Kiedy kilka miesięcy temu pojawiły się pierwsze pogłoski o tym, że Deutsche Bank – w ramach globalnej strategii porządkowania biznesu – może sprzedać bankowość detaliczną w Polsce, nazwałem tę operację „odspawaniem lufy od porządnego, niemieckiego czołgu”. Bo Deutsche Bank, choć ma fajny profil klienta (typ z wyższej półki, z ponadprzeciętnymi dochodami, inwestujący), główną wartość generuje jednak w bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej.
Tymczasem pomysł frankfurckiej centrali był taki, żeby sprzedać tylko bankowość detaliczną, a zostawić sobie korporacyjną i inwestycyjną. W tzw. międzyczasie Niemcy uświadomili sobie, że „niesprzedawalna” jest także grupa klientów-posiadaczy kredytów hipotecznych we frankach i euro. Z całego portfela 31 mld zł kredytów aż 22 mld zł stanowią hipoteczne, w tym zdecydowana większość to walutowe. Tak naprawdę można się pozbyć za niezerową wartość 350.000 klientów detalicznych, 10-miliardowego portfela kredytów, ćwierci miliona ROR-ów oraz sieci nieco ponad 100 placówek.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Kolejny duży bank idzie pod nóż! Niemcy chcą sprzedać Deutsche Bank na części. W cenie złomu?
BZ WBK kupi „lufę od niemieckiego czołgu”
Wiadomo było, że choćby i na lufę od tego czołgu chętni się znajdą, bo rentowność bankowego biznesu spada i jest kilka banków, które potrzebują „ucieczki do przodu” – jak np. Bank Millennium, BGŻ BNP Paribas, ING… Miejsca w Polsce jest na pięć-sześć dużych banków, a pierwsze trzy-cztery miejsca są już obsadzone przez PKO BP, Pekao, BZ WBK oraz – z minimalną stratą do liderów – mBank. Ten ostatni, którego właścicielem jest niemiecki Commerzbank, podobno negocjował zakup Deutsche Banku, ale ostatecznie odpuścił, bo doszedł do wniosku, że będzie z tego więcej zamieszania, niż korzyści.
Obstawiałem, że na detaliczną działalność Deutsche Banku skusi się któryś z pretendentów, ale – jak pisze dziś Money.pl, powołując się na nieoficjalne źródła – ostatecznie klienci Deutsche Banku trafią do BZ WBK. Zapewne jest toś na rzeczy, bo oba banki ochoczo odmówiły komentarza. Gdyby była to całkowita bzdura, to pewnie mielibyśmy mniej lub bardziej oficjalne dementi.
Czytaj tutaj: Money.pl o tym, że za kilka dni BZ WBK przejmie Deutsche Bank
Jeśli więc masz konto, kartę, oszczędności lub kredyt gotówkowy w Deutsche Banku, to jest duże prawdopodobieństwo, że za kilka miesięcy zmienisz „barwy klubowe”. Dla BZ WBK nie będzie to transakcja tak przełomowa, jak przejęcie przed kilku laty Kredyt Banku, a ostatnio wchłonięcie specjalizującego się w szybkich pożyczkach Santander Consumer, ale zawsze jest to jakiś 1% do lansu i do udziałów rynkowych w kredytach (pewnie też w oszczędnościach klientów polskich banków).
Jeden procent do lansu, czyli co kupi BZ WBK?
Pod względem liczby klientów „zasięg” BZ WBK bardzo się nie zwiększy, ale jeśli do 2,5 mln posiadaczy ROR-ów oraz 3,5 mln posiadaczy szybkich pożyczek dorzuci się jeszcze 350.000 mających zwykle dość tłuste portfele klientów Deutsche Banku, to krzywdy nie będzie. Jeśli chodzi o sieć dystrybucji to dziś BZ WBK ma 600 placówek własnych i 160 „consumer-finansowych” spod szymelka Santander Consumer, więc po przejęciu 100 oddziałów Deutsche Banku powiększy swój potencjał o jakieś 15%.
Układu sił na rynku ta transakcja za bardzo nie zmieni. Dziś liderem jest PKO BP (zarządza majątkiem o wartości ponad 270 mld zł), na drugim miejscu z dużą stratą jest Bank Pekao (170 mld zł). Później są trzy banki, które dzieli relatywnie niewielka różnica w zarządzanych aktywach – BZ WBK, mBank i ING (między 120 a 130 mld zł) i w tej grupie możliwe jest duże umocnienie BZ WBK.
Już dziś wielkopolsko-dolnośląski bank i matecznik nowego premiera polskiego rządu jest liderem tej grupy, a jeśli przejmie część majątku Deutsche Banku (łącznie ma 40 mld zł aktywów, ale duża ich część zostanie wyłączona z transakcji), to może będzie miał 150-160 mld zł pod zarządzaniem. A więc zbliży się do Pekao.
Tutaj: Najnowsze dane PRNews i Bankier.pl o aktywach polskcih banków
Co się może zmienić dla klientów Deutsche Banku?
Z punktu widzenia klientów Deutsche Banków bycie zjedzonym przez BZ WBK nie musi oznaczać kłopotów. Pod względem stopnia rozbudowania oferty (ROR-y, możliwości nowoczesnego płacenia, funkcjonalności aplikacji mobilnej) zmiana może być na plus. No, może z wyjątkiem tych, którzy w niemieckim banku korzystają z produktów inwestycyjnych (oferta jest duża i tania, bez porównania lepsza, niż ta, którą oferuje BZ WBK). Pod względem komfortu obsługi – zapewne wpływ będzie in minus.
W Deutsche Banku mają duże, puste placówki, nie występują problemy z dodzwonieniem się na infolinię albo do oddziału i z umówieniem się z pracownikiem na konkretną godzinę. W BZ WBK będzie typowa „masówka” wspomagana przez dość agresywny marketing (wciskanie nowych produktów przy każdej okazji oraz przez telefon). Jeśli chodzi o ceny i warunki udzielania kredytów to oba banki są w rankingach dość blisko, choć Deutsche Bank ma chyba nieco niższe ceny. BZ WBK jest za to nieco bardziej liberalny w ocenie zdolności kredytowej.
Czy to początek kolejnej fali wielkich bankowych fuzji?
Jeśli transakcja rzeczywiście dojdzie do skutku, to może wywołać pewne skutki uboczne dla całej branży bankowej. Na rynku wykrystalizuje się podium trzech banków, które znajdą się poza zasięgiem konkurencji – PKO BP, Pekao, BZ WBK. To może skłonić do poszukiwania możliwości zakupów banków przez tych, którzy „odpadli” – mBank, ING, Bank Millennium, BGŻ BNP Paribas.
Na sprzedaż jest jest chyba wystawiony Raiffeisen Polbank, a pewnie będą jeszcze jakieś nowe okazje (może Citi Handlowy, a wydaje mi się, że Getin Bank po „uzdrowieniu” przez nowy zarząd może być jedną z nich).
Z drugiej zaś strony nowe zakupy BZ WBK mogą być mocnym argumentem dla Michała Krupińskiego, nowego prezesa Banku Pekao, by przeprowadzić rozważane dziś bardzo luźno połączenie z Aliorem (wówczas powstałaby instytucja „warta” 230-240 mld zł i zostałoby zachowane status quo jeśli chodzi o pozycje dwóch największych banków w Polsce).
Czytaj też: Czy Pekao i Alior powinny się połączyć pod skrzydłami PZU? Trzy argumenty za i… aż trzy przeciw
Na to wszystko nakładają się spekulacje, że w przyszłym roku miałyby się łączyć… banki PKO i Pekao. Gdyby wcześniej drugi z nich wchłonął Aliora, mówilibyśmy o powstaniu giganta zarządzającego aktywami rzędu 500 mld zł, czyli 110-120 mld euro. W skali Europy to wciąż byłby mikrus, ale już zauważalny. Np. Credit Agricole, Societe Generale, Barclays czy Santander zarządzają na świecie aktywami rzędu 1,4-1,8 bln euro.
Na razie zarządy PKO BP i Pekao zdementowały, by wariant fuzji w ogóle był rozważany, ale szef państwowego Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys był łaskaw stwierdzić, że to byłby „całkiem dobry pomysł”.
Czekamy na ogłoszenie szczegółów zakupu Deutsche Banku przez BZ WBK. Dopiero wtedy będziemy wiedzieli o ile zwiększy się potencjał rynkowy BZ WBK (nie wydaje mi się, by nabrał „tłuszczyku” większego, niż 10% obecnego potencjału) i czy zrepolonizowany „żubr” może czuć się zagrożony.