26 września 2024

Szwajcarski bank centralny coraz bardziej martwi się drożejącym frankiem. Będzie musiał ściągnąć stopy prawie do zera? Czy powinniśmy zacząć się martwić?

Szwajcarski bank centralny coraz bardziej martwi się drożejącym frankiem. Będzie musiał ściągnąć stopy prawie do zera? Czy powinniśmy zacząć się martwić?

Szwajcarski bank centralny zaczął swoisty „wyścig” na obniżki stóp z amerykańskim Fed. Szwajcarzy chcieliby słabszego franka, więc już trzeci raz z rzędu obniżyli stopy procentowe. Ta główna wynosi już zaledwie 1%. Ale frank szwajcarski nie chce tanieć, choć w planach są dwie kolejne obniżki stóp. Czy możemy wkrótce zobaczyć franka po 5 zł? Z czego wynika takie zainteresowanie szwajcarską walutą? I co może jeszcze zrobić bank centralny tego kraju, żeby powstrzymać drożyznę swojej waluty. Czy frank będzie tańszy?

To już trzecia obniżka stóp procentowych w Szwajcarii w tym roku. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) jako pierwszy z wielkich banków centralnych rozpoczął łagodzenie polityki pieniężnej. Główna stopa procentowa w Szwajcarii wynosi teraz 1%, a ekonomiści prognozują dalszy jej spadek do 0,5% na kolejnych posiedzeniach w tym i przyszłym roku. Obniżając stopy SNB chce zapobiec umacnianiu się swojej waluty, bo frank szwajcarski ryzykownie zyskuje na wartości.

Zobacz również:

Upodobali go sobie – jak to często bywa w niepewnych czasach – inwestorzy z całego świata. Kapitał zaczął płynąć do Szwajcarii jeszcze szybciej po ostatniej obniżce stóp procentowych w USA. Choć przecież tam stopa procentowa wynosi aż 5%, a w Szwajcarii tylko 1%. Dlaczego inwestorzy wybierają Szwajcarię? Liczą na dalszy wzrost wartości waluty, który zrekompensuje niższe oprocentowanie obligacji. Czy szwajcarski bank centralny może pomieszać im szyki, choćby ściągając stopy procentowe całkiem do zera?

Czy frank będzie tańszy? Bank centralny robi co może i… nic

Bank centralny w Szwajcarii nie ma już właściwie problemów z podwyższoną inflacją. Presję inflacyjną udało mu się opanować na początku tego roku. Od tego czasu ważniejszym problemem polityki pieniężnej, ale i całej szwajcarskiej gospodarki, jest zbyt mocna i wciąż umacniająca się waluta. Po czwartkowej decyzji SNB frank szwajcarski zamiast jednak się osłabić, to… znów wzrósł. Jeden dolar kosztuje już poniżej 0,84 franka.

Część inwestorów obstawiała bowiem większą skalę obniżki stóp w Szwajcarii. Skoro Szwajcarzy chcą słabszego franka, to powinni zareagować na ostre cięcie stóp w USA, gdzie bank centralny ściął stopy o 0,50 pkt proc. (co rynki uznały za niezwykle silny sygnał, nie do końca usprawiedliwiony sytuacją gospodarczą). SNB z kolei uznał, że tym razem wystarczy cięcie o kolejną ćwiartkę, które powiększa bilans obniżek stóp już do 0,75 pkt. proc. Nie wystarczyła.

Po decyzji SNB inwestorzy nie usłyszeli mocnej deklaracji prezesa tego banku, że frank jest przewartościowany. A szwajcarska waluta właśnie zbliża się do kilkunastoletnich maksimów z sierpnia 2011 r. Obecnie wykres notowań wygląda tak, jakby frank szykował się do kolejnego skoku na historyczne szczyty swoich notowań. Czy SNB zdecyduje się w tej sytuacji na kolejne obniżki stóp i w jakiej będą one skali? A może będzie musiał zaakceptować rosnącą siłę franka? To pytanie nurtuje świat.

Czytaj też: Do wyścigu na obniżki stóp włączył się najsilniejszy gracz. Ale co ukrywa przed nami Jerome Powell? I jak nisko (nie) może zawędrować cena pieniądza?

Czytaj też: To już oficjalne: amerykański bank centralny zaczął cięcia stóp procentowych. I to dość ostro! Jakie zmiany dla naszych inwestycji i oszczędności?

