31 marca 2023

Inflacja zaczęła spadać, zaś NBP w swoich prognozach „odwołuje” kryzys. Nie za wcześnie? Czy to możliwe, by udało nam się uniknąć dalszego zubożenia portfeli? Liczę!

Inflacja zaczęła spadać, zaś NBP w swoich prognozach „odwołuje” kryzys. Nie za wcześnie? Czy to możliwe, by udało nam się uniknąć dalszego zubożenia portfeli? Liczę!

Z siłą nabywczą naszych wynagrodzeń nie będzie tak źle? Inflacja zaczęła nieśmiało spadać, a najnowsze prognozy NBP „odwołują” kryzys. I – choć trudno w to uwierzyć – to nie jest takie całkiem oderwane od rzeczywistości! Ceny, zarobki i kondycja firm – od tych trzech czynników zależy, czy uda nam się uniknąć „twardego lądowania”, które oznaczałoby dalsze zubożenie naszych portfeli? Ależ to by była dobra wiadomość! Czy realna?

GUS właśnie ogłosił, że inflacja w skali roku spadła w marcu do 16,2%. To kolejny mały „sukcesik” po tym, jak udało nam się uniknąć przekroczenia poziomu 20% na początku roku. Teraz można się spodziewać, że inflacja będzie się obniżała. Jeśli będzie spadała nie za szybko (to oznaczałoby, że mamy ciężką recesję, a Polacy muszą radykalnie ciąć wydatki) oraz nie za wolno (bo każda inflacja powyżej 3-4% rocznie ma złe skutki uboczne dla gospodarki) – może z naszymi portfelami nie będzie już tak źle?

Zobacz również:

Wiadomo, że to, co z powodu inflacji straciliśmy, jest już nie do odzyskania (a w każdym razie nieprędko). Średnioroczna inflacja w 2021 r. wyniosła 5,1%, a w 2022 r. – 14,4%. Na bieżący rok prognozy analityków też są „dwucyfrowe”. To oznacza, że nawet udane lądowanie po inflacyjnym szoku będzie lądowaniem z ogromnym spadkiem siły nabywczej naszych oszczędności (chyba że ktoś skutecznie je zainwestował) oraz nieco mniejszym – wynagrodzeń.

Ale potrzebne są nawet takie małe radości. Czy jest możliwe, że już wkrótce – dzięki spadkowi inflacji i uniknięciu recesji – wynagrodzenia przestaną nam realnie spadać? Z wizji przyszłości, jaką niedawno przekazał nam Narodowy Bank Polski w projekcji inflacji i rozwoju gospodarki, wynika, że to możliwe. Co ważne – optymistyczna wizja, która jest tam rysowana, nieśmiało zaczyna… się sprawdzać.

Jak zwykle w tych raportach (które publikowane są trzy razy do roku) inflacja na koniec tzw. horyzontu projekcji ma magicznie wrócić do celu inflacyjnego (albo przynajmniej w granice dopuszczalnego pasma odchyleń). Tak było zawsze – gdy była deflacja i teraz, gdy mamy galopującą inflację. Tę cechę projekcji inflacyjnych NBP pomińmy milczeniem. Ale w prognozach NBP są też inne, ciekawsze rzeczy.

NBP coraz lepiej widzi przyszłość oraz… przeszłość!

W głębi raportu można znaleźć ciekawostki, które nieco dokładniej pokazują, co może się dziać nie tylko z gospodarką jako całością, ale także z naszymi prywatnymi portfelami. Poprzednie raporty o inflacji pokazywały na przykład niepokojące zjawisko – spadek realnego dochodu do dyspozycji. Ten wskaźnik pokazuje, ile zostaje realnie w kieszeni obywatela po opłaceniu wszystkich podatków i składek.

Uwzględnia także wszelkie ewentualne dopłaty, zasiłki i inne transfery finansowe z państwa. Gdy dochód do dyspozycji spada – to dla naszych portfeli recesja. Listopadowa projekcja przewidywała, że tenże dochód do dyspozycji przez lata 2022-2023 będzie spadał, a na plus wyjdzie dopiero w 2024 r. i to tylko dzięki transferom z budżetu państwa. Jednocześnie stopa oszczędności dobrowolnych, czyli to, ile jesteśmy w stanie odłożyć, przynajmniej do 2025 r. będzie ujemna.

