent musi zgłaszać wytworzony prąd na rynek, a firma, która go dostarcza odbiorcom – nawet jeśli należy do tego samego właściciela – musi go kupić na giełdzie. Nie można więc – co do zasady, bo są wyjątki – przyjść bezpośrednio do elektrowni i dogadać się na zakup tańszego prądu po „niegiełdowej” cenie.
Rząd chce, żeby obligo zostało zlikwidowane. Co to może oznaczać? Z jednej strony giełdowa cena energii będzie oparta na mniejszej liczbie i wartości transakcji (a więc może być bardziej wahliwa i nieprzewidywalna). Z drugiej strony duzi odbiorcy będą mogli na większą skalę dogadywać się z firmami energetycznymi poza giełdą. Czy w związku z tym energia będzie tańsza? Transakcje będą mniej przejrzyste, a obie strony – kupujący i sprzedający – będą mieli większe pole manewru.
W tym przypadku do transakcji nie będzie się już na pewno mieszał Putin, bo giełdowa cena energii nie będzie już obligatoryjnym wyznacznikiem dla tak wielu transakcji. Z drugiej strony: ograniczone zostaną mechanizmy „nagradzające” produkcję tańszej energii. Rynek stanie się też mniej transparentny. Nie sposób dziś przewidzieć jak to się skończy. Pomysł z pewnością niesie pewne ryzyko. Być może należałoby po prostu zmniejszyć obligo giełdowe, zamiast je od razu likwidować?
Z całą pewnością jedno się nie zmieni. W perspektywie długoterminowej czeka nas wzrost inwestycji w oszczędzanie energii, promocja energooszczędnych urządzeń i wspieranie termomodernizacji budynków. Odbiorcy indywidualni i małe firmy już inwestują w pompy ciepła, co pozwala na ograniczenie kosztów ogrzewania. Na obniżenie cen energii wpłynąłby szybszy rozwój odnawialnych źródeł energii, z czym łatwo jednak nie będzie.
Prace nad liberalizacją ustawy pozwalającej przyśpieszyć rozwój energetyki wiatrowej na lądzie utknęły wśród politycznych sporów. Fotowoltaika, zarówno ta mała przydomowa, jak i duża, rośnie, ale są coraz większe trudności z przyłączaniem źródeł fotowoltaicznych do sieci energetycznej. Morskie farmy wiatrowe w optymistycznym wariancie w Polsce zaczną produkować energię w latach 2026-27. Elektrownie jądrowe to jeszcze dalsza perspektywa. Energia więc jeszcze długo nie będzie tania.
—————
Zapraszamy do nowego newslettera „Subiektywnie o świ(e)cie”
Ekipa Samcika uruchamia nowe przedsięwzięcie. Newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – w przyjaznej, acz skondensowanej formie dowiesz się wszystkiego, co musisz wiedzieć, żeby Twoje pieniądze rosły zdrowo. Najważniejsze wydarzenia, zapowiedzi, historie i polecenia najciekawszych tekstów o finansach i ekonomii w światowych mediach. Do poczytania przy porannej kawie. Zapraszam w imieniu Ekipy. Formularz zapisu na newsletter znajdziesz pod tym linkiem, zaś najnowszy, poniedziałkowy newsletter – żebyś mógł ocenić, czy fajny – jest pod tym linkiem.
————————————–
W artykułach poświęconych kształtowaniu cen energii korzystamy z danych Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, Partnera blogu „Subiektywnie o Finansach”
zdjęcie tytułowe: Kelly Sikkema/Unsplash