Ostatnio sensacją w mediach stała się po raz kolejny „luka w PPK”, czyli możliwość transferowania zgromadzonych w ten sposób pieniędzy inkasowania wysokich (procentowo) zysków. Tylko czy to w ogóle jest „luka”? Czy tę możliwość trzeba skasować? I czy PPK powoli staje się „przepompownią” pieniędzy bynajmniej nie na emeryturę?
Pracownicze Plany Kapitałowe (czyli popularne PPK) to dziś bezapelacyjnie najpopularniejszy ze sposobów oszczędzania na dodatkową emeryturę. Oczywiście nie wiemy, jak wiele osób w tym celu oszczędza pieniądze w bankach, czy np. w nieruchomościach kupionych jako „magazyn wartości”, ale nie ma dwóch zdań, że PPK wśród przeznaczonych na emeryturę rozwiązań jest najpopularniejszy. Na koniec zeszłego roku było w PPK ponad 4,3 mln Polaków.
- Ważny dylemat: która waluta będzie w przyszłości odpowiednikiem złota w świecie tradycyjnych pieniędzy, skoro nie „zielony”? Szukamy! [POWERED BY WALUTOMAT]
- Jak ubezpieczyć przedszkolaka i ucznia? Jak sprawdzić, czy oferowana w szkole polisa sprosta coraz bardziej złożonej rzeczywistości? [POWERED BY PZU]
- Jak przygotować swój biznes na burzliwy czas? Oto lista największych wyzwań. Jak nimi zarządzać jeśli prowadzisz małą lub średnią firmę? [POWERED BY E-FAKTOR]
Dlaczego program PPK nam się udał?
Przypomnę w dwóch słowach, że rzecz polega na tym, iż pracodawca odciąga uczestnikowi programu 2% jego pensji brutto (albo więcej, jeśli pracownik ma jaką fantazję, maksymalnie 4%) oraz dokłada do tego 1,5% od siebie (również może więcej, jeśli ma taką fantazję). Pieniądze są inwestowane w specjalnych funduszach inwestycyjnych, których sposób działania zmienia się z wiekiem uczestnika (więcej inwestują w bezpieczniejsze obligacje).
A więc: chowamy przed sobą pieniądze (bo one lecą na konto PPK jeszcze zanim dostaniemy je „do ręki”) i pomnażamy je z myślą o dodatkowej emeryturze. Mechanizm związany z dopłatą pracodawcy sprawia, że bardzo trudno jest na tym stracić. I to powoduje, że choć na początku PPK nie miało dobrej reputacji („znów przyjdzie rząd i ukradnie”), to teraz tzw. współczynnik partycypacji przekracza 50% (inna sprawa, że tylko 70% kont jest aktywnych, więc realnie ta partycypacja jest mniejsza – pewnie realnie oszczędza 3,5 mln ludzi).
Ale nie ma co narzekać. Dla porównania, w mającym wieloletnią historię programie IKE (wiążącym się z możliwością niepłacenia podatku Belki przy wypłacie pieniędzy) było na koniec zeszłego roku ponad 960 000 osób. Na rachunkach IKZE (wiążących się z możliwością odpisu w podatku PIT) oszczędza niecałe 600 000 osób. Co prawda na IKE i IKZE łącznie wciąż mamy więcej pieniędzy, niż w PPK (35 mld zł), ale to się może wkrótce zmienić, bo w PPK mamy już 30,5 mld zł. To wszystko są oczywiście wciąż nędzne grosze (da się z tego sfinansować kilka emerytur każdego z nas), ale rośnie.
W przypadku PPK czynnikiem sukcesu jest obowiązkowy autozapis pracowników etatowych, który powoduje, że przynajmniej część Polaków wchodzi do programu dodatkowego zbierania pieniędzy na emeryturę bez wysiłku, a żeby z niego wyjść – musi się już wysilić (złożyć papiery, że nie chcą być w PPK). No i też swoje robi dostęp do pieniędzy. Kasę można w każdej chwili wypłacić, co jest drastyczną różnicą w porównaniu np. z pieniędzmi w OFE, które rząd przed laty częściowo „zajął” i zamienił na obietnicę wypłaty przez ZUS w przyszłości.
„Luka w PPK”, czy luka w głowach?
Raz po raz w mediach staje się sensacją właśnie ta funkcja PPK, czyli możliwość „odzysku” pieniędzy. Mówi się, że jest to „luka w PPK”. Zdaje się, że w ten sposób rzecz nazywa nawet Komisja Nadzoru Finansowego w swoich raportach na temat programu emerytalnego. A już obowiązkowo mówią o tym portale, gazety i dziennikarze mediów elektronicznych. „Polacy znaleźli lukę w PPK” – krzyczą mniej więcej raz na kwartał.
W tym sensie „znaleźli”, że z możliwości zwrotu pieniędzy korzysta coraz więcej z 3,5 mln aktywnych uczestników PPK. Z raportu nadzoru finansowego wynika, że dyspozycji zwrotu pieniędzy w zeszłym roku było 735 000 (rok wcześniej tylko 568 000). Nie wiadomo jednak ile z nich zostało zainicjowanych przez pracowników i ilu pracowników wycofywało pieniądze (bo teoretycznie można to robić raz w miesiącu, albo np. raz w roku).
Zjawisko zyskuje niewątpliwie na popularności, prawdopodobnie w tym roku wycofamy z PPK ponad 2 mld zł (tak wynika z dotychczasowej „trajektorii”, czyli mniej więcej 7% tego, co w PPK trzymamy i jakieś 20% tego, co w tym roku dopłacimy. To jest sporo, choć nie wynika z tego wprost, że jedna piąta uczestników PPK to nie żadni oszczędzający na emeryturę, tylko „optymalizatorzy”. Liczba osób wypłacających pieniądze zbliża się do 200 000 kwartalnie. Zakładałbym, że mniej więcej 10-15% wszystkich uczestników PPK wcale nie oszczędza na emeryturę.
Dlaczego ludzie wypłacają z PPK? Żeby zainkasować część dopłaty pracodawcy. Wypłacając pieniądze z PPK „odzyskuję” wszystkie swoje wpłaty oraz 70% wpłaty pracodawcy (reszta dopłaty pracodawcy trafia na moje konto w ZUS, więc też podwyższa moją przyszłą emeryturę). Od wypłaconych pieniędzy trzeba odprowadzić podatek Belki, ale „arbitraż” mimo wszystko się opłaca.
„Luka w PPK”: ile można z niej wycisnąć?
Jeśli jestem „medianowym” pracownikiem i zarabiam jakieś 7 000 zł brutto, to na rękę mam prawie 5 000 zł, zaś do PPK odprowadzam 140 zł miesięcznie. Do tego pracodawca dokłada 105 zł miesięcznie. W skali roku moja wpłata wyniesie 1 680 zł, a wpłata pracodawcy 1 260 zł. Łącznie do „wyjęcia” jest 2 940 zł. Aczkolwiek z wpłaty pracodawcy mogę dostać do ręki tylko 882 zł (70% tej wpłaty) i taki jest mój zysk z operacji. Jeśli pieniądze zyskiwały na wartości, to otrzymuję również zyski z tego tytułu (minus podatek Belki).
W zeszłym roku średni zysk z inwestowania w PPK wyniósł 10%, a więc dochodzi jakieś 300 zł zysku kapitałowego, a 240 zł po potrąceniu podatku Belki. Zatem łącznie – pomijając własną wpłatę na poziomie 1680 zł – „zarabiam” 1 120 zł. Niemal dokładnie 67% od włożonych przeze mnie pieniędzy. Jak widać, to jest lepsze od lokaty bankowej. Gdyby te pieniądze zostały w PPK, byłyby dalej mnożone i korzystały z efektu „kuli śniegowej”, a więc w przyszłości byłyby warte znacznie więcej. Ale te 10-15% uczestników PPK w to albo nie wierzy, albo o tym nie wie, albo po prostu potrzebuje pieniędzy natychmiast.
Im więcej o tym piszą, tym więcej ludzi o tym się dowiaduje i część z nich też chce mieć taką „fajną lokatę”. Nikt im nie mówi, że robią sobie krzywdę, bo pozbawiają się dużo większych korzyści w przyszłości. Pytanie brzmi: czy trzeba coś z tym zrobić? I czy to rzeczywiście jest „luka w PPK”, czy po prostu manifestacja tej funkcji programu, która zakłada, że to są nasze prywatne pieniądze. A skoro są prywatne, to można je wyjąć.
To nie żadna „luka”, ale czas na ofensywę PPK, bo inaczej…
Z IKE lub IKZE też można wyjąć pieniądze w każdej chwili. W przypadku IKE to nic sensownego nie daje, bo po prostu płaci się podatek Belki (jak od każdej innej inwestycji). W przypadku IKZE można pokusić się o podobny „arbitraż”. W sytuacji, gdy mam dobry dochodowo rok i wpadam w wyższą, 32-procentową stawkę PIT, mogę wpłacić do IKZE pieniędzy „pod korek” (do wysokości limitu wynoszącego ok. 10 000 zł) i „odzyskać” 32% wpłaty w ramach ulgi podatkowej. A gdy mam zły dochodowo rok, to te pieniądze mogę wypłacić, płacąc 12% podatku PIT. Do wzięcia jest 20%.
A więc to nie jest żadna „luka”, tylko po prostu funkcja dobrowolnego programu emerytalnego. Skoro jest autozapis do PPK to musi pozostać też możliwość wypłaty pieniędzy w każdej chwili. Wydaje się, że niemal „gwarantowany” zysk z inwestycji, który powstaje dzięki dopłatom pracodawcy, powinien być dla ludzi argumentem, by w PPK pozostać. Ale skoro jest część ludzi, którzy do oszczędzania na emeryturę podchodzą w taki sposób, to trzeba nad nimi pracować i promować zalety PPK z większą werwą.
To, że doczekaliśmy się relatywnie dużej liczby „arbitrażystów” w programie PPK jest świadectwem kiepskiej promocji programu. Widać, że jego administratorzy osiedli na laurach i wydaje im się, że „autozapis” załatwi za nich sprawę. Nie załatwi. Trzeba ludziom tłumaczyć na czym polega procent składany, efekt kuli śniegowej i w ogóle sens posiadania akcji i obligacji. Bo inaczej PPK z programu emerytalnego przekształci się w przepompownię pieniędzy od pracodawcy do PPK i do pracownika. Sorry, ale do tego wystarczy zwykła podwyżka wynagrodzenia, nie jest potrzebny wielki program rządowy.
CZYTAJ WIĘCEJ O DYLEMATACH OSZCZĘDNOŚCIOWYCH:
POSŁUCHAJ PODCASTU O EMERYTURZE Z ZUS:
ZOBACZ WIDEOFELIETON O PIĘCIOLECIU PPK:
zdjęcie tytułowe: DALL-E AI, Canva