20 marca 2023

Prywatna opieka medyczna, która zamiast leczyć, podnosi ciśnienie? Pan Tomasz ma zszargane nerwy i zdrowie. Poszło o… jeden podpis. Wkraczam do akcji!

Prywatna opieka medyczna, która zamiast leczyć, podnosi ciśnienie? Pan Tomasz ma zszargane nerwy i zdrowie. Poszło o… jeden podpis. Wkraczam do akcji!

Opieka medyczna, której nie da się wypowiedzieć? Pan Tomasz spróbował, ale nadal otrzymuje faktury i wezwania do zapłaty. Co zawiodło? Technologia, obsługa klienta, procedury, a może to błąd samego czytelnika? Jak wypowiedzieć umowę, której już nie potrzebujemy? Co zrobić, gdy zdrowie szarga nam firma, która powinna o nie dbać?

Zobacz również:

Podczas podpisywania różnego typu umów, powinniśmy bardzo uważać, aby nie wplątać się w jakieś długoterminowe zobowiązanie obarczone karami za wcześniejszą rezygnację. Co jednak zrobić w sytuacji, w której przestrzegamy terminów i skrupulatnie składamy wypowiedzenie, a i tak ciągle otrzymujemy faktury? Napisał do mnie pan Tomasz:

„Co można zrobić, gdy kontrahent – wielki moloch – uporczywie wystawia niesłuszne faktury?”

W czym rzecz? Czytelnik prowadził jednoosobową działalność gospodarczą i od dwóch lat korzysta z ubezpieczenia zdrowotnego w firmie Medicover dla siebie oraz dla żony (prywatna opieka medyczna). Z dotychczasowych usług był bardzo zadowolony, ale zmieniły mu się plany życiowe i postanowił przejść na umowę o pracę. Pan Tomasz sprawdził więc warunki swojej umowy i wypowiedział ją z zachowaniem trzymiesięcznego terminu wypowiedzenia.

„Napisałem wypowiedzenie, podpisałem profilem zaufanym i wysłałem e-mailem. Dostałem potwierdzenie, że z końcem 2022 r. umowa zostanie rozwiązana i zakończona. I teraz plot twist – po nowym roku dostaję fakturę z kolejnym miesiącem do zapłaty. Od miesiąca odbijam się pomiędzy doradcą biznesowym, dostaję listy z działu windykacyjnego, a teraz zapewne dostanę kolejną fakturę. Bo w systemie obsługującym Medicover moja umowa dalej widnieje jako aktywna”

– żali się czytelnik, który faktycznie otrzymał kolejną fakturę również za luty. Muszę dodać, że pan Tomasz jest wzorem, jeżeli chodzi o postępowanie z dokumentami. Sam odezwał się do Medicoveru na początku stycznia z prośbą o potwierdzenie, że nie ma żadnych zaległości z tytułu wygasłej umowy.

Niestety Medicover nie wytrzymał chyba tego wysokiego poziomu konwersacji. W rezultacie czytelnik wielokrotnie rozmawiał telefonicznie i e-mailowo z obsługą klienta, indywidualnym opiekunem biznesowym i działem windykacji. Pan Tomasz odbijał się od ściany, bo jedne osoby milczały, kolejne przekierowywały sprawę do innych, a indywidualna opiekunka zapewniała, że zajmie się tą sprawą i że nie trzeba się niczym martwić.

W międzyczasie przychodziły kolejne e-maile z działu windykacji (zapewne wysyłane automatycznie przez system, ale jednak stresujące). W końcu przyszła faktura za luty (mimo zapewnień opiekunki, że faktury zostały wstrzymane) oraz ostateczne wezwanie do zapłaty zaległości (za fakturę styczniową).

Czytaj też: Wakacje kredytowe, nadpłata kapitału i… bank się grubo pomylił. Klient się nie cieszy, choć by mógł. Co robić? I jak sprawdzić, czy w przyszłości bank znów się nie pomyli?

Prywatna opieka medyczna się „zacięła”

Pan Tomasz chyba stracił już nadzieję na polubowne rozwiązanie sprawy i napisał do mnie z prośbą o pomoc. A ja muszę przyznać, że to była chyba najkrótsza interwencja w całej mojej karierze działania w „Subiektywnie o Finansach”.

Wystosowałem zapytanie do działu prasowego o godzinie 13:25. O godzinie 13:36 przyszła odpowiedź, że przyjrzą się tej sprawie, a o godzinie 16:50 pan Tomasz otrzymał pierwszy telefon z propozycją rozwiązania. Cztery dni później czytelnik miał już zamknięte konto i otrzymał fakturę korygującą. Ale po kolei.

Na moje zgłoszenie odpowiedziała Justyna Gościńska-Bociong, która zapewniła mnie, że przyjrzą się tej sprawie. I faktycznie się przyjrzeli, bo cztery godziny później pan Tomasz napisał do mnie, że:

„Magia, panie Michale: dzisiaj o 16:50 zadzwonił do mnie pan z Medicoveru. Stwierdził, że „osobiście będzie monitorował sprawę, pójdzie mi na rękę, wystawi fakturę korektę” i zakończy umowę z końcem zeszłego roku, zgodnie z tym, co napisał opiekun biznesowy.”

Kilka dni później dostałem jeszcze informację, że Medicover zamknął konto pana Tomasza i przesłał mu fakturę korektę. Całą sprawę udało się rozwiązać w cztery godziny, a zamknąć w cztery dni. Wystarczyło, aby się nią ktoś zajął, komu zależy na zadowoleniu klienta i jego zdrowiu (bo stres ma na nie całkiem spory wpływ). Nam zależy, żeby nasi Czytelnicy byli zadowoleni i przekonujemy do tego firmy, które ich obsługują.

Czytaj też: Wniósł zastrzeżenia czy ich nie wniósł? Pana Romana z kurierem i ubezpieczycielem przepychanki. A gdzie w tym wszystkim jest interes klienta?

Cyfryzacja? Chętnie, ale może innym razem

A skąd w ogóle wzięło się całe zamieszanie? Opowiada o tym czytelnik, który dowiedział się wszystkiego od pracownika firmy medycznej.

„Na moje pytanie, co było nie tak, pracownik Medicover stwierdził, że… umowa była niepodpisana „analogowym” podpisem, a tylko tym z profilu zaufanego. Niestety mój doradca biznesowy nie zauważył tego, przyjął dokument i potwierdził wypowiedzenie umowy.”

Co to jest podpis zaufany? To zaawansowany podpis elektroniczny. Jego funkcja polega na tym, że można ustalić tożsamość podpisującego (dokumenty są podpisywane przez profil zaufany, a w przypadku zwykłego e-maila nigdy nie mamy pewności, kto go wysłał). Więcej o podpisie zaufanym pisałem w tym miejscu.

W rezultacie unikamy drukowania i skanowania papierów, a sam podpis wydaje się bezpieczniejszy, bo nie chce mi się wierzyć, że ktoś w Medicoverze porównuje odręczny podpis z kartą wzoru podpisów. Co ciekawe wygląda na to, że Medicover akceptował ten rodzaj podpisu w sytuacji, gdy czegoś chciał od klienta, ale już niekoniecznie, gdy to klient chciał odejść. Pan Tomasz dodaje, że:

„Do tej pory Medicoverowi nie przeszkadzał podpis profilem zaufanym, wysyłałem im kilkukrotnie różne dokumenty tak podpisane.”

Podpis zaufany jest akceptowany w dużo istotniejszych sprawach niż wypowiedzenie umowy (podpisuje się nim chociażby Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych), a z Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) Nr 910/2014 wynika, że każdy podpis elektroniczny (a nie tylko kwalifikowany) odnosi swój skutek prawny.

Ewidentnie w tej sprawie zabrakło i sensownej procedury (podpis zaufany powinien być w dzisiejszych czasach akceptowalny), i obsługi klienta na odpowiednim poziomie (pan Tomasz wielokrotnie zgłaszał chęć zakończenia umowy – e-mailowo i telefonicznie – wystarczyło odpowiednio zadziałać).

Przecież nawet jeśli faktycznie w Medicoverze muszą mieć odręczny podpis (co w dzisiejszych czasach jest głupotą), to chyba można było poprosić o skan z podpisem pana Tomasza? Pewnie całość zajęłaby kilka godzin, a tak sprawę potraktowano na zasadzie gorącego kartofla, którego przerzucano z ręki do ręki (z działu do działu), aż w końcu wybuchł.

W rezultacie nikt nie jest zadowolony – ani pan Tomasz, któremu firma medyczna zszargała nerwy (a więc i zdrowie), ani Medicover, który – bardzo możliwe – stracił klienta (a wiem, że pan Tomasz pierwotnie chciał kontynuować współpracę w ramach pakietu dla osoby prywatnej).

Czytaj też: Nie tylko opieka medyczna – saga o kilku reklamacjach. Panu Tomaszowi nawaliły słuchawki. Sklep uznał reklamację, ale zwrócił o 200 zł za mało. „Bo płaciłem bonem” – żali się czytelnik. Wkraczam!

W zasadzie nie wiem, jaką radę miałbym Wam dać na podstawie historii pana Tomasza. Przecież nie zaproponuję, abyście podpisywali się odręcznie, bo w dobie cyfryzacji zupełnie prawdopodobna jest odwrotna sytuacja, w której ktoś wymaga akurat podpisu zaufanego.

A samo dopilnowanie wypowiedzenia umowy (czytelnik poprosił o potwierdzenie otrzymania wypowiedzenia i sprawdzenie jego poprawności oraz poprosił o potwierdzenie, że nie ma żadnych zaległości), jak widać, nie wystarczyło (chociaż na pewno przydałoby się w ewentualnej rozprawie sądowej).

Dlatego pojadę banałem: skrupulatnie zbierajcie wszystkie ważne pisma (umowy, wypowiedzenia, zmiany warunków) i – jeżeli to Wy wysyłacie e-mail – proście o potwierdzenie przyjęcia dyspozycji do realizacji. Jeżeli wszystko odbywa się przez system po zalogowaniu (bo bywa i tak), to róbcie i zapisujcie screeny.

Na pewno przyda się też konto w tzw. e-sądzie (EPU: Elektroniczne Postępowanie Upominawcze). Będziemy tam śledzić aktualne sprawy oraz wnosić ewentualne sprzeciwy. To ważne szczególnie w sytuacji, w której korespondencja papierowa zostanie doręczona na inny adres i nie trafi w nasze ręce (a to też się zdarza).

A do firm mam inną prośbę: zapewnijcie regularne szkolenia z obsługi klienta i dajcie pracownikom możliwość zgłaszania, że w procedurze jest coś „nie halo”. Jestem pewny, że w powyższej sprawie Medicover nie miał złej woli i nie chciał na siłę zatrzymać klienta. Raczej zawiniły komunikacja, procedury i błąd pracownika.

Zdjęcie główne: guvo59/pixabay

Subscribe
Powiadom o
21 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Przemo
1 rok temu

Tak tylko merytorycznie: żadne pismo podpisane ręcznie, zeskanowane i przesłane w dowolnej formie nie będzie uwzględnione w razie sporu.
Pandemia mocno rozluźniła obyczaje dokumentowe, ale jednak liczy się oryginał.

Czytelnik
1 rok temu

Fajnie, tylko ja wasi czytelnicy zgłaszają Wam nieco bardziej intrygujące / wymagające sprawy to nawet nie chce się Wam odpisać – sory Winnetou temat nas nie rajcuje bo zawiłe, bo potencjalne wpływy z reklam itd.
No trochę słabo.

Admin
1 rok temu
Reply to  Czytelnik

Raczej odpisujemy na wszystkie sygnały, aczkolwiek to jest po kilkanaście dziennie, więc zawsze może coś nam umknąć. Większością się zajmujemy, a tylko niektóre opisujemy. Zawiłość jest do ogarnięcia, o ile czytelnik umie klarownie przedstawić problem i dokonać selekcji dokumentów. Jak dostajemy list, który ma zyliony znaków i w załączniku 50 skanów, to rzeczywiście taka sprawa trafia na koniec kolejki, bo najpierw zajmujemy się sprawami czytelników, którzy potrafią szanować nasz czas. Jeśli nie dostał Pan odpowiedzi, proszę wysłać forward, może nam coś umknęło (przypominam, kilkanaście spraw dziennie, pewnie ze 100 tygodniowo).

Mundial
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A przepraszam, mi ładnie odpisaliście i prosiliście o to i tamto i… Po tygodniach zapytałam co w temacie i zero odpowiedzi. Odczekałam i znów zapytałam czy coś dosłać i… Cisza.
Więc może o szacunku dla drugiej strony nie piszmy bo brzmi to prowokacyjnie.

Admin
1 rok temu
Reply to  Mundial

Pech, staramy się odpisywać

Mundial
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Pech?
Wysmakowany komentarz.
I dlatego upragnionego etatu w poważnej dziennikarce nigdy nie będzie 🙂

Admin
1 rok temu
Reply to  Mundial

Wyjątkowo przestrzelony komentarz ;-):
https://www.linkedin.com/in/samcik/

Albert K.
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Oj, zabolało Pana Macieja 🙂
Oj, to miała być riposta?

Admin
1 rok temu
Reply to  Albert K.

Nie miało co zaboleć, naga prawda niszczy hejt 😉

Mundial
1 rok temu
Reply to  Czytelnik

Zgodzę się z zarzutami. Niestety mój głos będący odpowiedzią na głos Pana Macieja został ocenzurowany.
Szczególnie zabolało mnie kawałek o szacunku dla redakcji.

Admin
1 rok temu
Reply to  Mundial

W tym wątku nic nie cenzurowaliśmy.

Nie daj się!
1 rok temu

To nie jest przypadek, czy błąd. To CELOWE DZIAŁANIE firmy Medicover. To jest ukierunkowanie na zysk za wszelką cenę, bo może klient przytłoczony zastraszaniem windykacją odpuści, zapłaci „zaległe” faktury i rozwiąże umowę trochę później. Bardzo polecam poszkodowanemu złożenie pozwu o zastraszanie i o odszkodowanie za poniesione straty moralne.

Admin
1 rok temu
Reply to  Nie daj się!

Straty moralne trudno się w Polsce udowadnia, aczkolwiek mam nadzieję, że teraz już ta praktyka przejdzie do historii, niezależnie od tego czy jest celowa czy wynika z bałaganu

Bambino
1 rok temu
Reply to  Nie daj się!

Koszty sądowe, stracony czas, nerwy itd. czy warte jest tego?

Michał
1 rok temu
Reply to  Nie daj się!

Byłbyś tak uprzejmy i podlinkował jakiś wyrok w podobnej sprawie? Skoro polecasz, to znaczy, że są takie. I tak, jak pisze p. Maciej, może będzie wskazówka, jak te straty moralne dokumentować zawczasu.

Łukasz
1 rok temu

Dzięki za informację. Mimo szybkiej reakcji z ich strony wiadomo, aby unikać – skoro mają taki za przeproszeniem burdel, to zdrowia bym im nie powierzył

McGregor
1 rok temu

Wszyscy się już do tego stanu przyzwyczaili, ale to jest granda..ludzie płacą wysokie podatki, składki na ZUS, a żeby się w miarę normalnie leczyć, to trzeba prywatnie. Swoją drogą, ciekawe jakie by były kolejki pod przychodniami, gdyby wszyscy zaczęli się leczyć państwowo.. Ja zrezygnowałem z prywatnej opieki medycznej w dniu, w którym postanowiłem przestać chorować 😀

Krzysztof A.
1 rok temu

„będzie monitorował sprawę, pójdzie mi na rękę, wystawi fakturę korektę” Jako ujęte w cudzysłów, podejrzewam że to były słowa osoby z Medicoveru – w sumie skrajnie bezczelne, bo wywiązanie się z psiego obowiązku (skorygowania nienależnej faktury) to żadne pójście na rękę tylko niezbędne minimum 😉

Tomasz
1 rok temu
Reply to  Krzysztof A.

Też miałem takie odczucie jakby ten gość z Medicovera robił czytelnikowi łaskę załatwiając ta sprawę kiedy wina za cała sytuacje leżała wyłącznie po stronie firmy.

AAA
1 rok temu

„każdy podpis elektroniczny (a nie tylko kwalifikowany) odnosi swój skutek prawny.” – jest to napisane tak jakby to miało oznaczać, że ten skutek zawsze jest „pozytywny”, a wcale być nie musi. Jakieś tam skutki prawne odnosi tylko czasami nie te wymagane. Medicover mógł pewnie spokojnie nie uznać takiego podpisu. Przydała by się opinia prawnika bo mamy różne „wydaje mi się”.

Są podpisy:

  • kwalifikowane (odpowiednik odręcznego)
  • zaufane (mający moc prawną tylko z urzędami; choć niektórzy go próbują stosować do zachowania „formy dokumentowej”)
  • osobisty (w dowodzie; tu znów nasze przepisy mówią, że odpowiada odręcznemu tylko gdy obie strony się na to zgodzą)
Paulina
1 rok temu

też mieliśmy w firmie Mediover i załatwienie czegkolwiek z aministracją graniczyło z cudem (było w moim zakresie obowiązków). na szczęście wypowiedzenie po prostu przyjeli. jakość opieki w ramach abonamanetu to jakiś dramat – nie ma terminów, lekarze zazwyzaj bez zaanagażowania i żeby żadnych badań nie przepisać.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu