11 listopada 2023

„Niepodległość” finansowa czyli własna waluta? Po zmianie rządu zapewne wróci dyskusja o przyjęciu euro. A może… już i tak „jesteśmy” w strefie euro?

„Niepodległość” finansowa czyli własna waluta? Po zmianie rządu zapewne wróci dyskusja o przyjęciu euro. A może… już i tak „jesteśmy” w strefie euro?

Dopóki w Polsce rządziła Zjednoczona Prawica, debata nad zastąpieniem złotego wspólną walutą europejską – którą posługuje się już 20 krajów Unii Europejskiej – utknęła w martwym punkcie. Polacy też nie palili się do poparcia przyjęcia euro, bo kojarzą to ze wzrostem cen. Ale po wyborczym zwycięstwie Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy pomysł wprowadzenia euro w Polsce może wrócić. Czy powinien? A może to już… niepotrzebne, bo poniekąd „weszliśmy” już do strefy euro?

Wyborcze zwycięstwo opozycji – i to głosami w dużej mierze młodych ludzi, którzy zostali przekonani, że to ostatni moment na ratowanie odpowiadającego im kształtu demokracji w kraju – może wiele zmienić w Polsce. Ponad 11 mln Polaków opowiedziało się za kursem na Europę. Jeszcze nie wiadomo, w którą stronę dokładnie będziemy „wiosłowali”, ale wytyczne Polaków – zgłoszone przy urnie wyborczej – są takie, że ogólnie na Zachód.

Zobacz również:

Polska w strefie euro? Czy chcemy? Czy możemy?

Prędzej czy później elementem tej podróży stanie się strategiczna decyzja, czy jesteśmy aż tak bardzo w Europie i aż tak mocno na Zachodzie, że chcemy przyjąć wspólną unijną walutę euro. Z jednej strony zniosłoby to mnóstwo barier i kosztów związanych z wymianą walut, z drugiej zwiększyłoby atrakcyjność inwestowania w Polsce (i przyspieszyło nasz rozwój), a z trzeciej – pozbawiłoby nas narzędzia w postaci możliwości reagowania kursem waluty na różne zagrożenia.

Nawet gdybyśmy podjęli decyzję o wejściu do euro, realnie najszybciej moglibyśmy zrealizować ten plan dopiero… w kolejnej dekadzie. Dlaczego tak późno? Najpierw potrzebna jest zgoda NBP, a obecny prezes wielokrotnie i uroczyście deklarował, że jest przeciwnikiem przyjęcia euro. Kadencja prezesa Adama Glapińskiego kończy się w czerwcu 2028 r. Nasza gospodarka nie spełnia dziś niektórych kryteriów wejściowych do strefy euro. Zielone światło musiałby też dać Europejski Bank Centralny.

Żeby to było możliwe, musiałby być spełniony jeszcze jeden warunek – złoty musiałby stać się bardzo stabilną walutą. Byłby przez jakiś czas w przedsionku strefy euro, systemie ERM2. I dopiero, gdyby tam się sprawdził, moglibyśmy go zamienić na euro. Ale złoty jest walutą o wyjątkowo zmiennym kursie i potrafi w krótkim czasie mocno się osłabić lub umocnić. Jeszcze rok temu kurs złotego szybkim marszem zmierzał do poziomu 5 zł za euro i dolara. A kilka tygodni temu dolar był już poniżej 4 zł.

Wejście do strefy euro nie jest więc kwestią, którą da się załatwić szybko, chociaż w największym stopniu zależy od Polski. To bowiem polski rząd w porozumieniu z bankiem centralnym decydują o konkretnych datach wdrożenia wspólnej waluty. Polacy już w tej sprawie się wypowiedzieli w referendum akcesyjnym przed wejściem do Unii Europejskiej w 2004 r. Wtedy wiążąco zdecydowaliśmy, że chcemy waluty euro, nie została natomiast określona data przyjęcia w Polsce wspólnej waluty.

Czy złoty może być „grzeczny”?

W mechanizmie ERM2 złoty musiałby bardzo grzecznie przebywać w ciasnym korytarzu wahań, plus minus 15% wobec ustalonego z EBC kursu centralnego. A ponieważ decyzję o wejściu do mechanizmu ERM2 trzeba ogłosić wszystkim uczestnikom rynku finansowego, inwestorzy – świadomi obowiązku utrzymania waluty w ryzach – mogą chcieć wypróbować determinację banku centralnego do obrony stabilnego kursu.

To potencjalnie wymusza gotowość banku centralnego do interwencji na rynku walutowym. Poległ na tym w 1992 r. funt brytyjski, a Bank Anglii niepotrzebnie stracił sporo swoich rezerw walutowych. George Soros zarobił z kolei na ataku spekulacyjnym – bagatela – 1 mld dolarów (o wartości sprzed 30 lat, więc nieco większej niż dziś). Co do możliwości obrony kursu, to NBP ma obecnie spore rezerwy dewizowe – ponad 180 mld dolarów.

Spójrzmy na wykres złotego z ostatnich 3 lat. Złoty obecnie osiągnął poziom mniej więcej z okresu wakacji 2020 r. albo sprzed pandemii. Ale stało się to w wyniku umocnienia w ciągu 2 powyborczych dni z poziomu 4,63 do 4,42 do euro. Dwa dni wystarczyły, żeby kurs naszej waluty zmienił się o 4,5% i pokonał osłabienie z ostatnich 5 tygodni. A to tylko 2 dni.

Załóżmy, że złoty jest w mechanizmie ERM2, a kurs centralny ustalony w porozumieniu z EBC wynosi ok. 4,50 zł za euro. Przy paśmie wahań plus minus 15% złoty mógłby się przez całe 2 lata poruszać tylko w przedziale od ok. 4,61 zł do 4,39 zł za euro. Tymczasem ostatnie 2 lata to wahania – od 4,88 zł do 4,42 zł za euro, a więc sporo więcej.

Stabilny złoty to dopiero początek

Ale załóżmy, że siłą woli rządu i banku centralnego polski złoty byłby „grzeczny”. Na pewno wymagałoby to przewidywalnej i akceptowanej przez rynki finansowej polityki gospodarczej, zrównoważonej polityki fiskalnej rządu i determinacji banku centralnego do walki z inflacją. Również systematyczny napływ środków z funduszy unijnych mógłby stabilizować kurs złotego.

Oprócz stabilnego kursu złotego Polska musiałaby spełnić jeszcze 4 ważne parametry makroekonomiczne. Po pierwsze stabilne ceny, a obecnie nie mamy co o tym marzyć. Inflacja musiałaby być zaledwie o 1,5 pkt proc. powyżej inflacji w 3 najstabilniejszych pod tym względem krajach strefy euro. Co prawda inflacja swój najwyższy poziom (z początku tego roku – ok. 18%) ma już szczęśliwie za sobą, ale wciąż jest bardzo wysoka i nie wiemy, czy będzie już tylko spadać.

We wrześniu tego roku najniższą inflacją w krajach strefy euro mogły pochwalić się Holandia (-0,3%), Belgia (0,7%) i Grecja (2,4%). W tym samym miesiącu inflacja w Polsce zanotowała rekordowo niski jak na nasze warunki ostatnich 12 miesięcy poziom 8,2%. Trochę za dużo. Według projekcji NBP poziom 2,5% można by osiągnąć w 2025 r., gdyby po drodze nic złego się nie wydarzyło w otoczeniu zewnętrznym polskiej gospodarki lub np. w naszym systemie finansowym (banki, budżet państwa, dług publiczny).

Kolejna sprawa to zdrowe finanse publiczne. Kryteria wejścia do strefy euro wymagają od państw przystępujących do mechanizmu ERM2, żeby ich deficyt finansów publicznych nie przekraczał 3% PKB, a dług publiczny nie był wyższy niż 60% PKB. Zresztą już obecnie musimy przestrzegać tych dwóch reguł. I jest z tym niełatwo. W projekcie budżetu na 2024 r. rząd zaplanował deficyt finansów publicznych na poziomie… 4,5% PKB.

Nieco lepiej jest z długiem publicznym. W wyniku sporego przyrostu nominalnego PKB „dzięki” rekordowej inflacji z ostatnich 2 lat, relacja długu do PKB spada i ma – zgodnie z rządową strategią zarządzania długiem – osiągnąć pod koniec tego roku ok.37,9%, a potem ma rosnąć do ok. 44,3%, czyli wciąż poniżej naszego krajowego poziomu ostrzegawczego 55%.

Niestety za te 4,5% deficytu grozi nam rozpoczęcie procedury nadmiernego deficytu i marną pociechą jest to, że inne unijne kraje, również te największe, też mogą być nią objęte.

Ostatnim kryterium są długookresowe stabilne stopy procentowe, które mogą najwyżej o 2 pkt proc. przekraczać stopy procentowe w trzech najstabilniejszych pod względem cen państwach członkowskich. Jeśli weźmiemy pod lupę np. trzy wcześniej wspomniane kraje, to oprocentowanie 10-letnich obligacji skarbowych Holandii wynosi obecnie 3,23%, Belgii – 3,55%, a Grecji – 4,36%. A rentowność polskich 10-letnich obligacji to obecnie 5,75%.

Tradycyjnie najniższą rentowność obligacji wśród dużych unijnych gospodarek mają 10-latki niemieckie, tzw. Bundy. Obecnie ich rynkowa rentowność to 2,88%.

Jesteśmy za, a nawet przeciw?

Ostatni raz w Polsce rozgorzała dyskusja o wprowadzeniu euro, kiedy na początku tego roku, w środku kryzysu inflacyjnego, na wejście do klubu euro zdecydowała się Chorwacja. Największym wyzwaniem było to, żeby przy okazji wprowadzenia nowej waluty sprzedawcy i producenci nie podnosili cen. Okazało się, że co do zasady ceny nie wzrosły bardziej niż wzrosłyby w normalnych warunkach przy zachowaniu własnej waluty Chorwacji.

Po kilku miesiącach, tuż przed wakacjami, okazało się, że bilans jest pozytywny – ceny pozostały stabilne w miarę, a turyści nie zamierzają rezygnować z chorwackich wakacji z powodu drożyzny. Wprost przeciwnie – dla turystów ze strefy euro, głównie z Niemiec, kraj stał się atrakcyjniejszy, bo łatwiej im się poruszać po chorwackim wybrzeżu i płacić w hotelach i restauracjach w jednolitym obszarze walutowym.

Trudno powiedzieć, czy ta wiedza dotarła do Polaków. Pewnie ci, którzy byli w tym roku na wakacjach w Chorwacji sami, mogli sprawdzić, czy ceny rosły tam bardziej niż w tym czasie w Polsce. Chorwacja przez niemal 3 kwartały tego roku miała inflację na poziomie nieco ponad 8% (w tym czasie w Polsce mieliśmy nawet 18%), a we wrześniu dynamika cen CPI spadła do 7,3% (w Polsce 8,2%).

Czy Polacy są za wejściem do strefy euro czy przeciw? Zaraz po wejściu do Unii Europejskiej byliśmy bardziej „za”. Potem nasz entuzjazm zmalał, zwłaszcza kiedy zaczęły docierać informacje, że w krajach, które przyjmują euro, ceny podstawowych produktów rosną dynamicznie, dostosowując się do poziomu cen w „starych” krajach unijnych. A wzrost wynagrodzeń nie nadąża od razu za skokiem cen.