O ile wrześniowa obniżka stóp procentowych w Szwajcarii nie była zaskoczeniem, o tyle pierwsza w tym roku obniżka o 0,25 pkt proc. w marcu zaskoczyła rynki finansowe. I spowodowała to, czego chciał SNB – spore (ale, jak się szybko okazało, chwilowe) osłabienie franka. Może i by ono trochę dłużej potrwało, ale na horyzoncie zaczęła majaczyć już obniżka stóp procentowych przez amerykański bank centralny. W tej sytuacji inwestorzy z całego świata ciągnęli do bezpiecznej przystani, a ta – jak wiadomo, – znajduje się od dawna w samym środku Alp.

SNB podjął wtedy odważną decyzję, bo był pierwszym wielkim bankiem, który o obniżkach stóp procentowych nie tylko mówił, ale stopy po prostu obniżał, nie oglądając się na „wielkiego brata” z USA. Szwajcarzy mogli sobie na to pozwolić, bo uporali się już z wysoką inflacja, która zjadała oszczędności i siłę nabywczą Europejczyków przez ostatnie lata. W lutym – tuż przed pierwszą obniżką stóp – inflacja spadła do 1,2%, a wcześniej przez dziewięć miesięcy mieściła się poniżej 2%, czyli była w celu SNB. W sierpniu wyniosła 1,1%.

Od wielu lat SNB zmaga się z drożejącą walutą, pogarszającą warunki eksportu szwajcarskich produktów i usług, co spowalnia wzrost gospodarczy (a Szwajcaria „żyje” właśnie z eksportu). Niejednokrotnie płakali z tego powodu także polscy kredytobiorcy Na początku 2015 r. SNB zerwał z utrzymywaniem kursu franka w powiązaniu z euro i świat zatrząsł się w posadach. Polscy frankowicze, którzy w większości brali kredyty przy kursie w pobliżu 2 zł za franka, zobaczyli „szwajcara” na niebotycznym poziomie. Na długo zakotwiczył on na poziomie 3,8-4,2 zł za franka.

Obecny poziom ok. 4,5 zł za franka nie jest specjalnie szokujący, może dlatego, że pod koniec 2022 r. trzeba było za szwajcarską walutę zapłacić nawet 5 zł, co najspokojniejszego człowieka na świecie, i najspokojniejszego kredytobiorcę frankowego, wyprowadziłoby z równowagi. W starciu z taką potęga, jaką jest waluta niewielkiego alpejskiego kraju, polski złoty nie ma wielkich szans. Frank gra w innej lidze, rywalizuje z gigantami, a przede wszystkim – z dolarem.

 

SNB kontra Fed, czyli starcie gigantów. Cel: obrona gospodarki!

Właściwie od momentu, w którym amerykański bank centralny podjął decyzję o rozpoczęciu łagodzenia polityki pieniężnej w połowie września, było wiadomo, że dwa tygodnie później nastąpi reakcja Zurychu. Frank i dolar są ze sobą mocno powiązane. Nie tyle relacjami handlowymi i gospodarczymi, ile zainteresowaniem światowych inwestorów.

Tak jak w momencie wybuchu wielkiego kryzysu finansowego lat 2008-2009 inwestorzy zwrócili się w stronę szwajcarskiej waluty, tak robią to w tym roku, w obliczu informacji o możliwym spowolnieniu w USA i słabo radzących sobie dużych gospodarkach europejskich. Perspektywa spadku stóp w strefie euro i za Oceanem powoduje, że inwestorzy szukają okazji zarobku w Szwajcarii. Stopy są tam coraz niższe, ale za to waluta silna.

Ale Szwajcaria to nie Polska, gdzie dynamikę wzrostu PKB można wygenerować przez konsumpcję wewnętrzną gospodarstw domowych. Tych gospodarstw w Szwajcarii nie ma tak dużo, a gospodarka nastawiona jest na zaspokajanie potrzeb konsumentów z zagranicy. To fakt, że szwajcarski eksport jest bardzo zaawansowany technologicznie, więc trudno zastępowalny, ale po ostatnich doświadczeniach z inflacją wszyscy szukają oszczędności. Szukają ich też firmy importujące ze Szwajcarii.

Podobnie jak w USA, szwajcarski bank centralny uważa, że uporał się z inflacją, to dobra wiadomość dla gospodarki. Zgodnie z komunikatem SNB po ostatniej decyzji, nowa projekcja inflacji jest znacznie niższa niż ta z czerwca i mieści się w celu w całym tzw. horyzoncie projekcji. „Silniejszy frank szwajcarski, niższa cena ropy naftowej i obniżki cen energii elektrycznej ogłoszone na styczeń przyszłego roku przyczyniły się do korekty prognozy inflacji w dół” – ogłosił SNB.

Średnia roczna inflacja ma wynieść więc 1,2% w bieżącym roku, zaledwie 0,6% w 2025 r. niewiele więcej (0,7%) w 2026 r. Raj. Wrześniowa projekcja zakłada większy spadek inflacji (czerwona linia) niż SNB przewidywał w projekcji z czerwca tego roku (linia pomarańczowa):

SNB zauważa, że „wzrost gospodarczy prawdopodobnie pozostanie raczej umiarkowany w nadchodzących kwartałach ze względu na ostatnią aprecjację franka szwajcarskiego i umiarkowany rozwój światowej gospodarki”. Bank centralny Szwajcarii przewiduje wzrost PKB na poziomie ok. 1% w tym i ok. 1,5% w 2025 r. Ma się poprawiać, ale nie stanie się to szybko.

Prezes SNB Thomas Jordan, który opuszcza fotel prezesa banku centralnego pod koniec tego miesiąca, powiedział mediom, że „dalsze obniżki stóp procentowych mogą być konieczne w celu ustabilizowania inflacji”. Nie wiadomo jednak, o jakiej skali dalszych działań SNB mowa. Nowa projekcja inflacji zostanie opublikowana w grudniu, wtedy też może dojść do kolejnej obniżki stóp procentowych. Kolejne posiedzenie dopiero w marcu 2025 r. Wielu ekonomistów spodziewa się, że po nim główna stopa procentowa wyniesie już tylko 0,5%. Znacznie mniej niż w innych bankach centralnych.

W grze jest walka o ożywienie gospodarcze w Szwajcarii. Wzmocnienie szwajcarskiej waluty w czasie ostatnich wakacji spowodowało już interwencje stowarzyszeń gospodarczych, które wezwały SNB do działania dla dobra gospodarki. Podobny ból głowy ma Fed. Ale dolar – w odróżnieniu od franka – przynajmniej się osłabia. Inna sprawa, że szef Rezerwy federalnej Jerome Powell ma łatwiejszą sytuację, bo może roztaczać wizję dużo większego spadku stóp, które są wyższe niż w Szwajcarii.

Co z tego wynika dla Polski? Jak złoty zareaguje na „wojnę walut”?

Co z tego dla nas wynika? Niech główne banki centralne ostro ze sobą walczą, obniżając stopy. Dla naszej waluty to nieźle, bo trochę się wzmocni, a teraz potrzebne nam jest obniżenie kosztów importu (zwłaszcza surowców), żeby wspomóc koniunkturę w naszej gospodarce. Silniejszy złoty może mocniej obniżyć inflację (a to jest wciąż nasz problem) i skłonić nasz bank centralny do działania. Według obecnych deklaracji prezesa NBP Adama Glapińskiego, do pierwszych obniżek mogłoby dojść nad Wisłą połowie przyszłego roku. Jeśli stopy zaczną spadać, to powinny spadać szybko – uważają ekonomiści BNP Paribas.

Niższa inflacja i niższe stopy to znacznie niższe koszty zaciągania długu przez rząd, a poziom deficytu budżetowego i potrzeb pożyczkowych w tym i przyszłym roku jest gigantyczny. Na samą obsługę długu w 2025 r. mamy wydać niemal 100 mld zł. Przy niższych stopach te koszty mogą trochę spaść. Przydadzą się nam pieniądze nie tyle na spłatę zobowiązań dla inwestorów, ile na odbudowę regionu dotkniętego tragiczną powodzią we wrześniu.

Z drugiej strony silniejszy złoty to nieco niższy przelicznik środków unijnych w euro, z których teraz mamy korzystać pełną garścią. Rząd planuje wydać na odbudowę po powodzi 23 mld zł, z czego ok. 5 mld euro, czyli ok. 21,3 mld zł według obecnego kursu złotego, ma pochodzić z Funduszu Spójności. Przy silniejszym złotym ta kwota będzie niższa, więc rząd będzie musiał więcej dorzucić do popowodziowej odbudowy z pieniędzy budżetowych.

Generalnie jednak chwilowo rywalizacja „walutowych mocarstw” nie jest (jeszcze?) groźna dla polskiej gospodarki. Dopóki mamy wysoką inflację oraz wielką dziurę w budżecie państwowym, silny złoty i napływ kapitału spekulacyjnego z zagranicy aż tak nas nie boli. Pytanie czy wysokie stopy procentowe (które musimy utrzymywać dopóki nie pokonaliśmy inflacji) w powiązaniu z silną walutą w końcu nie zaczną dławić polskiego eksportu i całej gospodarki. Zwłaszcza, że wskaźniki pokazujące siłę konsumentów powoli spadają.

Sporo wskazuje na to, że SNB będzie miał kłopoty z osłabieniem franka, nawet jeśli stopa procentowa w tym kraju spadnie do symbolicznego poziomu 0,5%. Chyba, że „pomoże” amerykański bank centralny, zwalniając z obniżkami stóp procentowych u siebie. Dla poszukiwaczy bezpiecznych inwestycji na niestabilne czasy otwiera się poważny dylemat – czy kupować „na czarną godzinę” franka, choć jest najdroższy od kilkunastu lat? To podobny dylemat, jak ze złotem, które też ma za sobą najszybszy roczny wzrost ceny od 100 lat. I też nie chce przestać drożeć.

Czytaj też: Cena uncji złota po raz pierwszy w historii przekracza 10 000 zł. Jak złoto w złotych chroniło przed inflacją? I czy „podwójnie złoty” rekord coś zwiastuje?

Czytaj też: Frank szwajcarski jest trochę jak złoto. A nasz złoty? Jest zupełnie nie jak złoto. Ciekawe wnioski z porównania walut [KOMENTARZ GOLDSAVER]

——————————-

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER „SUBIEKTYWNIE O ŚWI(E)CIE

Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii.

Dzięki temu nie tylko dowiesz się, co się dzieje (to już wiesz z innych źródeł), ale też dlaczego się dzieje, jak może na Ciebie wpłynąć i dlaczego jest dla Ciebie ważne. Piszemy nasze newslettery zrozumiałym językiem, unikamy hermatycznych sformułowań i ekonomicznego, finansowego żargonu.

—————————————

POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”

Podcast>>> W 231. odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” gościem Macieja Samcika jest prof. Adam Mariański, szef i twórca Mariański Group. To kancelaria zajmująca się doradztwem podatkowym i strategicznym, pomocą w zarządzaniu majątkiem zamożnych Polaków oraz doradztwem w tworzeniu fundacji rodzinnych. I właśnie od fundacji rodzinnych zaczęliśmy naszą rozmowę. Ministerstwo Finansów uważa, że duża część z nich powstała tylko po to, żeby optymalizować podatki. I chce ograniczyć ich przywileje. Czy to dobry pomysł? Drugim tematem naszej rozmowy są podatki. Jak należałoby zmienić system podatkowy w Polsce, żeby było sprawiedliwie? I jak zreformować PIT – najbardziej „nierówny” podatek?

Prof. Adam Mariański i Maciej Samcik
Prof. Adam Mariański i Maciej Samcik

>>> 230. odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” zacząłem od pytania z grubej rury: czy Polska może zbankrutować? Czy my już jesteśmy w jakimś ciemnym zaułku? W ciągu kilku tygodni się okaże którą ścieżką redukcji dziury budżetowej będziemy szli. Ale na pewno będziemy musieli więcej pożyczać. Po jakiej cenie? Co się będzie działo na świecie z ceną pieniądza, jak się będą zmieniały stopy procentowe? Kiedy spadną stopy procentowe w Polsce i jak bardzo? Czy budżet daje już znać, czym się będą różniły rządy nowej koalicji od poprzedników? O tym wszystkim Maciej Samcik rozmawia z Michałem Dybułą, głównym ekonomistą BNP Paribas Bank Polska. Podcastu można odsłuchać w Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i na pięciu innych platformach podcastowych oraz pod tym linkiem.

>>> W 229. odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” wszystko stanęło na głowie. Zamiast rozmowy Samcika, to z Samcikiem rozmawiają. A konkretnie Natalia Tur, edukatorka i mediatorka rodzinna rozmawia z Maciejem Samcikiem o… pieniądzach. Bo nie tylko pieniądze w rodzinie są ważne, ale też rozmawianie o pieniądzach. Bez tego nie nauczymy naszych dzieci oszczędności i oszczędzania. A jak nasze dzieci nie nauczą się oszczędzania za młodu, to będą musiały się uczyć za dorosłości. Czyli wtedy, kiedy my się uczyliśmy, co – jak wiemy – jest bolesne. Jak ograniczyć ból? Zapraszamy do posłuchania!

Wszystkie podcasty znajdziesz w Spotify oraz na siedmiu innych platformach podcastowych, szukaj pod hasłem „Finansowe Sensacje Tygodnia”. W każdą środę nowy podcast!

—————————————

Źródło zdjęcia: Azzedine Rouichi/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
12 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ppp
2 miesięcy temu

Dziwne mam uczucia, czytając takie artykuły. Zbyt mocna waluta, to problem dla gospodarki, ale taniejący prąd, paliwa i inflacja w okolicach 1%, to jest MARZENIE dla zwykłego człowieka.
To, czy gospodarka wzrośnie o 0,1% więcej czy mniej, tego nie zauważę. Tańszy prąd i paliwa zauważę na pewno i bardzo się z tego ucieszę. Nawet, jeśli moje czterolatki w następnym roku dadzą mniej odsetek.
Pozdrawiam.

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Ppp

No to jest pytanie czy powinniśmy dążyć do zerowej inflacji czy też nie. Bo dziś większość ekonomistów mówi, że inflacja rzędu 1-2% jest zdrowa dla gospodarki, bo zwiększa konkurencję między firmami.

Grzegorz
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Przykład Szwajcarii (od 2015) pokazuje, że deflacja jakoś nie miała negatywnych skutków, wręcz przeciwnie. Zwłaszcza, gdy jest wynikiem zwiększonej podaży (wynikającej chociażby ze wzrostu produktywności).

Mityczny (trochę) strach przed spadkiem konsumpcji przy spadku cen jest też obecnie analizowany przez ekonomistów (stąd niekonieczny ten 1-2% inflacyjny konsensus)

Ale rozumiem, że zapożyczający się politycy wolą spłacać mniej 😉

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Grzegorz

Ciekawe. Jeśli ma Pan jakieś ciekawe opracowania, z których wynika, że deflacja jest dobra dla gospodarki – proszę podrzucić

Marcin
2 miesięcy temu

A czy nie czas zakupić obligacje stałokuponowe szwajcarskie licząc na obniżki stóp? Czy może jednak rynek w Szwajcarii to już wycenił jak w Polsce i USA?

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Marcin

Moim zdaniem tam polityka pieniężna jest na tyle stabilna i przewidywalna, że to już jest w 2/3 wycenione. Sprawdzę jeszcze, chyba widziałem w Saxo takie obligacje, gdyby się okazało, że jeszcze jest okazja – dam znać 😉

callipso
2 miesięcy temu

Idealny moment na wzięcie kredytu hipotecznego we frankach 🙂

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  callipso

No właśnie, tylko który bank teraz takiego udzieli? 😉

Leopold
2 miesięcy temu

Frank to ciężki przeciwnik. Wiem, gdyż trzymałem jeszcze nie tak dawno franki przez dobre 5 lat. Wiele się nauczyłem. Moja sugestia. Trzymać waluty obce albo we frankach albo w dolarach. Choć teraz mam … funty 😉 Kiedy jednak pojawi się światowy kryzys to król będzie tylko jeden. Dolar. Natomiast w ramach bezpieczeństwa walutowego – w międzyczasie – można spokojnie „przeskakiwać” między tymi dwoma walutami. Z tym, że o ile trend dolara jest dość łatwo przewidzieć, tak franka – przeciwnie. Z czego to wynika? Wielu aspektów. Niska płynność w porównaniu do np. Euro. Dwa. Bezpieczna przystań dla inwestorów. Przykładów? – aż… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Leopold

Ciekawe spostrzeżenia. Rzeczywiście, zagrożeniem dla siły franka jest bank centralny. Zawsze może drukować własną walutę. A spostrzeżenie z umacnianiem w piątek – bardzo ciekawe. Co do parytetu z euro – trochę nie wierzę, europejska gospodarka jest jednak chyba za słaba, żeby to uzasadnić

Leopold
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

OK, jednak prawie 50% eksportu ląduje w strefie Euro. SWISSMEM to szwajcarski związek przemysłu maszynowego, elektrycznego i metalurgicznego, który postrzega umacnianie się franka jako żywotne zagrożenie dla konkurencyjności ich wyrobów eksportowych. SWISSMEM zażądał Publicznie od SNB podjęcia kroków dla zatrzymania dalszego umacniania się franka. Konkretnie zażądał poluzowania polityki pieniężnej poprzez kolejne obniżki stóp. Także zażądał interwencji walutowych na rynku Forex (skup obcych walut, głównie Euro). Historia się powtarza. Inflacja będzie w CH spadać jeszcze szybciej w wyniku właśnie aktualnej siły franka (tańsze surowce). Możemy dojść do punktu krytycznego, czyli stóp na poziomie 0. Czy SNB wejdzie ponownie w strefę ujemnych… Czytaj więcej »

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  Leopold

Bardzo ciekawa sytuacja. Mogą też drukować franki, próbując wygenerować inflację albo ją „wyeksportować”.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu