UOKiK stanął po stronie klientów tych banków, które w umowach kredytowych stosują zapisy o minimalnym oprocentowaniu kredytu. Jeśli stawka WIBOR spada, o tyle samo powinno obniżyć się oprocentowanie kredytu. Niestety, nie zawsze tak jest
W Polsce – inaczej niż w większości krajów europejskich – oprocentowanie zdecydowanej większości kredytów jest zmienne. Zwykle jest to suma stałej marży (na tej części bank zarabia) i zmiennej stawki WIBOR, która w teorii odzwierciedla koszt, po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze. Dlaczego to teoria, przeczytacie w tym tekście.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Gdy WIBOR spada, prędzej czy później oprocentowanie kredytu powinno być niższe. I na odwrót – gdy WIBOR rośnie, w górę idzie oprocentowanie.
Od lat WIBOR to ok. 0,25 pkt proc. ponad poziom głównej stopy procentowej ustalanej przez Radę Polityki Pieniężnej. A jak wiadomo, „urzędowe” stopy procentowe mamy obecnie na historycznym minimum. Po serii obniżek stopa referencyjna jest lekko ponad zerem (0,1%). Z kolei WIBOR to obecnie ok. 0,25%.
Załóżmy, że ktoś spłaca kredyt hipoteczny z marżą 2%. Przed ostatnią serią obniżek, kiedy WIBOR oscylował wokół 1,75%, oprocentowanie takiego kredytu wynosiło 3,75%. Dziś powinno wynosić ok. 2,25%, choć trzeba pamiętać, że nie dzieje się to automatycznie. Banki aktualizują oprocentowanie co trzy lub sześć miesięcy, w zależności od momentu podpisania umowy kredytowej.
Na wieść o obniżce stóp prawie do zera w wielu polskich rodzinach powinny wystrzelić korki od szampanów. Ale nie wszyscy kredytobiorcy mają (jeszcze) powód do świętowania. Dlaczego?
Przeczytaj też: Pierwsze banki już namawiają klientów: „zmieńcie umowę na kredyt o stałym oprocentowaniu”. To świetny interes czy finansowa pułapka?
Bank fiksuje oprocentowanie
O tej sprawie pisałem już w kwietniu, kiedy główna stopa NBP była jeszcze na poziomie 0,5%. Już wtedy pytaliście mnie, dlaczego banki – mimo dwóch obniżek – nie korygują oprocentowania waszych kredytów. Mogło to wynikać właśnie z momentu aktualizacji oprocentowania. Jeśli kredyt opiera się na trzymiesięcznym WIBORze, wówczas bank aktualizuje oprocentowanie kredytu co trzy miesiące.
Ale jeden z moich czytelników – klient Banku Millennium, oczekujący na nowy harmonogram spłaty – znalazł w umowie kredytowej niepokojący zapis.
„W przypadku jakiejkolwiek zmiany poziomu stopy referencyjnej oprocentowanie kredytu nie będzie niższe niż 3% w skali roku”
W tak prosty sposób bank zabezpieczył się na wypadek głębokiego spadku stóp procentowych. Czytelnik, zamiast cieszyć się oprocentowaniem 2,8%, bo tak wynikało ze wzoru „WIBOR plus marża”, nadal musiał płacić 3% odsetek w skali roku. A teraz, gdy WIBOR jest jeszcze niższej, różnica między tym, co wynika ze wzoru a zafiksowanym przez bank poziomem oprocentowania sięgnęła już prawie 0,7 pkt proc.
Na niekorzyść klientów przemawiać może to, że przecież podpisali umowę z takim zapisem, a więc zgodzili na taki mechanizm. Tylko ręka do góry, kto dokładnie czyta umowy od deski do deski? Nawet jeśli, to mało kto mógł przewidzieć, że przyjdzie pandemia i przewróci do góry nogami rynek stóp procentowych. Przy stosunkowo wysokiej inflacji, Rada Polityki Pieniężnej powinna raczej stopy podnieść, by próbować okiełznać wzrost cen.
Przeczytaj też: Przez pomyłkę kliknął nie tam, gdzie powinien i stracił… 20.000 zł. Dlaczego bank nie pomaga klientom chronić się przed takimi błędami?
Klienci idą do sądu, wkracza UOKiK
Nie wszyscy klienci Banku Millennium łatwo złożyli broń. Niedawno Maciek Samcik pisał o pozwie złożonym w sądzie przez klienta, który domaga się wyrzucenia ze swojej umowy zapis ustanawiający minimalne oprocentowanie kredytu.
Wygląda jednak na to, że pozew będzie można wycofać. W tej samej sprawie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło bowiem więcej skarg. A UOKiK – co raczej do niego niepodobne – zareagował niemal błyskawicznie. Urzędnicy stoją na stanowisku, że zmiana stóp procentowych powinna każdorazowo wpływać na zmianę oprocentowania kredytów opartych np. o WIBOR.
„Niedopuszczalne jest ustanowienie dolnego limitu oprocentowania kredytów o zmiennej stopie procentowej z naruszeniem interesów konsumentów (…) Dla kredytobiorców powinno to oznaczać niższe raty kredytów”
– napisał UOKiK w komunikacie. Z jego treści wynika, że problem dotyczy nie tylko Banku Millennium. UOKiK użył bowiem określenia, iż „niektóre banki przeliczając oprocentowanie kredytu w oparciu o nowe stawki referencyjne obniżają je jedynie do ustalonego w umowie progu – np. do 2 lub 3 proc.”
Ale w komunikacie wymieniono z nazwy tylko Bank Millennium, który miał „zadeklarować zmianę w zakresie ustalania limitów oprocentowania”. Propozycje te są obecnie przedmiotem analizy UOKiK-u.
UOKiK zagroził też innym bankom, które będą limitować dolny poziom oprocentowania w sposób oderwany do rynkowych stawek referencyjnych.
„W analizowanej sytuacji minimalnych stóp procentowych ryzyko kredytodawcy jest nieporównywalnie mniejsze niż ryzyko kredytobiorcy związane ze zmienną, dodatnią stopą referencyjną. Stosowanie dolnych limitów należy ocenić w kontekście naruszania dobrych obyczajów, które są wyznaczane przez zasady dobrych praktyk, takie jak choćby „Kodeks etyki bankowej”. W sytuacji rosnących stóp procentowych – bank ma prawo pobrać wyższą ratę, natomiast w odwrotnej sytuacji powinien ją obniżać”
– mówi cytowany w komunikacie prezes UOKiK Tomasz Chróstny, w którym zachęca, by zgłaszać podobne przypadki. Jeśli macie w swoich umowach podobne klauzule, do dzieła!
Zastanawiam się, czy rafa, na którą wpadli klienci Banku Millennium, to jedyny problem związany z korektą oprocentowania. Pan Michał donosi nam o „dziwnych” praktykach Santander Banku.
„Bank nie obniża wysokości rat kredytu gotówkowego i hipotecznego, a zamiast tego skraca okres kredytowania. Jest to rozwiązanie ewidentnie niekorzystne, ponieważ w perspektywie kilku, kilkudziesięciu lat stopy procentowe z dużym prawdopodobieństwem wzrosną i wówczas zapewne okres zostanie arbitralnie wydłużony, a okres ulgi odsetkowej z czasów niższych stóp bezpowrotnie przepadnie. Uważam, że to skandal!”
Jeśli spotkaliście się z podobnymi praktykami, piszcie do nas. Ekipa „Subiektywnie o finansach” będzie się temu bacznie przyglądać.