To oznacza, że według ówczesnych prognoz NBP, obywatele mieliby w przyszłości przejadać oszczędności, by utrzymać poziom konsumpcji. Ale na początku marca NBP pokazał nowy „Raport o inflacji”. A tam… niezłe zdziwienie. Okazuje się bowiem, że nie tylko od listopada (!) poprawiły się perspektywy na przyszłość, ale i… na przeszłość! Zobaczcie sami.

Dochód do dyspozycji i jego dekompozycja w projekcji-01

Po lewej stronie wykres (przypominam – z listopada 2022 r.) pokazuje, że 2022 r. nasz dochód do dyspozycji spadł. Cztery miesiące później okazało się, że jednak mocno wzrósł. Zmieniły się także perspektywy na 2023 r. – miało być na minusie, będą na plusie. Dopiero w przyszłym roku odczujemy boleśnie wygaśnięcie efektu zmian podatkowych.

A jak będzie z konsumpcją i stopą oszczędności? Sytuacja jest podobna. Miało być źle, ale jednak okazało się, że tragedii unikniemy. Zamiast wypłaszczenia wzrostu spożycia i realnego ubożenia, będą tylko chwilowe dołki, a potem powrót do tendencji wzrostowych. Mówiąc krótko – recesja odwołana! Przynajmniej według najlepszej wiedzy analityków NBP.

Stopa oszczędności dobrowolnych oraz spożycie gospodarstw domowych

Przeczytaj też: Czy NBP o czymś nie zapomniał? W najnowszej projekcji inflacji brakuje… polityki pieniężnej. Czy bank centralny ma jeszcze na coś wpływ?

Czy mamy szansę uniknąć dalszego spadku jakości życia? Recesja blisko, ale…

Projekcje inflacji są ważne, ponieważ stanowią punkt wyjścia dla członków Rady Polityki Pieniężnej do rozważań nad koniecznymi decyzjami w sprawie stóp procentowych. Nie twierdzę, że członkowie się informacjami z tego dokumentu kierują, ale do czegoś się trzeba odnosić. Jednak nie samą projekcją żyje Rada.

„Dalsze decyzje Rady będą zależne od napływających informacji dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej, w tym od wpływu agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie na polską gospodarkę”

– można przeczytać w podsumowaniu opisu dyskusji z lutowego posiedzenia RPP, czyli tak zwanych minutes. Co zatem mówią bieżące dane z naszej gospodarki?

Zacznijmy od największego łotra tej historii, czyli od inflacji. Bywało tak, że projekcje NBP dezaktualizowały się już po kilku tygodniach. Jak jest tym razem? Na I kwartał tego roku projekcja NBP przewidywała inflację średnio na poziomie 17,2%. W styczniu mieliśmy 16,6%, w lutym 18,4%, z zatem z prostej matematyki wynika, że potrzebny byłby w marcu powrót do 16,6%, by średnia wyszła taka, jak ma wyjść.

I co? Jak wynika z najnowszych danych GUS – wstępny odczyt inflacji za marzec – wyniosła ona… 16,2%. Co oznacza, że średnia inflacja w I kwartale to 17,1%, czyli nawet ciut mniej, niż prognozował NBP. Taka sytuacja w ostatnich latach nie zdarzała się często. A że będzie to wynikało raczej z efektów statystycznych i spadku cen surowców, a nie z hamowania tendencji w gospodarce – mniejsza o szczegóły.

Dalej ma już być już tylko lepiej – jednocyfrową inflację możemy zobaczyć już na przełomie III i IV kwartału 2023 r., a w II połowie przyszłego roku – miałaby ona wrócić w granice celu NBP. W to akurat mało kto wierzy, większość analityków zgadza się tylko, że uda się wrócić do jednocyfrowej inflacji. Dalsze jej spadki będą już baaaardzo trudnym zadaniem.

A jak z konsumpcją? W końcu to ona, wbrew wizji ówczesnego wicepremiera Morawieckiego i jego planu, jest podstawą wzrostu gospodarczego Polski. Jeśli konsumpcja wejdzie w recesję, to cała gospodarka – razem z nią. NBP spodziewa się, że konsumpcja prywatna (zwana bardziej fachowo „spożyciem gospodarstw domowych”), która zaczęła spadać w IV kwartale 2022 r., ma być jeszcze na minusie w I połowie bieżącego roku, a potem znowu zacznie rosnąć.

Niestety nie ma dobrych danych cząstkowych, które pozwalałyby monitorować całość konsumpcji prywatnej, ale miesięczne dane o sprzedaży detalicznej mogą podpowiadać, jakie trendy panują w gospodarce. Ten wskaźnik ma swoje ograniczenia – pokazuje, ile konsumenci kupili towarów (ale nie usług) w firmach, które zatrudniają ponad 9 pracowników. Odpadają więc wszelkiego rodzaju sklepiki osiedlowe, bazarki itp. Taka jest konstrukcja wskaźnika, nie jest to ani dobrze, ani źle – trzeba tylko mieć tego świadomość.

Sprzedaż detaliczna w cenach stałych (a więc uwzględniająca zmiany cen towarów) w lutym spadła o 5%. Spadek sprzedaży detalicznej to nie jest częste zjawisko. Ostatnio zdarzył się dwa razy: w czasie pierwszego i drugiego lockdownu, czyli na wiosnę 2020 r. i na przełomie 2020 i 2021 r., gdy zamknięte były galerie handlowe i duża część innych sklepów.

A żeby znaleźć kolejny spadek sprzedaży detalicznej, trzeba się cofnąć aż do przełomu 2012 i 2013 r., gdy strefę euro trawił kryzys, a Polska otarła się o recesję (pamiętacie „zieloną wyspę”? To wtedy). Tak więc jest to sygnał, który trzeba potraktować poważnie. Czy zatem możliwe jest, że to hamowanie konsumpcji będzie tylko przejściowe, jak chciałby NBP? To… także nie jest wykluczone.

„Chociaż dane o sprzedaży są wyraźnie słabsze od naszych oczekiwań, to jednak wpisują się w nasz scenariusz, że dołek koniunktury przypadł na I kwartał 2023 r. Oczekujemy, że kolejne kwartały przyniosą pewną poprawę sprzedaży detalicznej i konsumpcji prywatnej. Jednakże, realne dochody gospodarstw domowych pozostaną pod presją, więc naszym zdaniem odbicie nie będzie raczej zbyt dynamiczne”

napisali w komentarzu ekonomiści Santander Bank Polska. Czyli podsumowując krótko: z gospodarką nie będzie tak źle. Gorzej z naszymi portfelami.

Przeczytaj też: Prezes NBP mówi: „gdybyśmy nadal podwyższali stopy procentowe, to zapłacilibyśmy wysokim bezrobociem”. Oto pięć argumentów, że to nieprawda

Czy recesja może zatopić polskie firmy?

Nadzieja na odbudowanie się wzrostu konsumpcji leży zatem w dwóch kwestiach – tym, czy inflacja rzeczywiście zacznie hamować oraz tym, czy wynagrodzenia będą rosły w końcu wystarczająco szybko, by skompensować drożyznę.

Od maja zeszłego roku realne płace (czyli skorygowane o inflację) spadają. To znaczy, że mimo podwyższania wynagrodzeń przez firmy, pracownicy mogą kupować coraz mniej. Jak długo to potrwa? Zgodnie z projekcją NBP – od III kwartału tego roku już wyjdziemy na plus. Uff…

Tylko żeby to się spięło, ktoś musi te wynagrodzenia wypłacać. A firmy są przecież w dramatycznej sytuacji przez inflację, ceny energii, wojnę w Ukrainie, oczekiwania płacowe, rosnące koszty finansowania… GUS właśnie opublikował dane o wynikach finansowych przedsiębiorstw za zeszły rok. Postanowiłem sprawdzić, jak mocno kryzysowy rok uderzył w Polskie firmy. I zdębiałem.

Łączny wynik netto za cały zeszły rok dla polskich firm (z wyłączeniem sektora finansowego) wyniósł 251 miliardów złotych. To o… 13% więcej niż w 2021 r. No dobrze, powie ktoś, ale poprzednie lata też były ciężkie, pandemia, lockdowny, więc może wcale nie tak trudno było pobić ten wynik. Sprawdzam zatem: 222 mld zł w 2021 r., 116 mld zł w 2020 r., 121 mld zł w 2019 r.

 

Jedno, na co mogą narzekać przedsiębiorcy, to spadek marży netto. W 2021 r. sięgnęła ona 5,6%, a w ubiegłym spadła „tylko” do 5%. Co i tak jest najwyższym poziomem od lat. Nadal jednak jesteśmy na bardzo wysokim poziomie ogólności. Może jedne sektory radzą sobie lepiej od innych?

GUS nie podał jeszcze niestety rozbicia danych za IV kwartał na wszystkie sektory, ale nawet patrząc na wyniki po trzech kwartałach 2022 r. widać, że w większości branż to był bardzo dobry rok.

