Boom na fotowoltaikę przydomową w Polsce zamiera. Właściciele dachów – widząc zamrożone na niskim poziomie ceny energii i niezbyt korzystny system rozliczeń (energia kupowana jest od prosumentów po niskich cenach) – coraz mniej chętnie inwestują pieniądze w panele PV. Ale to się może zmienić. Sprzyjają temu trendy na rynku… samochodów elektrycznych i magazynów energii
Wysoka inflacja podniosła ceny komponentów i robocizny, więc instalacje fotowoltaiczne mocno podrożały. Z drugiej strony zmienił się system rozliczeń prosumentów. Nie rozliczając się już „saldami” (czyli nie mają prawa pobrać zimą prawie za darmo tyle energii, ile wyprodukowali latem), tylko sprzedają prąd po cenach rynkowych, gdy świeci słońce (a więc tanio) i muszą kupować ją też po cenie rynkowej (drogo), gdy słońce nie świeci.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nic dziwnego, że już w zeszłym roku przyrost liczby nowych instalacji PV w Polsce spadł o około połowę i trend ten trwa również w tym roku. Rząd planuje, żeby w ramach programu Mój Prąd 6.0 promowana była głównie fotowoltaika połączona z magazynem energii. To oznacza znacznie większe koszty inwestycji, choć daje szansę na magazynowanie prądu ze słońca, zamiast sprzedawania go za półdarmo.
Kłopot w tym, że magazyny energii nie potrafią jeszcze magazynować jej długoterminowo. Zatem można napełnić magazyn w ciągu dnia i wykorzystać ten prąd wieczorem, ale nie da się napełnić magazynu latem i wykorzystać jego zawartości zimą (kiedy energia jest na rynku wielokrotnie droższa). Po latach boomu na fotowoltaikę mamy takie moce fotowoltaiczne – 11 GW tylko w mikroinstalacjach – że system energetyczny w słoneczny dzień nie ma co zrobić z nadwyżkami energii.
Stwarza to ogromne problemy dla firm energetycznych, które usiłują zrównoważyć system, na przykład sprzedając energię za bezcen za granicę – jeśli tylko zagranica chce kupować.
Polacy zaspali z zakupem magazynów energii
Jeżeli jesteśmy szczęśliwcami, którzy uruchomili instalację fotowoltaiczną przed 1 kwietnia 2022 r. i jesteśmy w starym systemie rozliczeń (net metering), to już… mamy magazyn energii. Tym magazynem jest oczywiście dystrybutor energii na naszym terenie, który ma nam obowiązek oddać 70-80% energii, którą z naszej instalacji włożyliśmy do systemu. W przypadku nowych instalacji działających w systemie net-billing jest oczywiście mniej korzystnie.
Ich posiadacze sprzedają energię po średniomiesięcznej cenie dla fotowoltaiki (tzw. cena RCEm), a kupują po standardowej cenie dla gospodarstw domowych. Ta obecnie wynosi 500 zł/MWh. Zaś ceny energii z fotowoltaiki, jak widać na wykresie, od dwóch lat systematycznie spadają.
I stąd właśnie wynika potrzeba zainwestowania w magazyn energii. Ale nie jest to jeszcze zbyt popularny sprzęt, nawet wśród posiadaczy fotowoltaiki rozliczanej w nowym, mniej korzystnym systemie. W latach 2023-2024 na 78 000 nowych instalacji PV zbudowanych w ramach programu Mój Prąd przypadało przeszło 5000 magazynów energii. To tylko 6,6%.
Rząd chce, by w ogóle nie można było dostać dopłaty na zakup fotowoltaiki bez magazynu energii. Niestety ceny magazynów energii obecnie nie są zachęcające. Tauron straszy, że ceny magazynów energii zaczynają się od 25 000 zł, ale na szczęście nie jest tak źle. Mały magazyn możemy kupić za nieco mniej niż 6000 zł. Jeśli zdecydujemy się na rozwiązania modułowe, to liczmy się z tym, że magazyn o zalecanej dla domów jednorodzinnych pojemności będzie na kosztować przeszło 13 000 zł plus montaż.
Być może dość wysokie ceny magazynów energii sprawiają, że tylko co piętnasty kupujący instalację PV kupuje również magazyn energii i to pomimo dopłat? Czy te okoliczności ostatecznie zabiją fotowoltaikę prosumencką? Niekoniecznie. Sprzyjać jej będą trendy rynkowe – zarówno na rynku energii, jak i baterii potrzebnych do magazynów energii.
Słabe elektryki, czyli pomyślne wiatry dla magazynów energii
Sprzedaż samochodów elektrycznych nie zachwyca już od co najmniej kilku kwartałów. Firmy motoryzacyjne tną cele produkcyjne dla samochodów elektrycznych i mówią, że będą dostosowywały podaż do popytu. Europejscy producenci boją się zalewu aut z Chin, a Europa i USA wprowadzają cła na elektryki z Państwa Środka.
No dobrze, ale co to ma wspólnego z magazynami energii? Bardzo dużo. Z mocarstwowymi planami dla elektryków związane były równie mocarstwowe plany dotyczące produkcji baterii do elektryków. Plany tym większe, że żaden kontynent nie chciał zostać w tyle za innymi. W efekcie na koniec 2025 r. nadwyżka mocy produkcyjnych baterii nad zapotrzebowaniem może być aż pięciokrotna.
Jak widać, na większości kontynentów, choć nie w Europie, szczyt nadwyżki przyjdzie w przyszłym roku. W Europie – rok później. A wraz z tym przyjdzie potężna presja na ceny baterii do samochodów. Będą taniały i coraz tańsze będą też samochody napędzane energią elektryczną.
Notabene taki samochód to też swego rodzaju „magazyn energii”, jeśli naładujemy go prądem ze słońca w czasie, gdy nasza instalacje wytwarza tego prądu za dużo – zamiast oddawać energię za półdarmo do sieci, mamy darmowe „paliwo” do samochodu. Ale to na marginesie. W każdym razie na horyzoncie są duże obniżki cen samochodów elektrycznych ze względu na nadprodukcję i spadek cen baterii do tych samochodów.
Napisałem „do samochodów”? No tak, tylko że bateria litowo-jonowa to bateria litowo-jonowa. Czy jej użyjesz w samochodzie czy w magazynie energii w swoim domu, to technologia jest praktycznie taka sama. Więc może jak jest za dużo baterii do elektryków, to pojawi się więcej (czytaj: tańszych) baterii do magazynów energii?
Odpowiedź, i to pozytywna, nadeszła z Polski. LG Chem, którego polskie fabryki baterii do samochodów są ich największym producentem w Europie, niedawno ogłosił, że w związku ze słabym popytem na samochody elektryczne rozważa wejście w biznes magazynów energii. To oznacza, że wzrośnie też konkurencja w magazynach energii i one również w przyszłym i kolejnym roku mogą zacząć tanieć.
Tańszy magazyn energii oznacza, że szybciej zwróci się inwestycja polegająca na jego zakupie po to, by zwiększyć autokonsumpcję energii ze słońca. Ile można wycisnąć z autokonsumpcji, Maciek Samcik pisał w tym artykule, posługując się własnym przykładem.
Wróci boom na przydomową fotowoltaikę?
Możemy zakładać, że LG Chem nie będzie jedyny. Potężna nadpodaż baterii do samochodów z fabryk, które powstały w dużej części niedawno, a więc muszą się spłacić, niewątpliwie przymusi więcej firm produkujących baterie do elektryków, by rozważyły wejście w biznes magazynów energii. Z korzyścią dla prosumentów.
Wygląda na to, że dla osób, które mają panele fotowoltaiczne, ale nie załapały się na stary system bilansowania, nadchodzi przełom. Dobudowanie do instalacji magazynu energii oraz dostawienie w garażu samochodu elektrycznego może sprawić, że – nawet bez wysokich dopłat (a pewnie one z dnia na dzień nie znikną) – będzie można przyspieszyć o kilka lat zwrot inwestycji w fotowoltaikę. Może więc jeszcze wrócić boom na przydomowe instalacje PV.
Źródło obrazka: Andreas Gucklhorn/Unsplash