Największa firma sprzedająca prąd w Polsce zapowiada kilkunastoprocentowe podwyżki cen. Ale od słów do czynów droga daleka, bo na podwyżki musi się zgodzić jeszcze Urząd Regulacji Energetyki. Ale i tak jesteśmy „na dobrej drodze” by za prąd płacić tyle co Niemcy, choć na razie nie ma mowy, byśmy mieli również niemieckie zarobki. Jak się bronić? Liczę, ile zaoszczędzili ci, którzy po przeczytaniu naszego artykułu wybrali ofertę z gwarancję ceny. I ile mają szansę zaoszczędzić kolejne osoby, którzy nad taką ofertą zastanawiają się teraz
W Polsce drożeje prąd. Jeszcze cztery lata temu średnia cena nie przekraczała 50-60 gr. za każdą kWh. Dziś średnia cena to już 0,65 zł, a niektórzy płacą nawet 70 gr. za kilowatogodzinę. Tym samym gonimy Niemców, gdzie ceny dla gospodarstw domowych są jednymi z najwyższych w Europie i wynoszą – w przeliczeniu na naszą walutę – 1,2-1,3 zł za kWh.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Różnica polega na tym, że w Niemczech prąd jest drogi, bo zaszyte są w nim dodatkowe opłaty na rozwój odnawialnych źródeł energii. U nas wysokie ceny odzwierciedlają wysokie koszty produkcji prądu z węgla (w tym ceny praw do emisji CO2). Na rynku sprzedaży energii dla firm – gdzie rządzi wyłącznie wolny rynek – polskie płacą już tyle samo lub więcej, niż niemieckie.
Od nowego roku prawdopodobnie znów będziemy musieli sięgnąć głębiej do kieszeni, tak wynika z zapowiedzi przedstawicieli największej firmy sprzedającej prąd PGE. Ile mogą wynieść podwyżki? Czy ci, którzy przeczytali nasz artykuł z grudnia 2019 r. i wybrali prąd z gwarancja ceny, zaoszczędzili? A jeśli tak, to ile? I czy warto w tym roku również się zabezpieczyć? Podliczam!
Taryfy na prąd, czyli kogo w tym roku weźmie w obronę URE?
To czy i jakie podwyżki zaproponowały firmy we wnioskach taryfowych do URE, jest tajemnicą. Ale to, że o podwyżki wnioskują wszyscy, a nie tylko PGE, które poinformowało o tym publicznie, jest więcej niż pewne.
Rocznie wydajemy na energię elektryczną 1500-2000 zł. Ile zatem mogą wynieść podwyżki? To zależy. URE wcale nie musi się zgodzić na podwyżki od 1 stycznia, nie musi też w pełni akceptować apetytu firm. Tak było w grudniu 2019 r. roku, gdy taryfa Tauronu została zatwierdzona jako pierwsza przed końcem roku, a pozostałym firmom URE „przyklepywał” taryfy dopiero w Sylwestra (Energa i Enea) oraz 3 stycznia (PGE).
W Polsce jest ok. 16 mln odbiorców – klientów indywidualnych, którzy są w taryfie G. Oto jak zmieniła się cena jednej kilowatogodziny, w zależności od firmy:
- PGE – było 0,2989 zł, jest 0,3566 zł za kWh
- Tauron – było 0,3007 zł brutto. Jest 0,3606 zł brutto za kWh (z wyjątkiem Gliwic)
- Enea – było 0,2991 zł za kWh, jest 0,3582 zł
- Energa – było 0,2991 zł za kWh, jest 0,3569 zł
- Innogy – było 0,3397 zł kWh, jest 0,3930 zł
Ale te stawki obejmują „tylko” 9,7 mln klientów. Pozostali, a jest ich 5,6 mln, są poza taryfami, to znaczy są w taryfie G, ale wolnorynkowej, nieregulowanej przez Urząd, co oznacza, że płacą za prąd na rynkowych zasadach i decyzje URE interesują ich tyle, co zeszłoroczny śnieg.
Jak się tam znaleźli? Mogli zmienić swojego sprzedawcę prądu, do którego byli przypisani „z urzędu”. Jeśli mieszkam na terenie, gdzie infrastruktura należy do PGE, to domyślnie prąd sprzedaje mi PGE. Ale sprzedawcę mogę zmienić i przejść do konkurencji. Do tej pory zrobiło tak 683.000 gospodarstw domowych, którzy skorzystali z ofert pakietowych (np. prąd plus assistance) albo z oferty mniejszych firm handlujących energią.
Nie wszyscy byli jednak z tej decyzji zadowoleni, bo kilku niezależnych sprzedawców albo zrezygnowało z działalności albo splajtowało pozostawiając swoich klientów na lodzie. Najgłośniejszy taki przypadek to Energetyczne Centrum, które miało 100.000 klientów. Osieroceni klienci musieli sobie szukać nowego sprzedawcy, ale wcześniej wpadli w horrendalnie wysokie tzw. taryfy rezerwowe.
Poza tym poza taryfami regulowanym przez URE jest 1 mln klientów firmy innogy i 1 mln klientów Taurona (którzy byli kiedyś klientami firmy Vattenfall, ale została ona wykupiona przez Taurona, a taryfy zostały wolnorynkowe). Reszta to osoby, którym firmy zaproponowały ofertę pozataryfową, np. gdy ktoś wprowadzał się do nowo wybudowanego mieszkania albo skusił się zmienić umowę ze standardowej na taką, w której ma ubezpieczenie assistance (wizyty hydraulika lub elektryka), pakiety medyczne, czy nawet kablówka lub telefon – to oferty sprzedawców takich jak Orange czy Plus.
Czyli z roku na rok ubywa osób, które śledzą zmiany taryf URE. Mimo to zainteresowanie nimi nie maleje, bo jednak ciągle w taryfach jest 70% odbiorców. Składnikiem rachunku za prąd (tutaj rozebraliśmy go na czynniki pierwsze), są jeszcze opłaty za dystrybucję. Rachunek w tej części składa się z opłaty sieciowej, stałej, przejściowej, zmienna. Finalnie opłata za sprzedaż i dystrybucję rozkłada się po połowie. Ale ostatnio „coraz cięższa” staje się opłata za sprzedaż. URE decyduje o taryfach za dystrybucję – w ubiegłych latach były to kilkuprocentowe podwyżki.
Prąd z gwarancją – ile mogliśmy zaoszczędzić?
Jak się bronić? W ubiegłym roku można było skorzystać z oferty prądu z gwarancją ceny. Szczegóły w tym artykule. Jeszcze 3-4 lata temu to był prawdziwy hit, a firmy chętnie oferowały umowy nawet na trzy lata z gwarancją stałej ceny. Wytłumaczenie jest proste – wtedy ryzyko wzrostu prądu brały na siebie, bo na rynku nie działo się zbyt dużo i niewiele ryzykowały: prąd pozostawał tani, a wizja podwyżek wydawała się być poza horyzontem.
Ale to się zmieniło i dziś ofert z gwarancją jest niewiele. Czy warto w nie wejść? Sprawdźmy, jak na tym wyszły osoby, które podpisały takie umowy przed ubiegłorocznymi podwyżkami.
Szczęśliwie zapisaliśmy sobie stawki ofert prądu z gwarancją, które były dostępne przed końcem ubiegłego roku. Dziś możemy bez trudu sprawdzić czy ci, którzy z nich skorzystali, wyszli na plus czy też przepłacili. Co się okazało? Że była to bardzo dobra decyzja.
Tauron oferował prąd z gwarancją ceny na 2020 r. w wysokości 0,2856 zł, ale stawka była gwarantowana tylko do listopada. Ile można było zaoszczędzić? Załóżmy, że ktoś w okresie styczeń-listopad zużył 2300 kWh. Jeśli korzystał z prądu z gwarancją zapłacił za zakup prądu 656 zł. Gdyby gwarancji nie wykupił zapłaciłby aż 829 zł! Różnica? 173 zł oszczędności. Do tego należałoby jednak doliczyć 12,96 zł miesięcznej opłaty za ubezpieczenie assistance i dostęp do usług hydraulika. Czyli dodatkowe 156 zł w skali roku. Ale to ciągle 16 zł mniej niż po podwyżkach. A przecież pieniądze nie są wyrzucane w błoto – mamy za nie dodatkową usługę.
A w innych firmach? Oto prosta kalkulacja. Założyliśmy, że gospodarstwo domowe zużywa 2500 kWh. Ile można było zaoszczędzić? Enea dawała stałą cenę 0,2962 zł. Po „urzędowej” podwyżce stawka regularna wynosiła 0,35 zł. Czyli oszczędność dla osób, które wybrały prąd z gwarancją wyniosła 875 zł – 749 zł = 126 zł.
Lumi – to „atakująca” warszawski rynek marka PGE. Firma dawała 0,33 zł/kWh w gwarancji na dwa lata. Dla porównania: cena regularna w warszawskiej firmie innogy wynosi 0,39 zł. Oznacza to, że w ciągu roku można było zaoszczędzić 975 zł – 825 zł = 150 zł. A gwarancja ma obejmować jeszcze 2021 r.
Orange Energia – stała cena za kilowatogodzinę na 2020 r. wynosiła 0,3074 zł – stawka najniższa ze wszystkich oferowanych w taryfie dowolnego sprzedawcy.
To najkorzystniejsze oferty. Inne były już nieco droższe. Firma Energa dawała gwarancję ceny na 2020 r. w wysokości 0,3675 zł za kWh. Już wtedy cena z gwarancją była o jedną piątą wyższa, niż cena taryfowa z 2019 r. I nawet po podwyżce cena z gwarancją była wyższa od regularnej, która wynosi jeszcze w tym roku 0,3569 zł.
Firmy 100% prywatne, bez udziału Skarbu Państwa, dawały gwarancję ceny na wysokim poziomie: Fortum – dawało 0,41 zł, a Po Prostu Energia – okrągłe 0,4 zł. Czyli były to stawki wyższe niż jakiekolwiek taryfowe.
Jaka i czy jest oferta prądu z gwarancją na rok 2021 r.?
Oferty z gwarancją wciąż są, ale droższe niż w roku ubiegłym. Na przykład w Orange gwarancja ceny na 2021 r. wynosi 0,3443 zł za kWh. Do tego musimy doliczyć 19,99 zł za usługi fachowców. Za to prąd ma być „zielony”, co oznacza, że Orange kupuje na rynku prąd pochodzący z Odnawialnych Źródeł Energii. To nowość w porównaniu do ubiegłego roku.
Haczyki? Gwarancja cen obejmuje tylko 2021 r. Po tym czasie cena będzie indeksowana w zależności od zmian średniej ceny energii elektrycznej na giełdzie. Stawka podstawowa będzie wynosić 0,428 zł, a jeśli ceny na giełdzie spadną o 5%, moja stawka wzrośnie o 5%, jeśli spadnie o 5%, to moja stawka również spadnie o taką wartość….
Powiedzmy sobie szczerze – to już jest ruletka – trudno przewidzieć ceny giełdowe, tym bardziej, że rząd jednego dnia uchwala ustawę, która nakazuje sprzedawać całą energię elektryczna na Towarowej Giełdzie Energii, a drugiego dnia myśli o tym, żeby w ogóle przestać to robić (bo może dzięki temu ceny spadną). Ja bym odradzał.
Ofertą z gwarancja ceny na poziomie 0,3678 zł chwal się Plus. Są jednak dwa poważne „ale”. Po pierwsze, żeby opłacało się z tej opcji skorzystać trzeba być uczestnikiem programu SmartDOM, czyli mieć w Plusie kilka domowych usług, takich jak internet, telewizję, czy monitoring. Wtedy miesięczna opłata handlowa wynosi 4,99 zł. Jeśli chcielibyśmy mieć „gołą” ofertę prądową to miesięcznie zapłacimy dodatkowo 14,99 zł.
Po drugie, choć w materiałach marketingowych czytamy, że prąd jest z gwarancją ceny, to w regulaminie ani w cenniku nie znalazłem o tym ani słowa. Być może firma nie zdążyła zaktualizować cenników?
Ponownie atrakcyjną finansową ofertę zaproponowała Enea. Firma daje gwarancję cen na dwa lub trzy lata w wysokości 0,3547 zł za kWh. To prawie tyle samo, co w tegorocznej ofercie taryfowej (wynoszącej 0,3582 zł), ale wyraźnie drożej, niż wynosiła stawka z gwarancją w grudniu 2019 r. Wtedy dla przypomnienia było to 0,2962 zł.
Oferta wygląda atrakcyjnie, ale i tu nie obywa się bez haczyków. Miesięcznie będziemy musieli zapłacić 29 zł opłaty handlowej. Słono. W zamian dostaniemy – pomoc specjalistów w razie awarii (elektryka, gazownika, elektronika RTV/AGD). Czyli fachowców jest mniej niż w Orange.
Prąd z gwarancją ceny ma też Lumi. W pierwszym roku obowiązywania umowy cena prądu wynosi 0,36 zł za kWh. W drugim roku jest nieco wyższa i wynosi 0,39 zł. Do tego trzeba dodać 6,99 zł opłaty handlowej. Bez pomocy hydraulika ;-).
Podsumowując. Rosnące ceny prądu stają się realnym problemem gospodarstw domowych. Do tej pory podwyżki jeśli były, to były symboliczne. Praktycznie niezauważalne jeśli chodzi o domowy budżet i w zestawieniu np. z wydatkami na paliwo. Teraz dzieje się to, przed czym ostrzegali ekolodzy – drogi prąd z węgla nas zaboli. A to dopiero początek.
Rynkowe oferty sprzedaży prądu sięgają 44 gr. za kilowatogodzinę. Jeśli dodamy do tego 40 gr. za dystrybucję, to średnia cena wyniesie wkrótce prawie 1 zł! Gwarancja ceny nie zabezpieczy nas „po wsze czasy” przed podwyżkami, ale jest rozwiązaniem dla tych, którzy szanują pieniądze.
Oferty z gwarancją nie są dla każdego. Jeśli ktoś zużywa niedużo prądu, jest singlem, mieszka tylko we dwoje, to potencjalne korzyści (i jednak trochę papierkowej roboty, jeśli chodzi o zmianę sprzedawcy), mogą okazać się niewarte zachodu. Zniechęcać mogą też wysokie opłaty handlowe.
————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym odcinku środowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tegorocznym Sylwestrze (czy można zarezerwować hotel i czy oddadzą pieniądze gdyby premier zrobił to, co z cmentarzami), o bezpiecznych patentach na walkę z inflacją (podajemy aż cztery pomysły!), o tym skąd wziąć lekarzy do walki z wirusem (z Niemiec, z Ukrainy, ze… szkoły?), o tym czy nieruchomości to naprawdę tak pewna inwestycja, jak myślą niektórzy (naprawdę wierzycie, że nie skonfiskują? to posłuchajcie tego) oraz o wpadce ubezpieczeniowej porównywarki.
Zapraszamy do posłuchania: trzeba kliknąć tutaj albo w baner poniżej.
źródło zdjęcia: Pixabay