Górnictwo i przemysł wydobywczy „zrobił” zbliżony wynik (12 mld zł), jak ten przez pięć poprzednich lat. Łącznie. Przetwórstwo przemysłowe miało po trzech kwartałach 80 mld zł zysku, a w całym 2021 r. – ok. 92 mld zł. Producenci energii mieli 21 mld zł, tyle co przez cały poprzedni rok. Budownictwo – 7 mld zł w trzy kwartały, a rok wcześniej w tym samym okresie – niecałe 5,5 mld zł.

W handlu zysk po dziewięciu miesiącach 2022 r. wyniósł 38 mld zł, a w całym 2021 r. – 43,5 mld zł. Transport i logistyka przebiła wyniki z poprzedniego roku, hotele i gastronomia – na koniec września wypracowały na czysto prawie dwa razy więcej niż w 2021 r.

Dwa sektory, w których nie udało się poprawić wyników (co nie oznacza oczywiście straty), a które zwróciły moją uwagę, to obsługa rynku nieruchomości (czemu się nie można dziwić, patrząc jak rynek zamarł po podwyżkach stóp procentowych) oraz… informacja i komunikacja. Czyli media (to my!) oraz operatorzy telekomunikacyjni.

Co z tego wynika? Że firmy w zeszłym roku radziły sobie bardzo dobrze. Rosły zyski w wartościach nominalnych, marże trochę spadły, ale nadal były na bardzo wysokich poziomach – i to w roku, który obfitował w przeróżne szoki. Przedsiębiorstwa poradziły sobie z tymi przeciwnościami i były w stanie przerzucić rosnące koszty w większości na konsumentów.

Jak będzie w 2023 r.? Oczywiście: może być tak, że największe kłopoty są dopiero przed przedsiębiorcami. I nie wiemy, jak będą głębokie. Ale gdyby sprawdziły się przewidywania NBP i poziom konsumpcji by się utrzymał, to jest szansa na to, że i w firmach uda się utrzymać poziom sprzedaży, a nawet konieczność obniżenia marż (i rentowności) nie będzie miała takiej skali, która mogłaby oznaczać drastyczne cięcia płac i etatów.

Gdyby recesja miała znów ominąć Polskę, to nie będzie właściwie powodu, by firmom miała się stać jakaś krzywda. Nawet gdyby koszty mocniej rosły, np. wynagrodzenia, przedsiębiorstwa mają poduszkę w postaci wysokich marż, żeby sobie z tym poradzić. Czy ktoś z Was ma w sobie tyle optymizmu, by – wspólnie z NBP – już dziś „odwołać” kryzys?

Przeczytaj też: Prezes NBP pociesza udręczonych inflacją konsumentów: „wytrzymajcie, za 10 lat dogonimy Francję”. Oto cztery rzeczy, które w tym celu musimy zrobić. Drobiazg

Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek

Subscribe
Powiadom o
29 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Obserwator
1 rok temu

Pierwszy „Gołomp” wiosny nie czyni. 😉 Ale osobiście darzę szacunkiem naszego Jaszczembia i uważam, że prognozy są trafne. Jednak potrwa trochę schodzenie z tego płaskowyżu. Inflacja nie odfrunie ot tak, w siną dal…

Stef
1 rok temu

Nie używajcie stwierdzeń inflacja spada a ceny nadal rosną w tempie…. Bo
40% osób na słowo inflacja spada ma skojarzenie że się poziom cen zmniejsza.

Maximus
1 rok temu

Jako emeryt obawiam się o swoją przyszłość w dobie kreatywnej księgowości i prawodawstwa, okazuje się że żyję na zielonym pastwisku w mądrze zarządzanym państwie z silną walutą, bankami, czy mogę spać spokojnie służby czuwają i będę bogaty ?

Marcin Staly Czytelnik
1 rok temu
Reply to  Maximus

Niestety nie bedzie Pan bogaty, ale to ze sluzby czuwaja sie zgadza 🙂

RAFAL
1 rok temu

Czyli można już ładować się w stalokuponowe skarbowe np 0342 fpc na 6,75 proc ?Poza tym w korporaty oparte o WIBOR 3m i6m .WIBOR raczej będzie spadał wolniej niż inflacja?

