Czy Polska zapłaci kosmiczne odszkodowanie za przepędzenie funduszu inwestycyjnego Abris z polskiego rynku bankowego? Do odpowiedzi daleko, ale warto tę sprawę śledzić, bo pod niektórymi względami przypomina słynną i ciągnącą się przez osiem lat aferę holenderskiego Eureko. Najpiew w 1999 r. Holendrzy przejęli za grosze 30% akcji PZU (w konsorcjum z BIG-BG), potem obiecano im w aneksie do umowy prywatyzacyjnej kolejne 21%, ale obietnicy nigdy nie dotrzymano (władze uznały, że nie jest to inwestor branżowy, a tylko taki mógł w świetle prawa przejąć PZU).
Holendrzy w 2009 r. zażądali 35,5 mld zł odszkodowania, w tym za utracone korzyści, bo ich zdaniem po wprowadzeniu na giełdę PZU byłoby warte 70 mld zł, a oni mieliby w firmie 51% udziałów. W tym sensie Eureko sporo przestrzeliło, bo nawet dziś wartość rynkowa PZU jest sporo niższa i wynosi 38 mld zł. Sprawę rozpatrywal Trybunał Arbitrażowy w Londynie. Ostatecznie skończyło się na ugodzie i odszkodowaniu dla Eureko w wysokości 3,5 mld zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Abris też chce być jak Eureko i też chce miliardowego odszkodowania za to, co mu zrobili państwowi urzędnicy. Kilka dni temu przedstawiciele Abrisu wysłali do polskiego rządu (m.in. wicepremiera Mateusza Morawieckiego) pismo z informacją o tym, iż Polska przegrała proces w Trybunale Arbitrażowym w Sztokholmie, dotyczący wywłaszczenia Abrisu z akcji jednego z polskich banków. Chodzi o wydane przez Komisję Nadzoru Finansowego przed dwoma laty decyzje, oznaczające nakaz sprzedaży akcji FM Banku PBP.
Fundusz twierdzi, że do momentu postawienia mu ultimatum przez KNF zainwestował w FM Bank PBP (wówczas działający pod markami Bank Smart oraz Biz Bank) 100 mln euro. I gdyby nie musiał się pozbyć jego akcji, to za kilka lat ten bank – obsługujący wtedy raptem kilkadziesiąt tysięcy klientów i przynoszący straty – byłby wart grube miliardy. Swoje straty Abris wycenił na 2,1 mld zł. I tyle zażądał w postępowaniu arbitrażowym od polskiego rządu.
Czytaj też: Abris zrobi najlepszy bankowy interes w historii Polski? 2,1 mld zł za błąd KNF i „wywłaszczenie” z akcji?
KNF na wojnie z Abrisem. O co poszło?
Pod koniec czerwca Trybunał w Sztokholmie ocenił – jak twierdzi Abris w piśmie do polskiego, sam wyrok bowiem nie jest jawny – iż KNF złamała polsko-luksemburską umowę o ochronie wzajmnych inwestycji (akurat tę, bo fundusz jest zarejestrowany w Luksemburgu) i że należy mu się odszkodowanie. Jakie? Jeśli do końca lipca strony tego nie ustalą, do gry wejdą powołani przez Trybunał biegli. Abris żąda wspomnianych wyżej 2,1 mld zł. „Mamy na to bardzo szczegółowe wyliczenia” – mówił mi kilka dni temu Paweł Gieryński z Abrisu.
Czy KNF, kierowana wówczas przez Andrzeja Jakubiaka, rzeczywiście popełniła kosztowny błąd, stosując najcięższą możliwą sankcję wobec akcjonariusza polskiego banku? Z ówczesnych dokumentów wyłania się obraz, iż zarzuty KNF dotyczyły m.in. zbyt dużych uprawnień rady nadzorczej, niewłaściwej formy zatrudnienia oraz potencjalnego konfliktu interesów prezesa Sławomira Lachowskiego.
Czy tego rodzaju naruszenia powinny skutkować tak surową karą? Ówczesny szef KNF nie krył, że nie jest fanem funduszy private equity jako strategicznych inwestorów w polskich bankach (wolał inwestorów branżowych jako długoterminowych i bardziej przewidywalnych). Jednak decyzje KNF są kolegialne i Andrzej Jakubiak, podobnie jak jego zastępca Wojciech Kwaśniak, mieli wówczas tylko po jednym głosie w ośmioosobowym gremium.
Jakubiak twardy jak Boguś Linda. W imię zasad
Jakubiak głosował za drakońską karą dla Abrisu i dziś twierdzi, że postąpiłby dokładnie tak samo. Uważa roszczenia funduszu za szokujące. I uważa, że trzeba przedstawić opinii publicznej kilka informacji, które sprawią, że każdy wyrobi sobie sam opinię o tym czy Abris to rzeczywiście takie skrzywdzone niewinne misie, czy też banda finansowych naciągaczy. Jakubiak przypomina, że FM Bank PBP w latach 2013-2015 był bankiem słaniającym się na nogach. Miał skumulowaną stratę w wysokości 93 mln zł.
„Oznacza to, że bank w 2013 i 2014 r. nie realizował programu naprawczego, do którego został zobowiązany. Dzięki stanowczemu działaniu nadzoru uniknięto kłopotów w przyszłości, a bank zyskał nowego inwestora, który w przeciwieństwie do funduszy Abris był w stanie dokapitalizować go kwotą 500 mln zł, zapewniając bezpieczeństwo zgromadzonych w nich środków”
– tłumaczy postępowanie KNF Jakubiak. Dziś dawny FM Bank PBP działa pod marką Nest Bank i należy do funduszy private equity Anacap. Jakubiak uznaje zarzuty wobec siebie i KNF, które obarczają go “winą” za sprokurowanie wysokich roszczeń zagranicznego inwestora za niesprawiedliwe. Gdyby był Bogusiem Lindą, to pewnie – pytany o to dlaczego strzela od razu z ostrej amunicji – powiedziałby jak on: „w imię zasad, sk…” ;-)).
„Znaczenie przestrzegania zasad corporate governance w zarządzaniu każdym bankiem jest kluczowe. Nadzór nie jest od tego by w tym zakresie bawić się z inwestorem w ciuciubabkę. Zaś dotrzymywanie złożonych zapewnień przez inwestorów jest kluczowe dla zapewnienia ostrożnego i stabilnego zarządzania bankiem. W przypadku funduszy Abris jedna i druga zasada została złamana”.
Co ważniejsze: NSA czy szwedzki arbitraż?
Były szef KNF zapewnia też, że postępowanie w KNF w sprawie Abrisu było drobiazgowe (wielomiesięczne), dwuinstancyjne (prowadzone przez dwa zespoły urzędników niezależne od siebie), więc decyzja była rzetelnie przygotowana i przemyślana. Jego zdaniem ważniejsze od wyroku Trybunału w Sztokholmie powinny być orzeczenia polskich sądów, które – przynajmniej do tej pory – w sprawie sporu KNF z Abrisem stoją po stronie urzędników.
„W kwestii naruszenia przez KNF prawa polskiego, opartego na prawie Unii Europejskiej, wypowiedział się Wojewódzki Sąd Administracyjny, nie dopatrując się w decyzji Komisji jakiegokolwiek naruszenia prawa. A przecież to sądy polskie oceniają czy doszło do złamania prawa polskiego, a nie arbitraż bo to nie jest jego właściwość”
– mówi Jakubiak. Co prawda nie ma jeszcze prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego (to on w ostatniej instancji ocenia zgodność z prawem decyzji urzędników państwowych), ale przedmiot postępowania sądu arbitrażowego w Sztokholmie jest jest zupełnie inny – ewentualne naruszenie umowy o ochronie inwestycji jakie Polskę wiążą z Luksemburgiem. Jakubiak interpretuje to tak, że fundusz Abris uznał, iż umowa ta stoi ponad prawem polskim i zobowiązaniami inwestorskimi, nie zrealizowanymi, a złożonymi przed władzami polskimi
– mówi Jakubiak. Sprawę przed arbitrażem prowadziła po stronie państwa polskiego Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa. Niewykluczone, że Skarb Państwa będzie gral na czas i „zmiękczał” pazernego inwestora. „Wyrok sztokholmskiego Trybunału jest ostateczny, nie przysługuje od niego odwołanie” – zapewnia Paweł Gieryński z Abrisu.
Licytują wysoko, ale ile wygrają?
Jakkolwiek trudno sobie wyobrazić, by sprawa całkiem rozeszła się po kościach – Abris stracił na inwestycji w FM Bank PBP zbyt dużo pieniędzy – to zapłacenie 2,1 mld zł odszkodowania za bank, który w momencie „wywłaszczenia” był nie tylko mały, ale i nierentowny, jest mało prawdopodobne.
„W postępowaniu arbitrażowym w charakterze świadka-eksperta po stronie funduszy Abris miał występować poprzedni przewodniczący KNF Stanisław Kluza. Odmówił on stawienia się przed sądem arbitrażowym, uniemożliwiając tym samym stronie polskiej zadanie mu pytań”
– mówi Jakubiak. A to za urzędowania Kluzy fundusze Abris wspólnie z Internetowym Domem Maklerskim stały się akcjonariuszem FM Banku i Polskiego Banku Przedsiębiorczości (później banki zostały połączone i własność przejął w całości Abris). Jakubiak zdaje się sugerować, że polska strona nie miała możliwości, by skorzystać z wiedzy jednej z kluczowych osób, która przyjmowała od Abrisu zobowiązania inwestorskie.
Abris licytuje wysoko, a jego list jest próbą wywarcia presji na rozpoczęcie przez polski rząd negocjacji, dzięki którym fundusz uzyskałby przynajmniej część pieniędzy, które – jak twierdzi – mu się należą. Jeśli Naczelny Sąd Administracyjny nie zmieni wyroku pierwszej instancji, to niewykluczone, że pozycja negocjacyjna Abrisu osłabnie.