Kurs złotego w stosunku do euro jest najniższy od 12 lat. Rykoszetem dostaniemy wszyscy – słaby złoty, zamiast pomagać naszej gospodarce, zacznie ją uwierać jak kamień w bucie. Co w najbliższym czasie zdrożeje? O jakich promocjach i wyprzedażach możemy zapomnieć? I komu za to wszystko podziękować?
W ostatnich godzinach euro kosztowało nawet 4,69 zł (najwięcej od 2009 r.), frank szwajcarski 4,48 zł (najwięcej w historii), dolar amerykański dolar niemal 4,16 zł (najwięcej od 2020 r.). To może wymusić duże podwyżki stóp procentowych. Ale nie musi. Prezes NBP Adam Glapiński robi dobrą minę do złej gry i ogłasza, że owszem, tak słaby złoty nie jest dobry dla gospodarki, ale przynajmniej ratuje atrakcyjność naszych eksporterów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W specjalnym oświadczeniu dla PAP prezes NBP dodał, że, choć zwykle nie komentuje kursów walut, to… „osłabienie złotego jest zapewne związane z umocnieniem dolara na rynku globalnym”. Tyle że dolar wcale nie jest jakoś wyjątkowo mocny, patrząc na dane historyczne. Za to złoty jest historycznie słaby. Euro straciło do dolara w ciągu roku 5%, ale dolar umocnił się do złotego o 15%.
Efekt? Drożeją towary importowane – nie wszystko, czego potrzebujemy, możemy przecież wyprodukować tu na miejscu. Co najbardziej i najszybciej zdrożeje przez słaby złoty?
Słaby złoty to jeszcze większa drożyzna na stacjach benzynowych
Ceny paliw są najwyższe w historii. Średnie ceny oleju napędowego przekroczyły 6 zł, w przypadku benzyny są już tylko nieliczne stacje, gdzie można kupić litr za cenę bez szóstki z przodu (np. stacje Moya, które kupują paliwa w dużej części poza Orlenem).
Za ropę naftową potrzebną do produkcji paliw płaci się w dolarach. Osłabienie złotego sprawia, że Orlen i Lotos muszą zapłacić więcej za surowiec, a podwyżki przenieść na kupujących. To właśnie z powodu słabego złotego ceny paliw są najwyższe w historii. Choć w 2012 r. baryłka ropy kosztowała nawet 120 dol., to dolar kosztował 3-3,5 zł, przez co ceny na stacjach były niższe niż teraz, gdy baryłka ropy kosztuje 85 dol. (w międzyczasie rząd wprowadził nowy podatek na elektromobilność w wysokości 10 groszy na litrze).
Choć trzeba dodać, że cena ropy ma dużo większe znaczenie dla cen na polskich stacjach niż kurs dolara. Pamiętajmy, że ponad połowa ceny benzyny to podatki. Tylko 40% to koszt zakupu surowca.
Podrożeją wycieczki na narty
Jeśli ktoś planuje wakacje pod palmami albo na nartach, to zapłaci więcej. Podróże zdrożeją na trzech „frontach”. Po pierwsze zdrożeją wycieczki zorganizowane. Biura podróży płacą hotelarzom w euro, więc niższy kurs złotego oznacza wyższą cenę za każdą dobę. Dotyczy to wszystkich wydatków, które są zawarte w cenie wycieczki, m.in. wycenę pracy kierowców czy przewodników na miejscu.
Po drugie więcej trzeba będzie przeznaczyć na kieszonkowe. Zakładając, że przed pandemią dniówka na osobę wynosiła 20 euro, czyli przy kursie 4,25 zł było to 85 zł. Dziś jest to już 90-95 zł. Dla 2 osób, które wyjechały na 7 dni, kieszonkowe powinno wynieść już nie 1200 zł, ale 1320 zł, czyli o 120 zł więcej. Niby niedużo, ale rosną też inne koszty.
Po trzecie – paliwo lotnicze, a to największy procent ceny wycieczki zagranicznej. Wysokie ceny ropy powodują, że drożeje paliwo lotnicze.
Choć trzeba przyznać, że oddziaływanie zmian cen paliwa i walut na ceny wycieczek w zależności od touroperatora jest mniej lub bardziej opóźnione (m.in. przez kontrakty zabezpieczające i politykę marż).
Niestety, wzrost cen i to bardzo wyraźny, widać już w pierwszych ofertach wycieczek na lato 2022. Ceny, choć teraz powinny być dużo niższe niż latem zeszłego roku (mamy w końcu oferty first minute), są o kilkaset złotych wyższe – szczególnie do Hiszpanii, Turcji czy Egiptu (co z tego, że lira jest słaba, skoro do Turcji trzeba najpierw dolecieć).
Tania elektronika nie będzie już taka tania
Zbliża się Gwiazdka – najbardziej gorący sezon zakupów w roku. Już wiadomo, że z powodu rosnącej inflacji, to będą jedne z najdroższych świąt w historii. Elektronika jest jednym z najpopularniejszych prezentów, a wysoki kurs dolara sprawi, że podrożeją smartfony, komputery, karty graficzne, konsole i inne gadżety. Dlaczego tak jest? Zdecydowana większość telefonów czy telewizorów jest wytwarzana na Dalekim Wschodzie, więc za ich produkcję i dystrybucję płaci się w dolarach. A wysoka cena dolara przekłada się na ceny elektroniki na sklepowych półkach.
Co zdrożeje najbardziej i kiedy? Sklepowe magazyny są już załadowane towarami, które zostały opłacone wcześniej, więc teoretycznie podwyżek w najbliższych dniach być nie powinno, a przynajmniej nie w relacji 1:1. Ale dystrybutorzy, widząc rosnące koszty przyszłych zakupów, mogą już teraz przerzucić je w jakiejś części na klientów albo w najlepszym razie zrezygnować z dużych wyprzedaży. Zdaniem dystrybutorów najbardziej narażone na podwyżki są produkty z niższej półki, czyli najtańsze. Na takich produktach producent nie ma rezerw marży, które mógłby uwolnić.
Czytaj też: Czy inflacja w Polsce może wyrwać się spod kontroli? Czy to błąd, że nie podwyższamy stóp procentowych? Będziemy drugą Turcją? A może wszystko rozejdzie się po kościach?
Kurs złotego w dół? Droższe t-shirty i ubrania
Polskie firmy sprzedające ubrania same ich nie produkują (albo w minimalnej ilości), przeważnie zamawiają na Wschodzie i płacą w dolarach. Kolekcja zimowa jest już w sprzedaży, właśnie trwa kontraktacja i produkcja kolekcji wiosennej. To zapowiada podwyżki. W ubiegłym roku na import ubrań wydaliśmy aż 40 mld zł, a na import obuwia 13 mld zł.
Dla firm takich jak LPP (właściciel Reserved) czy w mniejszym stopniu CCC (która ma własną fabrykę obuwia) to problem. Z jednej strony zwiastuje to podwyżki, a z drugiej – mniejsze zyski firm. W raporcie LPP czytamy:
„Spółka narażona jest na ryzyko walutowe z tytułu zawieranych transakcji. Podstawową walutą rozliczeniową dla większości transakcji zakupu towarów handlowych jest USD. Około 98% zawartych przez spółkę transakcji zakupu wyrażonych jest w walutach innych niż waluta sprawozdawcza (PLN), podczas gdy 43,3% sprzedaży wyrażonej jest w tejże walucie sprawozdawczej”.
Przychody krajowych producentów odzieży w ubiegłym roku miały wartość 3,6 mld zł, a producentów wyrobów ze skór, obejmujące produkcję obuwia, 3 mld zł. Gdyby założyć, że te przychody w całości biorą się z polskiego rynku (podobnie jak import), to import stanowi około 89% tegoż rynku. Odzież i obuwie to 4,2% naszych wszystkich wydatków. Kurs złotego ma ogromne znaczenie.
Kurs złotego tonie? Kredyty frankowe (i inne walutowe) bardziej zabolą
Frank jest najdroższy w historii. Gdy w 2015 r. Narodowy Bank Szwajcarski przestał sztucznie zaniżać kurs rodzimej waluty, a „szwajcar” odleciał na „wysokość” 5,19 zł, wydawało się, że to koniec świata. Ale to była anomalia. Kurs franka ustabilizował się na poziomie 4 zł, a w 2018 r. było to nawet 3,6 zł.
Dziś, kiedy frank szwajcarski kosztuje prawie 4,5 zł, prawie 400 000 spłacających swoje kredyty frankowiczów (formalnie to liczba umów, osób jest więcej, bo spłacają solidarnie pary) z niepokojem śledzi informacje o dokładnej wysokości kolejnej raty. Najwięcej, bo za 116 mld zł udzielono ich w latach 2005-2008.
Frankowicze powinni dać na tacę, żeby inflacja w Szwajcarii nie rosła, bo jeszcze komuś tam przyjdzie do głowy podwyżka stóp procentowych. A wtedy raty kredytów wzrosłyby jeszcze bardziej dotkliwie. Na szczęście u Helwetów problemu inflacji nie ma – w październiku wyniosła 1,2% w stosunku do poprzedniego roku.
Dlaczego złoty się osłabia? I co może ten trend zatrzymać? To splot kilku okoliczności/: obawy o lockdown w tej części Europy (a być może raczej o jego brak w Polsce, bo nie ma takiego kraju, któremu by się udało puścić pandemię „na żywioł”), sytuacja na wschodzie (nie tylko na granicy z Białorusią, ale też Ukrainy z Rosją), a przede wszystkim o spóźnione podwyżki stóp procentowych w Polsce.
Widać to na tle innych walut regionu, które są silniejsze od złotego. To o tyle zła informacja, że rynek spodziewa się podwyżki procentowych w grudniu i uwzględnia ją w wycenie złotego. Czyli przewidywana podwyżka nie poprawi notowań naszej waluty. RPP musiałaby zrobić coś naprawdę zaskakującego, żeby to przyniosło teraz efekt i kurs złotego mocno poszedł w górę. Ale z drugiej strony byłoby to odebrane jako objaw paniki. Nie wiadomo, co gorsze.
źródło zdjęcia: PixaBay