Admin
1 rok temu
Reply to  RAFAL

WIBOR powinien spadać wolniej niż inflacja. Stałokuponowe skarbowe chyba też są dobrym pomysłem, ale tu sporo zależy od ceny. Gdybym miał mieć przez kolejne 10 lat np. 7% kuponu, to brałbym

RAFAL
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

To właśnie od marca są nowe fpc 0342,ze stałym 6,75 proc .Czyli gwarancja przez 19 lat.

erdwa
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A to na catalyście to aż taka płynność i ceny że detal może sobie bez problemu hurtowe kupować? Ja w bondach nie siedziałem, ale wydaje mi się że tam ceny ciut inne niż na bondspocie albo wolumeny nieosiągalne.
ja tam w funduszach zawsze siedziałem, ale one muszą utrzymywać duration więc nie mogą trzymać w większości papierów do wykupu

Admin
1 rok temu
Reply to  erdwa

Płynność generalnie jest żałosna, a spora część obligacji ma nominał rzędu 100 000 zł

erdwa
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

No właśnie, duże nominały ale skarbowe to już od 1000zł można chyba kupić? Tyle że jest różnica między ceną na Catalyście dla drobnego inwestora a ceną z bondspota gdzie jest znacznie atrakcyjniej. A co do korporatów to amator szybko tam sobie krzywdę zrobi. Kupić moze nie problem, ale to jest proste póki coś się nie będzie działo z emitentem i wtedy strachu wiecej niż na akcjach bo w koncu na akcjach można się jeszcze łudzić że firma wstanie a na obligacji jak się emitent uprze to nie ma co z tej obligacji zbierać. Poza tym chyba do tego trzeba doliczyć… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  erdwa

To prawda, trzeba mieć portfel z co najmniej 8-10 papierów, a to już nie jest tak łatwo urzeźbić. Ja mam chyba z 10 różnych papierów. Daje to-to 12-13% w skali roku, ale nie ma za dużo miejsca na defaulty…

RAFAL
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Zgadza się .Ale od getbacku już 5 lat minęło.Trzeba kupować większych emitentów .Teraz jest słabo z CCC O626 ,ale może przetrwają .Jak myślicie ?Ostatnio nawet podrożały .

Admin
1 rok temu
Reply to  RAFAL

CCC to duży emitent, bardzo się zdziwię jeśli zdefaultuje

erdwa
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

PKO TFI akcje ccc trzyma w funduszach. Nie wiem po co, ale mają nawet w MiŚ.

RAFAL
1 rok temu
Reply to  erdwa

Jak myślisz ,pytam szczerze ,czy szykuje się default ?

erdwa
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Nie mam pojęcia czy będzie default. Zastanawiam się tylko po co całymi latami TFI trzyma w portfelach spółkę której nie powinno tam być? IMHO defaultu nie bedzie ale haircut na bondach jak najbardziej możliwy. To jest właśnie ryzyko korporatów. Mała płynność, ryzyko duże. jak coś się sp…li to ryzyko takie zerojedynkowe bym powiedział. Teraz to korporaty wyglądają atrakcyjnie, zwłaszcza junk bondy w USA, ale jak walą się banki , stopy 5% no to zastanowiłbym się nad inwestowaniem tam większych sum, ale w jakiś fundusz co ma tych bondów kilkaset to czemu nie. Rentownosci takiego funduszu w okolicy 11%. na stałej… Czytaj więcej »

Stef
1 rok temu

Inflacja zaczęła spadać, co oznacza że CENY nadal ROSNĄ ale tylko o 16% zamiast o 18%. Cześ ekonomistów twierdzi w wariancie optymistycznym.
2023 ok. 14%
2024 ok 9%
2025 ok 6%
2026 ok 3%

Marcin Staly Czytelnik
1 rok temu
Reply to  Stef

Czyli polecane obligscje edo 😉

erdwa
1 rok temu

No właśnie… EDO. Tylko te cholerne podatki. Jak policzyłem moją kwietniową EDO to w 5 lat mam nominalnie skumulowaną stopę zwrotu 49,5%. Nawet nie chcę sobie myśleć co będę czuł gdy zobaczę po odprowadzeniu podatku 🙁 Te podatki to dziadostwo. Spekulanci mieszkaniowi za to są zwolnieni z tego dobrodziejstwa i to jest granda. powinni płacić dokładnie tak samo jak przy zyskach kapitałowych. cena sprzedaży-cena kupna i od tego jakiś podatek bez wzgl na liczbę lat posiadania za wyj gdy chcą kupić inna nieruchomość (na własne potrzeby mieszkalne najlepiej). Czemu jednych traktuje się lepiej a drugich gorzej?

