Na tę informację czekały setki osób, które przed kilkoma laty zainwestowały w fundusze inwestycyjne zamknięte Fincrea TFI oferowane głównie za pośrednictwem Alior Banku. Depozytariusz tych funduszy – Raiffeisen Bank International – podał w końcu ich wyceny. Wesoło nie jest
Podczas niedawnego kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń szef Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski mówił o konieczności przyjrzenia się na nowo UFK-om, czyli polisom inwestycyjnym oferowanym przez ubezpieczycieli. Komisja zdiagnozowała bowiem nowe zagrożenie. Bywa, że ubezpieczyciele w opakowaniu UFK oferują tzw. FIZ-y, czyli fundusze inwestycyjne zamknięte.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
FIZ FIZ-owi nierówny, ale z reguły to inwestycje o wysokim ryzyku i niskiej płynności. Z definicji powinny być przeznaczone dla wąskiej grupy świadomych ryzyka inwestorów. Jastrzębski zapowiedział sprawdzenie czy UFK, które mają w środku udziały w FIZ-ach, są oferowane klientom, do których taki produkt nigdy nie powinien trafić.
Skuszeni lasami i polami
Ale żeby zainwestować w FIZ-y, nie jest potrzebny udział ubezpieczyciela i opakowanie w postaci UFK. Wystarczy nieco więcej wolnych środków i doradca, który potrafi zareklamować FIZ jako produkt zyskowny, a jednocześnie bezpieczny jak bankowa lokata.
Takimi zachętami kuszeni byli inwestorzy, którzy przed kilkoma laty zainwestowali w cztery FIZ-y oferowane przez Fincrea TFI. Certyfikaty tych funduszy sprzedawał m.in. Alior i BOŚ Bank. Fundusze miały zarabiać na wzroście wartości działek rolnych i leśnych, na inwestycjach w perspektywiczne spółki (fundusz Inwestycje Selektywne) oraz w nowoczesny dom spokojnej starości (fundusz Vivante). Na te inwestycje skusiło się w sumie blisko 2.000 osób inwestując blisko pół miliarda złotych.
Przeczytaj też: Kolejni klienci utknęli w „złotych klatkach” funduszy inwestycyjnych zamkniętych. Kto zawinił i jak odzyskać pieniądze?
W pewnym momencie wyszło na jaw, że fundusze straciły płynność, zarządzający funduszami zaczęli nawzajem oskarżać się o wyprowadzanie pieniędzy, KNF odebrała licencję Fincrea TFI, ukarała Raiffeisen za niedostateczne wywiązywanie się z roli depozytariusza funduszy, wszczęła kontrolę w Alior Banku, która miała sprawdzić, czy w procesie sprzedaży nie doszło do missellingu (czyli sprzedaży produktów nieadekwatnych do profilu ryzyka inwestora), w końcu aresztowano podejrzanych o doprowadzenie funduszy na skraj bankructwa.
Więcej szczegółów na ten temat znajdziecie w moich tekstach:
Raiffeisen pokazuje wyceny
Nowym wątkiem w tej sprawie są ogłoszone właśnie wyceny funduszy, na które inwestorzy czekają od kilkunastu miesięcy. Teraz po prostu wiedzą, ile pieniędzy najprawdopodobniej stracili.
We wtorek i środę obyły się zgromadzenia inwestorów funduszy Vivante i Selektywnego (na czerwiec zaplanowane są zgromadzenia inwestorów funduszy „rolnego” i „leśnego”), na których Raiffeisen Bank International – likwidator i depozytariusz funduszy – podał do wiadomości dane ze sprawozdania finansowego na dzień otwarcia likwidacji funduszy. Wesoło nie jest.
Wartość aktywów netto Funduszu Vivante – czyli jego majątek pomniejszony o zobowiązania – Raiffeisen wycenił na 5,9 mln zł. Wcześniej fundusz był wyceniany na około 50-60 mln zł.
Jak wyliczyła kancelaria Matczuk Wieczorek i Wspólnicy, reprezentująca sporą grupę inwestorów, każdy certyfikat funduszu Vivante warty jest 91,17 zł, co oznacza spadek wartości, w zależności od serii certyfikatów, o około 90%! Kancelaria przewiduje, że biorąc pod uwagę bieżące koszty likwidacji funduszu inwestorzy nie odzyskają więcej niż 10% zainwestowanych środków.
„Tak znaczący spadek wartości aktywów Funduszu wynika z urealnienia wyceny poszczególnych składników majątku Funduszu. Istotne znaczenie miała przecena instrumentów dłużnych, a więc obligacji, które Fundusz nabywał – wedle naszej wiedzy w dużej mierze od spółek cypryjskich powiązanych z osobami, które zarządzały Państwa Funduszami, w szczególności ze strony Meridian Fund Management S.A. W wielu przypadkach okazało się, że majątek tych spółek jest wart mniej niż 0 zł, a więc i wartość obligacji wyemitowanych przez te spółki musiała zostać urealniona i przeceniona, skoro majątek tych spółek nie pozwala na ich wykupienie”
– napisała kancelaria w komunikacie do inwestorów.
39 milionów w gotówce
Sytuacja funduszu Selektywnego jest nieco lepsza, przede wszystkim dlatego, że znaczącą część obecnego majątku (39 mln zł) fundusz posiada w gotówce, na rachunkach bankowych. Środki te, jak przypuszcza kancelaria MMW, pochodzą ze sprzedaży działki w Warszawie przy Galerii Mokotów. Poza gotówką, pozostałe aktywa funduszu takie jak akcje, udziały, obligacje, weksle (czyli wszystkie pozostałe inwestycje funduszu) zostały przecenione z 73,45 mln zł do… 7,12 mln zł.
Przeczytaj też: Kupiłeś w banku „bezpieczny” fundusz. A to… przekręt. Kto pilnuje funduszowych nielotów?
Nie dość, że inwestorzy muszą pogodzić się z gigantyczną stratą (Raiffeisen uprzedził, że ostateczny stan majątku może różnić się od obecnie prezentowanej wyceny, a więc w „kasie” funduszy może być mniej lub więcej środków), to jakiekolwiek pieniądze zobaczą najwcześniej w 2021 r., czyli po zakończeniu procesu likwidacji funduszy.
Jeśli do tej historii miałbym dopisać jakiś morał… Ameryki nie odkryję. Choćby obiecywali Wam złote góry, krociowe zyski, gwarancje zysków (przy niektórych emisjach certyfikatów funduszy Fincrea TFI obiecywano gwarancję zysku na określonym poziomie!), musicie pamiętać, że FIZ-y to nie lokata w banku.
Źródło zdjęcia: Pixabay