Są w życiu faceta takie wieczory, które bez konsumpcji piwa – choćby bezalkoholowego – trudno przetrwać. Piwo ułatwia zapomnienie, w większych ilościach powoduje, że nawet traumatyczne wydarzenia stają się „nie takie złe”, a nawet zaczynają mieć dobre strony. Tym więcej, im więcej kufli piwa wchłoniemy
Sęk w tym, że w tej konkurencji nie mamy równych szans z innymi nacjami. Co mam na myśli? Serwis VisualCapitalist.com przypomniał niedawno zestawienie cen kufla piwa w różnych krajach. Jak wiadomo jest wiele czynników, które mogą wpływać na ceny, ale w przypadku artykułów konsumpcyjnych najważniejszym są ogólne koszty życia. Dlatego na szczycie listy znalazły się Singapur (ogólnie najdroższe miasto świata) i Oslo (Norwegia jest jednym z najdroższych krajów).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale wpływ mają też podatki, miejsce konsumpcji (stolica, miejsce turystyczne, czy tzw. prowincja), rodzaj lokalu (pub czy restauracja), rodzaj piwa (piwo rzemieślnicze czy popularne) oraz preferencje lokalnych konsumentów. Analitycy Deutsche Banku, firmy mającej biura w wielu miejscach na świecie, niedawno postanowili nie siedzieć już dłużej przy komputerach i poszli na piwo, by zbadać gdzie jest najdroższe.
Dane na temat kosztu kufla piwa w dużych miastach na całym świecie. Mediana ceny piwa w prawie pięćdziesięciu analizowanych miastach wyniosła 5,7 dolara, czyli równowartość 21,2 zł. Drogo, nie znajdziecie lokalu w Polsce (może poza pięciogwiazdkowymi hotelami), w których piwo byłoby aż tak drogie. Ale – umówmy się – także pod względem pensji jesteśmy nieco poniżej średniej.
Dlatego – w związku z tym, iż ostatnie traumatyczne wydarzenia spowodowały u mnie wzrost potrzeby picia piwa lub jakichkolwiek trunków uśmierzających ból, postanowiłem sprawdzić czy proporcjonalnie do naszych zarobków kojenie bólu jest… bolesne dla portfela. Na ile litrów kojenia bólu nas stać, gdyby chcieć koić go bez przerwy, np. przez miesiąc?
Żeby było łatwiej wybrałem kilkanaście krajów w pobliżu, podarowałem sobie wycieczki do Chin, Australii, czy krajów azjatyckich. Po nałożeniu średnich cen kufla piwa – rozbieżności są potworne, w Polsce owa przeciętna wynosi 9,7 zł, a np. w Norwegii jest to aż 38,4 zł – na średnie pensje okazuje się, że kojenie bólu kuflami jest u nas relatywnie bolesne.
Czytaj też: Do tych krajów lepiej się nie przeprowadzać. Zło kusi w nich najbardziej
Przeciętnego Polaka stać w miesiącu na niemal 350 kufli piwa (ale tak naprawdę na mniej, bo trzeba by wziąć raczej dochód rozporządzalny, po zapłacie stałych rachunków i rat kredytów). A np. przeciętny Czech może wypić za przeciętną pensję dwa razy więcej kufli przeciętnego piwa (prawie 630), niż przeciętny Polak. I gdzie jest przeciętna sprawiedliwość? Nic tylko się upić ze zgryzoty.
Z czego to może wynikać? Zdaniem analityków Deutsche Banku może to wynikać z faktu, że Czesi piją najwięcej piwa w Europie – o 36% więcej niż sąsiedzi z Austrii i Niemiec. Skoro popyt jest tak wysoki, to browarnicy i restauratorzy mogą obniżać cenę (jak hurt to hurt) oraz są chętni, by konkurować kosztami. W rezultacie piwo jest w restauracjach i pubach w Pradze często tańsze niż woda.
Przebiegając przez wszystkie duże kraje w Europie oczywiście trzeba stwierdzić, że w większości z nich kojenie bólu jest relatywnie tańsze, niż u nas. Z szesnastu krajów tylko w pięciu mogą sobie pozwolić na mniej piwa za przeciętną pensję, niż my. Wbrew pozorom nie są to wyłącznie kraje stosunkowo biedne, jak Grecy i Turcy, gdzie zresztą pije się raczej wino – w tej sytuacji są np. Brytyjczycy i Włosi oraz… wspomniani wyżej Norwegowie.
A może by tak… żyć jak nowerski emeryt?
Czytaj też: „W Polsce ceny paliwa należą do najniższych w Europie”. A naprawdę?