Ceny prądu będą zamrożone jeszcze przez kilka miesięcy. Czy to oznacza, że nie musimy zwracać uwagi na to, od kogo kupujemy energię i z czego ona powstaje? Wręcz przeciwnie. To jest właśnie najlepszy moment, żeby wybrać sprzedawcę, od którego kupimy „zielony” prąd w niskiej cenie. Dlaczego? Już tłumaczę. Stawką są nie tylko niższe rachunki
Prezydent podpisał ustawę zamrażającą ceny energii na poziomie 50 gr za kilowatogodzinę do końca września 2025 r., a kilka dni temu prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy dla dystrybutorów energii elektrycznej – są minimalnie niższe niż w obecnym roku. Była to ostatnia niewiadoma konieczna do wyliczenia, ile większość z nas zapłaci za prąd w 2025 r. W dalszym ciągu będzie to cena „rządowa”.
- Wysoki sezon na grypę. Jak chorować z głową? Czy pracodawca może nam w tym pomóc, a firma (za dużo) na tym nie stracić? [POWERED BY HALEON]
- Spoofing, czyli jak oszust może zadzwonić do Ciebie z numeru osoby bliskiej? Co zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Kluczowe jest… pierwsze 100 000 zł? [POWERED BY UNIQA TFI]
Ceny prądu będą zamrożone jeszcze przez kilka miesięcy. A co potem?
Bo odmrażanie cen energii idzie w Polsce opornie. Choć na Towarowej Giełdzie Energii kilowatogodzina prądu kosztuje obecnie 43-45 gr, to rząd zdecydował się na przedłużenie mrożenia cen dla odbiorców indywidualnych na poziomie 50 gr za kilowatogodzinę (nie dotyczy to firm). To będzie kolejny rok zamrożenia cen energii. Wcześniej przez dwa lata płaciliśmy za prąd „zablokowaną” jeszcze przez poprzedni rząd cenę 41 gr za kWh (wyższa, ale też sztywna, była po przekroczeniu zużycia 3000 kWh w skali roku).
Oczywiście trzeba pamiętać, że do ceny samej energii dodajemy jeszcze opłaty za jej dystrybucję (czyli dostarczenie nam jej siecią energetyczną do mieszkań i domów), podatki (VAT i akcyza) – pozostają bez zmian, a także dodatkowe opłaty: na rynek mocy – zamrożona na poziomie 0 zł do końca czerwca 2025 r. decyzją rządu oraz na rozwój OZE i przesył.
Prezes URE zdecydował, że będą minimalnie wyższe w przyszłym roku, ale dzięki obniżce opłat dystrybucyjnych nie wpłyną na wysokość rachunku. W sumie kilowatogodzina energii kosztować nas będzie ok. 1,14 zł. Przeciętne gospodarstwo domowe, zużywające 3000 kWh energii rocznie zapłaci więc w skali roku nieco ponad 3 400 zł. Czyli jakieś 285 zł w skali miesiąca.
Jeśli ceny energii na giełdzie pozostaną na obecnym poziomie, to jest dość prawdopodobne, że jesienią przyszłego roku rząd nie przedłuży po raz kolejny zamrożenia cen prądu i od października 2025 r. przejdziemy na częściowo „rynkowe” warunki. Generalnie będziemy mieli do wyboru dwie możliwości: korzystać z taryfy zatwierdzonej przez Urząd Regulacji Energetyki (każdy duży koncern energetyczny musi mieć ją w ofercie) lub z oferty komercyjnej (w jednym z państwowych koncernów lub od prywatnej firmy).
Od tego momentu zacznie mieć praktyczne znaczenie to, z czego powstaje energia, którą kupujemy. Jest duże prawdopodobieństwo, że firmy oferujące zieloną energię – powstającą w wielkich farmach fotowoltaicznych, wiatrakach, czy w elektrowniach wodnych – będą mogły zaoferować tańszy prąd. Powód jest oczywisty: produkcja energii ze źródeł odnawialnych jest tańsza. Jeśli sprzedawca energii posiada własne źródła OZE, będzie mógł oferować niższe stawki za energię.
Wiadomo, że nie zawsze wieje wiatr i świeci słońce, ale w razie potrzeby brakujące megawatogodziny energii alternatywni dostawcy energii mogą kupić dla swoich klientów na giełdzie (przeważnie z wyprzedzeniem, w kontraktach terminowych, a więc po znanej z góry cenie).
Od kogo kupujesz prąd? Warto się tym zainteresować
Prywatne firmy, konkurujące w państwowymi koncernami energetycznymi, mogą zapewnić klientom tańszą energię z OZE, bo niższe są ich koszty wytwarzania. Patrząc na ceny rynkowe energii w poszczególne dni w krajach o wyższymi i niższym poziomie produkcji energii ze źródeł odnawialnych można zauważyć pewne prawidłowości. Na niemieckiej giełdzie energii prąd kosztuje w grudniu 2025 r. od niecałych 21 gr za kilowatogodzinę do 36 gr (po przeliczeniu z euro). A więc jest tańszy niż w Polsce (tu kosztuje średnio 40 gr).
Niemcy mają znacznie wyższy od nas odsetek energii produkowanej ze źródeł odnawialnych. I widać to w cenach. Ale nic to w porównaniu z cenami energii w krajach skandynawskich, gdzie „zielonej” energii jest jeszcze większy udział w łącznym jej wytwarzaniu. W grudniu były dni, gdy prąd w Norwegii, czy Finlandii, kosztował… 3 gr. Oczywiście nie w każdy dzień i nie o każdej godzinie, ale kiedy świeci lub wieje – firmy wytwarzające energię ze źródeł odnawialnych są w stanie robić to po naprawdę konkurencyjnych cenach. I to znajduje odzwierciedlenie w ofertach dla klientów.
Jedną z takich firm, konkurujących z państwowymi koncernami i oferujących prąd ze źródeł odnawialnych, jest Respect Energy. To firma obecna polskim rynku od ponad 10 lat, z polskim kapitałem, nie tylko sprzedająca prąd, ale też wytwarzająca go na dużą skalę wyłącznie ze źródeł odnawialnych.
Respect Energy działa na 24 rynkach, obecnie jest międzynarodowym dostawcą energii elektrycznej zarówno na poziomie hurtowym, jak i detalicznym. Zajmuje się wytwarzaniem i sprzedażą energii elektrycznej, a także oferuje zakup energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Respect Energy posiada w swoim portfolio projekty związane z budową odnawialnych źródeł energii o łącznej mocy ponad 17 000 MW. Inicjatywy te obejmują zarówno projekty lądowych farm wiatrowych, farmy fotowoltaiczne jak i obiekty magazynowania energii.
Największa uruchomiona farma fotowoltaiczna w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej w Zwartowie na Pomorzu została właśnie wybudowana przez Respect Energy we współpracy z niemieckim koncernem Goldbeck Solar. Tak wygląda ten energetyczny kolos. Widzieliście kiedyś tak potężne źródło zielonej energii?
W „Subiektywnie o Finansach” będziemy wspólnie z Respect Energy mówić o zaletach korzystania z zielonej energii i opowiadać o tym jak racjonalnie używać energię, która w Polsce jeszcze przez kilkanaście lat będzie dobrem coraz bardziej deficytowym.
Od niedawna Respect Energy oferuje prąd odbiorcom indywidualnym. W jednym z wariantów jest gwarancja zawsze najniższej ceny, a więc Respect Energy gwarantuje klientom, że będą płacili mniej, niż wynosi najniższa cena wśród tych, które oferują wszystkie istotne firmy energetyczne na rynku. Klient – niezależnie od tego czy rząd mrozi ceny, czy nie – ma pewność, że w Respect Energy zawsze otrzyma najlepsze ceny na rynku i że nie znajdzie tańszej oferty u konkurencji.
Recenzja oferty Respect Energy była niedawno opublikowana w „Subiektywnie o Finansach”, zapraszam do jej przeczytania pod tym linkiem
Dlaczego dobrze mieć „zielony” prąd? Nie tylko niższe rachunki
Dziś ceny energii są zamrożone. A więc u każdego sprzedawcy prąd kosztuje dokładnie tyle samo. Jest to paradoksalne, bo przecież niektóre firmy są w stanie produkować go taniej, niż inne (bo głównie ze źródeł odnawialnych) i mogłyby go taniej oferować klientom, gdyby na rynek wróciła konkurencja. Dlaczego przeniesienie się do takiej firmy może mieć sens już teraz? Z co najmniej trzech powodów.
Po pierwsze po to, żeby wspierać tę część rynku energetycznego, która wytwarza energię taniej, bardziej efektywnie. Gdy idziemy do sklepu po masło, to nawet jeśli wszystkie wystawione na półkach kostki masła kosztują tyle samo, to wybieramy markę naszym zdaniem najlepszą. Po prostu dlatego, że chcemy wspierać swoimi pieniędzmi producenta, który daje nam produkt najwyższej jakości.
Z prądem jest podobnie. Dziś, na podstawie decyzji administracyjnej, cena energii jest zamrożona i niezależnie od tego, z czego ów prąd powstaje, płacimy zań tyle samo. Jednak mamy wpływ na to, który „produkt” wspieramy – ten wytwarzany z czystych, ekologicznych, tańszych źródeł, czy też mniej ekologiczny, powodujący więcej zanieczyszczeń i szkód środowiskowych. Im więcej pieniędzy powędruje do firm, które produkują taniej i lepiej, tym szybciej będzie się reformowała polska branża energetyczna.
Po drugie po to, żeby w przyszłości było taniej. Nasz popyt na energię jest częścią wielkiego, narodowego „zapytania o cenę” prądu. Jeśli klienci – biznesowi i indywidualni będą żądali większego wolumenu energii odnawialnej, to mogą wpłynąć na rynkowe ceny. Nawet jeśli dziś siła tego „głosowania nogami” jeszcze nie ma praktycznego znaczenia, to za kilka miesięcy to się zapewne zmieni. Zgłaszając popyt na „zieloną” energię z jednej strony możemy mieć gwarancję, że kupujemy tę najtańszą dostępną w danym momencie na rynku, a z drugiej strony – dokładamy maleńką cegiełkę do tego, że na całym rynku ceny energii mogą być ciut niższe.
No i po trzecie (ale wcale nie najmniej ważne) – kupując energię ze źródeł odnawialnych przyczyniamy się do ochrony klimatu. Powiedzmy sobie szczerze: na co dzień nie mamy zbyt wielu okazji, by praktycznie przyczynić się do poprawy jakości powietrza. Jeśli musimy gdzieś szybko pojechać – wsiadamy do samochodu. Nie jesteśmy (jeszcze) w stanie kontrolować śladu węglowego produktów, które kupujemy w sklepach.
Na energię wydajemy 3000-4000 zł w skali roku. Jeśli kupujemy „zieloną” energię, to pieniądz o takiej właśnie wartości kładziemy na poprawę klimatu, lepszą jakość powietrza i w efekcie poprawę zdrowia. W zasadzie nie jest to duży wysiłek – zmiana dostawcy energii zajmuje jakieś pięć minut. Mało mamy sposobów na tak ekologiczne działanie, by przekazać kilka tysięcy złotych na ochronę klimatu.
No i też stosunkowo niewiele jest możliwości, żeby szacunek do przyrody nie był kosztownym przedsięwzięciem. Kupując samochód elektryczny zwykle płacimy więcej. Wybierając pompę ciepła zamiast pieca węglowego zwykle musimy się pogodzić z nieco wyższymi rachunkami. W tym przypadku kupujemy czystą energię i finansowo jesteśmy na plusie.
———————-
Niniejszy artykuł jest częścią akcji edukacyjnej „Energia z Respectem”, którą w „Subiektywnie o Finansach” oraz ZielonyPortfel.pl prowadzimy wspólnie z Respect Energy, jednym z największych prywatnych wytwórców i sprzedawców zielonej energii w Polsce.
zdjęcie tytułowe: Pixabay