Rząd przyjął projekt ustawy o „sprywatyzowaniu” pieniędzy zgromadzonych na OFE i przeniesieniu tej kasy do IKE. Dzięki tej operacji zebrane do tej pory składki będą bardziej „nasze”, ale rząd chce w zamian pobrać sowitą prowizję – aż 15% od przenoszonej kwoty. Mam dla rządu pewną propozycję. Czteroliterową
Znacie ten pomysł: pieniądze z OFE mają być „oddane” Polakom, ale w taki sposób, żeby nie mogli ich dotknąć aż do emerytury. Po co to całe zamieszanie, skoro jak są w OFE to też nie można ich dotknąć?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie ulega wątpliwości, że z OFE coś trzeba zrobić, bo po kastracji, jaką zafundował funduszom emerytalnym poprzedni rząd (umorzenie połowy aktywów ulokowanych w obligacje) po prostu przestały mieć sens. Większość Polaków już do nich nie wpłaca nowych pieniędzy (a ci, którzy wpłacają – dorzucają grosze, bo prawo nie pozwala na więcej). Na dodatek sądy różnych instancji orzekły, że pieniądze w OFE nie są „nasze”, tylko publiczne.
Mamy więc jakieś 10.000 zł na głowę w czymś, czego nie można ruszyć, nie można wiele dopłacić, a inwestowane tam pieniądze są niespecjalnie dobrze inwestowane (bo możliwości ogranicza ustawa o OFE). Był pomysł, żeby OFE do końca zaorać i przenieść kasę do ZUS, ale poprzedni rząd już przez to przegrał wybory, więc obecny rząd nie ma ochoty na powtórkę.
Rząd PiS na początku chciał przenieść 75% pieniędzy na nasze IKZE, a resztę do Funduszu Rezerwy Demograficznej (skąd pośrednio mógłby się do nich dobrać ZUS). To było trzy lata temu. Potem sprawa ucichła, a teraz padł inny pomysł – przenieśmy kasę na IKE. Rząd chce pobrać od tej operacji 15% „prowizji”, zwanej opłatą przekształceniową.
15% „prowizji”? Ale za co?
Za co, do jasnej cholery, mamy płacić jakąś opłatę, skoro jedyne, co się zmieni na naszych kontach to zmiana nazwy (oraz uelastycznienie sposobu zarządzania nią)? Oficjalne wytłumaczenie tego kroku jest takie, że wypłaty z IKE są wolne od jakichkolwiek podatków, więc gdyby nie było opłaty przekształceniowej, to byłyby lepiej traktowane, niż wypłaty emerytur z ZUS-u (od których płaci się podatek).
Rząd, by wyjąć broń z rąk przeciwników pobierania opłaty przekształceniowej powiedział tak: „nie ma obowiązku, jeśli ktoś nie chce przejść z OFE do IKE, może przenieść pieniądze do ZUS-u i nie płacić opłaty przekształceniowej, tylko doliczyć te pieniądze do przyszłej emerytury i płacić podatek przy jej otrzymywaniu”.
Wszystko cacy? Na pierwszy rzut oka tak, ale w gruncie rzeczy jest to diabelska alternatywa. Albo pozwolisz na „prywatyzację” pieniędzy w OFE i zgodzisz się na bardzo wysoką „prowizję” (niektórzy mówią, że zabór mienia), albo zażądasz przeniesienia pieniędzy do ZUS-u, który natychmiast je wyda na wypłaty emerytur obecnym swoim „podopiecznym” (niektórzy mówią, że to też zabór mienia).
Rządowi oczywiście zależy bardzo na tym, żeby jak najwięcej osób zaakceptowało przeniesienie pieniędzy z OFE do IKE, bo to oznacza wymierne wpływy do budżetu państwa – a konkretnie 20-25 mld zł. Przy tym rządowi – mimo „prywatyzacji” pieniędzy – nie grozi, że Polacy je wypłacą i wydadzą. Przeciwnie – kasa nadal ma być zablokowana aż do emerytury. Tyle, że będzie miała inny status „własnościowy”.
Czytaj więcej: Co się bardziej opłaci – przenieść pieniądze z OFE do IKE czy do ZUS-u?
Mam pomysł dla rządzących. Zamiast diabelskiej alternatywy – czteroliterowa. Kto podejmie wyzwanie?
Mam proste rozwiązanie tego dylematu, czy raczej diabelskiej alternatywy. Jeśli rząd chce być uczciwy wobec Polaków – a jednocześnie nie chce, by jakakolwiek część naszej emerytury była nieopodatkowana – to niech wprowadzi inny wybór: przeniesienie pieniędzy do IKE lub do IKZE (zamiast do IKE lub do ZUS-u).
Wtedy sytuacja podatkowa byłaby następująca: albo płacę 15% opłaty przekształceniowej teraz (w przypadku transferu do IKE), albo 10% zryczałtowanego podatku przy przejściu na emeryturę (w przypadku transferu do IKZE).
Wtedy każdy Polak mógłby wybrać to rozwiązanie, które byłoby jego zdaniem lepsze. Albo zapłaciłby podatek od emerytury z góry (jako od przyszłej emerytury) albo z dołu. Jest tylko jeden kłopot: wtedy istniałoby dość duże ryzyko, że ludzie podzieliliby się pół na pół – jedni poszliby do IKE, inni do IKZE.
Zresztą trzy lata temu koncepcja była taka, żeby pieniądze z OFE przenieść na IKZE, a nie na IKE. Dopiero teraz nastąpiła nagła wolta i okazało się, że te nowe konta, na które mogą trafić nasze pieniądze, to nie mają być IKZE, tylko IKE.
Alternatywa IKE vs ZUS z punktu widzenia rządu ma jedną zaletę: daje większą szansę na to, że Naród gromadnie wybierze IKE, czyli pozwoli rządzącym zarobić „prowizję” od razu. Ma też jedną wadę: diabelskość.
Ilustracja: Alexas_Fotos/Pixabay