Linia lotnicza nie chce oddać pieniędzy za odwołany lot? Gdy nie pomagają prośby, groźby i chargeback zostaje droga sądowa. Problem w tym, że najbliższy sąd dla większości wystawionych do wiatru klientów jest w Dublinie. Polska firma rzuciła rękawicę takiemu tuzowi lotnictwa, jakim jest Ryanair i doprowadziła do korzystnego orzeczenia TSUE, które wzmacnia prawa pasażerów. Jak teraz może wyglądać ścieżka podejścia do rozwiązywania sporów?
Niebo nad Europą opustoszało. Jak pokazują statystki linii lotniczych, liczba lotów w trzecim kwartale spadła (licząc rok do roku) o 70%. Liczba odwołanych lotów idzie w tysiące, samoloty są uziemione, a lotniskach jest pusto. Branża, szacuje, że do rekordowej liczby pasażerów, jaka była notowana przed pandemią, będziemy dochodzić dobrych kilka lat, a może nawet dłużej (co nie przeszkadza w forsowaniu wizji budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego). No, chyba, że rządy zrealizują koncepcję mobilnego – umieszczanego w smartfonie – „paszportu zdrowotnego”, w którym będzie wbita informacja, że mamy przeciwciała anty-covid (bo przeszliśmy chorobę albo jesteśmy zaszczepieni).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Portal pasazer.com, po przeanalizowaniu danych na temat ruchu lotniczego, doszedł do wniosku, że linie lotnicze nie tylko przesiadły się do mniejszych samolotów, ale i te mniejsze samoloty wożą powietrze: dramatycznie spadł współczynnik wykorzystania miejsc w samolotach. Bardzo wiele operacji lotniczych było i jest wykonywanych na granicy kosztów zmiennych, albo i poniżej. Branża leży, mimo, że większość połączeń mogłaby funkcjonować – zakaz lotów obejmuje tylko 8 krajów. Ale ludzie nie za bardzo chcą latać, poza tym w miejscu docelowym nie czeka nas wiele atrakcji – w wielu europejskich krajach trwa lockdown w wersji hard.
Tanie linie lotnicze, a raczej trzeba napisać „niskokosztowe” (bo tanie to one już często wcale nie są) mają jeszcze jeden problem. W większości jeszcze nie rozliczyły się z klientami, których loty się nie odbyły, bo zostały odwołane. Ryanair najchętniej oddałby vouchery, gdy większość klientów woli gotówkę. Przewoźnik ma też kilka innych, sprawdzonych patentów na zniechęcenie niezadowolonego pasażera z walki o swoje prawa. Ostatnio jednak ten arsenał zelżał – dzięki korzystnemu orzeczeniu TSUE.
Gdy Ryanair zadrze z polskimi specjalistami od odszkodowań?
Od początku pandemii opisujemy przeprawy pasażerów z liniami lotniczymi, które z powodu pandemii odwołały lot. Jak przekonało się wiele osób, i przekonuje do tej pory, odzyskanie pieniędzy to spore wyzwanie. Linie lotnicze stosują różne strategie – my doliczyliśmy się pięciu: m.in. niereagowanie na monity klientów, zapewnianie, że sprawa jest w toku i że wszystko będzie dobrze (a nie jest dobrze), a nawet przekonywanie, że przelew zwrotny wyszedł (choć nie wyszedł).
I jeśli już nic nie pomaga, procedura chargeback odbija się od lotniczych kont, jak groch o ścianę, można napisać sobie reklamacje i skargę do Urzędu Lotnictwa Cywilnego. A kiedy już przeszliśmy cały ten urzędniczo-proceduralny maraton, ciągle nie mamy pieniędzy, za to mamy siły – możemy iść do sądu. Tutaj opisaliśmy szczegółowo procedurę w kilku krokach.
Czy w starciu z prawniczą machiną linii lotniczych będziemy w stanie coś ugrać? Okazuje się, że tak – jak wynika z danych organizacji APRA, która zrzesza firmy, które walczą w sądach o pieniądze dla pasażerów – 90% spraw kończy się wygraną klientów. Łatwo nie jest, bo przewoźnicy nie chcą płacić odszkodowań za odwołane i opóźnione loty czy odmowę przyjęcia na pokład. Starają się więc zniechęcać pasażerów do roszczeń na przedsądowym etapie procesu reklamacji. Wiedzą, że 60% klientów „odpuszcza” po pierwszym, często niezasadnym odrzuceniu wniosku o odszkodowanie.
Ostatnio jednak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (ten sam, który wziął w obronę frankowiczów i przysporzył bankom sporo bólu głowy), zabronił Ryanairowi stosowania jednej z klauzul, dzięki której przewoźnik nieuczciwie unikał płacenia pasażerom odszkodowań. Czy to coś zmienia w sytuacji pasażerów? O co dokładnie chodzi.
W Polsce działa firma DelayFix. To taka kancelaria odszkodowawcza dla pasażerów linii lotniczych, która walczy o pieniądze za odwołane loty. Za swoje usługi pobiera – a jakże – prowizje. I to niemałe – 25% wywalczonego odszkodowania. Ale zapewne Ryanair musiał jej nacisnąć na odcisk, bo prawnicy DelayFix poszli z opóźnionym kilka lat temu lotem z Warszawy do Mediolanu aż do TSUE. I wygrali.
„Ryanair od lat stosował niezgodną z unijnym prawem klauzulę, zgodnie z którą pasażer lub jego reprezentant mógł podać firmę do sądu jedynie w Irlandii. Strategia przewoźnika była prosta – odrzucać roszczenia klienta i liczyć na to, że nie dojdzie do rozstrzygnięcia w irlandzkim sądzie. Klientom z innych krajów nie opłacało się lub nie wiedzieli, jak ubiegać się o nieraz niewielkie odszkodowanie za granicą. Na tym korzystał Ryanair. TSUE uznał tę praktykę za nieuczciwą i wskazał, że przewoźnika można podać do sądu nie tylko w jego kraju, ale także w kraju wylotu i przylotu. To znacznie ułatwi dochodzenie roszczeń”
– mówi Marcin Maciejewski, prezes DelayFix.
600 euro za odwołany lot? Nie w trakcie pandemii
Wyrok TSUE powinien ułatwić pasażerom dochodzenie odszkodowań nie tylko od Ryanair, ale także od innych linii lotniczych, które mogłyby stosować w regulaminach takie zapisy. Warto sprawdzać jurysdykcję, w jakiej działa określona firma. Gdy współpraca idzie miło i gładko, kwestia sporów sądowych w ogóle nie przychodzi nam do głowy. Ale jeśli zaczną się zgrzyty, to może się okazać, że sprawiedliwości możemy szukać na drugim końcu Europy (w wersji optymistycznej) albo świata (pesymistycznej). I większość osób odpuści sobie zabawy w prawnika. Np. WizzAir w pierwszej kolejności wskazuje sądy węgierskie, ale jeśli klient chce, może wybrać inny kraj.
Czy jednak wyrok TSUE zmienia coś w sytuacji pasażerów poszkodowanych w wyniku pandemii? Sprawa dotyczyła opóźnionego lotu, a przypomnijmy, zgodnie z przepisami unijnymi klient pasażer ma prawo do:
- odszkodowania do 600 euro, jeśli z winy przewoźnika lot będzie opóźniony lub odwołany, a ten nie poinformuje klienta najpóźniej 14 dni przed zaplanowanym lotem (odstępstwami od tej sytuacji są wyjątkowe okoliczności, np. złe warunki pogodowe, kwestie bezpieczeństwa),
- opieki linii lotniczych – jeśli lot opóźniony jest więcej niż dwie godziny, pasażer powinien otrzymać posiłek, w przypadku dłuższego przesunięcia przysługuje mu nocleg (wraz z dojazdem do miejsca zakwaterowania),
- zachowania standardu przelotu – jeśli w związku ze zmianami w podróży klient skorzysta z miejsca w wyższej klasie, nie ma obowiązku uiszczania dodatkowej opłaty, a jeśli klasa zostanie zmieniona na niższą, ma prawo ubiegać się o zwrot kosztów
TSUE zajął się więc opóźnionym, a nie odwołanym lotem. I to na długo przed tym, zanim wybuchła pandemia. Czy jednak wyrok poprawia sytuację procesową klientów, którzy walczą o pieniądze za lot odwołany w trakcie pandemii? Żadna z polskich specustaw, nie objęła swoim działem linii lotniczych i nie dała im taryfy ulgowej na oddawanie pieniędzy klientom – taką tarczę dostały biura podróży, które mają 180 dni na zwrot, a w praktyce od kilku tygodni obowiązki w tym zakresie i tak przejął Turystyczny Fundusz Zwrotów.
Wyrok TSUE wpływa pośrednio na zakres uprawnień pasażerów lotniczych, którzy zdecydują się dochodzić na drodze sądowej zwrotu kosztu przewoźnego, czyli po prostu biletu. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku gdy przewoźnik lotniczy odwołuje lot i wykazuje, że decyzja ta jest spowodowana wprowadzonymi przez władze publiczne ograniczeniami w podróży (zakaz lotów), pasażerowi nie będzie przysługiwało zryczałtowane odszkodowanie (to, o którym piszą w art. 7 rozporządzenia (WE) nr 261/2004).
Czyli możemy zapomnieć o 600 euro za odwołany przez lockdown lot. Ale kiedy pasaż czuje się pokrzywdzony postępowaniem linii lotniczej, i który nie dostał odpowiedzi na reklamację (ale była ona nie satysfakcjonująca) będzie miał prawo iść do sądu. Którego? W pierwszej kolejności w miejscu, z którego odlatywał. Ewentualnie tego w miejscu przylotu.
Być może komuś będzie łatwiej dochodzić swoich praw w wyniku pandemii. Ale orzeczenie dalekosiężne skutki orzeczenia TSUE wykraczają poza sytuację związaną z trwającą zarazą. Powodzenia!
————–
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
————–
źródło zdjęcia: PixaBay