Firmy ubezpieczeniowe w ostatnim czasie coraz odważniej testują sprzedaż i obsługę ubezpieczeń przez internet i smartfona. Na pierwszy rzut poszły ubezpieczenia turystyczne, które można już dość powszechnie kupować na stronach internetowych firm ubezpieczeniowych lub w serwisach transakcyjnych banków. Potem do sieci trafiły polisy mieszkaniowe. W sieci próbuje też sprzedawać swoje polisy jedna z firm oferujących ubezpieczeniowe usługi assistance.
Czytaj też: Prywatny, domowy asystent za 134 zł miesięcznie. Testuję!
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Skanujesz dowód rejestracyjny, kilka pytań i… masz polisę
Oczywiście w internecie – a ostatnio też w smartfonie – są również komunikacyjne polisy OC, ale to zupełnie inna para kaloszy, bo to ubezpieczenia obowiązkowe. A ubezpieczyciele chcą przekonać nas do kupowania przez internet również polis dobrowolnych. Im więcej ubezpieczeń będziemy kupowali w sieci, tym będą one mogły być tańsze, bo dystrybucja – czyli sieć agentów, brokerów, czy banków wstawiających ubezpieczenia do swoich placówek – jest największym (poza kosztami ryzyka ubezpieczeniowego) składnikiem ceny polis, które są nam oferowane.
Polisa na życie przez internet? Aviva ryzykuje
O ile polisy turystyczne i mieszkaniowe nadają się do sprzedaży przez internet dość dobrze (ich cena zależy od dosłownie kilku parametrów), to inne kategorie polis – na życie, tych związanych z inwestowaniem oraz zdrowotnych – są zwykle zbyt skomplikowane, by klient dobrowolnie, bez „zmłotkowania” przez agenta – i bez jego pomocy przy wyborze konkretnego wariantu – był skłonny przejść przez procedurę jej nabywania przez internet.
Czytaj też: Ile warto zapłacić za polisę turystyczną? Porównuję!
Czytaj też: Onkopolisa od Avivy czy od Axy? Porównuję!
W tym kontekście jako ciekawy jawi się nowy pomysł Avivy, która kilka dni temu wprowadziła do sprzedaży bardzo prostą, internetową polisę na życie. Liczba parametrów do wyboru została zredukowana do minimum i – co już zdążyłem sprawdzić na własnej skórze – zakup tego ubezpieczenia – razem z płatnością! – da się zamknąć w kilku minutach. No, może w kilkunastu, biorąc pod uwagę, że warto jeszcze przeczytać ogólne warunki (kilka stron, niezbyt skomplikowany dokument).
Smart Life, czyli polisa dla świadomych w 5 minut
Rzecz nazywa się Smart Life. Wchodzę na stronę internetową ubezpieczenia, podaję wiek (polisa jest dostępna niestety tylko dla osób, które jeszcze nie przekroczyły 50-tki) i wybieram jeden z czterech wariantów kwotowych (czyli ile pieniędzy ma dostać wskazana przeze mnie osoba w przypadku mojej śmierci). Do wyboru jest od 25.000 zł do 100.000 zł. Dla klienta w moim wieku – 42 lata – przy kwocie świadczenia 25.000 zł składka miesięczna wynosi 30 zł, zaś dla kwoty 100.000 zł – nieco ponad dwa razy więcej. Okres ubezpieczenia jest zawsze ten sam – 5 lat. Gdybym miał 25 lat, to moja miesięczna składka wyniosłaby 20-30 zł (w zależności od sumy ubezpieczenia).
W drugim kroku podaję swoje dane (imię, nazwisko, PESEL, numer dowodu, e-mail i telefon oraz adres zamieszkania) oraz imię, nazwisko i datę urodzenia osoby, która ma otrzymać pieniądze w sytuacji, gdyby spadła mi cegła na głowę. W trzecim kroku jest coś na kształt ankiety medycznej. Muszę zaznaczyć czy w ciągu ostatnich 10 lat rozpoznano u mnie zawał, udar mózgu, wylew lub raka złośliwego, czy w ostatnim roku miałem powiększone węzły chłonne, czy obecnie choruję na niewydolność serca, nerek, wątroby, trzustki lub HIV, czy przebywam w szpitalu i czy mam orzeczoną niepełnosprawność.
That’s all. Tylko pięć pytań. Twierdząca odpowiedź na którekolwiek z nich owocuje wykluczeniem z ubezpieczenia. Podanie falszywej informacji – tak samo (firma po mojej śmierci nic nie wypłaci wskazanej osobie). Aha, trzeba też wystawić Avivie pełnomocnictwo do zasięgania u lekarzy i w innych firmach ubezpieczeniowych informacji o moim stanie zdrowia lub przyczynie śmierci.
Potem jest już tylko podsumowanie wniosku i płatność. Płaci się kartą płatniczą, dokładnie tak samo, jak kupując buty w sklepie internetowym. Każda kolejna płatność też będzie ściągana automatycznie z karty (co miesiąc przez pięć lat), jest to więc bardzo wygodny układ (dopóki nie zmienię karty i dopóki są na niej pieniądze).
Minusy? Półroczna karencja i węzły chłonne
Minusy? W ogólnych warunkach nie znalazłem żadnych kontrowersyjnych wyłączeń (nic poza alkoholem, narkotykami, sportami ekstremalnymi, wojną i zamieszkami). Na szczęście odpowiedzialności ubezpieczyciela nie wyklucza bycie ofiarą zamachu terrorystycznego. Natomiast przez pierwsze pół roku trwania umowy suma ubezpieczenia jest wypłacana tylko w razie śmierci wskutek nieszczęśliwego wypadku. W razie śmierci z innego powodu w ciągu pierwszego półrocza od zawarcia polisy uposażona osoba dostanie tylko 1000 zł.
Ankieta medyczna jest co prawda prosta jak drut, ale i tu znalazłem mały znak zapytania w postaci… węzłów chłonnych. Powiększone węzły chłonne to u mnie – i chyba nie tylko u mnie – dość częsty objaw zwykłego przeziębienia. Jeśli więc mam polisę Avivy i w ciągu jej trwania (ale po pierwszym półroczu) spadnie mi cegła na głowę, to firma ubezpieczeniowa – a sam ją do tego umocowałem w jednej ze zgód – może prześwietlić dokumentację ze wszystkich moich wizyt u internisty. I przy odrobinie fartu znajdzie tam, w wywiadzie lub opisie badania organoleptycznego, spostrzeżenie o powiększeniu węzłów chłonnych. Z pięciu pytań miniankiety medycznego to jedno – patrząc okiem laika – wydaje mi się mocno ryzykowne.
Mam też zastrzeżenia do sposobu płatności za polisę. Szkoda, że jest tu tylko tradycyjna płatność kartą płatniczą. Nie przyłączono ani BLIK-a, ani PayPala, ani MasterPassa, ani innych wygodniejszych sposobów płatności w sieci. Być może to z powodu automatycznej płatności za polisę, która ma być pobierana co miesiąc. Niewykluczone, że najłatwiej ją zdefiniować przy transakcji kartą.
Dlaczego mam kupić polisę bez „młotkowania”?
I jeszcze jedno, strategiczne pytanie. Dlaczego miałbym sam z siebie – bez wspomnianego wyżej „zmłotkowania” przez agenta – dorzucić sobie do budżetu domowego dodatkowe, wynoszące 20-60 zł miesięcznie – obciążenie finansowe? Cóż, jeśli jestem odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale też za żonę, dzieci, za niepełnosprawnych rodziców, jeśli opiekuję się kimś z dalszej rodziny albo spłacam duży kredyt, który mógłby być kłopotem dla bliskich, gdyby mnie zabrakło – to musiałbym nie mieć oleju w głowie, żeby się nie zabezpieczyć.
I na takich właśnie, świadomych konsumentów liczy Aviva, wystawiając polisę na życie sprzedawaną przez internet. To jedna z „najtrudniejszych” polis do sprzedaży online, bo o własnej śmierci nie lubimy myśleć i jej w najbliższym czasie nie zakładamy. Myślimy o tym czy ktoś nam ukradnie samochód albo czy będziemy mieli włamanie do mieszkania, ale o śmierci – rzadko. Choć np. Aviva zapytała w sondażu rodziców dzieci w wieku do 10 lat, czy gdyby rozważali zakup ubezpieczenia na życie, byliby skłonni kupić polisę przez internet. 34% ankietowanych powiedziało że tak (8% – zdecydowanie tak, 26% – raczej tak).
30 zł miesięcznie za ochronę życia: drogo czy tanio?
Czy 30-60 zł miesięcznie za 100.000 zł odszkodowania dla bliskiej osoby to dużo czy mało? Innych wariantów cenowych nie rozpatruję, bo uważam, że różnice ich cen w relacji do sum ubezpieczenia są mniej korzystne. Policzmy więc. W ciągu 60 miesięcy oddam w składkach 1800-3600 zł. A więc od 1,8% do 3,6% sumy, na którą się ubezpieczam. Rocznie w Polsce umiera 400.000 osób, czyli mniej więcej 1% populacji.
Większość zgonów (mniej więcej połowa) jest spowodowanych chorobami układu krążenia. Już co czwaerta osoba umiera na jakiś rodzaj nowotworu (jeszcze 50 lat temu było to tylko 10% przypadków śmierci…), a tylko 6-7% wszystkich opuszczających ten padół łez ginie w wypadkach. Tak czy owak w ciągu pięciu lat mamy statystycznie 5% „szans” na śmierć. Z tego punktu widzenia polisa, która kosztuje 2-4% sumy ubezpieczenia nie jest zła.
Czytaj: Tego jeszcze nie było. polisa od nieszczęśliwego wypadku na… milion
Ale przecież… młodzi umierają znacznie rzadziej, a starzy (wykluczeni z tego ubezpieczenia) częściej. Znalazłem w internecie (opracowanie Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego) wykres oddający strukturę wieku osób umierających i wychodzi z niego, że 40-letni facet statystycznie ma tylko 5% „udziału” w rocznej liczbie zgonów wszystkich facetów. Czyli w puli 1% umierających rocznie osób tylko co dwudziesty jest 40-latkiem.
Z tego punktu widzenia polisa, która w tym czasie będzie mnie kosztowała 3,6% wartości ochrony nie jest tania. Choć i tak jest trochę tańsza od kilku polis, które znam, a które są sprzedawane przez internet. Jedna z polis, które posiada ktoś z mojej rodziny (też 5-letnia) kosztuje 250 zł miesięcznie za 300.000 zł ochrony. Czyli w ciągu 5 lat będzie kosztowała 5% sumy ubezpieczenia.
Axa też sprzedaje „życiówkę” online. Ale nie wszystkim
Podobną drogą do Avivy idzie Axa, choć ona nie porwała się na wystawienie w internecie ogólnodostępnej polisy na życie z zakupem online, lecz sprzedaje ją – też online – w bankowości internetowej mBanku. Ankieta medyczna też jest bardzo prosta – tylko cztery pytania – zaś proces zakupu podobnie nieskomplikowany (pieniądze są pobierane z konta w mBanku). Sumy ubezpieczenia wynoszą od 50.000 zł do 300.000 zł, więc są to już „grubsze” ubezpieczenia. Chętnie zobaczyłbym je poza mBankowym serwisem transakcyjnym.