Banki tak bardzo przyzwyczaiły nas do kont „za zero”, że dziś mają nie lada problem z przekonaniem swoich klientów do płacenia za podstawowe usługi. Opłaty za konta i karty – nawet jeśli w najpopularniejszych pakietach występują – to z reguły nie dotyczą aktywnych klientów. Jednym z banków, który chciał zmienić reguły gry jest Raiffeisen. Dwa lata temu wprowadził „Wymarzone konto”, które charakteryzuje się tym, że jest oprocentowane, daje assistance i darmowe bankomaty. A także tym, że za kartę debetową trzeba płacić 3 zł i nie da się tej opłaty nijak ominąć. „Wymarzone konto” było w pierwszym roku hitem, bo założyło je prawie 300.000 klientów. Ale w drugim roku straciło sporo ze swego blasku i nie wygrywa już wyścigu z kontami „za zero”. Dziś ma je 380.000 osób i w Raffeisenie postanowili coś z tym zrobić.
W nowej odsłonie „Wymarzone konto” nieco „normalnieje”. Będzie miało niższe oprocentowanie (1,5%) i mniej darmowych bankomatów (tylko Euronet), a opłata za kartę zacznie być warunkowa – zniesie ją jedna transakcja w sklepie miesięcznie. Krótko pisząc: w Raiffeisenie doszli do wniosku, że aby pozyskać nowych klientów trzeba przestać „straszyć” ich bezwarunkową, 3-złotową opłatą za kartę, nawet za cenę ograniczenia liczby bonusów. Ale temu krokowi do tyłu towarzyszą dwa kroki wprzód: jednocześnie Raiffeisen wprowadza do oferty nową kartę dołączaną do „Wymarzonego konta”, która będzie należała do najdroższych kart debetowych na rynku – kosztuje bowiem aż 6 zł miesięcznie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
UBEZPIECZENIE OD ZŁODZIEI KARTOWYCH… Co w zamian? Wszystkie bankomaty w kraju gratis, czyli ten sam bonus, który do tej pory był „ozdobą” karty za 3 zł miesięcznie, dodawanej do „Wymarzonego konta”. Ale nie tylko. Do nowej, droższej debetówki oferowanej przez Raiffeisena zostanie dorzucone bardzo ciekawe ubezpieczenie „Cyberpomoc”. To chyba najbardziej wypasione w polskich bankach assistance „technologiczne”, a więc dotyczące kradzieży internetowych, zakupów online, danych i tożsamości. Zadziała ono w pięciu sytuacjach. Po pierwsze: gdyby ktoś ukradł pieniądze z karty posługując się skradzionym plastikiem bądź wyłudzonymi danymi karty (takimi jak jej numer, data ważności i kod CVC). W niektórych e-sklepach, znając te cyferki, niestety można zrobić zakupy na czyiś rachunek, nawet jeśli nie ma się przy sobie samego plastiku. Niestety, to ubezpieczenie zadziała tylko do wartości 10.000 zł.
POMOC, GDYBY PADŁ DYSK TWARDY W KOMPUTERZE… Druga część polisy „Cyberpomoc” to – i tu już zaczyna być ciekawie – ubezpieczenie danych komputerowych. A więc pomoc w sytuacji, gdyby klient stracił dane przechowywane na twardym dysku komputera stacjonarnego, laptopa, dysku zewnętrznego albo karty pamięci np. w aparacie fotograficznym. W takiej sytuacji bank stanie na uszach, żeby pomóc w ich odzyskaniu. A więc znajdzie speca od odzyskiwania danych, pokryje koszty jego dojazdu, robocizny bądź dostarczenia mu sprzętu. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to wszystko zbyt drogie (limit odpowiedzialności to 3000 zł). Warunek: sprzęt musi należeć do posiadacza karty i nie może być starszy, niż sześć lat. A utrata danych musi być wynikiem awarii, a nie np. wylania na laptopa filiżanki kawy.
UBEZPIECZENIE ZAKUPÓW INTERNETOWYCH… Trzecia część polisy to ubezpieczenie zakupów internetowych. Jeśli kupimy coś i zapłacimy w sieci kartą, a okaże się, że e-sklep wyśle wadliwy towar albo nie wyśle go w ogóle – ubezpieczenie pokrywa koszty prawne związane z odzyskaniem pieniędzy bądź po prostu zwraca klientowi straconą kasę. W tej części limit odpowiedzialności ubezpieczyciela wynosi 10.000 zł, a z polisy wyłączone są e-zakupy danych cyfrowych (np. e-booków, audiobooków, e-muzyki, abonamentów VOD), leków i suplementów diety, biżuterii oraz żywności. Oczywiście z polisy nie można też skorzystać, gdy płacimy za towar przelewem on-line, a nie kartą. Całe szczęście, że Raiffeisen ma przypiętą do swoich kart usługę wygodnych płatności w sieci o nazwie MasterPass. Bez MasterPassa lub BLIK-a płacenie kartą za zakupy online jest katorgą i nawet ubezpieczenie nie uzasadniałoby tej męki.
Czytaj też: Czy twoja karta jest bezpieczna w sieci? Wszystko zależy od…
POMOC GDYBY ZEPSULI REPUTACJĘ LUB UKRADLI TOŻSAMOŚĆ. Ostatnia część polisy to ochrona reputacji online oraz tożsamości. Ubezpieczyciel pomoże m.in. w sytuacji, gdy ktoś naruszy naszą prywatność w sieci (np. w portalach społecznościowych). A więc jeśli ktoś nas opluł na Facebooku, wrzucił nagie fotki na Instagram albo w jakiś inny sposób oszkalował. Zorganizuje specjalistów, którzy potrafią wykasować takie dane z sieci bądź skłonić do tego – metodami prawnymi – tych, którzy takie dane opublikowali (o ile nie są to gazety, radio lub telewizja internetowa – w takich przypadkach polisa nie zadziała). A jeśli chodzi o ochronę tożsamości, to jest to warta 10.000 zł polisa od wyłudzeń pieniędzy przez internet. Gdyby ktoś na dane z dowodu osobistego klienta wyłudził przez internet kredyt albo chwilówkę w firmie pożyczkowej, to wystarczy telefon do centrum alarmowego sprawa będzie „wyczyszczona” (ubezpieczyciel pokrywa straty klienta).
Jakkolwiek limity odpowiedzialności ubezpieczyciela nie są szczególnie wysokie, to cyberpolisa, którą proponuje Raiffeisen, wygląda na fajny „komplecik” chroniący przed zagrożeniami, które przyniosła era internetu. Bezprawne użycie danych z karty płatniczej, wyłudzenie pieniędzy na podstawie danych z dowodu osobistego, oszczerstwa, dokuczanie i oczernianie na forach, w blogach i w portalach społecznościowych, oszustwa przy zakupach online – przed tymi wszystkimi cyberzagrożeniami można się chronić za 6 zł miesięcznie.
A na dokładkę jeszcze bank bohatersko pomoże odzyskać dane, gdyby padł twardy dysk w komputerze (choć – wiem coś na ten temat – często takie interwencje albo kończą się fiaskiem totalnym, albo są bardzo kosztowne). Do tej pory banki dokładały do kart płatniczych ubezpieczenia podróżne, albo assistance zdrowotne. Pomysł Raiffeisena i Axy (bo to ta firma dostarcza ubezpieczenie) może być zajawką nowego trendu – gdy instytucje finansowe zaczną troszczyć się o nasze cyberbezpieczeństwo. Na razie tylko rzuciłem okiem na OWU tej cyberpolisy, ale nie znalazłem większych pułapek. Jeśli coś znajdę po dokładnej lekturze – dowiecie się o tym pierwsi.