Ze zorganizowaniem łóżek do covidowych szpitali polowych rząd może sobie jakoś poradzi. Gorzej z personelem medycznym, który miałby opiekować się chorymi. Ale w szpitalach jeszcze bardziej deficytowy jest tlen medyczny, czyli podstawowe „lekarstwo” w leczeniu chorych na Covid-19. To właśnie ten element doprowadził do katastrofy system ochrony zdrowia we Włoszech. Czy mamy jeszcze szansę uniknąć tego losu?
Czego potrzebuje chory na Covid-19? Łóżka w szpitalu, lekarza, który znajdzie chwilę, by się nim zająć. Resort zdrowia publikując „covidowe” statystki, podaje liczbę wolnych i zajętych łóżek oraz respiratorów. To oczywiście bardzo ważne, by tych urządzeń nie zabrakło, ale warto pamiętać, że podłączenia do nich wymaga ok. 2% hospitalizowanych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jest coś, czego w walce z Covid-19 potrzeba ogromnych ilości – tzw. medycznego tlenu. Podczas pierwszej fali pandemii Włosi dość szybko przegrali swoją pierwszą bitwę z koronawirusem. Znany lekarz mówi mi, że główną przyczyną „włoskiej tragedii” (dziennie umierało nawet 1000 chorych) nie był brak respiratorów, a właśnie brak zaopatrzenia szpitali w tlen.
Każdy ze szkoły podstawowej powinien wynieść informację o tym, z czego składa się powietrze. W 78% to azot, w 21% tlen, a 1% stanowi mieszanka innych gazów. Tlen medyczny to taki, którego stężenie przekracza 90%. Żeby wyprodukować taką mieszankę, trzeba więc w specjalnym procesie odseparować azot.
Chory poddany tlenoterapii potrzebuje ok. 4-5 l tego gazu na minutę. To ok. 5-6 m. sześc. rozprężonego tlenu podawanego ciągle jednemu pacjentowi przez dobę. Resort zdrowia podaje, że obecnie (9 listopada) zajętych jest ok. 21.000 łóżek covidowych. Przy założeniu, że co dziesiąty pacjent wymaga całodobowej tlenoterapii, dzienne zapotrzebowanie na medyczny tlen może sięgać 13.000 m. sześc. tlenu. Mówimy tu tylko o chorych na Covid-19, a nie o potrzebach całej służby zdrowia.
W szpitalach, gdzie w „normalnych warunkach”, stosuje się tlenoterapię, zainstalowana jest tlenowa instalacja, a źródło tlenu znajduje się przy łóżku. Sprężony tlen dostarczany jest w gigantycznych zbiornikach, który następnie podłącza się do tlenowej instalacji. Problem mogą mieć natomiast szpitale, które przekształcono w placówki „covidowe”, a które nie mają profesjonalnej instalacji tlenowej. Tam tlen trzeba dostarczać w mniejszych butlach, których na rynku jest ograniczona ilość. Bo nawet jeśli tlenu medycznego jest pod dostatkiem, to problemem może być logistyka.
W szpitalach są wolne łóżka, ale brakuje tlenu
Niektóre szpitale już alarmują o niedoborach tlenu. Kilka dni temu dyrektor szpitala w Kraśniku powiedział lokalnym mediom, że każdego dnia placówka zużywa 70 butli i system zaopatrzenia w tlen stał się niewydolny. Z tego powodu – choć szpital ma jeszcze wolne łóżka dla chorych na Covid-19 – część pacjentów trzeba było przetransportować do innych szpitali. Słyszałem, że właśnie z powodu braku tlenu, nowych pacjentów nie przyjmuje też kilka warszawskich szpitali.
Niektóre szpitale – co przyznał niedawno wiceminister zdrowia – mogą mieć też problem ze zbytnim obciążeniem instalacji elektrycznej, która nie jest w stanie „obsłużyć” pracy respiratorów i instalacji tlenowej. Czy Ministerstwo Zdrowia zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji? Zapytałem m.in. o to, jak wygląda system zaopatrzenia szpitali w tlen i czy resort może dać gwarancję, że go nie zabraknie.
