Wycieczki w biurach podróży tanieją na dwa miesiące przed wylotem, a promocyjne oferty pojawiają się na stronach zawsze po godz. 15.00? Rozprawiamy się z mitami na temat rezerwacji wakacyjnych wycieczek. I sprawdzamy kiedy najbardziej opłaca się rezerwować wczasy last minute. Jeśli dobrze wcelujemy, możemy zaoszczędzić nawet ok. 1000 zł na rezerwacji
W biurach podróży duży ruch. Gospodarka pędzi, ludzie się bogacą więc stać ich na zasłużony wypoczynek. Niektórzy lubią wakacje kierunkach nie tyle egzotycznych, co ekscentrycznych i wybierają Islandię, czy okolice koła podbiegunowego. Większość z nas woli jednak kierować się zasadą sun, sea sand, czyli żeby w miejscu docelowym nie zabrakło słońca, morza i piaseczku.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kochamy last minute. I wydajemy na wycieczkę 6,7 tys. zł
W kasach wielkiej trójki, czyli Itaki, TUI i Rainbow Tours jeszcze nigdy nie zostawialiśmy tyle pieniędzy. W ciągu ostatnich trzech lat przychody tego trio wzrosły o kilkadziesiąt procent do 4,7 mld zł. Skąd taki wzrost? Wieść gminna niesie, że spora w tym zasługa programu 500+, co potwierdzają profesjonalne analizy ruchu turystycznego. Gdzie latamy? Najpopularniejsze kierunki: Grecja, Bułgaria i Turcja. Straty odrabia też Egipt, kraina faraonów
Czytaj też: Jak nie zbankrutować od leżenia na plaży, czyli finansowy niezbędnik na wakacje
W szczycie sezonu, czy w miesiącach wakacyjnych płacimy za wycieczkę średnio 2,5 tys. zł za osobę (dane Polskiej Izby Turystki, pod tym linkiem jest całkiem fajny raporcik). I nie wyobrażamy sobie żeby nie mieć pakietu all inclusive. Trzy na cztery rezerwacje to all inclusive. Niestety, wakacje są raczej krótkie, 78 proc. klientów biur podróży wyjeżdża na 7 dni, a wartość całej rezerwacji – dwie osoby, plus dopłaty za pociechę to ok. 6,5-6,7 tys. zł w lipcu i sierpniu.
Polacy kochają last minute i kupują wycieczki krótko przed wylotem. Najwięcej wyjazdów rezerwowanych jest na 10 dni przed wylotem – robi tak aż 36 proc. wczasowiczów. Ale uwaga – właśnie mocno się to zmienia i biura podróży raportują o rekordowym wzroście rezerwacji first minute. To podobno znak, że nasz rynek dojrzewa.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Kiedy ceny wycieczek są najniższe? Sprawdziliśmy!
Skoro statystycznie wydajemy na wakacje coraz więcej, to tym bardziej trzeba zadbać, by były to dobrze wydane pieniądze. Tymczasem wygląda na to, że Polacy robią dokładnie na przekór – rezerwujemy wycieczki, wtedy kiedy są najdroższe, na ostatnią chwilę, czyli… last minute.
Firma TravelData (założyli ją byli bankowcy) zbiera i analizuje dane o cenach wycieczek i liczbie rezerwacji. Załóżmy, że chcemy jechać na urlop w samym szczycie sezonu, czyli w pierwszym tygodniu sierpnia. Kiedy rezerwować żeby było najtaniej?
Analitycy posprawdzali jak się zmieniały ceny wycieczek do najpopularniejszych krajów. Najtaniej jest zrobić rezerwację jeszcze na jesieni, potem ceny rozpoczynają mozolny marsz pod górę, by osiągnąć szczyt w miesiącach wakacyjnych. Jakie są różnice w cenach rezerwacji między październikiem, a majem?
- Wysypy Kanaryjskie z wylotem w sierpniu – 3,6 tys. zł zamiast 4,2 tys. zł.
- Grecja – 3,1 tys. zł zamiast 3,6 tys. zł.
- Turcja – 2,7 tys. zł zamiast prawie 3,2 tys. zł.
- Bułgaria – 2,5 tys. zł zamiast 2,7 tys. zł.
Czyli przy dużej rezerwacji, takiej 2+1 wczesna rezerwacja to nawet 1000 zł oszczędności. Dane zostały zebrane z systemów rezerwacyjnych MerlinX, TOM Travel Office Management oraz BlueVendo.
First minute, czyli wchodzimy do kasyna
Wychodzi na to, że tańsza będzie wycieczka first minute, niż last minute. Takie wczesne rezerwacje są zbawieniem dla biur podróży. W martwym sezonie dostają dopływ gotówki, więc chętnie promują „firsty”.
Zalety? Po pierwsze mamy większy wybór. Co z tego, że upatrzymy sobie hotelik blisko plaży, z dużym placem zabaw dla dzieci, polską animacją jak kto lubi i widokiem na morze, skoro na kilka dni przed wylotem wypadnie z oferty?
Łatwo powiedzieć, ale jak tu zaplanować w październiku urlop na lipiec? Zazwyczaj gwarancja ceny przewiduje, że za wczasy nie będziemy musieli dopłacić, bo ryzyko wzrostu cen paliwa lotniczego, czy osłabienia złotego bierze na siebie biuro podróży.
A co jeśli ziści się odwrotny scenariusz i paliwo potanieje, a złoty się umocni? Wtedy nasza wycieczka kupiona first minute za 3 tys. zł, może być „lastem” za 2 tys. zł. I co wtedy? Niektóre biura podróży obiecują, że zwrócą tę różnicę. W praktyce trzeba mocno wczytać się w regulamin. Bo może być tak, że owszem, można się zgłosić po pieniądze, ale tylko np. do końca kwietnia.
W międzyczasie do katalogu może też wskoczyć lepszy, ale tańszy hotel. Jeśli wycieczkę mamy pod koniec lipca, a w czerwcu nasza oferta wskoczy jako „last” za pół ceny (przy obecnej dobrej koniunkturze wakacyjnej to mało prawdopodobne, ale wykluczyć się nie da), to będzie jak w ruletce – zawarliśmy coś w rodzaju zakładu i przegraliśmy.
Last minute, czyli… wakacje z wylotem za dwa miesiące
Tak naprawdę to czy oferta nazywa się „last minute”, czy nie, to kwestia umowna. Nie ma prawnej definicji last minute, raport giełdowy Rainbow Tours, czyli dokument dość poważnej rangi mówi, że last minute to oferta dla turystów, którym zależy na wypoczynku, ale nie mają sprecyzowanych wymagań co do kierunku i decyzję o wyjeździe mogą podjąć z dnia na dzień.
Generalnie oferty first minute to coś dla tych, którzy lubią planować i mają na to czas. Wcześniejsza rezerwacja to możliwość przebierania w ofertach jak w ulęgałkach, ale też konieczność uważnej lektury regulaminu promocji. W last minute bierzemy co dają. I to niekoniecznie w okazyjnej cenie (co pokazuje powyższy wykres).
Szukamy recepty na tani urlop
Kiedy rezerwować wycieczki żeby mieć satysfakcję, że ograliśmy touroperatora? Szukaliśmy pewnych trików, które dają gwarancję niskiej ceny – poza zakupem wycieczki first minute z przekraczającym pół roku wyprzedzeniem. Ale takich recept nie ma. Jest za to wiele mitów, że w biurze X „tanie oferty wchodzą po godz. 12”, a w biurze Y jest „najtaniej dokładnie na dwa tygodnie przed wylotem”.
Wiarygodność takich turystycznych legend jest niewielka. W XXI wieku systemy rezerwacyjne są już na tyle nowoczesne, że ceny zmieniają się w zależności od bieżącej sytuacji – obłożenia lotów czarterowych i hoteli, ruchów cenowych u konkurencji, a nawet struktury rezerwacji w konkretnym biurze podróży. Konsumentowi, który nie ma dostępu do tych wszystkich liczb, trudno jest znaleźć w tym jakieś konkretne trendy.
Czytaj też: Mój czytelnik spóźnił się na samolot na wakacje. Konsekwencje? Nieobliczalne. Nie zróbcie tego błędu!
Wiadomo, że taniej będzie poza sezonem, ale cóż to za odkrycie. Na przykład poza lipcem i sierpniem można znaleźć oferty do Grecji, Tunezji, czy Turcji za tysiaka. Czasami nawet woda w morzu jest już wtedy ciepła…
Moda na unikanie lipca i sierpnia pojawiła się w Europie wśród… rodziców. I spotkała się z ostrą reakcją władz. W Niemczech kilka dni temu policja skierowała sprawę przeciwko rodzicom-wagarowiczom, którzy wyjechali z nastoletnimi latoroślami na majowe wakacje żeby uniknąć tłoku na plaży. W ubiegłym roku brytyjski sąd najwyższy ukarał niejakiego Jona Platta 120 funtami grzywny za wyjazd z córką na Florydę w trakcie roku szkolnego.
Wielu turystów zaobserwowało zasadę, że dobre, ale tanie kierunki pojawiają się pod koniec listopada, po zakończeniu ferii zimowych, a także tydzień-dwa przed majówką. Generalnie ruch jest wtedy mniejszy, więc skłonność touroperatorów do oferowania promocji – większa. W każdej legendzie kryje się ziarno prawdy, więc może i tu jest coś na rzeczy?
Itaka? Wezyr? TUI? A może… Ryanair?
Promocje cenowe u touoperatorów mogą być reakcją na zaostrzającą się konkurencję ze strony tanich linii lotniczych. W Ryainar i Wizzair bilet można kupić za kilkadziesiąt, kilkaset złotych. Lotnicy zarzucają porty południowymi kierunkami: już nie tylko Grecja, czy Hiszpania, ale też nieco bardziej odległe Wyspy Kanaryjskie. Jest też szeroka oferta lotów do Azji z przesiadką na Półwyspie Arabskim.
Bilety są tak tanie, że coraz więcej turystów samodzielnie organizuje sobie wakacje. Samodzielnie można też przecież zarezerwować miejsce w hotelu (i to jeszcze nie płacąc z góry). Biura podróży zaczęły odczuwać ten efekt. I starają się tak manewrować cenami, by wakacje „zorganizowane” wciąż były atrakcyjną alternatywą.
Subiektywne rady
Na koniec kilka subiektywnych rad. Liczba ofert wakacyjnych jest liczona w tysiącach. Wybierzmy jedno, ulubione biuro i sprawdzajmy przez jakiś czas co dzieje się na jego stronie internetowej: jakie są promocje, jak się zmieniają ceny, kiedy wskakują obniżki. To wymaga czasu, ale przeglądanie hoteli z lazurowych mórz to doskonały antydepresant. Po kilku tygodniach takiej roboty „wywiadowczej” jest większa szansa na dobrą rezerwację.
Jeśli mamy mamy większy budżet np. 4 tys. zł za osobę i wolną rękę ws. wyboru terminów to warto dziś zainteresować się wyjazdami w listopadzie i na początku grudnia (już pojawiają się oferty last minute). Wtedy wyraźnie tanieje „egzotyka”, szczególnie w TUI.
Można znaleźć Cancun, Kubę, czy Tajlandię (w wersji all inclusive) w cenie lipcowej wycieczki na Wyspy Kanaryjskie, czyli za mniej niż 4 tys. zł. A moc wrażeń i hotele (w Meksyku przygotowane pod wymagających, amerykańskich turystów) są znacznie lepsze niż to co oferuje „teneryfka”.
Jeśli ktoś nie boi się dojazdów może próbować wylotów z Berlina, czy innych miast na zachodzie, wtedy polecamy wyszukiwarkę tanich ofert L’tur (jest po niemiecku). W Polsce godną uwagi jest Last Minuter.