Mało kto zastanawia się, z czego będzie żył np. za 20 lat. I ja to nawet rozumiem, w końcu to nie jest horyzont, w którym dałoby się coś konkretnego planować. Ale z drugiej strony… jest kilka zjawisk, które powinny nas skłonić do planowania wydatków i budżetu domowego nie tylko w krótkim, ale i w długim horyzoncie. Nawet kilkudziesięcioletnim. A po co? Zapraszam do przeczytania
Dopóki pracujemy, to pracujemy. Żyjemy dniem dzisiejszym – żeby było z czego spłacić raty kredytu, zapłacić rachunki na mieszkanie za szkołę dla dzieci. I w porządku – dzień dzisiejszy jest najważniejszy. Ale warto mieć z tyłu głowy sytuację, w której co najmniej przez kilkanaście lat, będąc jeszcze w dobrym zdrowiu i w pełni sił witalnych, nie będziemy mieli dochodów z pracy. Z czego, na jakim poziomie będziemy wtedy żyli?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie uważam, że należy się tym zagadnieniem zadręczać, ale czasem pomyśleć nie zawadzi. I to jest właśnie ta chwila. Są bowiem trzy powody, dlaczego warto zabrać się do planowania wydatków nie tylko w ramach bieżącego budżetu domowego, ale i tego przyszłego. Jakie to powody?
Trzy powody do planowania wydatków w dalszej przyszłości
Po pierwsze: żyjemy coraz dłużej. A to oznacza, że czas aktywności zawodowej relatywnie skraca się w stosunku do czasu „najdłuższych wakacji życia”. Według obecnych prognoz osoba, która ma dziś 30 lat po osiągnięciu wieku emerytalnego przeżyje jeszcze od 21,6 lat (w przypadku mężczyzny) do 28,7 lat (w przypadku kobiety). W tym od 9,6 do 12,5 roku w dobrym zdrowiu i w pełni sił.
To bardzo długo. I oznacza to, że przez czas aktywności zawodowej należy – za pośrednictwem państwowego systemu emerytalnego (czyli składek odsysanych od wynagrodzenia) oraz w dowolny inny sposób – uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy, by móc przez tych 10-12 lat używać życia (gdy nie trzeba pracować, to można spełniać marzenia – podróżować, realizować pasje), a potem skutecznie dbać o zdrowie.
Stosunek czasu, w którym mamy dochody z pracy, do czasu, w którym ich jeszcze (jako dzieci) lub już (jako emeryci lub rentierzy) nie mamy, cały czas się zmienia na niekorzyść czasu spędzanego w pracy. Przeciętny mężczyzna przez całe swoje życie przepracowuje 37,3 lata, a na emeryturze spędza 18,1 roku. Przeciętna kobieta pracuje 33,7 lat, a świadczenie emerytalne pobiera średnio przez 21,8 lat.
Po drugie: państwowy system emerytalny nie pokrywa już pełni potrzeb finansowych po zakończeniu kariery zawodowej. Nie wnikając głęboko w przyczyny tego stanu (system jest oparty na solidarności międzypokoleniowej, a pracujących jest coraz mniej, a wypłaty emerytur są coraz dłuższe), trzeba sobie uświadomić, że najprawdopodobniej ZUS na emeryturze nie zapewni nam porównywalnego poziomu życia do tego, jaki mamy pracując.
I to jest ostrożnie powiedziane. Dzisiejszy 40-latek, według obliczeń przywoływanych w „Przewodniku Emerytalnym” Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, za każdy tysiąc złotych, który otrzymuje dziś w ramach pensji, dostanie z ZUS tylko 390 zł. Kobieta jeszcze mniej – 315 zł.
Czy ktoś chciałby żyć za jedną trzecią swojego domowego budżetu? Pomyśl przez chwilę – gdyby ktoś nagle kazał Ci ściąć wydatki o dwie trzecie, to czy byłoby to w ogóle możliwe? Obecne emerytury też z reguły nie są wysokie i nie pozwalają na luksusowe życie, a w porównaniu z tymi, które czekają na dzisiejszych 30-40 latków to jest jeszcze luksus.
Krótko pisząc: każdy, kto nie chce stanąć na emeryturze przed dylematem pt. jak żyć za jedną trzecią pieniędzy – powinien już dziś się do emerytury finansowo przygotowywać.
Po trzecie: życie na emeryturze będzie nie tylko dłuższe, ale i droższe. Panuje stereotyp, że wydatki osoby, która już nie pracuje, ma odchowane dzieci, spłacony kredyt i uporządkowane życie osobiste, nie są wysokie. Byle starczyło na rachunki, lekarstwa, rehabilitację raz w tygodniu, wyjście do kawiarni albo do kina.
Problem w tym, że to fałszywy obraz. Kilka lat temu w USA zrobiono badania, z których – ku zdziwieniu samych badaczy – wyszło, że przeciętny budżet domowy statystycznego emeryta ma wartość 90% budżetu osoby pracującej. A więc: jego potrzeby finansowe wcale nie są dużo mniejsze niż w czasach, gdy pracował zawodowo. Co więcej: w pierwszych latach po przejściu na emeryturę ów budżet jest nawet o kilka procent wyższy niż potrzeby osoby pracującej.
Z czego to wynika? Po pierwsze z możliwości. Jeśli nie wydajemy pieniędzy na przyjemności to często dlatego, że nie mamy na to czasu. Dopiero po zakończeniu kariery zawodowej ten czas w dużych ilościach się pojawia i możemy zacząć zwiedzać kraj i świat, spędzać długie dni w spa, chodzić na siłownię, dbać o siebie. Druga sprawa to rozwój technologii związanych z obsługą domu (czy zdajecie sobie sprawę, że wkrótce mieszkanie seniora będzie mogło być w całości sterowane głosowo i będzie automatycznie dostosowywało się do jego potrzeb, łącznie z zamawianiem zakupów i monitoringiem zdrowia?). Trzecia rzecz to koszty opieki zdrowotnej. Nowe leki, nowe terapie, przedłużanie życia, opieka. To kosztuje coraz więcej.
Czytaj też: Nie zapomnij wziąć ulgi podatkowej za oszczędzanie! Zwrot nawet 3000 zł! (subiektywnieofinansach.pl)
Po zakończeniu kariery zawodowej nie będziesz wydawać mniej pieniędzy
W „Przewodniku Emerytalnym” przygotowanym przez IGTE znajduje się przykładowy przegląd domowego budżetu osoby młodej i dojrzałej, która już kończy karierę zawodową. Młodzian wydaje więcej na edukację, transport, technologie i ubranie. 60-latek: na żywność, zdrowie i mieszkanie.
Przykłady? Przeciętny pracownik na odzież wydaje 66 zł miesięcznie. Emeryt – tylko 40 zł. Na restauracje i hotele pracownik wydaje 65 zł miesięcznie, a emeryt tylko 46 zł. Ale już na zdrowie pracujący Polak przeznacza 52 zł, a emeryt aż 111 zł. Na użytkowanie mieszkania – 288 zł (pracownik 210 zł). A na żywność 385 zł (pracownik 295 zł).
To nie jest tak, że na emeryturze będziecie wydawali mniej pieniędzy. Będziecie ich wydawali tyle samo, ale na inne rzeczy. Tylko – drobiazg – nie będziecie już ani grosza zarabiali. Będzie emerytura z ZUS i to, co sobie przez całe życie uskładamy. W pieniądzu lub w majątku, który będzie można stopniowo upłynniać.
Jeśli chcesz wiedzieć, ile pieniędzy potrzebujesz uskładać, żeby zabezpieczyć sobie finansowo czas, w którym nie będziesz już chciał pracować, to zajrzyj do „Przewodnika Emerytalnego” i znajdź konkretne wyliczenia dotyczące Twojego wieku i tego, jakiej kwoty może Ci zabraknąć, jeśli będziesz się opierać wyłącznie na emeryturze z ZUS.
Jeśli dziś masz 40 lat i zarabiasz 4000 zł, a jesteś kobietą, to z emerytury wyciśniesz ok. 1260 zł. Twój czas życia na emeryturze to przypuszczalnie 27,5 roku. A więc przez ten czas musisz zgromadzić możliwie dużą część różnicy między kwotą emerytury 1260 zł, a tym, co dziś zarabiasz i co zapewnia Ci w miarę komfortowe życie.
W tym konkretnym przypadku kwota docelowa jest oszałamiająca i osiąga prawie 900 000 zł. Gdyby chcieć uskładać ją przez 20 lat, trzeba by miesięcznie oszczędzać po 2200 zł i osiągać przeciętny zysk o 5% przewyższający roczną inflację. Mission (prawie) impossible.
Ale spokojnie. Po pierwsze można obniżyć swoje „ambicje” do 80% kwoty obecnych zarobków (potrzeby spadają o ponad 200 000 zł). Po drugie do bilansu będzie się liczyć majątek, którego się dorobimy (np. wolne od obciążenia hipoteką mieszkanie, które może stać się np. przedmiotem tzw. odwróconej hipoteki). Będą zgromadzone przez całe życie cenne rzeczy (biżuteria, sztuka), może też pieniądze na kontach IKE, IKZE, PPE czy PPK… W pakiecie jest – być może – pomoc dzieci (ale z tym, by liczyć na nią bezkrytycznie, byłbym ostrożny).
Wbrew pozorom będziemy mieli do dyspozycji sporo „kieszonek emerytalnych”, a jeśli każdą będziemy zapełniać przez kilkadziesiąt lat – nawet kilkusettysięczne oszczędności nie będą kwotą nie do osiągnięcia. O tym wszystkim pomówimy w kolejnych odcinkach naszego cyklu.
Czytaj też: Niezależność finansowa: czym jest i jak ją osiągnąć? Przewodnik (subiektywnieofinansach.pl)
Bez planowania wydatków, które nadejdą za wiele lat, ani rusz
Najlepiej zaczynać myślenie o emeryturze (w sensie zagwarantowania sobie kasy na ten czas życia, dla większości z nas bardzo długi) możliwie najwcześniej. Na przykład od trzydziestego roku życia. Niech to będzie np. 5-10% obecnego wynagrodzenia.
Każdy 1 zł dziennie odkładany przez cały czas kariery zawodowej – bez żadnych zysków z kapitału, zakładamy tylko jego waloryzowanie o inflację, czyli utrzymywanie realnej wartości składki – przekłada się na 14 400 zł oszczędności na emeryturę. Ile takich złotówek dziennie możecie odkładać, żeby nie stracić nic z komfortu życia dziś, a zasypać dziurę dochodów w przyszłości? Czy 10 zł dziennie byłoby nadmiernym wyrzeczeniem?
Czytaj też: Jak to jest, że niektórym udaje się oszczędzać, a innym nie? Decydują o tym dwie cechy
Z tym pytaniem Was zostawiam, zapraszając do pobrania za darmo „Przewodnika emerytalnego” Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, który który jest pod tym linkiem. To naprawdę ciekawa lektura, atrakcyjna w formie i inspirująca w treści. Mnóstwo rad, prostych sposobów na gromadzenie pieniędzy oraz spostrzeżeń zmieniających spojrzenie na pieniądze. Zrób sobie prezent pod choinkę i przeczytaj. Może się przydać znacznie wcześniej niż na emeryturze.
A w kolejnych odcinkach „Przewodnika emerytalnego” pod egidą „Subiektywnie o Finansach” oraz Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych napiszę o tym:
>>> Jak zbierać kasę na później? Dlaczego kobiety muszą oszczędzać bardziej?
>>> Jak zrobić sobie finansowy booster, czyli jak przyspieszyć oszczędzanie?
———————-
Partnerem cyklu edukacyjnego „Przewodnik emerytalny” jest Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych
zdjęcie tytułowe: Aron Visuals/Unsplash