„W każdym województwie został powołany koordynator ds. dystrybucji tlenu i ma za zadanie koordynować dostawy tlenu w regionie. Uzgadniamy właśnie z producentami pozyskanie nowych zasobów tlenu. Koordynujemy dostawy zbiorników z tlenem do szpitali tymczasowych. Z URPL [Urzędem Rejestracji Produktów Leczniczych] wypracowujemy szybką ścieżkę dopuszczania butli technicznych na rynek medyczny, ponieważ obecnie jest to jedna z ważniejszych kwestii. Jesteśmy w kontakcie z dostawcami tlenu, którzy z każdym dniem poprawiają swoją wydolność produkcyjną. Firmy uruchamiają dodatkowe linie do napełniania butli z tlenem. Dodatkowe butle są udostępniane z ARM [Agencja Rezerw Materiałowych] dla szpitali”
– informuje biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia. Resort dodaje, że w marcu rozpoczął modernizację szpitali jednoimiennych, która ma na celu zwiększenie możliwości tlenoterapii w tych placówkach. W wielu miejscach te prace już się zakończyły, w części jeszcze trwają.
Nie wiem, czy odpowiedź ministerstwa powinna nas uspokoić czy raczej zaniepokoić. Odczytuję ją trochę tak, jakby urzędnicy dużo obecnie robili w sprawie zapewnienia odpowiedniej podaży tlenu do szpitali. „Uzgadniamy”, „wypracowujemy” sugeruje, jakby te działania podejmowane były na ostatnią chwilę.
Koncentrator tlenu czy odświeżacz powietrza
Jest jeszcze inne źródło medycznego tlenu – koncentratory tlenu. To urządzenia wielkości dużego odkurzacza, które zasysają powietrze i eliminują z niego azot. Można rozróżnić koncentratory stacjonarne i przenośne. Te pierwsze z wyglądu i gabarytów przypominają duży odkurzacz i podłącza się je do domowego gniazdka elektrycznego. Przenośne urządzenia są mniejsze i mają służyć choremu (nie tylko na Covid-19) w miejscach, gdzie nie ma źródła prądu. Wyposażone są w akumulator czy możliwość podłączenia do źródła prądu w samochodzie.
Trzeba jednak uważać na to, co kupujemy. O koncentratorach tlenu rozmawiałem z właścicielem sklepu rehabilitacyjnego. Zaobserwował, że w ostatnim czasie sporo tego typu sprzętu pojawiło się w serwisach internetowych. Np. na Allegro ceny większości koncentratorów wahają się między 4000 a 5000 zł, najtańsze kosztują 2300-2500 zł. Mój rozmówca ostrzega: to może być finansowa pułapka.
„Ktoś przeczyta, że to koncentrator tlenu, połasi się na atrakcyjną cenę i kupi. A że to bardziej odświeżacz powietrza, a nie koncentrator tlenu, to już inna sprawa. Znowu sporo ludzi da się nabrać”
Gdzie jest haczyk? Przed zakupem trzeba uważnie sprawdzić w opisie, jak koncentrator działa. Najważniejsze są dwa parametry, a więc jaki jest przepływ gazu na minutę oraz jakie jest w tej mieszance stężenie tlenu. Jak wcześniej wspomniałem, chory na covid-19 potrzebuje ok. 4-5 l tlenu na minutę, przy czym jego stężenie powinno przekraczać 90%, bo wtedy możemy mówić o tlenie medycznym. W tańszych modelach może być tak, że wraz ze wzrostem przepływu gazu, maleć będzie zawartość tlenu. Co z tego, że urządzenie podawać będzie 5 l gazu na minutę, jeśli zawartość tlenu wynosić będzie np. 30%, czyli niewiele więcej niż w powietrzu.
Przeczytaj też: Jak zmienia się kibicowanie w czasie pandemii? Wyślij krzyk przez aplikację, skacz jako hologram i posłuchaj… reżysera kibiców
Mój rozmówca przekonuje, że dobrej klasy koncentrator tlenu pozwala utrzymać te dwa parametry na odpowiednim poziomie. Ale cena takiego sprzętu to nawet 10.000 zł, czyli poza zasięgiem wielu z nas. Jest co prawda wyjście, bo koncentratory tlenu można wypożyczyć m.in. w sklepach rehabilitacyjnych. Cena za miesiąc korzystania to ok. 150 zł za koncentrator stacjonarny (do domowego użytku) i 400-500 zł za sprzęt mobilny. Problem w tym, że to obecnie towar deficytowy.
„W ostatnich dwóch tygodniach zainteresowanie koncentratorami znacząco wzrosło. Wszystkie, jakie mieliśmy, wypożyczyliśmy i nie przyjmujemy na razie nowych zamówień”
– mówi mój rozmówca.
Źródło zdjęcia: Pixabay