erdwa
1 rok temu

Zapamietajmy sobie jedno. W państwie quasi bolszewickim nawet inflacja słucha się przewodniczącego partii. Inflacja ma być taka jaką szef zarządzi. Nie po to koncerny państwowe ją pompowały w zeszłym roku by przed wyborami nie zrobić władzy prezentu i nie zrobić ogromnych obniżek cen gazu, prądu czy paliwa. jeśli tak bedzie to inflacja spadnie do poziomów jednocyfrowych być może nawet przed końcem roku a Glapiński uświęci to obniżką stóp przed wyborami. Kłopot oczywiscie się zrobi po wyborach jak wyjdą skutki podwyżek płacy minimalnej, nowych 700+, kredytu na 2% na mieszkanie i skonczy się obniżony vat na żywność. No, ale będziemy po… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  erdwa

No, może rzeczywiście my się niepotrzebnie podniecamy, bo na koniec się spotkają prezes partii z prezesem Orlenu i ustalą jaka ma być inflacja

Irek
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie redaktorze, dziennikarz ekonomiczny powinien prawidłowo posługiwać się pojęciami, w tym wypadku mam na myśli inflację.
Defining Inflation | Mises Institute

Last edited 1 rok temu by Irek
Nie Nowy
1 rok temu

Polecam poczytać/posłuchać prof. Roubini – przewidział 2008r krach, teraz wieszczy stagflację etc.

erdwa
1 rok temu
Reply to  Nie Nowy

Roubini krachy przewiduje zawodowo. Pewnie w każdym wywiadzie czymś straszy. W pandemii straszył krachem gospodarczym bowzrost pkb miał się załamać na wiele lat.

Admin
1 rok temu
Reply to  erdwa

Pewnie w końcu trafi, ale rzeczywiście jest jak troll 😉

Hunter
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Gdyby nie FED oraz EBC to zabawa skończyła by się bardzo szybko. Generalnie dobrze się to nie skończy, kwestia sporną jest tylko czas. Generalnie FED nie może walczyć z inflacją ostro gdyż rozwali gospodarkę USA. Skala długu jest już taka że przy stopach w USA poniżej 5% wszystko trzeszczy. Jaka ogromną będzie musiał być odpowiedź FED na następne wstrząsy w systemie finansowym. Pytanie czy to aby nie będzie ten ostatni raz. Gołym okiem widać że światowy system finansowy siedzi na beczce prochu.

erdwa
1 rok temu
Reply to  Hunter

Jedyną beczką prochu jest jedynie rentownośc obligacji skarbowych i finansowanie potrzeb pożyczkowych przez rządy. Skoro banki centralne mają związane ręce w walce z inflacją i nie moga podnieść stóp za wysoko to w wielu krajach znajddujemy się w sytuacji gdy rentownosci będą na tyle nieatrakcyjne że niewielu będzie chciało takie obligacje kupować. Polska jest na razie takim krajem, ale nie jest nim USA. W ostateczności to banki centralne mogą stać się głównym nabywca rządowego długu (co w niektórych regionach świata już się stało praktycznie faktem). Wszak bank centralny może kupić ppier z każdą rentownością i dostarzyć płynności rządowi. Tyle że… Czytaj więcej »

Hunter
1 rok temu
Reply to  erdwa

Zapomniałeś o inflacji , jest oczywiste że FED nie utopi rynku i będzie dostarczał płynność. Tylko pytanie co z inflacją i dolarem. Skup obligacji przez Bank Centralny ma ten minus dla rządzących że ogromnie wpływa na inflację. Zasadnicze pytanie co będzie z wiarą w dolara jak FED zacznie finansować ogromne deficyty USA. Podobno Powell podniesie jeszcze o 0,25 i zrobi pauzę. Tymczasem kolejne banki lokalne w USA notują odpływ depozytów. W Polsce ludzie już spekulują o obniżce stóp procentowych, a po wyborach dostaną podwyżki. Przy tej demografii w Polsce to rynkowi nieruchomości nawet ten rządowy respirator nie pomorze. Cała ta… Czytaj więcej »

[…] na bieżąco, możemy wymienić na mniej dóbr i usług niż w przeszłości. Maciek Jaszczuk ostatnio natchnął mnie optymizmem i wykazał, że jest szansa, by pod koniec roku z tego korkociągu […]

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu