Już prawie 30.000 zł przekazuje rocznie do dyspozycji rządu – w płaconych podatkach – statystyczny Polak. Zaś na walkę z pandemią Covid-19 musieliśmy wyjąć z kieszeni aż 2.722 zł na głowę. Te pieniądze wróciły do niektórych w postaci tarcz antykryzysowych albo postojowego. A ile pieniędzy musielibyśmy wyjąć z kieszeni w ramach ogólnonarodowej zrzutki, żeby pokryć zadłużenie państwa polskiego, zaciągnięte w naszym imieniu?
Bardzo często słyszymy w telewizji, że „państwo sfinansowało” coś-tam, albo dzięki jakiemuś ministrowi udało się wybudować nową drogę, szpital, czy narysować nowe lotnisko. Politycy na każdym kroku mówią, że nam coś „dają” (najczęściej są to „piątki”, „szóstki”, albo „dziesiątki”, do których dodaje się nazwisko polityka, który ma utrwalić się w mózgu Narodu jako dobroczyńca.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Stosunkowo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystko, co polityk nam „da”, jest sfinansowane z naszych pieniędzy. Żaden rząd nie ma bowiem generalnie innych pieniędzy poza tymi, które mu zapłacimy w podatkach. Bo i skąd miałby je mieć? Politycy to tylko tacy „pośrednicy finansowi” – jedną ręką zgarniają pieniądze, by drugą je rozdawać.
Ile pieniędzy oddałeś politykom do zarządzania?
Co bardziej świadomi obywatele próbują dokonywać wyboru między tymi politykami, którzy chcą pobierać niskie podatki i ograniczyć rolę państwa do utrzymywania dróg, szyn oraz drutów energetycznych oraz pogotowia, wojska i policji, a tymi, którzy chcą pobierać wysokie podatki, by zajmować się osobiście zarządzaniem szpitalami, szkołami, sklepami spożywczymi, sieciami paliw. A przy okazji jednym zabierać większą część dochodów, zaś innym te pieniądze przekazywać. W idealnym świecie zabiera się bogatym i rozdaje biednym, ale w Polsce to tak nigdy nie działało. To jednak temat na inny tekst.
Jak co roku Forum Obywatelskiego Rozwoju ogłosiło swój „Rachunek od państwa”, czyli wyliczenia dotyczące tego, ile przeciętny podatnik oddaje pieniędzy do zarządzania przez państwo oraz na co te pieniądze idą. Choć termin tego eventu jest zwykle związany z końcem rozliczeń podatku dochodowego PIT, to raport dotyczy wszystkich danin, które wpływają z naszej kieszeni do kasy państwa i są zarządzane przez polityków. Co ważne, FOR oszacował też skutki finansowe wydatków, które zostały wyprowadzone poza budżet państwa (np. do Polskiego Funduszu Rozwoju, czy Banku Gospodarstwa Krajowego), a które będziemy musieli również sfinansować.
Jeśli podsumowujemy część wydatków państwa mieszczącą się w budżecie państwa, to mówimy nie tylko o podatku od naszych dochodów z pracy (PIT), ale i o podatku zawartym w cenie wszystkiego, co kupujemy w sklepach (VAT), podatku nakładanym na firmy, też na końcu wliczonym w ceny towarów (CIT), akcyzie naliczanej od wartości rzeczy luksusowych lub niezdrowych, czy podatku od dochodu z naszych inwestycji (podatek Belki). To wszystko – w dużej części w niezauważalny dla nas sposób – zasila kasę państwa. Coraz grubszą kasę państwa.
W zeszłym roku – od wiosny będącym pod presją pandemii – przeciętny obywatel ze wszystkiego, co zarobił, oddał do zarządzania politykom 29.754 zł. To dużo. Według obliczeń FOR aż o ponad 4.600 zł więcej, niż przed rokiem. A jeśli cofniemy się do 2012 r., to dowiemy się, że w ciągu ostatnich ośmiu lat rachunek od państwa wzrósł o ponad jedną trzecią, bo wtedy przeciętny Polak oddawał politykom do zarządzania 18.261 zł.
Na co poszły te pieniądze? Największa ich część została przeznaczona na wypłaty emerytur osobom, które zakończyły karierę zawodową, w ramach systemu solidarności pokoleniowej. Na ten cel przeciętny Polak oddał rządowi 7.521 zł (w tym też „składka” na emerytury mundurowych, renty i różne przywileje oraz dodatki emerytalne). Co o ponad 100 zł więcej, niż rok temu. Wiadomo: pracuje nas coraz mniej, a emerytury pobiera coraz więcej osób.
Na co politycy wydają nasze pieniądze?
Kolejne elementy rachunku od państwa to składka na ochronę naszego zdrowia (szpitale, pogotowie ratunkowe, publiczne przychodnie, pensje pielęgniarek i lekarzy) wynosząca 3.024 zł. W ciągu roku wzrosła o prawie 300 zł.
Kolejne 2.991 zł poszło z kieszeni przeciętnego Polaka na utrzymanie publicznych żłobków, przedszkoli, szkół i uniwersytetów oraz na pensje nauczycieli, wykładowców i przedszkolanek, czyli najogólniej pisząc – na szkolnictwo. Przez rok składka niemal się nie zmieniła. Nie mogłeś zapisać dziecka do publicznego przedszkola? Ale składkę i tak zapłaciłeś.
Na różnego rodzaju zasiłki, czyli pomoc społeczną, jak również na dodatki dla tych, którzy wychowują dzieci (program „Rodzina 500+”) oraz na trzynastą emeryturę statystyczny Polak dołożył się kwotą 2.931 zł. To o 600 zł więcej, niż rok wcześniej. Trochę przybyło dzieci, a i osób wymagających pomocy społecznej widać jest więcej.
Na utrzymanie i budowę dróg, kolei i sieci transportowej oddaliśmy politykom kwotę 2.508 zł. Na wojsko, policję, sądownictwo i utrzymanie więzień – poszło 2.048 zł. Zaś na utrzymanie urzędów i urzędników wszelkiej maści (w tym również samorządowców) – 1.355 zł.
Z ciekawszych rzeczy wspomniałbym jeszcze o składce do budżetu Unii Europejskiej (655 zł) oraz o kosztach obsługi zadłużenia, które państwo zaciągnęło w kraju i za granicą na pokrycie wydatków większych, niż dochody państwowego budżetu. Na ten cel poszło w zeszłym roku z kieszeni każdego z nas średnio 841 zł (mimo obniżki stóp procentowych jest to o 14 zł więcej, niż rok temu, bo choć oprocentowanie niższe, to dług puchnie).
Ile pieniędzy państwo wydało z naszej kieszeni na walkę z Covid-19?
W kasie państwa musiał się w 2020 r. znaleźć jeszcze jeden ważny wydatek – finansowanie walki z Covid-19. Na ten cel poszło z naszej kieszeni ekstraordynaryjnie aż 2.722 zł. W tej kwocie kryją się wszystkie tarcze antykryzysowe, finansowanie szpitali covidowych, dodatkowe pensje dla lekarzy i pielęgniarek, koszt zakupu testów i szczepionek. Łącznie wydatki na same tarcze antykryzysowe oraz umorzenia składek na ZUS rząd szacuje na 200 mld zł. Łącznych wydatków na infrastrukturę lecznicą związaną z Covid-19 chyba nigdy nie podawał. Wiemy natomiast, że na zakup szczepionek oraz pierwszy etap jej dystrybucji wydaliśmy ok. 5 mld zł.
Tutaj warto zrobić pewne ważne zastrzeżenie. Nie wszystkie wyżej wspomniane wydatki ponieśliśmy w podatkach pobranych za 2020 r. Część z nich – i to niemałą, bo 5.350 zł – poniesiemy dopiero w przyszłości, bowiem rząd już te pieniądze wydał, ale się na ten cel zapożyczył. A więc będziemy musieli spłacić tę kwotę w przyszłych podatkach.
Ten stan, w którym rząd w naszym imieniu wydaje więcej, niż od nas zbiera z podatków, utrzymuje się od ponad 20 lat. To stąd bierze się kwota 841 zł, którą każdy z nas oddaje na spłatę samych tylko odsetek od tzw. długu publicznego. Gdybyśmy chcieli spłacić na raz cały ten dług, to musielibyśmy na to wydać – bagatela – 34.057 zł.
Czyli znacznie więcej, niż to, co rocznie wpłacamy w podatkach. Krótko pisząc: trzeba by każdego z nas obciążyć jakimś podwójnym megapodatkiem. Oczywiście, takiego zagrożenia nie ma. Dopóki państwo jest wypłacalne i wiarygodne, nie musi spłacać długów. Wystarczy, że je roluje, czyli spłaca stare, zaciągając jednocześnie nowe. Ale fakt pozostaje faktem – każdemu z nas przypada do spłaty całkiem spora sumka.
30.000 zł dla rządu to średnia. A Ty płacisz więcej, czy mniej?
Na koniec warto byłoby zapytać: kim jest ów statystyczny Polak i czy ma cokolwiek wspólnego ze mną, który ten tekst czyta? Innymi słowy: czy moje osobiste składki do państwowego budżetu są wyższe, czy mniejsze, niż te podane w tekście?
Trudne pytanie: każdy z nas bowiem wpłaca pieniądze do państwowej kasy według innego „modelu”. Jeśli jesteś na etacie, to płacisz inne podatki, niż gdy jesteś prywatnym przedsiębiorcą. Jeśli wydajesz w sklepach więcej pieniędzy, to oddajesz państwu więcej w formie VAT-u. Jeśli nie pracujesz, to Twoja „składka na państwo” proporcjonalnie jest rozdzielana na innych. Jeśli masz dzieci, to płacisz podatki, ale dostajesz ich zwrot w formie świadczenia „Rodzina 500+). Jeśli nie korzystasz z tarcz pomocowych, to do walki z Covid-19 tylko się dokładałeś, ale jeśli z nich korzystasz, to wróciło do Ciebie znacznie więcej, niż wpłaciłeś (o ile w ogóle coś wpłaciłeś).
W bardzo dużym uproszczeniu można byłoby utożsamiać „rachunek od państwa” jako rachunek nakładany na tzw. średnio zarabiającego Polaka przy założeniu, że nic nie płynie do niego w drugą stronę (czyli od państwa). Średnio zarabiający Polak to taki, który dostaje do ręki 3.700 zł, ale obniżyłbym tę kwotę o jakieś 200-300 zł, bo statystyki nie obejmują płac w mikrofirmach, które są zwykle niższe od przeciętnej.
A więc jeśli masz jakieś 3.400 zł na rękę, to zapewne w różnego rodzaju podatkach oddałeś państwu 30.000 zł w zeszłym roku, z czego jakieś 5.000 zł państwo weźmie od Ciebie dopiero w przyszłych latach (bo to dług, który w Twoim imieniu zaciągnęło). Jeśli zarabiałeś w zeszłym roku więcej, to prawdopodobnie oddałeś państwu więcej, niż to, co tutaj wypisałem. Jeśli mniej – to prawdopodobnie mniej. Jeśli masz dzieci lub bardzo niskie dochody – to też Twój bilans jest raczej bardziej korzystny, niż to, co wynika z niniejszych obliczeń.
Czytaj też: Pandemia w Polsce trwa już okrągły rok. Ile osób musi jeszcze umrzeć, zanim pokonamy zarazę?
Czytaj również: „Polacy wychodzą z pandemii z wyższymi pensjami i oszczędnościami”. A naprawdę?
Czytaj też: Alarmujące dane. Aż 90% ofiar pandemii przypada na kraje, w których jest TEN problem
zdjęcie tytułowe: Scott Graham/Unsplash