Niezły agent, czyli historia pana Marka i niechcianego sprzętu. Do czerwca 2024 r. pan Marek związany jest umową z agentem rozliczeniowym, czyli firmą instalującą terminale płatnicze i rozliczającą płatności. Ale urządzenia już nie potrzebuje, a musi za nie płacić. Firma nie chce rozwiązać z nim umowy. Nasz czytelnik postanowił zaszachować agenta jego własnym regulaminem
Gdyby ktoś mnie zapytał, z jakimi problemami najczęściej zwracają się do ekipy „Subiektywnie o Finansach” czytelnicy-przedsiębiorcy, bez wahania wskazałbym na agentów rozliczeniowych. To firmy, które instalują terminale płatnicze w punktach handlowo-usługowych i rozliczają transakcje (lub dostarczają tzw. bramki płatnicze dla sklepów internetowych).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dziś nie trzeba specjalnie przekonywać przedsiębiorców, że terminal płatniczy lub inną infrastrukturę do przyjmowania płatności bezgotówkowych warto mieć. To dla klientów wygoda, a dla sprzedawców szansa na większe obroty, bo już nie raz udowodniono, że klient, który nie płaci gotówką, jest skłonny wydać więcej. Akceptacja płatności bezgotówkowych to też krótsze kolejki do kas, mniej kłopotów z liczeniem i transportem gotówki.
Widać to w statystykach. Jak podaje NBP, jeszcze w 2015 r. w Polsce było ok. 465 000 terminali POS, a więc urządzeń służących do akceptacji kart. Na koniec drugiego kwartału było ich już ponad 1,2 mln. W tym okresie liczba akceptantów (w branżowym języku tak określane są punkty handlowo-usługowe posiadające terminal) zwiększyła się z ok. 180 000 do 621 000, a więc ponad trzykrotnie.
Za tak dynamicznym rozwojem tej infrastruktury stoją – moim zdaniem – trzy główne czynniki. Pierwszy to przekonanie sprzedawców, że akceptacja kart może im przynosić dodatkowe korzyści. Drugi to istotny spadek prowizji od transakcji oraz opłat za dzierżawę terminali, co miało miejsce kilka lat temu. Wcześniej Polska mogła „szczycić” się jednymi z najwyższych opłat w Europie. Trzeci to powołanie fundacji Polska Bezgotówkowa. Od kilku lat przedsiębiorcy mogą przetestować, czy terminal im się opłaci. Fundacja – wcześniej przez rok, obecnie pół roku – refunduje bowiem koszty prowizji i dzierżawy terminalu.
Zdarza się jednak, że terminal płatniczy z jakichś powodów staje się w firmie niechciany. Bo klienci jednak wolą płacić gotówką albo sklep ma niskie przychody, a za terminal (po okresie dofinansowania) trzeba płacić. I właśnie z próbą wycofania się z umowy nasi czytelnicy-przedsiębiorcy w zderzeniu z agentami rozliczeniowymi mają najwięcej problemów, o czym w „Subiektywnie o Finansach” pisaliśmy wiele razy.
Np. pani Ewa walczyła o wycofanie się z umowy z firmą Fiserv (wcześniej First Data). Zasady odstąpienia od umowy były tak zagmatwane, że trudno było jej zrezygnować bez naliczenia kary. W dwóch różnych okienkach czasowych należało wypowiedzieć umowę oraz zdać urządzenia. Podobny problem miał też pan Krzysztof. Szczegóły znajdziecie w tym artykule.
Trzeba jednak przyznać, że agenci rozliczeniowi potrafią mile zaskoczyć. Młody przedsiębiorca miał wypadek. Nie płacił za terminal i go nie zwrócił. Groziła mu kara wysokości 2000 zł. Jak skończyła się ta historia?
Terminal płatniczy. Umowa wypowiedziana w terminie… nadal obowiązuje
W ostatnim czasie czytelnicy skarżyli się na firmę Polskie ePłatności. I tym razem problemem było wycofanie się z umowy. Pan Bartek napisał, że zgodnie z umową ma dwa miesiące przed końcem kontraktu na złożenie wypowiedzenia.
„Zmieściłem się w tym czasie, wypowiedziałem umowę, lecz PEP [Polskie ePłatności] nałożyły na mnie opłatę w wysokości ok. 650 zł brutto. Za 29 miesięcy mam zapłacić im po 30 zł za miesiąc, przy czym z terminalu korzystałem tylko rok i zgodnie z umową wypowiedziałem umowę dwa miesiące przed końcem. Ewentualnie powinienem zapłacić tylko za 12 miesięcy po 30 zł, czyli 360 zł, a nie za 29 miesięcy po 30 zł. Na infolinii kręcą. Jedna pani mówi, że trzeba zapłacić za 24 miesiące, druga pani mówi, że za 29 miesięcy i nie wiem już, co mam robić”
– rozkłada ręce nasz czytelnik. Niedawno skontaktował się ze mną pan Marek, drobny przedsiębiorca, który ma nieco inny problem. Terminal płatniczy zamówił w Polskie ePłatności w ramach dofinansowania z fundacji Polska Bezgotówkowa. Korzystał z niego ponad 12 miesięcy, do września tego roku, ale w wyniku reorganizacji w firmie terminal nie jest mu już potrzebny.
Umowę podpisał na dwa lata, kończy się w czerwcu 2024 r. Pan Marek ma świadomość, że nie można wycofać się bezkosztowo z umowy podpisanej na czas określony. W takiej sytuacji u wielu różnych usługodawców musimy liczyć się z zapłaceniem kary.
Kiedy dzwonią do mnie ludzie np. z firm telekomunikacyjnych, zachwalają swoją ofertę i proponują przeniesienie usług, zwykle odpowiadam, że owszem, chętnie, ale pod warunkiem, że zapłacą za mnie karę za zerwanie umowy w firmie, z usług której aktualnie korzystam. To błyskawicznie pomaga pozbyć się natrętnego sprzedawcy. Pan Marek gotów był nawet zapłacić karę umowną, by wycofać się z umowy, ale podobno nawet w takiej opcji to niemożliwe.
„Terminal mam ponad 12 miesięcy, jednakże krócej niż 24 miesiące. Terminal na ten podmiot nie jest mi już potrzebny, jednak PeP twierdzi, że z tej umowy nie da się zrezygnować przed upływem 24 miesięcy, nawet nie ma opcji kary czy jakichś kosztów, po prostu się nie da i chcą do czerwca 2024 r. naliczać opłaty za nic. Według mnie ten zapis jest co najmniej abuzywny. Nie wiem, czy ten temat zgłosić do UOKiK-u czy co z tym zrobić.”
Niechciany sprzęt. Firma nie przestrzega własnego regulaminu?
Ale pan Marek łatwo się nie poddał. Skoro firma nie chce zerwać z nim umowy, postanowił to na niej wymusić, wykorzystując… treść umowy. Obszerny fragment umowy dotyczy sytuacji, w jakich Polskie ePłatności mogą wypowiedzieć klientowi umowę. Są tam zapisy mówiące m.in. o korzystaniu z terminalu niezgodnie z przeznaczeniem, kiedy pojawią się podejrzenia o praniu pieniędzy czy klient zostanie wpisany na listę ostrzeżeń publicznych KNF.
Nasz czytelnik wyhaczył również zapisy dające mu nadzieję na „wolność od umowy”. W jednym z nich powodem zerwania umowy na niechciany sprzęt jest brak transakcji na terminalu w okresie kolejnych sześciu tygodni.
„Terminal jest odłączony od dwóch miesięcy, nie jest mi do niczego potrzebny, jednak oni nadal chcą naliczać opłaty i nie ma możliwości – według nich – z tego zrezygnować”
– pisze pan Marek. Inna przesłanka do zerwania umowy to zaległości z płatnościami za co najmniej jeden cykl rozliczeniowy.
„Celowo nie opłaciłem dwóch ostatnich faktur i też nic. W żaden sposób nie chcą zamknąć umowy.”
W ostatnim przypadku pan Marek trochę ryzykuje. Brak płatności może skutkować wpisaniem go na listę dłużników, czego konsekwencje mogą być nieprzyjemne. Do takich baz zaglądają inne firmy i banki. Przez taki wpis firma pana Marka może nie dostać np. kredytu.
Wygląda na to, że w przypadku problemu pana Marka Polskie ePłatności nie przestrzegają napisanego przez siebie regulaminu świadczenia usług. Być może agent rozliczeniowy potrzebuje więcej czasu, żeby przekonać się, jak krnąbrnego ma klienta. A może jednak istnieje sposób na zerwanie umowy, nawet pod groźbą kary? Zapytałem o to służby prasowe firmy Polskie ePłatności. Czekam na odpowiedź. A niechciany sprzęt leży i się kurzy.
zdjęcie: Maciej Bednarek