Wygląda na to, że władze na dobre dobierają się do skóry fanom kryptowalut. Ministerstwo Finansów ogłosiło ultrarestrykcyjną interpretację obowiązków podatkowych dla osób handlujących kryptowalutami, zaś urzędnicy skarbowi próbują dobrać się do danych bywalców giełd kryptowalutowych i kantorów prowadzących wymianę cyfrowych pieniędzy. To może być wstęp do ostrego „trzepania” tych, którzy połakomili się na zysk z inwestowania w bitcoina.
Ile osób może się obudzić z „kryptowalutowym” długiem wobec fiskusa? Dokładnych danych nie ma, ale portale zajmujące się bitcoinem szacują, że aktywnie handluje kryptowalutami jakieś 50.000 osób w Polsce, w tym wielu studentów. A przewinąć się mogło przez ten rynek między 150.000 a 250.000 ludzi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wirtualna Polska przepytała niedawno ekspertów, którzy oszacowali, że Polacy mają 2 mld zł w bitcoinach i miliard w innych kryptowalutach. Ale te wyliczenia prowadzone były w czasach świetności kryptowalut, dziś ceny są znacznie niższe. Teraz pewnie byłaby to o połowę mniejsza kwota. Wciąż jednak potężna.
Etap 1. KNF i NBP ostrzegają: „nie róbcie tego w domu”. A banki karzą tych, którzy nie słuchają
Czarne chmury nad fanami kryptowalut zaczęły zbierać się już kilka miesięcy temu. Komisja Nadzoru Finansego i Narodowy Bank Polski najpierw ostrzegały przed udziałem w tym rynku, potem zaczęły wspólną akcję edukacyjną przeciwko nim. Powód? Bitcoin jest konkurencją dla banków, gdyż pozwala transferować wartość w sposób anonimowy i bez pośredników, z drugiej strony bywa wykorzystywany do prania brudnych pieniędzy i legalizowania „lewych” dochodów.
Potem zaczęły się instrukcje nadzoru finansowego dla banków, by zwróciły uwagę na przepływy finansowe między ich rachunkami, a kontami kantorów i giełd kryptowalutowych. Bankowcy, powołując się na brak pewności, że nie są wykorzystywani do prania pieniędzy, zaczęli wypowiadać umowy „kryptowalutowym” klientom.
„Bank ma prawo wypowiedzieć umowę rachunku bankowego w przypadku uzasadnionego podejrzenia, że rachunek jest wykorzystywany dla celów niezgodnych z przepisami prawa. Obrót walutą wirtualną lub kryptowalutą, który widoczny jest na Państwa rachunkach, nie jest objęty jednoznacznymi przepisami prawa polskiego – brak jest na rynku polskim regulacji oraz rekomendacji regulatorów w tym zakresie”
– napisał oddział banku BZ WBK w Zduńskiej Woli do klienta. I zapowiedział, że po okresie wypowiedzenia zamknie jego rachunki. List znalazł się w sieci, powodując ogólne oburzenie. Ale nie jest to jedyny przypadek. Byłem kilka tygodni temu we Wrocławiu podyskutować o kryptowalutach z tamtejszymi studentami Uniwersytetu Ekonomicznego i dwóch uczestników tego spotkania twierdziło, że też zamknięto im rachunki.
Czytaj też: Sądne dni dla bitcoina? Ta nowinka albo go zniszczy, albo… jeszcze bardziej wzmocni
Etap 2. Ministerstwo interpretuje podatki od kryptowalut
W ostatnich dniach pętla jeszcze bardziej się zacisnęła. Ministerstwo Finansów wrzuciło granat do kryptowalutowego szamba. Według najnowszej interpretacji nie dość, że dochód ze sprzedaży krytowalut trzeba wpisać do PIT-u, to jeszcze zamiana jednej kryptowaluty na drugą traktuje się jako „formę odpłatnego zbycia praw majątkowych” (czyli też wchodzi podatek dochodowy) . A do kompletu podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC) – 1% od każdej wykonanej transakcji.
Jeśli jesteś przedsiębiorcą (a według MF przy częstym handlu kryptowalutą – powinieneś być) to pamiętaj, że „wyciągi z historią transakcji z internetowej giełdy kryptowalut, czy wyciągi z kont bankowych z historią transakcji nie stanowią dowodów księgowych”. Aha, pamiętaj też, że te wszystkie zasady nie zaczynają cię obowiązywać od teraz, lecz tak naprawdę obowiązywały od zawsze, a ministerstwo tylko łaskawie je doprecyzowuje.
Krótko pisząc: opodatkowanych może być znacznie więcej kryptowalutowych transakcji (nie tylko te, które „na wyjściu” mają zwykły pieniądz), zaś oprócz podatku dochodowego trzeba będzie płacić de facto „podatek transakcyjny”, niezależny od tego czy zarobiłeś pieniądze czy nie. Nie wiadomo w oparciu o jakie dokumenty ma być weryfikowany stan rzeczy, bo zestawienia transakcji z kryptowalutowej giełdzy fiskus może zawestionować. A na złożenie PITa zostały już tylko trzy tygodnie.
Ci, którzy w ostatnich miesiącach i latach handlowali kryptowalutami będą mieli nie lada zgryz: czy w ogóle się przyznawać do wszystkich transakcji? W portalu bitcoin.pl przeczytałem takie oto rozważania:
„Skarbówka nie ma danych o handlu podatnika na giełdzie kryptowalutowej. Ale pojawia się gorszy problem: załóżmy, że wypłacamy z giełdy sporą sumę na konto, po czym wpisujemy ją do PIT i płacimy należny podatek. I wtedy pada pytanie: „Skąd pan ma te pieniądze?” Odpowiadam, że handlowałem przez ostatnie lata, kurs kryptowalut szedł w górę, zarobiłem i teraz wypłaciłem i przynoszę podatek. „Aha. To proszę nam to szczegółowo udokumentować, pięć lat wstecz”. Bo w innym wypadku zachodzi podejrzenie prania brudnych pieniędzy”
A jeśli np. z listy transakcji wynika, że ktoś dwa lata temu kilka razy kupił i sprzedał bitcoiny i w 2015 r. uzyskał w ten sposób dochód, ale nie wycofał pieniędzy z giełdy, to może paść pytanie: dlaczego ten dochód nie pojawił się na PIT-ku za 2015 r.?
Niektóre z kryptogiełd są podejrzewane o „lewe” interesy. Dosłownie kilka dni temu giełdzie Bitfinex prokuratura skonfiskowała „drobne” 1,3 mld zł deponowane w Banku Spółdzielczym w Skierniewicach. Pieniądze te podobno są powiązane z kolumbijskim handlem narkotykami. Pytanie: czy ludzie, którzy handlowali kryptowalutami za pośrednictwem tejkryptogiełdy nie zostaną posądzeni o współudział w handlu narkotykami?
Czytaj też: Fani kryptowalut pod ostrzałem oszustów i złodziei. Coraz nowe sposoby okradania posiadaczy bitcoina
Czytaj: Za pomocą takich kart można płacić bitcoinem lub ethereum w każdym sklepie
Etap 3. Skarbówka pyta o dane klientów giełd kryptowalutowych
Nadgorliwość podatkowa może sprowadzić na fana kryptowalut problemy, ale z kolei nieuwzględnienie zarobku z bitcoinów w zeznaniu podatkowym PIT jest ryzykowne. Po pierwsze dlatego, że bank, na który były przelewane pieniądze z handlu kryptowalutami może zostać poproszony o przekazanie dokumentacji do urzędników. Rygor zdjęcia tajemnicy bankowej jest surowy, ale jeśli w grę wchodzi pretekst w postaci podejrzenia prania pieniędzy…
W ostatnich dniach Krajowa Administracja Skarbowa zażądała od giełd i kantorów kryptowalutowych udostępniania danych ich klientów (imię, nazwisko, numery rachunków bankowych) oraz szczegółowych informacji o transakcjach przez nich przeprowadzonych.
„Wystąpienie o przekazanie tych informacji związane jest z prowadzonymi czynnościami analitycznymi, prognostycznymi i badawczymi, w celu właściwej realizacji dochodów z podatków”
To cytat z pism, które dostały prawdopodobnie wszystkie działające w Polsce giełdy kryptowalut i kantory prowadzące ich wymianę. Podaję go za stroną Bitcoin.pl. Podobno wszyscy adresaci odmówili przekazania danych, a część z nich stwierdziła, że ich nie ma, bo handel kryptowalutami odbywa się poprzez anonimowe portfele. Giełdy kryptowalutowe nie wystawiają faktur, więc nie podlegają zapisom ustawy o rachunkowości i nie muszą również posiadać danych swoich klientów.
Etap 4 (?). Wielkie „trzepanie” fanów bitcoina?
Bardzo jestem ciekaw czy to nie jest przygotowanie do tego, by w tym roku zamiast karuzeli VAT-owskich (efektywność ich demontażu jest zresztą pod znakiem zapytania – skarbówka odzyskała raptem miliard złotych przez rok, gdy podobno za czasów Donalda Tuska „wyparowało” 250 mld) na celowniku znalazły się „karuzele kryptowalutowe”. Biorąc pod uwagę, że Polska to kryptowalutowe eldorado – wygląda to dość niebezpiecznie.
Czy polskie władze nie przesadzają? Interpretacja podatkowa, która de facto wyznacza nowe zasady opodatkowania handlu kryptowalutami, może uczynić z tysięcy osób przestępców podatkowych. W większości przypadków – przestępców mimo woli (choć może nie powinienem się aż tak rozczulać, bo sam ostrzegałem przed kryptowalutową bańką). A tych, którzy do tej pory rozliczali zyski z kryptowalut na tyle uczciwie, na ile potrafili – może do tej uczciwości zniechęcić.
Podzielam opinię, że bitcoin to środowisko, w którym roi się od nielegalnych transakcji, prania pieniędzy i finansowania lewych interesów. Kryptowaluty należy uregulować. Natomiast nie jestem pewny czy radykalne działania aparatu państwowego nie spowodują, że o cyfrowych pieniądzach będziemy myśleli tak, jak o jakimś przekręcie (tak np. myślimy o OFE i przez to nie oszczędzamy na emeryturę). A cyfrowe pieniądze – być może w bardziej „oficjalnych” odsłonach – mogą się okazać naszą przyszłością.
zdjęcie: Pixabay.com