Co ma zrobić rasowy sprzedawca, wilczek z Wall Street, as we wciskaniu wszędzie i każdemu śmieciowych papierów, gdy jego najlepszy płatnik siedzi w areszcie? Na szczęście życie nie znosi próżni. Mam dobre wieści dla „sierot po Getbacku”. Jest dobra robota w sprzedaży korpoobligacji! Sprawdziłem to na własnej skórze
Odpowiedziałem na ogłoszenie: „Do sprzedaży obligacji korporacyjnych sprzedawców i managerów! Gwarantujemy najwyższe stawki prowizyjne na rynku oraz produkt o najwyższym poziomie bezpieczeństwa”. Z ogłoszenia wynikało, że dawca tej roboty umożliwia zarabianie 50.000 zł i więcej.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Co prawda do tej pory nie miałem doświadczenia we wciskaniu ludziom kitu, ale skoro „produkt o najwyższym poziomie bezpieczeństwa” to może obędzie się i bez tego? 50.000 zł miesięcznie i więcej ze sprzedaży bez kitowciskactwa. Marzenie.
Zostawiłem kontakt do siebie i cierpliwie czekałem. Mija godzina i nic. Mija druga… cisza. Już myślałem, że moje CV nie okazało się wystarczająco dobre. Że znajomość rynku finansowego nie powaliła wystawców oferty na kolana. Do roboty, w której sprzedaje się „produkt o najwyższym poziomie bezpieczeństwa” chętnych musi być co niemiara.
Wreszcie się odezwali. „Czy to Orlen? Potrzebujecie sprzedawców do obligacji Orlenu?” – zapytałem z nadzieją i wiarą. Co prawda Orlen właśnie skończył ostatnią sprzedaż obligacji, ale może już przygotowują następną? „Produkt o najwyższym poziomie bezpieczeństwa” – to zobowiązuje. A jak nie Orlen to może obligacje PKO BP? Albo PZU?
Spadłem z wysokiego konia. Potrzebują mnie – niedoświadczonego sprzedawcy z potencjałem i dobrymi chęciami – do wciska… tfu, oferowania ludziom obligacji małej firmy konsultingowej – nazwa nic Wam nie powie – z terminem wykupu 12 miesięcy i oprocentowaniem 9-10% w skali roku. Mam informować klientów, że odsetki będą wypłacane co miesiąc, a papiery są zabezpieczone (zastawem rejestrowym na wierzytelnościach spółki).
Chyba się spodobałem, bo mój przyszły pracodawca zaproponował, że dostanę dokumenty obligacji podpisane przez spółkę in blanco, żebym mógł od razu łapać klientów za gard… to jest, chciałem powiedzieć, przyspieszyć sprzedaż. A moje wynagrodzenie? Godne. Prowizja za sprzedaż 6-8% od wartości pozyskanego przez spółkę kapitału (ta wyższa po przekroczeniu 100.000 zł). Wypłacana co tydzień. A więc jeśli znajdę inwestorów na papiery za 100.000 zł to zarobię 8.000 zł. Jak znajdę chętnych na pół miliona, to zarobię 40.000 zł.
Już prawie podpisywałem umowę. Mam trochę znajomych, niektórzy nawet przy kasie. Ludzie mnie lubią, będę zaczepiał na Fejsie. Znalazłbym chętnych może i na milion albo dwa. Przy takim oprocentowaniu… Nie jest to Orlen, ale skoro jest pewne i bezpieczne i daje zarobić 9% w skali roku to chyba nie powinno być źle.
Ale tak się zacząłem zastanawiać: na czym – i ile – musi zarabiać ta firma, skoro potrzebuje kasy na rok i jest w stanie płacić 9% inwestorom, drugie 9% pośrednikom, pewnie trzecie 9% tym, którzy organizują sprzedaż i jeszcze na tym zarabiać? Broń? Nartokyki? Prostytucja? Branża farmaceutyczna? Kontrakty rządowe? Dlaczego ta spółka pożycza pieniądze na takich warunkach, skoro w banku można wziąć niezły kredyt na 10%?
Zaczęły mną targać wątpliwości, ale na szczęście (dla zarobku) stłumiłem je w zarodku. Mam mówić ludziom, że to pewna i bezpieczna inwestycja. Obligacje zabezpieczone (co prawda nie żywą gotówką, tylko zastawem na jakichś wierzytelnościach, ale tego ludziom nie muszę mówić, i tak nie zrozumieją), zyski szybkie i pewne jak w banku. Pierwsze odsetki już za miesiąc. Dla ciebie, kliencie, 9%, dla mnie prawie drugie tyle z prowizji (ale tego nie musisz akurat wiedzieć). Sprzedaję i spadam.
Jak to dobrze, że wilczki z Wall Street, asy sprzedaży, sieroty po Getbacku i polisach inwestycyjnych, po Getinie i Openie, po „strukturach” Libra i Pareto, po kredytach indeksowanych i denominowanych z wkładką funduszową i aneksem MiniProcent, że oni wszyscy wciąż mają szansę być zagospodarowani.
Czasy się zmieniają, są coraz trudniejsze, ale wciąż jest szansa, by się sprawdzić w sprzedaży wysokomarżowych – jak to mówią w branży, „kalorycznych” – inwestycji. Gdybym do Was dzwonił w sprawie obligacji na 9% rocznie to oddzwońcie, proszę. Pewne i bezpieczne. A dla mnie 8% prowizji.