BZ WBK, należący do hiszpańskiego Santandera, przejmie za 1,3 mld zł detaliczną działalność Deutsche Banku w Polsce. „Zieloni” urosną dzięki temu o 10-15% i osiągną gabaryty Banku Pekao. Co ta transakcja oznacza dla klientów Deutsche Banku w Polsce, a także dla wszystkich posiadaczy kont, kredytów i oszczędności w polskich bankach?
Potwierdziły się nieoficjalne wieści z zeszłego tygodnia, iż to BZ WBK przejmie detaliczną część działalności Deutsche Banku w Polsce. Oficjalny komunikat w tej sprawie już jest i mamy sporo szczegółów, z których można wyczytać konsekwencje tej transakcji dla 360.000 klientów miemieckiego banku. W tym dla ponad 90.000 klientów z wyższej półki, którzy są tutaj „śmietanką”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Deutsche Bank sprzedany? Czy właśnie powstaje gigant, który kopnie w tyłek żubra? Szybka analiza
Deutsche Bank zostanie podzielony na dwie części – ta, która zajmuje się bankowością korporacyjną (obsługa dużych frm) oraz inwestycyjną (pośrednictwo w pozyskiwaniu kapitału przez te firmy) zostanie w niemieckim władaniu. W Deutsche Banku zostaną też walutowe kredyty hipoteczne. Wszystko inne kupi za 1,29 mld zł należący do grupy Santander BZ WBK.
Gotówki kupujący wydadzą niewiele – w 80% sfinansują zakup emitując nowe akcje, które obejmie Deutsche Bank. Będzie to oznaczało niewielkie „rozwodnienie” majątku dotychczasowych akcjonariuszy (nowa emisja powiększy liczbę akcji banku o 2-3%). Ale szefowie BZ WBK obiecują, że do 2021 r. ta transakcja i tak przyniesie 5% dodatkowego zysku na każdą akcję, więc udziałowcom się opłaci.
Ale my tutaj nie jesteśmy po to, by się rozczulać nad udziałowcami BZ WBK, lecz rozejrzeć się co ta transakcja oznacza dla klientów Deutsche Banku w Polsce, a także dla wszystkich posiadaczy kont, kredytów i oszczędności w polskich bankach. Mówimy bowiem o dealu, który może nie jest gigantyczny – przypomnijmy, że wartość niedawnego zakupu Banku Pekao przez konsorcjum PZU i PFR wyniosła 10,5 mld zł – ale może bardzo zmienić polski rynek bankowy.
BZ WBK osiągnie dzięki niemu wielkość zbliżoną do Banku Pekao. I razem z nim, a także z największym w kraju PKO BP, będzie rozdawał karty na bankowym rynku.
Którzy klienci Deutsche Banku przechodzą do BZ WBK?
Prawie wszyscy, którzy nie są korporacjami. BZ WBK kupuje bowiem całą bankowość detaliczną (235.000 klientów masowych, 80.000 zamożnych i 11.000 obsługiwanych przez private banking), bankowość dla małych firm (niemiecki bank obsługuje ich 40.000), portfele kredytów hipotecznych (ale tylko złotowych) i konsumpcyjnych a także biuro maklerskie oraz całą sieć placówek. Jeśli więc nie jesteś dużą korporacją, ani twoja relacja z Deutsche Bankiem nie ogranicza się do posiadania kredytu hipotecznego w euro lub franku – przechodzisz do „drużyny zielonych”
Jaki to majątek? Mówimy o 19 mld zł aktywów, które zasilą BZ WBK – bank zarządzający dziś aktywami rzędu 150 mld zł. Trzeci największy bank w Polsce dostanie też portfel prawie 18 mld zł kredytów (co stanowi 16% obecnego portfela) oraz 10,5 mld zł depozytów (to 9% osadu oszczędnościowego, którym już dziś dysponuje BZ WBK).
Czy 1,3 mld zł to dobra cena za Deutsche Bank?
Czy BZ WBK i Santander płacą za ten majątek dużo czy mało? Na pierwszy rzut oka cena jest z gatunku tych najniższych, które ostatnio się zdarzały. Przy cenie 1,29 mld zł wygląda na to, że kupujący biorą majątek poniżej jego wartości księgowej. Inna sprawa, że BZ WBK nie podał „gołego” wskaźnika P/BV, a jedynie taki, który jest skorygowany o wartości niematerialne i prawne (czyli wartość logotypów, praw autorskich itp.), ale wynosi on tylko 0,6 zł za jedną złotówkę kupowanego majątku.
Gdy Alior Bank kupował niedawno większość majątku Banku BPH (czyli rzecz o podobnych gabarytach do detalu Deutsche Banku – 600.000 klientów detalicznych, 12 mld zł depozytów i 9 mld zł kredytów), płacił 1,23 mld zł. I wtedy mówiono, że przejmuje majątek „w cenie złomu” (minimalnie poniżej jego wartości księgowej). Bank Pekao niedawno został sprzedany przy wskaźniku P/BV w wysokości 1,3. A gdy Santander przejmował kilka lat temu BZ WBK, musiał płacić cenę odzwierciedlającą aż 2,5-krotność wartości księgowej majątku, który przejmował.