Obecnie nasza opinia o euro zależy raczej od poglądów politycznych. Tak przynajmniej wynika z ostatnich badań na ten temat opublikowanych we wrześniu tego roku. Poparcie dla przyjęcia euro deklarowali zwolennicy opozycji, a zwolennicy rządu Zjednoczonej Prawicy byli przeciwni. Przyjęcie euro odrzucało 76,4% wyborców PiS. Sprzeciw deklarowało 55,9% wyborców Konfederacji.

Badanie zostało przeprowadzone przez SW Research na zlecenie Fundacji Wolności Gospodarczej (FWG). Autorami koncepcji badania byli dr Robert Sobiech (Collegium Civitas) i prof. Marek Góra (Szkoła Główna Handlowa), a jego celem było poznanie społecznych postaw wobec wprowadzenia euro w Polsce.

Sondaż pokazał m.in., że 43,7% osób opowiedziało się za rozpoczęciem przygotowań do wejścia Polski do strefy ero. Co ciekawe, mniej istotne niż poglądy polityczne, były inne czynniki – miejsce w strukturze społecznej, zawód, wynagrodzenie. Jednak z poniższego wykresu widać, że w odpowiedzi na pytanie o faktyczne wprowadzenie euro przeważają przeciwnicy.

Co nas może zachęcić do euro?

Zachęcić nas może większa stabilność kursu walutowego. Euro nie waha się tak szaleńczo jak złoty. Poza tym widać w ostatnich dwóch latach, że strefa euro to strefa raczej niskiej – mimo podwyższonego obecnie poziomu – inflacji i dużo niższych stóp procentowych. Tańsze są oczywiście kredyty mieszkaniowe i konsumpcyjne. Nie rosną też szaleńczo tak jak u nas ceny mieszkań, choć tutaj przyczyną jest również większa dostępność mieszkań na rynku.

W krajach strefy euro wzrost gospodarczy jest w sposób naturalnie niższy niż w krajach doganiających, jak Polska, która może pochwalić się relatywnie szybszym przyrostem gospodarki i dochodu na głowę mieszkańca. Obecnie jesteśmy na poziomie ok. 80% dochodu per capita krajów strefy euro. Za kilka lat, kiedy bardziej zbliżymy się np. do Francji czy Niemiec, nasz potencjał wzrostu gospodarczego osłabnie.

Czy jeśli będziemy mieli własną walutę, zachowamy na dłużej możliwość generowania wyższego wzrostu? Tak uważa prezes naszego banku centralnego, ale wielu ekonomistów jest zdania, że kurs walutowy ma ograniczony wpływ na dynamikę wzrostu gospodarczego. Liczą się też inne czynniki: poziom inwestycji w kraju, potencjał pracowników, otwartość gospodarki, łatwość inwestowania, przejrzysty system prawny.

Wspólny obszar walutowy daje te możliwości w o wiele większym stopniu niż pozostawanie przy złotym, które wymaga ciągłego monitorowania kursu, konieczności wymiany waluty, ponoszenia kosztów zabezpieczenia przed zmianami kursowymi itp.

Od początku naszej akcesji do Unii Europejskiej było wiadomo, że najszybciej wypełnią kryteria finansowe przyjęcia euro kraje najmniejsze, które mają prostszą strukturę gospodarki i nie były tak obciążone – jak np. Polska – pozostałościami gospodarczymi po epoce komunizmu. Z naszej puli akcesji z roku 2004 strefa euro czeka na Polskę, Czechy i Węgry.

Czytaj też: Czy za 10 lat możemy dogonić zamożnością Francję? Jakie warunki musielibyśmy spełnić?

Gospodarka w większości w strefie euro, w portfelach – złote

Nie mamy euro w portfelach, ale nasza gospodarka de facto jest w strefie euro. Podobnie jak gospodarki Czech i Węgier. I nie potrzebujemy być nawet Chorwacją, która co roku przyjmuje w swoim kraju miliony turystów ze strefy euro i rozlicza się z nimi w euro. W euro rozlicza się duża część naszej gospodarki. Dwie trzecie naszego handlu prowadzimy z krajami strefy euro, a jedna trzecia eksportu trafia do naszego największego partnera – Niemiec.

Jest wręcz zaskakujące, jak kraj o tak silnych związkach gospodarczych ze strefą euro może być tak sceptyczny do zamiany złotego na wspólną walutę. Przez kilkanaście ostatnich lat debata o euro w Polsce zamarła. W NBP rozwiązany został nawet zespół analityków monitorujących sprawę ewentualnego przystąpienia Polski do strefy euro, a raporty z czasów prezesa Sławomira Skrzypka (2009 r.) i prezesa Marka Belki (2014 r.) po tylu latach od powstania są już mało aktualne.

Do rozpoczęcia prac nad euro nie kwapiła się ani Platforma Obywatelska w poprzednich kadencja swoich rządów, mimo odważnej – i trochę nierealistycznej – deklaracji ówczesnego premiera Donalda Tuska, który we wrześniu 2008 r. na Forum Ekonomicznym w Krynicy ogłosił, że celem jego rządu jest wejście Polski do strefy euro w… 2011 r. Przedstawiciele rządu Zjednoczonej Prawicy razem z bankiem centralnym pod kierunkiem Adama Glapińskiego od początku mówili: euro w Polsce – nie!

Po tylu latach w Unii Europejskiej, będąc tak blisko strefy euro, mamy mniej wiedzy (przynajmniej ze źródeł oficjalnych) o potencjalnych korzyściach i stratach wynikających z wejścia do strefy euro niż na początku naszego członkostwa w UE. Brak jest systematycznie publikowanych raportów i analiz. Ostatnie kompleksowe badania były prowadzone i publikowane w czasach, kiedy prezesem NBP był Marek Belka.

Pozostają nam narracje prezesa NBP o tym, że dzięki własnej walucie i niezależności banku centralnego możemy za 10 lat dogonić Francję. Jednak z danych Banku Światowego o PKB per capita liczonego w PPP (parytet siły nabywczej) nie wynika, żeby Francja, która jest w strefie euro, cierpiała na stagnację gospodarczą.

Gospodarka francuska rozwija się w dosyć dobrym tempie, podobnie zresztą jak gospodarka polska, która korzysta z premii kraju doganiającego i nadrabiającego zaległości wobec strefy euro, więc krzywa wzrostu może być minimalnie wyższa. Widać jednak spore podobieństwa w dynamice wzrostu, a Francja nie zwalnia, wciąż nam ucieka.

Euro dla Polski to nie wybór… tylko konieczność?

Nasza gospodarka jest zanurzona w strefie euro. To jest codzienność setek, a nawet tysięcy firm, a także milionów Polaków uczestniczących w naszych powiązaniach produkcyjno-usługowo-handlowych rozliczanych za pomocą euro lub przeliczanych codziennie z i na euro. Firmy zarabiają więc w euro, ale też zaciągają długi i spłacają je w tej walucie. Mniej jest kredytów konsumenckich czy hipotecznych w euro, ale nie jest to wykluczone, że ponownie pojawi się taka możliwość dla polskich klientów banków.

Obecna sytuacja sprzyja coraz ściślejszym związkom ze strefą euro. To zaciąganie długu w euro, m.in. na realizację inwestycji w transformację energetyczną, a także coraz większe zakupy uzbrojenia, w części również rozliczane w euro. Finanse publiczne są już mocno przeciążone sztywnymi wydatkami, m.in. o charakterze społecznym, a środków z Unii Europejskiej będzie coraz mniej, bo z czasem staniemy się płatnikiem netto.

Rozwiązaniem będzie zaciąganie długów, a tańszy dług będzie można uzyskać w ramach waluty euro. Niektórzy ekonomiści szacują, że w ciągu dekady nasze zadłużenie w euro wzrośnie do ok. 20% PKB.

Nie wiemy też jeszcze, kiedy i w jakiej postaci wprowadzona będzie cyfrowa waluta euro, ale prace nad nią trwają i prawdopodobne jest wprowadzenie takiej waluty do obiegu w strefie euro w ciągu kilku lat. To może przyspieszyć oddolną euroizację, bo taka waluta może być dostępna dla wszystkich obywateli Unii Europejskiej, więc także dla Polaków.

Będzie to alternatywa dla polskiej waluty, a Europejski Bank Centralny może stać się de facto drugim równoległym do NBP bankiem centralnym Polski. Szokujące? Nie za bardzo. Już teraz EBC bardzo ściśle współpracuje z polskimi instytucjami – NBP, GUS, KNF. Unijna statystyka EBC uwzględnia większość danych z Polski, a dokumenty tłumaczone są na język polski. Nie mamy przedstawiciela w grupie decyzyjnej banku centralnego strefy euro, ale mamy przedstawicieli grup roboczych i analitycznych.

Czy my nie jesteśmy, podobnie jak Chorwacja przed 1 stycznia tego roku, już zeuroizowani? Oficjalne wejście do strefy to była dla Chorwacji właściwie formalność. Może podobnie byłoby z Polską?

Czy warto się opierać wejściu do strefy euro?

Mimo braku debaty, niechęci społeczeństwa i oporów dużej części polityków nie uciekniemy od tematu wejścia do strefy euro. Czy teraz byłby dobry moment na pierwsze deklaracje? Na potencjalnie wznoszącej fali poparcia dla przyszłego nowego rządu po wyborach zawsze jest najlepszy moment na rewolucyjne decyzje. Potem jest trudniej.

Wspólna waluta ułatwia wiele spraw. Rozliczenia handlowe, płatności transgraniczne, inwestycje finansowe, również zakupy w internecie i wyjazdy wakacyjne. Dzięki euro firmy operują na ogromnym wspólnym obszarze gospodarczym, dzięki czemu mają większe możliwości działania i rozwoju, ale mogą też zaoferować niższe ceny. Również konsumenci korzystają z tej konkurencyjności.

W czasach gwałtownego wzrostu inflacji w Europie w latach 2021-2022 i w tym roku średni wzrost cen był sporo niższy właśnie w strefie euro, a nie w całej UE. Mimo początkowej wysokiej inflacji w krajach bałtyckich posługujących się euro (inflacja tam wywołana była głównie szokiem wzrostu cen paliw i energii) obecnie wskaźnik dynamiki cen dużo szybciej spada właśnie w krajach z euro, a nie w Polsce.

Ciekawy raport zatytułowany „Co zmienia euro w naszym regionie?” opublikowali w sierpniu tego roku analitycy Banku Pekao.

Źródło zdjęcia: Thought Catalog/Unsplash; Ibrahim Boran/Unsplash; Lukasz Radziejewski/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
72 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ppp
1 rok temu

Zmiana rządu nie zmienia listy argumentów, które były wielokrotnie omawiane. Byłem przeciw, jestem przeciw i będę przeciw. Przyjmowanie EUR po prostu się nie opłaca – w każdym razie OBYWATELOM.
Pozdrawiam.

Admin
1 rok temu
Reply to  Ppp

W Chorwacji tak nie uważają 😉

mariusz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Przyjrzyjmy się raczej bliższym nam Słowakom. Najlepiej w przygranicznych Biedronkach.

Admin
1 rok temu
Reply to  mariusz

To wymagałoby jednaj głębszej analizy, tzn. jak tam rosną ceny, jak pensje i jak wartość nabywcza wynagrodzeń

Anna
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Samcik prosze do Chorwacji tu jest POLSKA

Admin
1 rok temu
Reply to  Anna

Proszę się opanować, ktoś musi płacić na Panią składki ZUS. Jak wszyscy wyjadą to będzie krucho 😉

E.G
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Waluta € daje jeszcze jedną kotwicę w UE, co jest dużą korzyścią dla bezpieczeństwa Polski.

Sławek
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Za to na Litwie jak najbardziej.

Hiacynth
1 rok temu
Reply to  Ppp

Nigdy tego nie rozumiałem. Jakieś argumenty? Tylko proszę bez nacjonalistycznych które zwykle serwuje PiS. Moim zdaniem właśnie to obywatelom najbardziej się opłaca zmiana na euro bo dużo rzeczy będzie tańszych (kredyty itd), łatwiej i taniej będzie wyjechać na wakacje bez strat na spreadzie, będzie większa konkurencja na rynku finansowym która przełoży się na tańsze usługi (np., zamiast 3 ETFów do wyboru na GPW w PLN, będzie ich mnóstwo na innych giełdach w EUR). To politykom będzie właśnie trudniej się zadłużać i manipulować walutą, co jest moim zdaniem jest również plus dla obywateli. Ja potrafię zrozumieć argument w drugą stronę że… Czytaj więcej »

KJ123
1 rok temu
Reply to  Hiacynth

Różnica potencjałów gospodarek i faktycznie możliwość dostosowania stóp procentowych i waluty do aktualnej sytuacji tutaj w Polsce.
Pobudzanie eksportu i ograniczanie importu w przypadku naszego kraju działa ( duży eksport do niemiec).
Możliwość dewaluacji długu krajowego też jest narzędziem ważnym.

Argumenty za też rozumiem i akceptuję. Mimo wszystko wolałbym prowadzić niezależną politykę pieniężną na czas kryzysu.

Pylon
1 rok temu
Reply to  Hiacynth

Dziwi mnie że zaledwie 10 lat po kryzysie zadłużenia w strefie euro temat jest zupełnie marginalizowany w dyskusji o polskim akcesie do strefy euro… Uważam że brak jakichkolwiek przesłanek, że Polska nie poszłaby śladem Grecji czy Hiszpanii. Fakt że artykuł w zasadzie o całej sprawie milczy zakrawa na propagandę pro-euro. Kryzysy finansowe są nieodłączną częścią życia w kapitalizmie, więc „potencjalnie łatwiejsze wyjście z kryzysu” to bardzo silny argument. Jeśli uznamy istotność roli polityki monetarnej dla gospodarki, to konieczność wyrzeczenia się jej należałoby uznać za dotkliwą sprawę… Tymczasem politycy którzy podkreślają role banku centralnego w stabilizacji cen i walce z inflacją,… Czytaj więcej »

Paweł
1 rok temu

Jestem za Euro, ale niektóre kryteria jakie trzeba spełnić są sztuczne. Np. stabilna waluta ERM2 – przecież ostatnie kilkanaście lat pokazało, że na kurs waluty głownie wpływa otoczenie zewnętrzne/światowe i jak trafi się okres światowej recesji to nawet na „zielonej wyspie” nic nie pomoże z kursem waluty. I według ERM2 samo EUR, a nawet CHF, JPY nie są stabilnymi walutami przez ostatnie kilka lat. Absurd.

Admin
1 rok temu
Reply to  Paweł

To prawda, niektóre kryteria trochę nie pasują do realiów z ostatnich lat

KJ123
1 rok temu
Reply to  Paweł

Jesteś za Euro ponieważ?

Paweł
1 rok temu
Reply to  KJ123

Jak to ktoś ładnie napisał wyżej „politykom będzie trudniej się zadłużać ponad limit i manipulować walutą”. A w ostateczności będziemy drugą Grecją, a nie drugą Argentyną czy Wenezuelą, bo decyzję o przerwaniu szału i głupoty polityków podejmie EBC, a nie nawiedzony „wódz” i „zbawca narodu”.

Maurycy
1 rok temu
Reply to  Paweł

Nie uważam, żeby europejscy politycy byli jakoś specjalnie lepsi od polskich i dawali większe bezpieczeństwo. Wpros przeciwnie. Ostatnie lata to potwierdzają.
Kryzys Euro, kryzys migracyjny i zwiazane z nim napięcia społeczne w Europie, sztuczne pompowanie zagrożenia Covidowego, polityka rozzuchwalania Rosji do wszczynania wojny, mocno promowane europejskie szaleństwo walki o klimat fit55. Można by tak długo wymieniać.
Władze polskie nie są idealne ale w każdym z powyższych przypadków zachowują się lepiej niz Zachód…

Stef
1 rok temu
Reply to  Paweł

Powiedz to Włoskim czy Greckim politykom. Są w Strefie euro a zadluzaja się na potęgę.

Stef
1 rok temu

% długu do PKB, my nie przekraczamy 60% nawet z ukrytym zadłużeniem.

jsc
1 rok temu
Reply to  Stef

Gdzieś czytałem, że USA do spółki mają za dekadę wykręcił 50% PKB… całego świata. Tylko co to za argument?

Last edited 1 rok temu by jsc
Loki
1 rok temu

Dzisiaj obchodzimy dzień niepodległości, a Polska niepodległa to Polska z własną walutą.

T1000
1 rok temu

Najzabawniejszy jest dziś argument utraty niezależności polityki pieniężnej przez wejście Polski do strefy euro.

KJ123
1 rok temu
Reply to  T1000

Będę zobowiązany za rozwinięcie, czemu uważasz że polityka pieniężna nie ulegnie zmianie po wprowadzeniu eur. Które instrumenty nam odpadną?

Paweł
1 rok temu
Reply to  KJ123

Serio? A co obecnie jest niezależne w polityce RPP? Wszystko dostosowane jest do jedynej, słusznej linii partyjnego wodza.

KJ123
1 rok temu
Reply to  Paweł

Instrument to jedno, a jak się go używa to zupełnie inna sprawa

AdamIO
1 rok temu

Niestety ale w całej dyskusji o przyjeciu euro pomijany jest aspekt tego komu opłaca się to aby Polska miała euro. A niestety najbardziej opłaca się zagranicznym inwestorom.

Admin
1 rok temu
Reply to  AdamIO

Nawet jeśli, to jest pewien powód, który pozwolił nam być – w ciągu ostatnich 30 lat – drugim najszybciej bogacącym się krajem na świecie. To wejście do NATO i Unii Europejskiej oraz swobodny przepływ kapitału (tak, kapitału inwestorów zagranicznych też ;-))

Mike
1 rok temu

To jakiś para sponsorowany artykuł? Bo w kontekscie istotnych czynnikow ZA, wnioski typu Niemcom łatwiej poruszać się po Chorwacji dzieki euro to sa jakies fantazje, radosna tworczosc autora, nie poparta zadbymi badaniami ani logika. Odnotowano jakis znaczacy wzrost turystow z tego kraju wynikajacy tylko z faktu wprowadzenia euro? Prosze o link do takich statystyk. Przecietny Niemiec, podobnie zreszta jak zamozniejsci Polacy, jadac do Grecji, Chorwacji, Hiszpanii czy gdzie tam ich jeszcze poniesie w nosie maja czy jest tam euro, kuna czy co innego bo placa kartami, a koszt przewalutowania jest dla nich jak każdy inny koszt prowadzenia rachunku. W miejscowosciach… Czytaj więcej »

Stef
1 rok temu
Reply to  Mike

No właśnie jeśli euro wpływa na turystyke to dlaczego Dania czy Szwecja są tak chętnie odwiedzane?

AdamIO
1 rok temu

O ludzie, przestańcie już drążyć ten temat. Wpływ wydatków na “tutystyke” i domowy budżet jest nikły w porównaniu z innymi wydatkami na codzienne życie. A dla kogo nie jest to albo mu to obojetne w jakiej walucie mu to przeliczą na rachunku albo jest na tyle zoritentowany że sobie wcześniej wymieni.

To jest temat nieistotny. W skali mikro jak i makro nic znaczacego sie w tym temacie nie zadzieje.

KJ123
1 rok temu

Możliwość zmiany własnych stóp procentowych jest kluczowa w sytuacjach kryzysowych. Możliwość reagowania tutaj na lokalnym rynku poprzez regulowanie własnej waluty pozwala na szybsze wyjście z kryzysu. Euro nam tego nie zapewnia, bo nie my będziemy mogli regulować waluty pobudzając np eksport i ograniczając import. Nie będziemy mogli też „dewaluować” krajowego długu. Glapiński jest fatalnym Prezesem NBP. Mimo wszystko własna waluta w rekach mądrego człowieka będzie kluczowa w gorszych czasach. Niezależność polityki pieniężnej jest bardzo ważna, jeżeli ktoś tego nie rozumie i patrzy tylko na koszty spreadu wymiany waluty… Europa składa się z zupełnie różnych gospodarek, regulowanie oprocentowania w jednym centralnym… Czytaj więcej »

jsc
1 rok temu
Reply to  KJ123

(…)Europa składa się z zupełnie różnych gospodarek, regulowanie oprocentowania w jednym centralnym banku to absurd.(…)
To samo można powiedzieć o Warszawie, Mazurach, Śląsku…

Michał
1 rok temu

Przecież aktualna sytuacja, czyli własna waluta a zarazem gospodarka blisko euro jest idealna dla nas, po cholerę mamy się pchać do tej bezsensownej dla nas strefy?

Kiedyś już pisałem tutaj komentarz na ten temat (zbierając kupę lajkow) więc nie będę się powtarzał – euro nam się w ogóle nie opłaca, lepiej skupmy się na budowaniu konkurencjyjnej gospodarki a nie zakładajmy sobie euro kajdany.

Admin
1 rok temu
Reply to  Michał

Pytanie czy budowanie konkurencyjnej gospodarki od pewnego momentu nie wymaga większej integracji z tymi, których się wykorzystuje jako lewar do naszego wzrostu. Nie mam na nie odpowiedzi, ale moim zdaniem gdzieś może być taki moment, w którym euro nam się zacznie opłacać (i on może być już blisko, bo jednak już zostało nam tylko 20% luki zamożności do średniej w UE). No i też może się zdarzyć, że koszty zadłużania się w PLN będą już na tyle duże, że nam skasują możliwość szybkiego wzrostu gospodarki. I też nie jestem pewny czy do tego momentu się nie zbliżamy

Michał
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Konkurencyjna gospodarkę buduje się tworząc własne konkurencje marki, a nie sprowadzając montownie jedyne czym konkurujące to kosztami pracownika.

Jeśli mamy być konkurencyjni z własnymi markami – musimy mieć własną walutę (tańsza produkcja lepszej jakości)

Jeśli mamy być montownią – tym bardziej, bo w przypadku osłabienia PLN od razu mamy lewar by więcej montowni sprowadzać do nas tym samym stabilizując gospodarkę.

Od lat pytam się zwolenników euro po cholerę nam to euro i najsensowniejsze co słyszałem, to żeby łatwiej płacić na wakacjach xD

Admin
1 rok temu
Reply to  Michał

Pytanie jątrzące. Dlaczego, mając swoją tanią walutę, nie stworzyliśmy żadnych marek globalnych?

AdamIO
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Pisze Pan tak jakby Pan nie wiedział. Wiec sparafrazuje odpowiedz dlaczego – bo w zachod Amerykanie pompowali przez 40 lat kase a w nas ruskie Marksa i Lenina

Admin
1 rok temu
Reply to  AdamIO

Przypominam, że od 35 lat to już nieaktualne ;-). Od tego czasu w nas pakują.

donald
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

tak tak, „4 czerwca 1989 skonczyl sie w Polsce komunizm”…
dalej nie czytam, tvn na dwoch nogach…

jsc
1 rok temu
Reply to  AdamIO

Chińczycy mieli do tego rewolucję kulturalną Mao i jakoś im się udało wykreować Huwaei’a, Alibaba czy innego Tik Toka.

AdamIO
1 rok temu
Reply to  jsc

Nawet nie wiem czy na serio piszesz. Chcesz mi udowodnic podajac kilka globalnhch chinskich firm ze kraj ktory ma niecaly miliard ludzi, dostep do złóż ziem rzadkich, szpiegostwa technologicznego i przez lata konkurowal wysylajac w swiat podrobki to to samo co sytuacja Polski. Brawo.

jsc
1 rok temu
Reply to  AdamIO

To podaj mi przykład chociaż jednego towarzysza, który zgnoił Polaków jak Mao Chińczyków…

AdamIO
1 rok temu
Reply to  jsc

NIe odwracaj kota ogonem, wrzuciłeś te Chiny na siłę, żeby udowadniać jakieś swoje racje a na argument, że kraje są nieporównywalne ze wzgędu chociażby na rozmiar ja mam coś udowadniać.
Możesz napisać cokolwiek, niemniej ja nic już w tym wątku pisać nie będę.

jsc
1 rok temu
Reply to  AdamIO

To ty poleciałeś w oni mieli Marschalla, a my Marska i Stalina, więc sobie daruj. EOT.

mmm777
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Problem polega na tym, że od dłuższego czasu Niemcy *względnie* gospodarczo się cofają…
Dlatego doganiane ich nie jest aż takim wyczynem…
A tam są takie kwiatki: „Według najnowszych prognoz Federalnego Stowarzyszenia Pomocy Bezdomnym (BAGW), liczba osób bezdomnych w ubiegłym roku wyniosła 607 000. W porównaniu do 383 000 w 2021 r., stanowi to wzrost o ponad 63 procent. Spośród wszystkich około 50 000 osób żyje na ulicach bez żadnego zakwaterowania.”
I nie powinno dziwić, że oni prą do przodu, by przeskoczyć rzeczywistość…

Admin
1 rok temu
Reply to  mmm777

Generalnie mielibyśmy dużą szansę, żeby wypłynąć na słabnięciu Niemiec w Europie i gospodarczo. Tylko nie jestem pewny czy mamy potencjał, bo nie zbudowaliśmy niezależnej od Niemiec siły gospodarczej. To oznacza, że podkopując pozycję Niemiec (co należałoby zrobić w tym momencie, żeby zająć miejsce przy największym stole gospodarczym UE) możemy nie zapewnić sobie wzrostu ich kosztem, tylko się utopić razem z nimi.

jsc
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

I przez tą głupią zawiść Ślązacy stali się ukrytą opcją niemiecką.

jsc
1 rok temu
Reply to  mmm777

(…)Problem polega na tym, że od dłuższego czasu Niemcy *względnie* gospodarczo się cofają…(…)
Tylko jest jedna sprawa… gospodarki klasy top ogólnie złapały syndrom tłustego kota.

Michał
1 rok temu

Czy mi się wydaje, czy w artykule zupełnie pominięto kwestie prowadzenia samodzielnej polityki pieniężnej / oddanie jej do EBC? SERIO??

Last edited 1 rok temu by Michał
Admin
1 rok temu
Reply to  Michał

Pominięto też kwestie prowadzenia comiesięcznych pogadanek przez prezesa NBP 🙂

Michał
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A niesłusznie, prezes NBP jest najlepszym standuperem w tym kraju 😉

Admin
1 rok temu
Reply to  Michał

No ba, nawet Polsat przestał emitować kabarety, bo mu Glapiński wystarcza w sąsiednim paśmie 😉

Artur
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Jakich pogadanek. Krytykuje pan gościa który jest obok a będzie miał pan wpływ na banksterów z nad renu i Brukseli. Śmieszny pan jest. Żadnego euro. I UE trzeba rozwalić tak jak rozwalono układ warszawski, bo ani ci ani ci nie obsługiwali i nie obsługują polskiego interesu narodowego.

Admin
1 rok temu
Reply to  Artur

Oczywiście. Rozwalić UE i przystąpić do Związku Rosji i Białorusi. To niepojęte jak ta TVP ogłupia ludzi…

Paweł
1 rok temu
Reply to  Artur

Polski interes narodowy, twu partyjny, ponad demokrację, wolność słowa i wolności obywatelskie. Zapraszam do Chin, Rosji, Koreii Północnej, Iranu, będzie Pan tam szczęśliwy wychwalając interesy nowego narodu.

Jacuś
1 rok temu

Jest kilka za i kilka przeciw. Jak zwykle w ekonomii. Z tych rzadziej poruszanych to plusem jest to ze w razie czego Najbogatsze kraje strefy hojniej sypną groszem zeby ratować euro, z drugiej strony brak możliwości regulowania stop, bo decyduje centrala pod duże kraje. Stad kraje bałtyckie bardzo szybko wyskoczyły swojego czasu na ponad 20% inflacji.

Pylon
1 rok temu
Reply to  Jacuś

Chyba przegapiłeś kryzys euro i „tragedię grecką” jeśli liczysz na szczodrość i wspaniałomyślność bogatych krajów euro w razie kryzysu:P

Last edited 1 rok temu by Pylon
Marco
1 rok temu

Czyli Polska nie spełnia warunków wejścia do strefy EURO?

Admin
1 rok temu
Reply to  Marco

Obecnie nie spełnia

E.G
1 rok temu

Krótko i zwięźle . Pis nie akceptuje werdyktu wyborczego bo Polska zostanie w UE i nie zrealizuje poleceń z Moskwy by rozwalić UE. Kaczyński dalej szczuje . Kopia Trumpa.

Tomek
1 rok temu

Było 27:1, był „sukces”. Za kilka lat będziemy w 23:5. W 2023 weszła Chorwacja, w 2025 wchodzi Bułgaria, a Rumunia chce zrobić wszystko co w ich mocy, aby wejść już w 2026 zamiast w 2029. Zostaniemy tylko my, Czesi i putinowscy Węgrzy. Oprócz tego Szwecja i Dania, które mają swój świat Korony z Norwegią i Islandią. Szwecja też mimo wszystko prędzej czy później wejdzie.

Freak
1 rok temu

Argument przeciw. Jak jeden bank centralny może dostosować stopę do tylu różniących się gospodarek? Np Niemcy i Grecja, Holandia i Hiszpania. Oprócz standardowego podziału północ południe są jeszcze kraje bałtyckie i Słowacja. Jak to wszystko połączyć? Na argument że w Polsce czy w innych krajach np. Niemczech są różniące się między sobą regiony:Śląsk-Podlasie albo Bawaria- dawny DDR odpowiem, że w jednym kraju rządzi Jarek ( zaraz Donald) a tam Olaf i trzyma to do kupy. w UE takich Jarków i Olafów Emanuelów jest masa i każdy ciągnie w swoją stronę.

0xmarcin
1 rok temu
Reply to  Freak

A co ma zrobić ten biedny FED, ta sama stopa dla bogatej Kaliforni, średniego Texasu i biednej Louisiany?

Państwa „giganty” takie jak USA, Chiny, Australia czy Rosja muszą zmagać się z tym samym problemem, a nikt np. nie postuluje 2 walut w chinach dla bogatego wybrzeża i biednego interioru.

Można powiedzieć że to co łączy te przypadki to możliwość migracji ludności, a to mamy w obrębie EU zapewnione: młodzi Polacy nadal chętnie wyjeżdzają do pracy za granice. Natomiast problemem może być to że tak wyludniają się biedniejsze stany czy prowincje tak samo będą się wyludniać biedniejsze kraje w EU (co dobrze widać na przykładzie Litwy i Łotwy).

Frank
1 rok temu
Reply to  0xmarcin

Co do waluty Chin to akurat przestrzeliłeś. Tam są tak jakby dwie waluty: juan wewnętrzny CNY i zewnętrzny CNH. Ten drugi ma być w teorii niezależny od władzy a tak naprawdę podlega władzy w Pekinie. Jeśli chodzi o jedno państwo mimo różnic regionalnych to łatwiej jest zarządzać stopami procentowymi ponieważ rządzi tam Xi Władek albo Joe. Teraz zobacz każdy ma odmienny interes odnośnie swojej waluty, każdy ma zupełnie na czym innym opartą gospodarkę, inny kierunek jej rozwoju. I teraz spróbuj ustalić jedną stopę procentową dla tych państw.

jsc
1 rok temu
Reply to  Frank

Dziwnym trafem powołujesz na preziów, którzy rządzą krajami, które są bodajże na skraju zagłady fiskalnej… okazały się one gigantami na glinanych nogach, nawet na tle Rosji, obłożonej sankcjami od stóp do głów.

Last edited 1 rok temu by jsc
0xmarcin
1 rok temu

Dla mnie to pewna próba zabezpieczenia się przed POLEXITowskimi zapędami niektórych partii. Prognozy korzyści z wprowadzenia EUR w PL to jakieś marne 1 czy 1,5% wzrostu PKB a i tak są obciążone dużą niepewnością. Natomiast warto zastanowić się co oznacza dla zwykłych ludzi tani kredyt (bo to będzie pierwsza zauważalna różnica, powiedzmy na 2%): – Rynek mieszkaniowy wystrzeli w górę bo ludzie nie będą widzieli różnicy w silnym pieniądzu na niski procent a słabym na wysoki (inflacja pomaga temu drugiemu spłacać dług). – Rząd zacznie się zadłużać po mega niskim procencie ale w silnej walucie której dodrukować nie może (ryzyko bankructwa) Na… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  0xmarcin

Ale pesymista! To nawet prezes NBP mówi, że góra za 8-10 lat będzie dobrze 😉

donald
1 rok temu

Na Słowacji tak nie uważają…
Propaganda euro
silna narodowa gospodarka z narodowa walutą przyda sie strefie euro do podtrzymania jeszcze pare lat..

jsc
1 rok temu

(…)a z trzeciej – pozbawiłoby nas narzędzia w postaci możliwości reagowania kursem waluty na różne zagrożenia(…)
Już Rosjanie pokazali jak reagować kursem waluty na różne zagrożenia… wielu nazywa to pewnie zeszmaceniem.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu