Ceny biletów na pociąg PKP Intercity poszły w górę. Za bilet 2. klasy na najbardziej luksusowy pociąg w Polsce, czyli pociąg typu pendolino, zapłacimy aż 169 zł. A za bilet na Express Intercity – 149 zł. Są dwa sposoby, by uniknąć podwyżek. Czy rząd – który tak troszczy się o to, by paliwo do samochodów nie było zbyt drogie – nie powinien zrobić czegoś, żeby zwiększyć atrakcyjność kolei?
Od 13 stycznia 2021 r. – w przeddzień startu szkolnych ferii i wysokiego sezonu na podróże kolejowe – mocno podrożały bilety. W górę idą m.in. ceny biletów na pociągi Intercity Premium (EIP, czyli popularne pendolino), Express Intercity (EIC, najbardziej komfortowe ekspresy ze standardowymi wagonami), „zwykłe” Intercity (IC) oraz TLK. Powód wydaje się oczywisty: podwyżki kosztów energii, drożejące serwisowanie pociągów oraz podwyżki dla pracowników. Tutaj komunikat PKP Intercity w tej sprawie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ceny biletów na pociąg w górę. Ile zapłacisz?
Podstawowe ceny biletów na pociągi typu pendolino w 2. klasie to teraz aż 169 zł (zamiast poprzednich 150 zł), zaś na ekspres EIC – 149 zł (czyli o 10 zł więcej niż poprzednio). W najmniejszym – nominalnie – stopniu podrożały bilety na pociągi niższej rangi, czyli IC oraz TLK – tutaj bazowa cena rośnie do 69 zł (z poprzednich 60 zł).
Ale to właśnie w przypadku najtańszych pociągów dalekobieżnych państwowa kolej zaserwowała największą – realnie – podwyżkę – aż o 15%. Bilety na te pociągi znikają najszybciej, więc PKP nie musi się obawiać, że wzrost ceny wywoła spadek popytu.
Polskie koleje tradycyjnie wiodą – niestety tylko pod względem cen – prym w naszej części Europy. Bo na przykład ponad trzygodzinna podróż czeskim pociągiem z Pragi do Wiednia według podstawowej taryfy kosztuje równowartość 120 zł.
Kolej tłumaczy, że to pierwsza duża podwyżka od 2015 r., ale biorąc pod uwagę statystyki Urzędu Transportu Kolejowego, z których wynika, że PKP Intercity jest najbardziej niepunktualnym przewoźnikiem (nie licząc pociągów towarowych) – można się wkurzyć. O ile ogólny wskaźnik punktualności pociągów w trzecim kwartale 2021 r. wyniósł 89%, o tyle w przypadku pociągów PKP Intercity było to tylko 66%.
Czytaj o nowym systemie rezerwacyjnym w pociągach: Intercity walczy o pasażerów. Rezerwują po nowemu i podsuną tani bilet
Bilety last minute droższe, a te kupowane z wyprzedzeniem…
Są dwa sposoby na uniknięcie podwyżek cen biletów. Na szczęście pomimo wyższych cen w podstawowych taryfach został w mocy pięciostopniowy system zniżek uzależnionych od stopnia wypełnienia pociągu oraz od terminu zakupu biletu. Podróżując mniej popularnym pociągiem (poza godzinami i dniami szczytu) oraz kupując bilet dużo wcześniej (na ok. miesiąc przed podróżą), można zaoszczędzić. I to sporo. No i więcej niż wcześniej – coś za coś.
W przypadku tańszych i mniej wygodnych pociągów IC oraz TLK maksymalna zniżka wyniesie teraz 45% (do tej pory tylko 30%) od bazowej ceny biletów. W przypadku wczesnego zakupu można zbić koszt do 38 zł za normalny bilet (bazowo – przypomnę – 69 zł).
O ile w przypadku pociągów IC oraz TLK progi zniżek są tylko trzy, o tyle – jeśli chodzi o droższe pociągi – jest ich aż pięć. Tutaj dochodzą bowiem dwie specjalne promocje Promo Plus (bilet po 65-70 zł) oraz Super Promo (bilet po 49 zł). Z doświadczenia wiem, że wchodzą one w grę głównie w przypadku pociągów odjeżdżających o nieludzko wczesnych godzinach.
Po podwyżkach cen na pociągi Intercity bardziej niż do tej pory opłaca się wcześniej kupować bilety – większość rabatów za podróżowanie z planem i poza szczytem pozwala obniżyć ceny biletów do niższego poziomu, niż było to w starej taryfie. I to jest pierwszy sposób na oszczędne „używanie” kolei.
„Multiprzejazdy” z popołudniową pułapką
Drugi sposób na tanie bilety to nowy pomysł PKP Intercity, który zastąpił bilety weekendowe. Teraz je zlikwidowano, a w zamian wprowadzono promocję „Multiprzejazdy”. Polega ona na zakupie jednego biletu pozwalającego podróżować bez ograniczeń od wtorku (od północy) do czwartku (do godz. 15.00). Do takiego biletu wystarczy dokupić darmowe miejscówki do konkretnych pociągów.
Taki „multibilet” na pociągi niższej jakości – IC oraz TLK w 2. klasie – kosztuje 119 zł, a więc zwraca się już przy dwóch przejazdach (bez zniżek zapłacimy 138 zł). Gdyby chcieć mieć większą swobodę manewru i móc podróżować od wtorku do czwartku wszystkimi pociągami 2. klasą (EIP, EIC, IC, TLK) – trzeba by zapłacić już 239 zł. Tu też już przy podróży „tam i z powrotem” rzecz się zwraca, o ile korzystamy z droższych pociągów (dwa bilety na pendolino kosztowałyby w podstawowej taryfie 338 zł).
Trzeba pamiętać, że kupowanie biletów w tej promocji pozbawia możliwości korzystania z ulg, więc np. jeśli korzystamy z ulgi emeryckiej albo uczniowskiej, to „próg rentowności” jest ustawiony znacznie wyżej. No i oczywiście osobno kupujemy sam bilet (podobno możliwe przez internet, ale nie próbowałem), a osobno pobieramy miejscówki (bezpłatne).
Kłopot polega na tym, że bilet w ofercie „Multiprzejazd” kończy ważność w czwartek o 15.00, a nie dopiero z końcem dnia. To może utrudnić korzystanie z niego (startując np. we wtorek rano, musimy wracać np. w czwartek rano, żeby być na miejscu przed 15.00, a to słabe).
Co się bardziej opłaca: podróż pociągiem czy samochodem?
Martwi mnie trochę rozjazd między tym, co oferuje kolej (wyższe ceny biletów na pociąg), a poczynaniami rządu na rzecz wzrostu atrakcyjności podróżowania samochodem. Kolej jest ekologiczna, więc powinna być najbardziej promowanym przez rządzących sposobem podróżowania. A tymczasem jest odwrotnie.
Zobaczcie, co rząd robi, żeby obniżyć ceny paliwa. Jeszcze niedawno litr benzyny kosztował 6 zł. Teraz już tylko 5,75 zł (po obniżce akcyzy), a premier już zapowiedział obniżkę podatku VAT, która zmniejszy cenę litra paliwa do 5 zł. To oznacza wzrost atrakcyjności podróżowania samochodem i może zniechęcać do korzystania z coraz droższej kolei.
Zauważcie, że VAT na przejazdy kolejowe (wynosi 8%) nie został obniżony. A na paliwo – już tak. Moim zdaniem to potwornie głupia polityka. Sprawdziłem próg opłacalności podróżowania pociągiem w stosunku do podróży samochodem na dwóch popularnych trasach:
>>> Poznań-Warszawa. Podróżując samochodem, spalimy ok. 30 litrów paliwa, czyli wydamy – po obniżkach wynikających z Tarczy Antyinflacyjnej 2.0 – 150 zł. Do tego dochodzi dwa razy po 25 zł po ostatnich podwyżkach cen na bramkach Autostrady Wielkopolskiej (to jedna z najdroższych autostrad w Europie!) oraz 10 zł za przejazd państwowym odcinkiem A2. W sumie 210 zł. Przy dwóch osobach – 105 zł na głowę. Przy trzech – 70 zł. Tymczasem wydatek na komfortowy pociąg na tej trasie to 149-169 zł od osoby.
>>> Gdańsk-Katowice. Podróżując samochodem, spalimy ok. 50 litrów paliwa, czyli wydamy – po uwzględnieniu dwóch tarcz – 250 zł. Do tego dochodzi 30 zł opłaty za przejazd autostradą Amber One. W sumie 280 zł. Przy podziale na dwie osoby – 140 zł. A więc już mniej, niż w miarę komfortowa podróż pociągiem w podstawowej taryfie.
Ceny biletów na pociąg powinny być niższe?
Oczywiście nie biorę tu pod uwagę kosztów amortyzacji samochodu (a formalnie należałoby to uwzględnić w ramach TCO) oraz tego, że podróżując pociągiem mogę przetworzyć czas na pieniądz (czyli pracować). Tym niemniej – biorąc pod uwagę działania rządu oraz podwyżki na kolei – przelicznik opłacalności podróżowania pociągiem i samochodem się rozjeżdża na korzyść samochodu. A powinno być – do jasnej cholery! – odwrotnie.
————-
Dlaczego banki żyłują maksymalne oprocentowanie kredytu? Nowy odcinek podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W 87. odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” tematem przewodnim jest „Polski Ład”. Dlaczego źle poszło? Gdzie są największe błędy? Czy da się to jeszcze naprawić? Jak to powinno wyglądać? Co powinien teraz zrobić rząd? Ale nie tylko „Polski Ład” nas trapi. Posiadacze kredytów hipotecznych w różnych bankach dostają do podpisania aneksy zmieniające tzw. wskaźnik referencyjny. Podpisywać? Nie podpisywać? Zastanawiamy się też nad przyczyną drastycznych automatycznych wzrostów oprocentowania kart kredytowych i kredytów odnawialnych. Sprawdzamy też, komu pomogą przygotowywane przez rząd przepisy, które mają obniżyć niektórym ceny gazu. Podcast do odsłuchania pod tym linkiem oraz na wszystkich popularnych platformach podcastowych (w tym Spotify, Apple Podcast, Google Podcast).
zdjęcie tytułowe: Salimaner/Pixabay