Czytaj też: Bank Pekao sprzedany! Co to oznacza dla milionów jego klientów?
Czytaj też: Alior Bank trafia w ręce PZU. To początek budowy środkowoeuropejskiego imperium
Czytaj też: Bank BPH sprzedany. Masz w nm kredyt hipoteczny? Uważaj, stracisz dostęp do placówek!
Inna sprawa, że na rynku nie ma zgody co do jakości „niemieckich aktywów”. Mówiono, że np. mBank nie skusił się na przejęcie działalności detalicznej Deutsche Banku, mimo że również był w grze. Klientelę Deutsche Banku w pewnej części stanowią „martwe dusze”, dla których jest to drugi lub nawet trzeci bank. Możliwość ich „uproduktowienia” jest mglista.
Owszem, jest też sporo zamożnych klientów, ale nie wiadomo jaka część z nich da się przenieść do nowego banku (zaręczam, że konkurenci już od dziś zaczną ich „łowienie”). Placówki? Fajna, ogólnopolska sieć, ale… tylko w dużych miastach, czyli tam, gdzie inne banki też już są. Część z placówek może się nadawać do zamknięcia (choć prezesi BZ WBK zapewniają, że nie mają tego w planach, zwłaszcza na Śląsku, gdzie historycznie BZ WBK był zawsze słabo rozwinięty, a Deutsche Bank ma tam stosunkowo najwięcej placówek).
Niepodważalną wartością jest za to portfel kredytów, do którego jakości Deutsche Bank zawsze bardzo się przykładał. Tam nie było missellingu, a warunki przyznawania kredytów są bardzo konserwatywne. BZ WBK dostanie więc bardzo wysokiej jakości, świetnie spłacany portfel kredytowy (w kredytach hipotecznych średnie LTV wynosi 75%, co oznacza, że klienci już na starcie mieli solidny wkład własny.
Co czeka klientów Deutsche Banku?
Przede wszystkim jakiekolwiek zmiany zaczną się dopiero pod koniec 2018 r., po uzyskaniu wszelkich zgód nadzorczych i ze strony Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jak już ruszą bankowe rewolucje, to – przynajmniej przez jakiś czas – klienci nie powinni spodziewać się zmiany numeru rachunków, ani żadnych zmian w umowach. BZ WBK będzie im zmieniał ofertę na swoją stopniowo.
Czego już dziś mogą się domyślać klienci Deutsche Banku? Nerwowości pracowników banku na dźwięk słów „odejść”, „zabrać pieniądze”, „zlikwidować konto”. W umowie między BZ WBK i Deutsche Bankiem jest zaszyty warunek, że cena może być zarówno obniżona, jak i podwyższona w zależności od tego czy nowi klienci i ich pieniądze będą do banku przybywać lub odpływać. Pracownicy Deutsche Banku będą więc mieli żywotny interes w tym, by nikt żywy z ich banku nie wyszedł.
Zapewne najbardziej obawiają się klienci Deutsche Banku „zdewaluowania” jakości obsługi. BZ WBK to masowy bank, tam nikt przed klientami nie rozkłada czerwonych dywanów. Inna sprawa, że w BZ WBK obiecują, że dla nich właśnie niemieckie standardy obsługi klienta zamożnego są najcenniejszą wartością i nie zamierzają nic w tej kwestii zmieniać. Jeśli ktoś jest VIP-em w Deutsche Banku, to będzie nim także w BZ WBK (mimo, że w tym banku warunki VIP-owości są bardziej restrykcyjne). A poza tym niech szanowny VIP pamięta, że… ;-))
Oby tylko tym razem obyło się bez molestowania klientów ;-)). W BZ WBK obiecują, że zachowają tyle ile się da z oferty produktów inwestycyjnych Deutsche Banku, w tym platformę, dzięki której klienci mogą wygodnie kupować fundusze inwestycyjne online. Co więcej, otwarta platforma inwestycji z całego rynku ma być przez BZ WBK zaoferowana wszystkim klientom – bank chce ją wykorzystać do rozszerzenia oferty dla posiadaczy oszczędności. Na tym mogą skorzystać „starzy” klienci BZ WBK.
Klienci Deutsche Banku dostaną do dyspozycji więcej placówek i nowocześniejszą platfomę do transakcji. Dziś BZ WBK jest w czołówce banków umożliwiających klientom płacenie telefonem, oferujących nowe funkcje w ramach bankowości internetowej i mobilnej (np. bilet na parkowanie można kupić w aplikacji mobilnej BZ WBK).
Czytaj też: Rewolucja w BZ WBK! Zostawią tylko jedno konto. Ale jakie?
Co się zmieni in minus? Większy bank to niższe oprocentowanie depozytów. W Deutsche Banku też nie było ono szalone, ale dziś banki głównie w obniżaniu oprocentowania naszych oszczędności szukają zwiększania własnej rentowności. Będąc trzecim największym bankiem w Polsce (o krok od pozycji numer dwa) BZ WBK na pewno nie będzie się napinał, by zaoferować wysoki procent na depozytach.
Trzeba się też spodziewać, że klienci Deutsche Banku, którzy traktowali ten bank jako „rezerwowy”, zostaną wyploszeni bądź skłonieni do zacieśnienia relacji z BZ WBK. To bank wyjątkowo sprawny w grillowaniu i „cross-sellowaniu” klientów. O ile z Deutsche Banku telefony z próbą sprzedaży nowej usługi zdarzają się od święta, o tyle BZ WBK się z klientami nie obcyndala. Musicie się przyzwyczaić do tego, że albo jesteście asertywni, albo w kwadrans dostaniecie kredyt gotówkowy z debetem i kartą kredytową w pakiecie.
Czytaj też: Wielki transfer klientów BPH do Aliora i… kłopoty. Wyższa kultura bankowości niedostępna
A co jeśli masz kredyt walutowy w Deutsche Banku?
Posiadaczy kredytów frankowych i eurowych czeka prawdopodobnie zmiana polegająca na trudniejszym dostępie do banku. BZ WBK nie będzie serwisował tych umów (a przynajmniej na razie nie ma tego w umowie), co oznacza, że nie będzie można pójść ze sprawą dotyczącą swojej „hipoteki” do dawnej placówki Deutsche Banku i załatwiać sprawy tak jak dawniej, mimo że pod nowym szyldem.
Zapewne Deutsche Bank pójdzie śladem wytyczonym przez BPH, który też został w Polsce przede wszystkim z kredytami walutowymi i z tej okazji zaoferował klientowi kontakt niemal wyłącznie przez stronę internetową oraz call-center. Przez pierwszych kilka miesięcy było to bolesne doświadczenie, bo nie można się było dodzwonić do banku. A opieprzyć za to nawet nie było kogo, bo bank nie ma już placówek detalicznych.
Mam nadzieję, że w Deutsche Banku nie mają zbyt wiele umów promocyjnych, w których oprocentowanie kredytu jest uzależnione np. od używania kart kredytowych. Realizacja tego typu warunków po wycofaniu się banku z działalności detalicznej jest trudna. A czym się może skończyć próba egzekwowania od klientów zobowiązań promocyjnych pokazała afera banku. DNB.
Czytaj też Już trzy lata walczą z bankiem, by honorował własną promocję. Teraz mają potężnego sojusznika
Jakie konsekwencje dla klientów innych banków?
Z polskiego rynku banków detalicznych wycofuje się bank znaczący, choć nie mieszczący się w pierwszej dziesiątce. Ma dziś tylko 1% rynku, ale wyróżnia się dość dobrą i tanią ofertą kredytów oraz produktów inwestycyjnych. Z banku „wyparuje” jeden z nielicznych banków rywalizujących o zamożnego, wymagającego klienta. Konkurencja się więc zmniejszy, choć w tym segmencie jest na tyle duża, że pewnie klienci z wyższej półki zbytnio tego nie odczują.
Jeśli zaś spojrzeć na sprawę od strony BZ WBK, to po wchłonięciu niemieckiej filii Deutsche Banku urośnie do prawie 170 mld zł pod względem aktywów. I niemal dogoni Bank Pekao. Trzy największe banki będą kontrolowały mniej więcej 700 mld zł spośród 1,7 bln łącznych aktywów polskiej bankowości.
Czytaj też: Kolejny bank do repolonizacji? Nikt nie chciał kupić Raiffeisena i nawet KNF się zlitował
Powiedzieć, że zbliżamy się na wyciągnięcie ręki do oligopolu regulującego ceny usług bankowych byłoby przesadą, ale… Jeśli w odpowiedzi na „atak” BZ WBK prezes Pekao Michał Krupiński i szef Aliora Michał Chyczewski sfinalizują rozważane połączenie, to „wielka trójka” będzie kontrolowała już 42-43% rynku.
Czytaj też: Alior połączy się z Pekao? Trzy argumenty za i trzy przeciw
W dłuższej perspektywie znaczenie zakupu mniejszych banków przez kogokolwiek z „wielkiej trójki” jest bardziej doniosłe, niż połączenia średniaków. Zbliżamy się bowiem do sytuacji, w której znaleźli się klienci na Zachodzie – trzy duże banki kontrolują tam rynek detaliczny, zaś wokół nich krążą banki niszowe – specjalizujące się consumer finance, zakupach ratalnych, private banking, finansowaniu samochodów… Taka koncentracja rynku oznaczałaby tylko jedno – wzrost cen. Choć – powtarzam – jeszcze trochę nam do tej sytuacji brakuje.
Czytaj też: Jak duża musiałaby być koncentracja na polskim rynku bankowym, by zaczęło to być niebezpieczne? Analizuję!