Władimir Putin anektuje wschodnie regiony Ukrainy. Robi to także za nasze pieniądze. Jak bardzo Rosja trzyma nas w swoim surowcowym uścisku? Co ma w tej sytuacji zrobić Polak-patriota? Ile do tej pory każdy z nas zapłacił „składki dla Putina” i jak można odkupić swoje grzechy, gdy zaczęła się inwazja na Ukrainę?
Prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret, uznający obszary Doniecka i Ługańska (czyli terytorium Ukrainy) za niepodległe państwa. I zaczął wprowadzać tam swoje wojska.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co zrobi Zachód? „Sami przyjdą, sami zaproponują powrót do współpracy” – powiedział w poniedziałek Dmitrij Miedwiediew, były prezydent, dziś zastępca przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Rosji, powołując się na własne doświadczenie z lat 2008-09, kiedy to Zachód szybko zapomniał Moskwie wojnę z Gruzją i oderwanie od niej jej prowincji – napisał znawca Rosji Wacław Radziwinowicz.
Niezależnie od faktycznej aneksji ługańskiej i donieckiej „republiki ludowej” Rosjanie zgromadzili ok. 190 000 żołnierzy przy granicach z Ukrainą. Wywiady USA i Wielkiej Brytanii ostrzegają, że to może się nie rozejść po kościach. Co by oznaczała dla Polski rosyjska inwazja na Ukrainę o większej skali, której wciąż nie można wykluczyć?
Musimy być przygotowani na falę migracji (Ukraińcy zaczęli masowo przyjeżdżać do Polski z zamiarem osiedlenia się tutaj po poprzedniej agresji Rosji i aneksji Krymu w 2014 r.). Zamrożone mogą zostać nasze relacje gospodarcze z Rosją. W 2014 r. Rosjanie wstrzymali import jabłek z Polski, a my w odwecie zaczęliśmy te jabłka kupować (pamiętacie akcje „jabłkiem w Putina”?).
Problem w tym, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to zrobi to po części za nasze, europejskie pieniądze. Bo cała Europa „karmi” Putina pieniędzmi. Cała Europa jest uzależniona od surowców z Rosji. Ile wyniosła nasza „składka na Putina”? I co zrobić, żeby zagrać mu na nosie? Czy w ogóle można coś zrobić, gdy nie mamy wielkich złóż złota, ropy naftowej ani gazu? Sprawdzam!
Inwazja na Ukrainę a nasze interesy. Co mamy gospodarczo do stracenia?
„Cieszę się, że polski zakład produkuje w Rosji podpaski, a nie rakiety atomowe” – mówił w 2004 r. ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski z okazji otwarcia zakładu Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych (marka Bella). Dziś torunianie mają w Rosji zarówno fabryki, jak i oddziały handlowe.
Mocno obecny w Rosji jest też Cersanit, który ma tam trzy fabryki i zatrudnia 1800 osób. Kilkaset milionów złotych w ciągu ostatnich 20 lat zainwestowała w Rosji (w budowę fabryk) brzeska firma Canpack – to przejęty przez Amerykanów potentat w produkcji puszek. Mamy też mniejsze inwestycje firm drzewnych.
Inwazja na Ukrainę niewiele zmieni dla naszego rolnictwa. Przed 2014 r. Polscy sadownicy eksportowali do Rosji ok. 700 000 ton jabłek o wartości ponad 1 mld zł rocznie. W sezonie 2020/2021 wyprodukowaliśmy 3,8 mln ton jabłek. Eksportujemy je do Azji, Afryki Północnej, na Bliski Wschód i do krajów zachodnich. Ale już nie do Rosji.
Jeśli zaś chodzi o warzywa, straty ponieśli szczególnie producenci pomidorów, pieczarek i kapusty. Sankcje mocno dotknęły także sektor mleczarski. Rosja była ważnym klientem polskich sadowników, którzy – a znam kilku – z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy tiry z Rosji podjeżdżały bezpośrednio pod chłodnie i brały wszystko bez marudzenia, płacąc dużo więcej niż miejscowy skup.
Udział zarówno polskiego eksportu, jak i importu w handlu z Rosją jest nieduży i sięga wg danych GUS za 2020 r. odpowiednio 3% i 4,4%. My im sprzedajemy maszyny i urządzenia elektryczne, oni nam metale szlachetne, biżuterie, dzieła sztuki i produkty mineralne. To, co nas łączy z Rosją, to gazociągi, rurociągi i masowce z węglem na pokładzie. Zasysamy ogromne ilości surowców, w tym gazu (mniej więcej połowa polskiej konsumpcji gazu pochodzi z Rosji) oraz węgla. Nie wiadomo, jak inwazja na Ukrainę wpłynęłaby na te interesy.
Czytaj też: Czy PGNiG spekulował instrumentami pochodnymi i przegrał? Wyjaśniam (subiektywnieofinansach.pl)
Rosja jest jak wielka baza surowców, która nie ma w regionie konkurencji. Na pytanie, dlaczego Rosja pogrywa sobie z Zachodem, odpowiedź jest prosta: bo może. O ile dekadę temu ok. 30% importu unijnego gazu pochodziło z Rosji, tak teraz jest to już blisko 47%. Nawet jeśli nie zostanie uruchomiony Nord Stream 2, to gaz będzie pompowany przez Nord Stream 1.
Ile każdy z nas dołożył do armii Putina?
Co gorsza, to właśnie Polska jest w gronie krajów, które zacieśniają współpracę surowcową z Rosją. Skalę naszych wydatków w Rosji policzył think-tank Forum Energii. Okazało się, że w ciągu 20 lat Polska odnotowała jeden z największych przyrostów importu paliw kopalnych wśród krajów UE-27 – import węgla do Polski wzrósł więcej niż siedmiokrotnie, a gazu – dwukrotnie. W ostatnich 20 latach zapłaciliśmy (nie tylko Rosjanom):
- za ropę – 802,9 mld zł,
- za węgiel – 72,2 mld zł,
- za gaz ziemny – 285,7 mld zł (szacunki, kontrakty są niejawne).
Głównym dostawcą paliw kopalnych do Polski jest Rosja. Jej udział w imporcie wyniósł 87% dla ropy naftowej, 72% dla gazu ziemnego, 62% dla węgla kamiennego (średnia z 20 lat). Z tych kwot do Rosji trafiło 699 mld zł wydanych na ropę naftową (a potem na paliwo na stacjach benzynowych), 45 mld zł wydaliśmy na węgiel do ogrzewania domów, a 206 mld zł na gaz. Razem to 905 mld zł, które zasiliły Gazprom, Rosnieft i inne rosyjskie firmy surowcowe. W przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski „składka” na Putina wyniosła 23 815 zł. Rosyjska (ewentualna) inwazja na Ukrainę będzie przeprowadzana m.in. za te pieniądze.
Trochę szkoda, że to uzależnienie od Rosji zamiast maleć – rosło. Dopiero uruchomienia terminala LNG na gaz z Kataru i USA, gazociągu pod Bałtykiem Baltic Pipe i śmielsze zakupy ropy z Półwyspu Arabskiego były pierwszymi krokami w stronę niezależności energetycznej.
O ile możemy myśleć o niezależności od rosyjskiego gazu, o tyle nie wiadomo, co zrobić z węglem. Ten rosyjski jest blisko i jest tani (masowo importują go niezależni sprzedawcy węgla dla gospodarstw domowych i elektrociepłownie, kontrolowane np. przez miejskie spółki), a krajowego jest mało i jest drogi.
(Bardzo) krótka lista ekonomicznych wyborów na czas wojny
Czy przeciętny konsument, który nie chce wspierać gospodarki Rosji, ma jakiś wybór? Bojkot konsumencki to raczej żart. Polski konsument ma ten problem, że albo nie może bojkotować rosyjskich produktów (bo ich po prostu nie ma na rynku), albo jest na nie skazany (gaz, ropa, węgiel). Ale jakieś zasady na czas wojny można sformułować. Oczywiście: nie wszystkie są do szybkiej realizacji, ale…
>>> Punkt 1. Zmień sposób ogrzewania domu. Dziś jest tak, że czego byśmy nie wybrali, to trafimy w „rosyjską strefę wpływów”. Gaz, którym ogrzewa się kilka milionów osób – wiadomo, w 70% rosyjski. Węgiel – z dużą dozą prawdopodobieństwa też. Prąd, który zasiliłby pompę ciepła – też pewnie z domieszką rosyjskiego. Można co najwyżej kupować węgiel „made in Poland”, produkowany przez polskie kopalnie (oferuje go m.in. Tauron czy PGG). Jest droższy, ale pieniądze nie idą na zbrojenia.
Innym pomysłem jest zmiana źródła ogrzewania na pellet. To produkowane z drewna paliwo jest doskonałym źródłem ciepła, a do tego nie powoduje smogu (spala się zawarty w pellecie gaz, a popiół zostaje w piecu). Różne kraje produkują pellet, możemy wybrać taki, który jest od krajowego producenta albo ukraińskiego.
>>> Punkt 2. Kupuj „zieloną” energię. Albo produkuj własną. Jeśli mieszkamy w bloku i nie chcemy, żeby firma energetyczna kupowała energię wyprodukowaną z rosyjskiego węgla, możemy wybrać ofertę „zielonego prądu”. Wtedy sprzedawca jest zobowiązany w naszym imieniu kupować prąd pochodzący ze źródeł odnawialnych. Nie oznacza to, że w gniazdku będziemy mieć prąd z wiatraków, ale przynajmniej mamy pewność, że nasze pieniądze nie finansują rosyjskiego wyścigu zbrojeń. Oczywiście sposobem na odebranie pieniędzy Putinowi jest inwestycja w fotowoltaikę, wtedy produkujemy „zielony” prąd sami.
Oczywiście takie inwestycje w nowe źródła ogrzewania są kapitałochłonne i nie sadzę żeby ktoś – kierując się wyłącznie patriotyzmem – wymienił teraz źródło ogrzewania, prądu ani tym bardziej zbudował dom samowystarczalny energetycznie (pasywny). Ale niechęć do reżimu na Wschodzie może być jednym z argumentów za taką inwestycją
>>> Punkt 3. Wymień kuchenkę gazową na elektryczną (plus punkt 2.). Problemem pozostaje gaz do kuchenek, który niemal na pewno jest rosyjski. W bloku można rozważyć rezygnację z kuchenki gazowej na rzecz elektrycznej i korzystanie z oferty „zielonego prądu”. Gorzej, jeśli gazu używamy do ogrzewania wody albo całego mieszkania.
Z tankowaniem samochodu sprawa jest kiepska. Z Rosji pochodzi „tylko” 65% importowanej ropy. Reszta jest z Arabii Saudyjskiej (15%), Kazachstanu (11%), Nigerii (6%) i innych krajów. Jest więc szansa, że przy dystrybutorze będziemy tankować paliwo wyprodukowane z ropy arabskiej (tym bardziej, że Saudowie przejmą część rafinerii Lotos), ale w praktyce nie wiemy, skąd pochodzi paliwo, które tankujemy.
Z pomocą powinny przyjść nam koncerny paliwowe, które mogłyby oznaczać przy dystrybutorze kraj pochodzenia surowca (zupełnie tak samo jak sklepy spożywcze muszą oznaczać kraj pochodzenia owoców). Wymagałoby to ekwilibrystyki, ale nie wydaje się, żeby była to rzecz nie do zrobienia. Wtedy konsumenci mieliby prawo wyboru. W innym wypadku pozostaje przesiadka na auto elektryczne – czyli zgodne z ideą UE, która mówi o uniezależnieniu się od surowców. Trzeba tylko pamiętać, że powinno być ładowane prądem z własnej instalacji fotowoltaicznej.
A jak można pokazać swój sprzeciw co do agresji rosyjskiej w sklepach? Cóż, Rosjanie są dużym producentem wódek, ale też piwa czy kawioru. Można też unikać latania Aerofłotem, ale ta linia jest dość niszowa na naszym niebie – według danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego Aerofłot był 16. pod względem liczby przewiezionych pasażerów linią lotniczą operującą z polskich lotnisk.
źródło zdjęcia: Global News