Wygląda na to, że klęską zakończy się projekt kryptowaluty Libra, którego centrum miał być największy na świecie portal społecznościowy Facebook. Czy to koniec marzeń o „prywatnej”, a zarazem globalnej alternatywie dla tradycyjnych walut? Niekoniecznie
Fani kryptowalut przekonują, że kiedyś to one będą rządziły światem. Dzięki temu, że nikt nie jest w stanie dowolnie sterować ilością emitowanego pieniądza (jest to z góry zaprogramowane przy stworzeniu kryptowaluty), a do jego przenoszenia z miejsca na miejsce nie są potrzebni żadni pośrednicy (kryptożetony lecą bezpośrednio ze smartfona na smartfon) – ma to być najtańszy i najbardziej wiarygodny sposób transferu pieniędzy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Może i racja, ale kłopot jest w tym, że nikt nie zbudował jeszcze infrastruktury, która dałaby możliwość używania jakiejś kryptowaluty nie tylko przy przelewie do Australii, ale też w największych sklepach internetowych oraz przy zakupach w realnych punktach handlowych. A drugi problem polega na tym, że nie ma jeszcze kryptowaluty, za której stabilną wartość by ktoś zaręczył.
Taką kryptowalutę o nazwie Libra chce zbudować Facebook. Portal społecznościowy Marka Zuckerberga nadaje się do tego doskonale – jest gigantycznym ekosystemem, którego używają miliardy ludzi na Ziemi. A przy tym firmą o wystarczającej reputacji, by mieć własny, prywatny pieniądz.
Zuckerberg postanowił zrobić wszystko „na legalu”. A więc zbudował sojusz kilkunastu potężnych korporacji, których chciał wciągnąć z jednej strony do współzarządzania kryptowalutą, a z drugiej strony – do budowania wokół niej sieci akceptacji, także w „realu”. Stąd w sojuszu pojawiły się Visa, MasterCard, Stripe, PayPal. Ale też Uber i Lyft, eBay, czy Spotify.
Czytaj więcej: Facebook ogłosił pierwsze szczegóły swojej kryptowaluty. Czy ona w ogóle jest krypto?
Czytaj też: A może by tak płacić kryptowalutą w każdym sklepie? Oni wiedzą jak to zrobić. Z kartą TenX
Moduł cyfrowego portfela miałby działać wewnątrz Messengera i WhatsAppa, czyli aplikacji, które dziś służą głównie do komunikacji, a w przyszłości mają też pośredniczyć w wysyłaniu pieniędzy do przyjaciół, rodziny i usługodawców, służyć do płacenia comiesięcznych rachunków oraz do zakupów w necie. Transakcje byłyby szyfrowane kryptograficznie, a do ich weryfikacji wykorzystywane będą miliony komputerów użytkowników (czyli nie będą potrzebne żadne organizacje i izby rozliczeniowe).
Konsorcjum miałoby powołać coś a la bank centralny, który pilnowałby stabilności notowań Libry i możliwość jej wymiany na „normalne” waluty. Pomysł zaczyna się jednak sypać, jak domek z kart. Najpierw wycofał sie gigant płatności online PayPal. Potem zrejterował eBay, Stripe i wreszcie Mastercard oraz Visa.
„Bardzo szanujemy wizję Stowarzyszenia Libra, jednak eBay postanowił nie występować jako jako członek- założyciel. W tej chwili skupiamy się na zarządzaniu płatnościami eBay dla naszych klientów”
– powiedział rzecznik eBay w oświadczeniu dla Financial Times. A prezes Stripe’a zapowiedział, że będzie pilnie śledził postępy Libry i pozostaje otwarty na współpracę na późniejszym etapie.
Co się stało, że ten obiecujący projekt zaczął się sypać? Wokół Libry dość szybko pojawił się negatywny szum ze strony polityków, banków centralnych oraz regulatorów świata finansów. Kryptowaluta, jako pieniądz zdecentralizowany, z definicji jest poza kontrolą. Nie można ograniczyć, ani rozszerzyć jego emisji, zrobić żadnego QE ;-)), bo tam wszystko jest zaklęte w algorytmach. Gdyby światem zawładnęły kryptowaluty, bankowcy centralni mogliby spokojnie zamknąć interes i pójść do domu ;-).
Gdy więc okazało się, że ma powstać pieniądz tak potężny, że mógłby zacząć być alternatywą dla klasycznych walut, i to pod zarządem firmy tak kontrowersyjnej jak Facebook – niekoniecznie mającej te same cele, co rząd amerykański i jakikolwiek inny – firmy zajmujące się zarządzaniem światem „starych” finansów zaczęły się zastanawiać, czy przypadkiem nie podcinają gałęzi, na której siedzą.
Finansiści uznali, że taki pieniądz prywatny mógłby zachwiać globalną stabilnością finansową i – poprzez ograniczone możliwości jej nadzorowania – stać się pożywką dla różnych podejrzanych interesów. Wiadomo jak wielu spekulantów i podejrzanych typów jest na rynku bitcoina i jak bardzo niestabilny jest ten pieniądz.
Krótko pisząc: nikt nie ma ochoty na wypuszczenie z butelki dżina – kryptowaluty, którą wszyscy mogliby handlować, a nikt nie mógłby jej kontrolować. I to kryptowaluty działającej pod wpływem firmy, która mogłaby w ten sposób, całkiem „przypadkiem”, przejąć kontrolę nad dużą częścią światowego handlu oraz globalnych rozliczeń.
Wygląda na to, że Libra jest zbyt dużą niewiadomą dla możnych świata finansów, by mogła ruszyć pod ich egidą. A władze monetarne i regulacyjne zbyt mocno pilnują, by obok oficjalnego obiegu walut nie powstała alternatywa, która mogłaby osiągnąć status „równoległego pieniądza”. I, gdy trzeba, naciskają na finansistów, żeby nie zrobili nic głupiego.
Czy to oznacza, że globalna kryptowaluta nie powstanie? Być może Facebook nie odpuści. Ale raczej bez pomocy firm finansowych. Już widać, że dla firm dziś działających na rynku rozliczeń transakcji finansowych lepszym rozwiązaniem jest technologia blockchain wykorzystywana w służbie już istniających walut, niż koncepcja, by nowy sposób prowadzenia rozliczeń był połączony kryptowalutą, która byłaby poza nadzorem.
Czytaj też: Polska będzie miała swojego bitcoina? Jak będzie działał? Ile stracą na tym banki?
Wracamy więc do punktu wyjścia. Kryptowalutowej rewolucji raczej nie da się zrobić w zgodzie ze światem finansów, trzeba by iść z nim na wojnę. Czy jest dla niej klimat? Niewykluczone, że wojny walutowe, prowadzące do niszczenia realnej wartości obecnych pieniędzy, spowodują poprawę klimatu dla budowy kryptowalutowej alternatywy. W wtedy wjadą ci z Facebooka, cali na biało.
zdjęcie tytułowe: IThardware.pl