6 października 2024

Najpotężniejsza europejska branża oficjalnie zaczęła walkę o życie. Wyceny giełdowe najniższe od lat. Czy to może być okazja do zarobienia pieniędzy?

Najpotężniejsza europejska branża oficjalnie zaczęła walkę o życie. Wyceny giełdowe najniższe od lat. Czy to może być okazja do zarobienia pieniędzy?
Współautor: Maciej Samcik
29

Wygląda na to, że postój w pit stopie firm motoryzacyjnych jeszcze potrwa. Niejasne jest do tego, w jakiej formie wrócą pojazdy na tor. Kursy akcji spółek z branży automotive zdecydowanie pokazują, że dzieje się w niej coś złego. Jeżeli papiery Aston Martina spadają o ponad 20% w ciągu jednego dnia, to pewnie nawet nieustraszony James Bond by zbladł w reakcji na ten fakt. A spadające jak kamień w wodę wyceny giełdowe to jedynie wierzchołek problemów, z którymi zmaga się branża automotive

Wystarczy rzut oka na wykres Nasdaq Global and Parts (na poniższej infografice oznaczony go jako NQG4010), żeby stwierdzić, że kursy akcji branży producentów samochodów i części zamiennych popadły w totalny marazm. Zwłaszcza, gdy zestawi się ten indeks z miarą szerokiego rynku akcji giełd państw rozwiniętych – MSCI World (obrazowany na poniższej infografice za pomocą URTH, czyli ETF-u typu UCITS na ten indeks).

Zobacz również:

Branża automotive coraz bardziej niedoceniana

Trwająca wciąż hossa na rynkach kapitałowych została zapoczątkowana w październiku 2022 r. Od tego momentu indeks MSCI World poszedł w górę o ponad 50%, zaś indeks spółek z branży automotive zachowuje się o wiele skromniej – zwyżkował o ok. 20%, przy czym od początku 2023 r. przestał pokazywać wzrost cen spółek motoryzacyjnych.

Źródło: TradingView

Można mierzyć koniunkturę zawężając sektor tylko do motoryzacji (bez producentów części zamiennych). I tutaj jest w krótkim terminie prawdziwy dramat. MSCI World od początku tego roku poszedł w górę o 22% (biorąc pod uwagę wynik na koniec sierpnia br.). Dla porównania „czysty” indeks sektora producentów motoryzacyjnych z gospodarek rozwiniętych – MSCI World Automobiles – zachowywał się tak, jakby nie zauważył, że na większości światowych rynków akcji hossa ma się w najlepsze. Stracił w tym okresie ponad 6%.

MSCI World Automobiles tworzą 23 spółki, których kapitalizacja rynkowa skorygowana o liczbę akcji dostępnych w obrocie (free-float) wynosiła na koniec sierpnia br. blisko 1,2 bln dol. Na poniższej infografice zostały zaprezentowane podstawowe parametry porównujące indeks sektora automotive z MSCI World. Od razu rzucają się w oczy oczekiwania analityków co do kształtowania się zysków firm motoryzacyjnych, które odzwierciedla indeks P/E Fwd (przedstawia krotność przyszłego, prognozowanego zysku przypadającego na akcję, którą „kupujemy” w cenie tej akcji).

Wskaźnik P/E Fwd (pokazuje spodziewaną zmianę na rok naprzód) różni się tylko minimalnie wobec P/E bazującego na historycznych danych finansowych za ostatnie cztery kwartały. Oznacza to, że analitycy zakładają stagnację w branży, co znacząco kontrastuje ze zmianą tych parametrów dla MSCI World.

Źródło: MSCI

Słabe zachowanie się akcji sektora motoryzacyjnego dyskontuje niewesołą przyszłość tego sektora. Jeszcze na początku tego roku ING przedstawił swoje prognozy dotyczące sprzedaży samochodów. Zdaniem ekonomistów tego niderlandzkiego banku rynek miał sięgnąć ponad 90 mln sztuk sprzedanych samochodów, co przełożyłoby się na powrót do kondycji z przedpandemicznego 2019 r. Tyle, że to może być już nieprawda.

Źródło: opracowanie własne na podstawie Moody’s, dane dla lat 2024-2025 prognoza ING

Początek załamania sprzedaży aut w Europie?

Z najświeższych danych europejskiego stowarzyszenia producentów przemysłu motoryzacyjnego ACEA wynika bowiem, że liczba rejestracji nowych samochodów od początku roku do końca sierpnia 2024 r. wzrosła o symboliczne 1,4% w skali roku – ze szczegółowymi statystykami na ten temat zapoznasz się tutaj. Sierpień przyniósł gwałtowny spadek rejestracji (o 18,3% patrząc rok wstecz).

Potężne spadki wystąpiły w Niemczech (spadek o 27,8%) i Francji (spadek o 24,3%), czyli dwóch silnikach napędowych europejskiej gospodarki. Polska nie została tak brutalnie trafiona – rejestracje nowych pojazdów w sierpniu zamknęły się liczbą 37 071 sztuk (wzrost o 2,5% w stosunku do sytuacji rok wcześniej).

Źródło: ACEA

Te dane nie odnoszą się do produkcji. Część samochodów może zostać wytworzona, ale nie znajduje nabywców. I zajmuje place parkingowe fabryk oraz salonów dealerskich. Tylko, że nikt przy zdrowych zmysłach nie buduje zapasów w nieskończoność, choćby z tego powodu, że angażują one pokaźne zasoby kapitału obrotowego. Nie jest tajemnicą, że nie sztuką jest wyprodukować, lecz sprzedać. Doskonale wiedzą o tym menedżerowie z branży automototive.

Bloomberg niedawno podał, że prawie jedna trzecia głównych fabryk pięciu największych europejskich producentów samochodów – BMW, Mercedes, Stellantis, Renault i Volkswagen – wykorzystywało mniej niż połowę posiadanych mocy wytwórczych. Inwestorzy obawiają się, że sierpniowe kiepskie dane nie były jedynie wypadkiem przy pracy, lecz stanowiły zapowiedź bardzo niepożądanej tendencji w dłuższym terminie.

Jest to uzasadnione podejście, gdy przeanalizuje się choćby wskaźnik produkcyjnego PMI dla strefy euro. Tę miarę uznaje się powszechnie za wskaźnik wyprzedzający koniunktury w sferze realnej, który pokazuje, co nas czeka w gospodarce. Wrześniowy odczyt PMI dla przemysłu na poziomie 45 pkt jednoznacznie ilustruje to, że europejska gospodarka jest w prawdziwych tarapatach.

Źródło: TradingEconomics

To wszystko spostrzeżenia z lotu ptaka. Można jednak przejść również dodatkowo do skali mikro, żeby zobaczyć, co się dzieje w poszczególnych spółkach motoryzacyjnych. A w tym przypadku nie brakuje ostatnio rozczarowań.

Parę przykładów z brzegu. Volkswagen (VW) po raz drugi w tym roku dokonał korekty swoich oczekiwań co do rezultatów finansowych. Koncern z Wolfsburga pod koniec września podał, że spodziewa się spadku rentowności operacyjnej. Marża operacyjna EBIT w 2024 r. ma wynieść ok. 5,6% – wcześniej prognozował ją w przedziale 6,5-7%. Przepływy pieniężne netto osiągną ok. 2 mld euro, poprzednio prognozowano nawet 4,5 mld euro. Do tego dochodzą plany redukcji zatrudnienia o 15 000 osób i zamknięcie zakładów w Niemczech.

BMW ostrzegło, że tegoroczne zyski będą znacznie niższe niż w 2023 r. Monachijska firma zapowiedziała, że marża operacyjna wyniesie 6%, co jest wyraźnym spadkiem w porównaniu z poprzednimi wynikami. Nie lepiej ma się dziać w Stuttgarcie, gdzie ma siedzibę Mercedes. Szefowie Mercedesa skorygowali prognozę rentowności EBIT. Zamiast zapowiadanych wcześniej 11% ma ona sięgnąć 7,5-8%. Koncern uskarża się m.in. na spadek popytu na jego najdroższe modele w Chinach – sedany klasy S i Maybacha.

Idźmy jednak dalej, bo przypadków szczególnej troski jest więcej. W zeszłym tygodniu runął na giełdzie kurs koncernu Stellantis. To gigant sektora automotive, który skupia pod swoim dachem m.in. takie marki jak Fiat, Chrysler, Peugeot, Citroen, Abarth, Alfa Romeo, Dodge, Jeep, Lancia, Maserati, Opel, Vauxhall czy RAM. Spółka „uraczyła” inwestorów wiadomością, że jej przepływy pieniężne w 2024 r. będą ujemne (od 5 do 10 mld euro). Czyli spółka więcej wyda na koszty i inwestycje, niż dostanie ze sprzedaży aut. To jest wątek polski, gdyż Stellantis ma fabrykę w Gliwicach. Firma ma ściąć tam zatrudnienie o ok. 500 osób.

Czary goryczy dopełnił James Bond. No może nie wprost, gdyż on swoją osobą tylko uwiarygadniał jedną z luksusowych marek motoryzacyjnych. Aston Martin ma bez wątpienia fantastyczne samochody, ale w ciągu kilku dni stracił na giełdzie ok. 30%. Brytyjska firma narzeka na problemy z popytem w Chinach i z dostawcami podzespołów. Ogłosiła, że zmniejszy produkcję o tysiąc sztuk pojazdów. Sprawie przyjrzeli się analitycy HSBC, którzy obniżyli rekomendację dla akcji spółki z „kupuj” do „trzymaj”, obniżając cenę docelową akcji o jedną trzecią. (ze 180 pensów do 118 pensów).

Analitycy prognozują spadającą rentowność producentów aut

Te doniesienia nie stanowią jakiegoś poważnego zaskoczenia dla ludzi, którzy wnikliwie przyglądają się sektorowi automotive. Kilka miesięcy temu analitycy Allianz Research przedstawili miażdżące prognozy dla branży. Według nich rentowność operacyjna sektora miała pogorszyć się o jedną czwartą – spadek z 6,8% w 2023 r. do 5,2% w tym roku. Zapewne po najnowszych doniesieniach koncernów motoryzacyjnych i te oczekiwania są wątpliwe. Moim zdaniem „wylądujemy” bliżej 4% niż 5%.

Źródło: Allianz Research

Czołowa dziesiątka MSCI World Automobiles jest zdominowana przez Teslę. Zachwyt nad firmą z Austin z Teksasu pewnie wciąż jest kontynuowany, choć nieco przygasł, bo rentowność przypadająca na jedno wyprodukowane auto w koncernie Elona Muska spada. Mimo to, spółka kojarzona z Elonem Muskiem wciąż według JATO Dynamics należy do forpoczty korporacji, które są najbardziej rentowne pod względem efektywności operacyjnej.

Na poniższej infografice pokazuję największych uczestników MSCI World Automobiles (po lewej stronie) oraz wskaźnik marży EBIT w przeliczeniu na jedno auto dla wszystkich firm motoryzacyjnych (po prawej stronie). Gwiazdą pod tym względem jest produkujące auta luksusowe Ferrari (o tajemnicy sukcesu tej firmy motoryzacyjnej pisaliśmy niedawno w „Subiektywnie o Finansach”).  jest pod tym drugim względem bezkonkurencyjne. Na drugim biegunie tego znajdują się Aston Martin (traci 19 400 dolarów na każdym wyprodukowanym aucie, co jest ewenementem w branży).

Źródło: opracowanie własne na podstawie MSCI (dane na koniec sierpnia 2024) i producentów OEM (za 2023 rok)

Ostatnimi doniesieniami przejęła się część inwestorów. Reakcja kursów akcji spółek sektora automotive dobitnie o tym świadczy. Przez miniony miesiąc w górę szły akcje chińskiego producenta „elektryków” BYD (ticker: 1211). Istotnie odstawały od niego Ferrari (RACE) i Tesla (TSLA), choć ceny papierów tych spółek też szły w górę. Ale poza tymi rodzynkami była już czarna otchłań, która wciągnęła w głąb kursy: Aston Martina (AML), Stellantisa (STLAM), Volkswagena (VOW3), BMW (BMW) i Toyoty (7203), co jest widoczne na poniższej infografice.

Źródło: TradingView

Wydaje się, że w ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z sytuacją bez precedensu. Z rentownością europejskich producentów samochodów dzieje się coś bardzo złego. I to może być początek nowego trendu, na którego końcu mogą być kłopoty finansowe słabszych firm oraz zmniejszenie skali działalności przez pozostałe. Po prostu europejskie koncerny samochodowe zaczynają przegrywać z azjatyckimi pod względem nie tylko kosztów, ale i jakości.

Jak na razie inwestorzy nie wierzą, że europejska branża motoryzacyjna szybko wyjdzie z tego korkociągu. Gospodarka europejska jest bogata, ale ostatnio mieszkańcy Zachodu raczej biednieją, niż się bogacą. A popyt z Europy Środkowej jeszcze nie jest tak duży, by zrównoważyć spadek koniunktury na Zachodzie. W efekcie inwestorzy giełdowi obniżyli wyceny rynkowe firm motoryzacyjnych do najniższych poziomów w historii, co pokazuje ten wykres:

Europa podcina gałąź, na której siedzi? Wkładamy głowę w paszczę chińskiego smoka

Gałąź, na której siedzą producenci pojazdów, które większość przychodów osiągają ze sprzedaży aut o napędzie spalinowym podrzynają firmy mające w swojej ofercie wyłącznie samochody elektryczne (EV) – m.in. BYD i Tesla, choć i ich przypadku impet wzrostu popularności pojazdów osłabł. Tym niemniej samochody elektryczne wciąż zwiększają udział w rynku i to jest problem dla europejskich koncernów, które nie są w stanie się obronić.

Stąd pomysł – już będący w fazie realizacji – by samochody elektryczne z Chin objąć wysokimi cłami (do 45% wartości samochodu), by nie były tak atrakcyjne cenowo dla Europejczyków. O tym, jak bardzo Chińczycy pożerają rynek samochodów elektrycznych świadczy ten wykres, który kilka dni temu pokazał swoim czytelnikom „The Wall Street Journal”

Pewien czas temu przeprowadziłem rozmowę z Felipe Munozem z JATO Dynamics, wiodącego think-tanku motoryzacyjnego. Felipe jest uznawany za jednego z czołowych analityków sektora na świecie spoza bankowości inwestycyjnej. Mimo, że ma on pochodzenie kolumbijskie, to bliska jest mu m.in. europejska branża automotive.

Rozmawialiśmy o różnych sprawach, w tym zaniedbaniach firm motoryzacyjnych ze Starego Kontynentu. Jednym z wniosków z tej dyskusji było to, że europejskie spółki pokpiły rozwój segmentu EV, proponując praktycznie wyłącznie pojazdy z półki premium, podczas gdy Chińczycy mają w palecie produktowej auta od A do Z. Przykładowo: za niespełna 5 000 dolarów można kupić u nich „malucha” miejskiego w pełni elektrycznego, który przewiezie pięć osób. W tę samą pułapkę wpadła zresztą Tesla (i stąd postępujący spadek jej rentowności).

Cła nie zatrzymają Chińczyków. Wiele chińskich firm zintensyfikowało działania mające na celu budowę lub inwestowanie w produkcję samochodów za granicą, aby uniknąć ceł. BYD, największy chiński producent pojazdów elektrycznych, zbuduje w Turcji fabrykę o rocznej zdolności produkcyjnej 150 000 pojazdów, która zostanie otwarta w 2026 r. (w zeszłym roku cała chińska branża motoryzacyjna wysłała do Europy Zachodniej ponad 500 000 aut). Są też plany budowy fabryk samochodów elektrycznych m.in. na Węgrzech, na Słowacji, w Hiszpanii i w Polsce.

Niewykluczone, że przed europejskimi decydentami jest decyzja o wielkiej doniosłości. Skoro nie mamy – jako kontynent – szans na wygranie z Chińczykami wojny w dziedzinie samochodów elektrycznych, to czy Europa nie powinna ustąpić z planów bycia pierwszym regionem świata, w którym samochody elektryczne mają być podstawowym środkiem transportu indywidualnego?

Europejska branża automotive w liczbach
Europejska branża automotive w liczbach. Produkcja samochodów ze względu na napęd

Częścią „Zielonego Ładu” jest właśnie przejście na samochody elektryczne i zakaz produkowania nowych samochodów spalinowych. W obecnej sytuacji branży automotive w Europie jest to jak wkładanie głowy do paszczy chińskiego smoka. Zwłaszcza, że w Europie nie mamy surowców do produkcji samochodów elektrycznych, zaś konsumpcja i eksport „tradycyjnego luksusu” samochodowego  „made in Europa” wychodzi nam nieźle.

Branża automotive w Europie przed dramatycznym wyborem?

To dramatyczny wybór, bo po pierwsze zakwestionowałby całą „zieloną” tożsamość Europy, a po drugie nie wiemy czy samochody elektryczne jednak za 10-15 lat nie zdominują świata (bo staną się tańsze w produkcji i eksploatacji). Jeśli tak się stanie, znajdziemy się w sytuacji producentów dorożek, którzy nałożyli cła na producentów samochodów i uznali, że nadal będą produkowali dorożki, bo tylko to potrafią. Jaka będzie przyszłość samochodów elektrycznych – to inna dyskusja. Na dziś wydaje się, że nie będą w stanie zdominować rynku samochodowego (tak uważa np. szef Toyoty, drugiego największego koncernu motoryzacyjnego świata).

Przyszłość europejskiego przemysłu motoryzacyjnego  to jedna z największych zagadek światowej gospodarki. Czy właśnie obserwujemy początek końca tej branży? A może ten potężny i wciąż bogaty przemysł (z pomocą polityków) „coś” wymyśli, żeby nie wyginąć jak dinozaury? Tylko co?

Polska w pewnym sensie się tylko przygląda, bo przemysłu motoryzacyjnego i tak nie mamy (możemy, co najwyżej, wspólnie z Chińczykami go tutaj zbudować, za co Niemcy i Francuzi nas nie pokochają). Natomiast jesteśmy dużym poddostawcą dla niemieckich koncernów motoryzacyjnych, więc ich upadek nie byłby dobrym dla nas scenariuszem (przynajmniej w krótkim terminie).

zdjęcie tytułowe: Aston Martin

Subscribe
Powiadom o
29 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Marcin Staly Czytelnik
3 miesięcy temu

W Stellantis to sie dzieje bardzo zle. Z tego co slyszalem od znajomych to wypycha duza czesc pracowników do firmy zewnętrznej w celu redukcji kosztow. To nie wróży nic dobrego.

Stef
3 miesięcy temu

Bo stelantis może mieć i 50 marek, ale wszędzie pcha ten sam silnik, którego klienci jie chcą.

Mieli super silniki jtd, to zamiast je udoskonalać wzięli się za pure tech.

Aleks
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

sam kupilbym np.Alfe Junior,ale nie z 1.2 PureTech… To samo z Peugeot 208 czy C3…Generalnie tam gdzie kiedys bylo ASO PSA teraz sa ASO MG

Jurek
3 miesięcy temu

W Stellantis, a wcześniej PSA była tylko jedna wizja rozwoju – obniżanie kosztów. To pewnie świetnie wygląda na spotkaniach z akcjonariuszami, ale na dłużą metę nie działa. Problemem jest nawet sam Tavares, który raczej nie jest skory współpracy z innymi, tylko uznaje swoją wizję świata.

TomR
3 miesięcy temu

Rynek samochodowy w Europie od dana nie jest prawdziwym wolnym rynkiem, lecz posiada ceny pompowane w górę przez Unię Europejską, za pomocą coraz to nowych norm, np. ekologicznych, bezpieczeństwa. Normy uniemożliwiają wykorzystanie starszych technologii produkcju i starszych projektów samochodów. Starsze technologie i projekty powinny być znacząco tańsze od nowszych, bo po 20 latach nie ma już ochrony patentowej, czyli tego typu produkty i fabryki je produkujące mogą powstawać bez konieczności opłat za zaprojektowanie, prototypy itp. – korzystając z czegoś co było już opłacone. To jest zgodne z pierwotną koncepcją ochrony patentowej – w zamian za wynalazek jest monopol dla posiadacza… Czytaj więcej »

Loki
3 miesięcy temu
Reply to  TomR

Społeczeństwu polityka ue najwidoczniej odpowiada, skoro wybory do europarlamentu tylko zabetonowały dotychczasowy układ polityczny. Więc ludzie niech zaczną rozglądać się za biletem komunikacji miejskiej, niż tanim samochodem.

Zbyszek
3 miesięcy temu
Reply to  TomR

Mylisz się, europejski automotive klęka nie dlatego, że jest za dużo transformacji, tylko że jest jej za mało. Przez lata przemysł olewał nowoczesne technologie oraz segment baterii bo myślał, że można jechać na spalinowkach i będzie grać gitara. A tu przyszła weryfikacja i okazało się, że Chińczycy i Amerykanie ich przeskoczyli w rozwoju.

Zbyszek
3 miesięcy temu

Tu jest bardzo dobra wizualizacja jak bardzo do tyłu w rozwoju jest europejski automotive – na przykładzie poszukiwania samochodu z zasięgiem identycznym jak spalinowka przekraczająca 700km na baku (tyle deklaruje moja zatankowana Avensis T29 pod korek, benzyna).

https://autoblog.spidersweb.pl/tesla-model-3-long-range-702-km-zasiegu

Last edited 3 miesięcy temu by Zbyszek
Dark
3 miesięcy temu

dokładnie nie pamiętam … w marcu, maju płynął do Europy jakiś chiński statek wypakowany elektrykami …. i wówczas już były dyskusje o cłach i przyszłości branży samochodowej w Europie. Widzę że ten statek (pewnie ze 3 tysiące aut elektrycznych) – zachwiał branżą. Po drugie – jak UE nakładała cła na chińskie elektryki – to protestowali niemieccy producenci i chyba francuscy, obawiając się też ceł na ich auta sprzedawane w Chinach ….. i tego nie rozumiem – skoro to europejscy producenci (no chyba że ich biznesy w Chinach są większe niż w Europie – ale to mają wybór – wracają do… Czytaj więcej »

Piotr
3 miesięcy temu

Skończyło się rżnięcie klientów na zbędnych dodatkach, chińskie auta mają to w standardzie za co w Europie trzeba dopłacać i nie mają kosztownych zbędnych systemów.
Wcale mi ich nie jest żal, myśleli, że „niemiecka” legenda będzie trwać wiecznie.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Piotr

Jest pewna cienkość, „oni” nas na razie ciągną pod wodę. Chyba, że będziemy w stanie się od nich odciąć gospodarczo. W tym sensie bycie motoryzacyjnym „team China” może się Polsce opłacić. Chociaż trzeba pamiętać, że Chiny to największy wróg naszego największego sojusznika… Więc to wszystko jest całkiem solidnie popieprzone

Hiacynth
3 miesięcy temu

Trochę się znam, więc Wam powiem z drugiej strony, bo tutaj większość komentarzy niejako zrzuca winę na przepisy EU. Z jednej strony pewnie ma to jakiś wpływ na rynek, ale długofalowo, nie ma znaczenia. Firmy w Chinach są po prostu szybsze i produkują samochody dostosowane do klienta końcowego. Cykl tworzenia produktu to nawet poniżej dwóch lat, gdzie w przypadku firm europejskich jest to bliżej 5 lat. Firmy Chińskie, bez bagażu technologicznego oraz na nowych skalowalnych platformach EV, rozpędzone znacznie przeskoczyły technologicznie takiego Volkswagena czy BMW. W prawie wszystkich możliwych miejscach – baterie, napęd, nie mówiąc już nawet o architekturze elektronicznej… Czytaj więcej »

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Hiacynth

Ciekawe spojrzenie, dzięki za komentarz. Pytanie czy europejskie firmy są w stanie jeszcze zdążyć ze zmianą myślenia o projektowaniu samochodów i czy są w stanie szybciej biegać

Hiacynth
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Myślę że jest jeszcze sporo czasu. Jakby nie patrzeć, firmy automotive dalej przynoszą bardzo duże przychody i mają za co inwestować. Problem taki że inercja takich kolosów jest bardzo duża, opór wewnętrzny do jakichkolwiek zmian jest ogromny. Volkswagen niedawno dokonał strategicznej inwestycji w Rivian, co ma na celu niejako wymuszenie na organizacji zmiany kierunku i podpatrzenie metodologii tworzenia aut Rivian. Nawet już wcześniej VW stworzył CARIAD, spółkę córkę mającą zająć się oprogramowaniem w grupie. Monumentalnie poległ, co jest najlepszym przykładem rezultatów złego zarządzania i oporów przed zmianami w Niemieckich spółkach automotive (mam znajomych tworzących software dla BMW, wesoło nie jest).… Czytaj więcej »

Ppp
3 miesięcy temu
Reply to  Hiacynth

Hiacynth – świetne komentarze.
A w temacie: na początku powinni obniżyć ceny. Po prostu – w ostatnich latach mocno z nimi poszaleli, a jak pojawiła się sporo tańsza konkurencja, to płaczą. Samochody premium dają prestiż, ale rynek robią samochody popularne, a więc niezbyt drogie.
Pozdrawiam.

Zbyszek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Hiacynth bardzo mądrze pisze. „zdążyć ze zmianą myślenia o projektowaniu samochodów i czy są w stanie szybciej biegać” Będą musiały bardzo szybko biegać jednocześnie szybko myśląc – bo europejska „przewaga dzięki technice” już nie istnieje. Jak ma europejska fabryka konkurować z fabryką gdzie cały proces produkcji odbywa się przy udziale kilkuset robotów a nadzoruje je może max 20 osób? Gdzie gotowy samochód zjeżdża z taśmy co 76 sekund (a linia ma tempo 40 samochodów na godzinę)? Europa ma potężny garb związków zawodowych, ochrony miejsc pracy, systemy emerytalne itp. Jak tak dalej pójdzie to za kilka lat nie będzie w Europie… Czytaj więcej »

Tomek
3 miesięcy temu

Moim zdaniem winni są sami producenci i UE, która narzuca bezsensowne, oderwane od rzeczywistości przepisy, jak np. zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 r. albo śrubowanie norm emisji CO2, za przekroczenia których kary płaci ostatecznie klient, bo są po prostu doliczane do ceny samochodu. Natomiast producenci od ok. 2020 r. zaczęli podnosić ceny mniejszych, popularnych samochodów do granic absurdu. Przykładowo : nowy Golf 8 startował w 2020 roku od…70 tys. zł. Dzisiaj startuje od… 113 tys. zł – to jest ok. 60 % więcej. Nikt mi nie wmówi, że to jest podwyżka inflacyjna oraz spowodowana regulacjami, bo te owszem, przyczyniły… Czytaj więcej »

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Tomek

W samochodach jest coraz więcej technologii i coraz więcej różnych obowiązków „klimatycznych”, do tego też coraz więcej podatków. I robi się kwota. W tym samym czasie Chińczycy swoje samochody dotują przy ich eksporcie

Tomek
3 miesięcy temu

Tylko, że efektem takiej a nie innej polityki cenowej jest zmniejszenie wolumenu sprzedaży, bo jeżeli klient ma określoną kwotę do przeznaczenia na samochód, powiedzmy 100 tys. zł, to więcej po prostu na niego nie wyda. I ma kilka możliwości : albo kupi używane auto zamiast nowego albo przeciągnie okres użytkowania obecnego, ewentualnie poszuka tańszego odpowiednika, który zmieści się w jego budżecie. Sam byłem rok temu w podobnej sytuacji i zdecydowałem się na samochód używany. Ja dzięki temu wydałem mniej pieniędzy, mniej płacę za ubezpieczenie (bo auto jest mniej warte), nie mam obowiązkowych przeglądów w aso (na czym dealer dużo zarabia)… Czytaj więcej »

TomR
3 miesięcy temu
Reply to  Tomek

Większość rzekomo ekologicznych norm nie uwzględnia niektórych popularnych scenariuszy, np. samochodów rzadko używanych. Jeżeli użtkownik na codzień korzysta z komunikacji miejskiej, zakupy robi online, z dowozem do siebie, a samochodu używa np. raz na dwa tygodnie do odwiedzin u rodziny na wsi/w małymi miasteczku to właściwy jest kierunek uproszczonej konstrukcji pojazdu nawet kosztem większej enerochłonności, a obrany kierunek zwiększenia stopnia skomplikowania samochodu, włącznie ze zwiększeniem liczby i masy komponentów (np. kilkaset kg akumulatora lub dodatkowe turbosprężarki) się nie zrekompensują przy rzadkim używaniu. Te normy są robione tak, jakby każdy samochód był używany intensywnie jako taksówka czy służbowy.

Marcin Kuchciak
3 miesięcy temu

Właśnie Stellantis „popisał się” wynikami za III Q 2024.
Sprzedaż wyniosła 33 mld EUR (-27% rdr).
Konsensus zakładał 36,6 mld EUR.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu