6 czerwca 2020

Oficjalny lockdown zakończony, ale… nic już nie będzie tak samo. Ilu z nas nie wróci do kina, siłowni, restauracji, hotelu i samolotu? Sprawdzam dane!

Oficjalny lockdown zakończony, ale… nic już nie będzie tak samo. Ilu z nas nie wróci do kina, siłowni, restauracji, hotelu i samolotu? Sprawdzam dane!

Po prawie trzech miesiącach zamrożenie gospodarki dobiega końca. Można już dziś wyjść do kina, wypocić się na siłowni, czy skoczyć na basen. Można wyjechać do hotelu, polecieć samolotem na drugi koniec Polski. To jednak nie oznacza, że wróciła normalność. Strach przed wirusem spowoduje, że wielu z nas wejdzie w tryb „prywatnego lockdownu” i nie będzie wydawać pieniędzy tak, jak przed wirusem. Ilu konsumentów pozostanie w częściowym „zamrożeniu”? Które usługi są najbardziej zagrożone? O ile może spaść popyt? Poszukaliśmy odpowiedzi na te pytania analizując dane z kraju i zagranicy. Wnioski nie są zbyt krzepiące

Nie było lepszego sposobu na walkę z koronawirusem, niż zamknięcie nas w domach. Ale od 6 czerwca większość restrykcji (z wyłączeniem szkół) zostało już zdjęta. Choć rozwój epidemii został ograniczony i nie podzieliliśmy losu Hiszpanii, czy Włoch, to wirus ciągle krąży wśród nas. I wzbudza strach. Wiele branż nie wróci już do dawnej świetności. Dla nich walka z koronawirusem to klasyczny przykład sytuacji, w której lekarstwo może być gorsze, niż choroba.

Zobacz również:

„Nam w domu jest dobrze”. Kto nie wróci „na miasto”?

Niektórzy ekonomiści mówią, że bardziej od wirusa, powinniśmy się obawiać skutków jakie zostawi w naszych głowach. Co się może stać? Jeden z naszych czytelników – czyta nas z dalekiej Ameryki (tak, tak, nawet tam subiektywność ma swoich fanów) widzi to następująco:

„W USA duży procent ludzi – nawet w stanach o niewielkiej gęstości zaludnienia i małym procencie zachorowań – jeszcze długo nie będzie odwiedzało kin i restauracji. W miastach ten procent może sięgać połowy mieszkańców, albo i więcej. Populacja osób powyżej 65 lat – czyli osób szczególnie narażonych na ciężki przebieg wirusa – wynosi w USA 16,3%, czyli ponad 50 milionów konsumentów. Niemalże drugie tyle to osoby w wieku przedemerytalnym: 55-64 lat. Jest to najzamożniejsza część społeczeństwa, która teraz przestanie wydawać pieniądze. Mój pomysł na życie to zakupy robione 2-3 razy w miesiącu, wizyta u lekarza kilka razy do roku i siedzenie na ogródku. Żadnych kin, żadnych restauracji i to jeszcze przez kilka lat. Jest Netflix, jest ogródek, praca zdalna – „prywatny lockdown” nie jest taki zły”

Nie ulega wątpliwości, że sytuacja, w której najbogatsi konsumenci ograniczają wydawanie pieniędzy, musi przynieść kłopoty gospodarcze, bo to konsumpcja napędza wzrost zysków i wartości firm. Ale czy to zadziała tak samo nad Wisłą? Niekoniecznie. Akurat u nas rozkład zamożności wygląda nieco inaczej, niż w USA.

U nas – według danych Sedlak & Sedlak największym budżetem dysponują osoby w wieku 36-40 lat, czyli takie, które nie są w grupie ryzyka (stanowią 8,5% populacji, 3,2 mln osób). Na drugim miejscu są osoby w wieku 41-50 lat. Ale przecież nie oznacza to, że u nas – w dużej części populacji – nie zadziała podobny mechanizm. Czyli wstrzymywanie się przed konsumpcją w obawie przed zarażeniem. Których branż to może dotyczyć?

Czytaj też: Koronawirus na zakupach, czyli jak płacić, żeby się nie zarazić? WHO o wątpliwościach dotyczących używania gotówki. Co wy na to?

Ruch do galerii handlowych wraca, ale klienci oszczędzają na zakupach

Rząd zamknął galerie i sklepy, czym z dnia na dzień odciął źródło przychodów dla dziesiątek firm odzieżowych, obuwniczych, zatrudniających w skali kraju setki tysięcy osób. Firmy takie jak Zara, LPP, czy CCC przestawiały się na sprzedaż zdalną. Właściciel Reserved przez internet sprzedaje już 45% ciuchów (przed rokiem było to 15%). To imponujący wzrost, ale trzeba pamiętać, że całość wpływów marki spadła o 35%, do 1,2 mld zł rocznie. Przy mniejszych obrotach automatycznie wzrósł udział sprzedaży internetowej.  

Galerie są już otwarte, ale los sklepów w centrach handlowych – niepewny. Czy nie zabraknie klientów? Klienci nie odwiedzają już galerii tak tłumnie, jak przed pandemią. O ile spadł ruch? Według Polskiej Rady Centrów Handlowych dzienne poziomy odpowiedzialności z 90 centrów handlowych z całej Polski w drugim tygodniu po otwarciu handlu wyniosły – zależnie od dnia – od 60% do 68% ruchu z  analogicznego okresu 2019 r. Licząc w skali miesięcznej – nawet 70-93% w zależności od galerii.

Spośród sklepów w galeriach handlowych najbardziej na utratę przychodów będą narażone sklepy odzieżowe i te z butami. Sugerują to dane od 5 mln amerykańskich konsumentów, zebrane z ich kart płatniczych przez firmę 1010Data.

Gdyby szukać analogii z Polską, to statystyczny Kowalski ubiera się za ok. 1.300 zł rocznie, wliczając to buty. Trudno przewidzieć na jakim poziomie ustabilizuje się sprzedaż – ciągle wiele sklepów LPP jest zamkniętych (firma negocjuje czynsze) i rośnie sprzedaż w internecie, ale gdyby przyjąć, że poziom wydatków spadnie, tak jak w USA, czyli o połowę, to zamkniemy się z kwotą wydatków 600-700 zł. To byłby ogromny spadek. Największe kłopoty czekają firmy sprzedające „odzież wizytową”. Ponieważ pracujemy zdalnie, spada sprzedaż garniturów, garsonek czy nawet koszul. Według LPP będziemy kupować mniej ubrań, ale bardziej ekologicznych i takich, które nie będą tak szybko się niszczyć.

Czytaj też: Restauracje, bary i kawiarnie znów otwarte, ale czy dopiszą klienci? Oto siedem pomysłów dla restauratorów, byśmy w czasach koronawirusa zostawiali u nich pieniądze

Jedzenie na mieście – raczej food truck, niż Amaro

Wirus uderzył w branżę gastronomiczną niczym tsunami. Choć możemy już odwiedzać restauracje, to ich sytuacja jest daleka od normalności. Do restauracji nie wróciły imprezy firmowe, nie ma tylu gości, którzy jedzą lunch w ciągu dnia (bo więcej osób pracuje z domu), nie ma też tylu wesel, chrzcin, czy komunii.

W Polsce działa ok. 70.000 stałych lub sezonowych placówek gastronomicznych. Wśród nich 38% stanowią punkty gastronomiczne, 28% to restauracje, a 27,6% – bary. Według firmy Placeme, która opiera swoje szacunki na danych ze smartfonów, restauracje odzyskały średnio 65% klientów sprzed pandemii. To optymistyczne dane, bo według samych zainteresowanych, a dokładnie według Związku Pracodawców HoReCa wartość sprzedaży gastronomicznej po odmrożeniu 18 maja osiągnęła poziom 40% tego sprzed pandemii.

Dane z USA sugerują, że największy problem z odbudową popytu po pandemii będą miały lokale z wykwintną kuchnią i przeciętne knajpy – w ich przypadku przychody spadły o 70-90%. Popyt najszybciej odbudowuje się tam, gdzie jest tanio, czyli w fast foodach, w których spadek „tylko” o jedną czwartą.

Jak gastronomia będzie się odbijać od dna w Polsce? W ubiegłym roku w lokalach zostawialiśmy średnio 130 zł miesięcznie i wizytowaliśmy je przeciętnie cztery razy w miesiącu. W kwietniu ta kwota mogła spaść do 30 zł. Zakładając, że w wyniku „prywatnego lockdownu” wydatki będą się utrzymywały na poziomie 40% tych sprzed pandemii, miesięcznie zostawimy w restauracji po 54 zł na głowę. A trzeba pamiętać, że ta kwota uwzględnia wydatki w punktach gastronomicznych i  fast foodach (tam znów jest dość tłoczno), więc spadek w lokalach z obsługą kelnerską może być jeszcze większy.

Wiadomo: przebywanie dłużej, niż 20 minut w jednym miejscu zwiększa ryzyko zakażenia. I to ryzyko jest trudne to ograniczenia, bo – o czym mówią badania chińskie – wirus rozprzestrzenia się nie zawsze w sposób przewidywalny, bywa „przenoszony” przez klimatyzację i może się okazać, że najbardziej narażone będą osoby, które siedzą nie przy stoliku obok zakażonej osoby, lecz np. na drugim końcu sali.

 

Czytaj też: „Nową normalność” i stopniowe „odmrażanie” gospodarki zapowiada premier Mateusz Morawiecki. Jak będzie wyglądała? Oto największe zmiany, które nas czekają

Czytaj też: Polskie morze, góry i jeziora z… biurem podróży? Touroperatorzy szukają interesu i hurtem wykupują pokoje na wakacje. Co to oznacza dla nas?

Otwarte kina? O społeczny dystans nie będzie trudno

Kino jedna z ulubionych rozrywek Polaków, która w ostatnich latach – na przekór rozwojowi serwisów VOD – zyskiwała rekordową popularność. W 2019 r. Polacy kupili ponad 61,7 mln biletów do kina i to był rekord, jeśli chodzi o branżę kinową po 1989 r. (najwięcej biletów sprzedawano w Polsce w latach 60-tych, „Krzyżaków” obejrzało 32 mln osób, ale wtedy kino nie miało takiej konkurencji).

Branża kinowa i filmowa do tej pory była jedną z bardziej odpornych na kryzys – jako jedna z pierwszych podniosła się po Wielkim Kryzysie lat 30., więc i teraz pogłoski o jej śmierci mogą być przedwczesne. Co nie znaczy, że będzie łatwo. Choć kina można już otwierać, to żadna z trzech sieci multipleksów się na to nie zdecydowała. Mniejsze kina studyjne zapraszają już od tego weekendu.

Skąd rezerwa wielkich sieci? Po pierwsze: nie ma za bardzo czego pokazywać na ekranach, bo dystrybutorzy wstrzymali premiery nowych kinowych hitów, a po drugie koszty finansowe otwarcia sal kinowych mogłyby być większe niż korzyści. Trzeba by na nowo zacząć płacić pensje bileterom, kasjerom, ochronie, pracownikom serwisu sprzątającego oraz słone rachunki za prąd, klimatyzację sal i energochłonne projektory kinowe. A ciągle nie wiadomo czy widzowie dopiszą i czy przełamią lęk przed wizytą w kinie.

Ustanowione normy sanitarne, choć zrozumiałe, to jednak nie zachęcają do wizyty w kinie – podczas całego seansu trzeba będzie mieć na sobie maseczkę zakrywającą nos i usta, a na salę będzie mogła wejść liczba osób odpowiadająca połowie liczby dostępnych w salach foteli. Osoby nie mieszkające pod jednym dachem nie będą też mogły siedzieć obok siebie.

Gdyby założyć, że tylko co drugi widz pójdzie do kina, to sprzedaż biletów spadłaby do 31 mln szt. To tyle, ile wynosiła frekwencja w kinach w 2006-2007 r. Co by się stało, gdyby liczba widzów trwale spadła do tego poziomu? W 2007 r. liczba kin była nawet większa niż teraz – mniej więcej 500 obiektów.  Ale były to głównie kina studyjne, które miały jedną salę. W następnych latach liczba kin w Polsce spadła do ok. 440. a teraz znowu wynosi ok. 500. Jednak sal jest więcej, bo przybyło multipleksów. Dziś mamy w Polsce ponad 1400 sal kinowych, o 400 więcej niż 13 lat temu. 

W Ameryce po otwarciu kin również w niektórych stanach również wprowadzono limit 50% widowni, a i tak średnio sprzedaje się 30% biletów. Mimo to prezes sieci Cinemark mówił, że i na tych 30% może zarobić (zapewne miał na myśli nieco wyższe ceny biletów i ofensywę sprzedaży barowej).

Ciekawe, jak kina po otwarciu zmienią model biznesowy, by osiągnąć zyski mimo ograniczenia dopuszczalnej liczby klientów. Być może pojawią się promocje, których celem będzie rozłożyć liczbę chętnych do pójścia do kina bardziej równomiernie, niż tylko na weekendy? A może kina będą otwarte tylko w niektóre dni?

Czytaj też: Koronawirus zamknął kina i… utrudnił życie wielu zbierającym punkty w programach lojalnościowych. Co z kuponami na bilety? MasterCard Bezcenne chwile zmienia katalog nagród

Czytaj też: To już (prawie) koniec lockdownu. Ile pieniędzy powinno ci po nim zostać w portfelu? Policzyłem, spora sumka!

Kluby fitness otwarte, ale czy dopiszą klienci?

Pierwsze sieciowe siłownie się otworzyły, ale ustalono limity klientów – jedna osoba na 10 m kw. Sporej wielkości klub ma 1500 m. kw., więc jednorazowo wejdzie do niego 150 osób. Do tego jest obowiązek dezynfekcji, za to – inaczej niż w kinach – nie trzeba mieć cały czas założonej maseczki.

Branżę fitness braliśmy nie tak dawno temu w „Subiektywnie…” pod lupę, gdy okazało się, że sklepy ze sprzętem sportowym wywindowały ceny. Wtedy informowaliśmy, że według Federacji Pracodawców Fitness zamknięcie klubów do czerwca stworzy ubytek przychodów w kwocie 1,8 mld zł, czyli 43%.

Według ubiegłorocznego raportu Deloitte „The European Health & Fitness Market 2019”, przychody 2700 polskich klubów fitness w 2018 r. wyniosły ok. 4,2 mld zł. Łatwo zauważyć, że prawie 2 mld zł utraty przychodów to nieproporcjonalnie dużo jak na 3 miesiące zamknięcia, ale to dlatego, że na siłownię chodzimy najchętniej wiosną, szykując formę na lato. A gdy robi się ciepło – wybieramy ćwiczenia na świeżym powietrzu. To powoduje, że trudno przewidzieć, o ile spadnie frekwencja w fitness klubach. A fakt, że można ćwiczyć „pod chmurką” dodatkowo nie będzie sprzyjał powrotowi na sale gimnastyczne. Zwłaszcza, że przebywanie na dworze jest bezpieczniejsze – w kontekście zarażenia się wirusem – niż w sali.

Ile osób będzie chciało wrócić do klubów fitness? W krajach gdzie siłowanie działają frekwencja wynosi połowę tej, co zwykle. Oznacza to, że przychody branży mogą spaść w tym roku z 4,2 mld zł do 1,2 mld zł. Ale prawdziwym testem będzie jesień, gdy skończą się zajęcia na świeżym powietrzu i klienci będą chcieli wrócić do klubów – lęk przed drugą falą epidemii może spowodować, że jeszcze powrót do poziomu przychodów i liczby klientów sprzed pandemii to pieśń 2021 r.

Podróże i noclegi, czyli 85% obłożenia. Są hotele i jest Sopot

Według ostatnio opublikowanych badań Santander Consumer Banku 30-40% klientów zamierza zrezygnować z wakacji, podróży lotniczych, a nawet pobytów w hotelach. Mimo to, jak podaje Booking.com na stronie internetowej, na tydzień przed długim weekendem w turystycznych miejscowościach zostało tylko 15% wolnych miejsc. Ale to nie oddaje kondycji całej branży. Nie wszystkie hotele się otworzyły. Według Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego na początku maja otworzył się tylko co 10 hotel, a na koniec miesiąca, zamkniętych było ciągle 35% obiektów.

W Polsce jest 2.500 hoteli, z czego większość w dużych miastach. Do większych miast przyjeżdżali głównie turyści zza granicy i tam hotele mogą jeszcze długo stać puste. Może się to zmienić, gdy wystartują samoloty na trasach międzynarodowych. Ale tylko „może”, bo nie wiadomo czy turyści w tych samolotach dopiszą i czy akurat będą chcieli w pierwszej kolejności odwiedzić Polskę.

Widać zresztą co się dzieje w lotach krajowych, które wznowił LOT. W pierwszych samolotach, które mieszczą 80 pasażerów, może mogło podróżować maksymalnie 40 osób. Ale na lot zdecydowało się po 10-20 osób. Możliwe, że w najbliższych miesiącach podróżować – na trasach krajowych i międzynarodowych – będą tylko ci, co naprawdę muszą – np. członkowie rodzin, czy pracownicy w jakiś pilnych delegacjach.

To dopiero pierwsze tygodnie od zniesie pierwszych restrykcji, więc będziemy obserwować na żywym organizmie, czy i w jakim tempie życie wraca do normalności. Dość szybko przybywa klientów galerii handlowych, ale czy będą kupowali, czy tylko oglądali wystawy? Czy kina wypełnią normatywne limity miejsc? Czy restauracje i siłownie dadzą radę utrzymać się na rynku przy zmniejszonej liczbie klientów?

Powrót do sytuacji finansowej sprzed pandemii dla branż najbardziej dotkniętych zamrożeniem wydaje się nieosiągalny, a główną barierą – oprócz limitów sanitarnych i tym samym wyższych kosztów działalności – będzie bariera psychologiczna klientów. I to jak duża będzie grupa klientów, którzy nie wrócą do normalnej konsumpcji. Trudno odmówić komuś prawa do lęku przed chorobą, która można zarazić się wszędzie i na którą nie ma lekarstwa. Na sytuacja na pewno nie będzie służyła odbudowie gospodarki. Podobnie jak sam fakt, pracy zdalnej, bo ubywa nam okazji do wydawania pieniędzy.

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
43 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Solomon Kane
4 lat temu

Do kina, na siłownię, klubu fitness nie pójdę bo i tak nie chodzilem. Ale kawiarnia czy rzadziej restauracja ? Raczej odwiedzę.
Natomiast będę miał obawę przed autobusami, pociągami, które gromadzą sporo ludzi i jak to w PL zwykle nie są za czyste. A własnym autem można jechać w sporo miejsc tylko, że musi być parking (nie miejski). Pytanie też jak właściciele mieszkań na wakacyjny wynajem będą dbali o czystość.

Seba
4 lat temu
Reply to  Solomon Kane

Możesz napisać czego się boisz ?
Pseudo pandemii, tworzonej przez media. Zapoznaj się ze statystykami ilu ludzi umiera dziennie w Polsce i zacznij myśleć mózgiem.Polecam również, ściągnąć szmatki z buzi , lepszy dopływ tlenu wspomaga logiczne myślenie.

Ksawery
4 lat temu
Reply to  Seba

Co ciekawe nikt nie publikuje oficjalnych informacji, jak to liczba „chorych” tj. z pozytywnym wynikiem (bo jak trałujemy ludzi badaniami, jak u nas w kopalniach czy fabrykach, to do chorych zaliczamy nosicieli wirusa) rośnie (w tej chwili średnio 125 tys. przypadków na dzień), to liczba zgonów z COVID maleje (w tej chwili średnio 4 tys dziennie). Co ciekawe w trzecim tygodniu kwietnia było jedynie ok. 75 tys. nowych przypadków dziennie, a liczba zgonów wynosiła średnio 7,5 tys. Oznacza to, że śmiertelność liczona od zdiagnozowanych przypadków spadła z ok. 10% (75000/7500) w kwietniu do 3,2% (125000/4000). Czy ktokolwiek o tym pisze… Czytaj więcej »

BdB
4 lat temu
Reply to  Solomon Kane

W restauracji jesz coś na co przed chwilą ktoś nachuchał. Boisz się tłumów, a wystarczy przynajmniej jeden nosiciel.

Krzysztof
4 lat temu

Nazywanie normalną konsumpcją powszechnego, wg mnie szkodliwego konsumpcjonizmu przez ktory masę zasobow jest wyrzucana (marnotrawiona) jest nadużyciem.

Jest to pozytyw że ludzie mieli okazję przyjrzeć się co w zyciu jest wazne a co wazniejsze.

BdB
4 lat temu
Reply to  Krzysztof

Normalna w znaczeniu powszechna. Myślisz, że ludzi, którzy dokonali przewartościowania będzie więcej niż 3-5%?

Kraklewski
4 lat temu

> pracownicy w jakiś pilnych delegacjach

Ja polecam prosty sposób na to: można zadać sobie pytanie: „w JAKICH delegacjach?” i odpowiedzieć: „w JAKICHś”. A nie: „w jakiś”.

Aneta
4 lat temu
Reply to  Kraklewski

Jak bardzo mnie cieszy, że nie tylko mnie razi ten błąd.

BdB
4 lat temu
Reply to  Kraklewski

„Jakiś” używa się tylko z mianownikiem rodzaju męskiego. Mam nadzieję, że to wynik autokorekty, a nie ignorancji.

Ppp
4 lat temu

Nie można przestać jeść, czy się ubierać – te branże odbudują się za kilka miesięcy. Co najwyżej w nieco innej strukturze – sam Pan kiedyś wspomniał, że część sklepów wychodzi z galerii w kierunku ulic handlowych, do tego dochodzi internet. Jeśli ktoś lubi podróżować, ale ze strachu nigdzie nie pojedzie w tym roku, to pojedzie za rok – kto w turystyce przetrwa 2020r, dalej może mieć dochody nawet wyższe niż poprzednio (część konkurencji upadnie). Poważny problem mogą mieć kina, organizatorzy koncertów i kościoły – część ludzi może uznać, że albo nie są one konieczne do życia, albo konsumpcja przez internet… Czytaj więcej »

Sherlock
4 lat temu

Na sil bylem dzis, chociaz mam lekkie obawy czy tam chodzic, nie do konca jestem tego pewny, a cwiczyc musze, mam tez sil planerowa ale tam wszystkiego nie pocwicze, do kina chodzilem ale jakis czas temu przestalem, kiedys moze sie wybiore ale tylko na konkretny film ktory bedzie w moim guscie, jesli chodzi o restauracje, bary to bede preferowal zamawianie na wynos….

Marek
4 lat temu

W restauracji byłem w tym miesiącu już dwa razy, dziś w fitness clubie. Poszedłbym do kina, ale niestety zamknięte. Chciałem jechać za granice na długi weekend, ale musiałem odwołać rezerwację, bo rząd nie otworzył granic. Chcę żyć normalnie jak kiedyś, ale rząd mi to uniemożliwia. To jest zwykły faszyzm. Nie rozumiem obaw i strachu ludzi przed tą infekcją, której śmiertelność jest na poziomie zwykłej grypy. Nie rozumiem ludzi biegających po mieście w maseczkach i rękawiczkach. Ludzie przestali samodzielnie myśleć, zachowują się jak niewolnicy. To wyłącznie wina mediów części polityków, którzy zastraszyli bez powodu ludzi pseudo-pandemią.

Radek
4 lat temu
Reply to  Marek

pomyśl, jeśli masz babcię i dziadka (lub rodziców wieku 60+) i pójdziesz do nich w odwiedziny (bo przecież czujesz się dobrze i wcale nie potrzebowałeś używać maski w autobusie czy sklepie), to mogą to być ostatnie odwiedziny. Następne już na cmentarzu. Śmiertelność w grupie 60+ (szczególnie u osób zmagających się już z jakąś chorobą) nie jest na poziomie zwykłej grypy.
Może ludzie starają się być ostrożni właśnie dlatego że myślą o innych? a nie dlatego że nie myślą wcale?

Marek
4 lat temu
Reply to  Radek

Mam matkę 80+ odwiedzam ją cały czas, bez maseczki. Najnowsze dane naukowe potwierdzają, że śmiertelność koronawirusa jest porównywalna z grypą. Czy w sezonie zachorowań na grypę izoluje się Pan od swych rodziców i dziadków? Proszę wyłączyć TV i włączyć myślenie.

adamus
4 lat temu
Reply to  Marek

jakie badania? w Polsce na grypę od września zeszłego roku zmarło mniej niż 100 osób (na kilka mln chorych). a ile zmarło na covid w przeciągu ostatnich 3 miesięcy (na ponad 20 tys chorych). grypa jest z nami od kiluset lat, a koronawirus od kilku miesięcy. wyłącz youtube i włącz myślenie.

Marek
4 lat temu
Reply to  adamus

Proszę odrobić lekcję i się dokształcić we właściwym odczytywaniu statystyk. Przestanie Pan pisać głupoty. Nie ma żadnej pandemii, proszę wziąć czerwoną pigułkę i wybudzić się z Matrixa .

Radek
4 lat temu
Reply to  Marek

nie, nie izoluję się w sezonie. Ale gdy mam grypę, to już tak. Z tą chińską zarazą jest tak, że można ją mieć bez objawów, więc najrozsądniej w kontaktach ze starszymi jest założyć, że wirusa się ma i rozsiewa.

Sosna
4 lat temu
Reply to  Radek

W życiu dwie rzeczy są pewne – śmierć i podatki. Choćbyś nie wiem co robił, nie unikniesz ani jednego, ani drugiego.

zenon
4 lat temu
Reply to  Sosna

w życiu czasami przychodzi taki moment, szczególnie podczas poważnej, śmiertelnej choroby, że zdajesz sobie sprawę, że nie żyjesz dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. nie życzę ci żebyś to zrozumiał(a)

bart
4 lat temu
Reply to  Sosna

Ale można umrzeć w wieku lat 6,a można w wieku 106., W 50% zależy od nas do której grupy wpadniemy

Robert
4 lat temu
Reply to  Marek

Wielu rzeczy nie rozumiesz i raczej ich nie zrozumiesz.

Ksawery
4 lat temu
Reply to  Marek

Wiesz, niestety ale dopracowane techniki psychomanipulacji społeczeństwem powodują, że duża część ludzi jeszcze nie przejrzała na oczy, na szczęście coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że są zupełnie inne czynniki życiowo niebezpieczne o rząd albo dwa rzędy wielkości niebezpieczniejsze. Szkoda że media mainstreamowe nie piszą o ostatnio wyciekłych dokumentach pokazujących jak rządy duński i niemiecki ograniczały wpływ epidemiologów, a nawet ich służb sanitarnych, które od samego początku wskazywały, że zagrożenie jest dużo mniejsze niż to rozdmuchiwane medialnie. W Rosji podobną opinię wygłosił też ich doradca epidemiczny, ale tutaj jak wiadomo z wiarygodnością jest trochę gorzej. Mi ta paranoja ukradła 3… Czytaj więcej »

BiBi
4 lat temu
Reply to  Ksawery

Sezon grypowy 2018/2019 był najbardziej śmiercionośnym od 5 lat. Wskutek powikłań umarły 143 osoby. Nadal sądzisz, że to tego samego rzędu liczby? Sam jestem daleki od siania paniki ale skoro zalecasz czytanie statystyk, to najpierw je przeczytaj.

https://pulsmedycyny.pl/najwieksza-od-5-lat-smiertelnosc-z-powodu-grypy-958452

T1000
4 lat temu

A może ten naród dzięki pandemii wreszcie zacznie oszczędzać na starość???

BdB
4 lat temu
Reply to  T1000

Po pierwsze nie naród tylko społeczeństwo, bo to z nim jest problem. Po drugie nie ma co na to liczyć. Nigdy jeszcze żadna epidemia nie zmieniła ludzi, nie powstrzymała wojen itd.

Radek
4 lat temu
Reply to  T1000

A może naród patrzy jak pieniądze tracą na wartości i dochodzi do wniosku, że to głupio tak oszczędzać gdy jedynym beneficjentem oszczędności jest rząd, a nie ten co musi się napracować? bo jak odłoży 100 tys, to na starość będę one warte 50 tys a wcześniej i tak padnie na cukrzycę, raka lub jakiegoś wirusa?
Ja stawiam na oszczędzanie, ale to nie jest takie pewne, że jest to lepsze rozwiązanie.

Pawel
4 lat temu

Jedna uwaga co do lotu. Latamy z żoną dużo, i niestety mimo chęci ceny na trasie Kraków Gdańsk są odjechane. Za tyle to nie będę lecieć. Gdy był ryanair i lód to ceny było niższe, teraz bez konkurencji nie widzę sensu lecieć po tych cenach

Hubert
4 lat temu
Reply to  Pawel

Bardzo dobre, że są wysokie ceny na takie trasy. Latanie na dystanse, które można spokojnie przemierzyć pociągiem powinno być traktowane jako droga ekstrawagancja. To jest niszczenie klimatu, który służy nam wszystkim.

BdB
4 lat temu
Reply to  Pawel

Jaki lód?

Oskar
4 lat temu

Serio? 1.300 zł rocznie na ubrania? Czy może tam jednego zera zabrakło? Przecież to ok. 100 zł/miesięcznie 😲 za lepsze buty Najka do biegania dałem w zeszłym roku 1.100, a gdzie cała reszta?

Admin
4 lat temu
Reply to  Oskar

Ja na buty wydałem 1.100 zł przez ostatnich 10 lat. Jestem z Poznania 😉

Oskar
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ja z Sopotu, choć nie do końca wiem co to ma do rzeczy. W tym roku kupię kolejne, a te które mi się podobają są znowu za 1099, w necie bo w sklepie za 200 zł więcej. Bluzę ostatnio na lato kupiłem za 750. Kilka koszulek to z 2k. Para spodni to ok 800. Nie mówię o ciuchach włoskich projektantów 😉

Admin
4 lat temu
Reply to  Oskar

Poznaniacy (jak i Krakusy) to skąpcy 😉

Radek
4 lat temu
Reply to  Oskar

Kilka koszulek to z 2k? chyba do malowania altanki. Taka, żeby się na mieście pokazać to jak nic 1k (a to i tak w necie bo w sklepie ze 200-300 zł drożej i jeszcze za torbę sobie liczą).

Sosna
4 lat temu
Reply to  Oskar

W tym roku wydałam 360 zł (buty) i nie planuję więcej (no, może +50 zł).
W ubiegłym roku wydałam coś koło 700-800 zł (buty+ubrania).
Mowa o wydatkach na jedną osobę, a nie na 5-osobową rodzinę.
Znaczy Ty jesteś ten przypadek zawyżający średnią.

Robert
4 lat temu

Wszystko co ograniczy bezsensowny konsumpcjonizm,w dłuższej perspektywie przysłuży się nam wszystkim.

Radek
4 lat temu
Reply to  Robert

Zgadzam się. Pytanko: który konsumpcjonizm jest bezsensowny?

Sauk
4 lat temu

Już pierwsze zdanie artykułu jest fałszywe. Był znacznie lepszy sposób. Wysłanie wszystkich poniżej 65 roku życia do normalnej pracy i normalnego funkcjonowania, a chronienie osób 65+. Teraz mielibyśmy odporność stadną i prawie zero szans na drugą falę. A tak wszystko popiep…ono. Kraj został zamknięty w połowie marca, a i tak do końca kwietnia rosła liczba zgonów i obłożenie łóżek w szpitalach, które osiągnęło maksimum 22 kwietnia. Czyli lockdown nic nie dał i w szczycie statystyk zgonów i obłożenia szpitali… rząd zaczął łagodzić obostrzenia. Teraz od ponad miesiąca odmrażamy i władze oraz wirusolodzy są zaniepokojeni, bo dzienne liczby przypadków wzrosły do… Czytaj więcej »

Ksawery
4 lat temu
Reply to  Sauk

Zobacz bowiem jak się pompuje statystyki. Weź ostatni Działoszyn w łódzkiem. Jedna osoba z fabryki lodów okazała się pozytywna bo miała objawy przeziębienia. Jak zrobiono trałowanie w fabryce to mamy setkę „chorych”. Czy ci ludzi są chorzy – z artykułów wynika, że nie. Są nosicielami wirusa. Dodatkowo wszystkich wokół wsadzamy do aresztów domowych oraz mądry inaczej wójt zamyka wszystkie publiczne jednostki w gminie. W efekcie mamy jednego lekko chorego człowieka i cała gminę zdezorganizowaną i spanikowaną. Przecież to wygląda jak dywersja – tysiąc razy lepsze niż zielone ludziki Putina w dewastacji kraju.

Sauk
4 lat temu
Reply to  Ksawery

Dokładnie. Co innego 400-600 przypadków dziennie jak się robi kilka tysięcy testów na dobę, a co innego te same 400-600 na dobę, gdy się robi 20-30 tysięcy testów na dobę i to w ogniskach wirusa wyłapując ludzi, którzy nawet nie wiedzieli że coś mają. Zresztą fajnie widać jak statystki zgonów poleciały tam gdzie zaczęli robić testy. Normalnie CFR było wszędzie 4%, a jak na Śląsku zaczęli masowo testować i wyłapywać bezobjawowe przypadki i tych z objawami lekkiego przeziębienia, to CFR spadło do 2%.

floridian
4 lat temu

Panie redaktorze, dziękuję za wykorzystanie mojego komentarza. Tak czytam Wasz blog regularnie. Zajmuję sie finansami osobistymi i planowaniem emerytalnym i „Subiektywnie o finansach ” zawiera wiele ciekawych danych na ten temat. Ponadto ciekawią mnie problemy początkującego inwestora w kraju. Mieliśmy do czynienia się z podobnymi problemami ponad 20 lat temu. Może kiedyś będę miał okazję podzielić się swoimi doświadczeniami żeby czytelnicy Waszego blogu mogli uniknąć wielu błędów które popełniliśmy. Pozdrawiam.

Admin
4 lat temu
Reply to  floridian

Dzięki za dobre słowo, chętnie posłucham i wykorzystam, proszę napisać na maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl

piotr
4 lat temu

na ogródku? Po jakiemu to?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu