25 franków szwajcarskich na każdym przelewie tracili klienci, którzy przelewali raty kredytowe do Banku BPH za pośrednictwem inkantor.pl. Ten ostatni korzysta z usług mBanku. Choć nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za całe zamieszanie, klienci odzyskają pieniądze
Wśród klientów kantoru internetowego inkantor.pl jest grupa blisko 180 osób, które spłacają kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich zaciągnięte w Banku BPH.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na początku lipca niektórzy z nich zauważyli, że z przelewami coś jest nie tak. Rata była pomniejszana o 25 franków szwajcarskich. Przelewy wychodziły z mBanku, w którym kantor prowadzi rachunek.
O sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu: Rata kredytu minus 25 CHF i wściekli klienci. Co się dzieje z przelewami do Banku BPH?
Kontor, mBank, Bank BPH. Kto winny?
Klienci w pierwszej kolejności zaczęli podejrzewać kantor o to, że nagle zaczął pobierać dodatkową prowizję. Niektórzy wręcz grozili, że przestaną korzystać z jego usług. Inni zrzucali winę na BPH, a ten z kolei przerzucał odpowiedzialność na kantor lub mBank.
Przez pierwsze dwa tygodnia lipca właściwie nie było wiadomo, co się dzieje. Inkantor.pl próbował uspokajać klientów i przekonywał, że wyjaśnia, co się stało. Sugerował swoim klientom, by do tego czasu zrobili dodatkowy przelew do BPH o wartości 95 zł (równowartość 25 franków) po to, żeby bank nie naliczał karnych odsetek.
Kantor zapewniał, że dodatkowe 25 CHF prowizji to nie jego sprawka. Tłumaczył klientom, że przelewy z jego rachunku w mBanku do BPH wysyłane są w tzw. opcji SHA. To oznacza, że koszty transferu środków dzielone są pomiędzy zleceniodawcę i beneficjenta przelewu, który bierze też na siebie ewentualne koszty banku pośredniczącego.
Przeczytaj też: Przelew bankowy zlecisz… mówiąc o nim do smartfona. Albo czatując z botem. Tak łatwo jeszcze nie było
Przeczytaj też: Omyłkowy przelew na zamknięte konto. Jak odzyskać pieniądze? Najlepiej… zamknąć konto jeszcze raz
mBank wypowiada umowę, wkracza UBS
W połowie lipca Bank BPH poinformował „Subiektywnie o finansach”, że winę ponosi mBank, który miał jednostronnie zerwać umowę z Bankiem BPH, pozwalającą na bezpośrednie rozliczenia we frankach. Ponoć powodem była zbyt mała skala transakcji albo ktoś po prostu zapomniał przedłużyć umowę. To dlatego od lipca zmieniły się zasady rozliczeń, w wyniku których szwajcarski bank pośredniczący – UBS – pobierał 25 franków prowizji od każdego przelewu.
W ubiegłym tygodniu Bank BPH i mBank naprawiły błąd. Wymieniły się kluczami do płatności walutowych, co oznacza, że przelewy walutowe między tym bankami idą po staremu, czyli bez dodatkowej prowizji banku pośredniczącego.
Nadal jednak nie było wiadomo, czy i kto zwróci klientom pobrane prowizje. Po kilku dniach dostaliśmy oficjalne stanowisko mBanku:
Opłaty w wysokości 25 franków szwajcarskich nie są już pobierane przez bank pośredniczący. Nie możemy jednak zwrócić ich osobom obsługiwanym przez Inkantor, ponieważ nie są to nasi klienci i nie znamy ich danych. Nie my pobieraliśmy również wspomniane wcześniej opłaty. Jeśli jednak Inkantor zwróci klientom niesłusznie pobrane prowizje – to w końcu ta firma zobowiązała się wobec nich do bezpłatnych transakcji – to mBank gotów jest taką reklamację pozytywnie rozważyć.
mBank zapewnia, że w całym procesie nie ma jego winy, ale…
W trosce o klientów, którzy zostali zaskoczeni dodatkowymi prowizjami oraz ze względu na dobrą współpracę z Inkantor zobowiązujemy się wziąć te koszty na siebie
– zapewnia mBank. Teraz klientom inkantor.pl pozostaje nic innego jak uzbroić się w cierpliwość.