Ministerstwo Finansów z miesiąca na miesiąc przycina oprocentowanie obligacji oszczędnościowych. Dlatego nie dziwi niższe ich oprocentowanie w lutym. Resort finansów zapowiedział, że już tylko jedna ich odmiana – i to ta „reglamentowana” – da przez najbliższy rok zarobek powyżej 7%. Ale wciąż łatwo jest zagwarantować sobie ponad 6% – czyli dwa razy więcej niż w przeciętnym banku
Co prawda w tym roku rząd będzie musiał pożyczyć od inwestorów z Polski i ze świata rekordowo dużo pieniędzy (potrzeby pożyczkowe netto są szacowane na ponad 350 mld zł), ale na razie pręży muskuły i nie podnosi oprocentowania obligacji oferowanych polskim ciułaczom. Przeciwnie: z miesiąca na miesiąc symbolicznie przycina odsetki, pogarszając atrakcyjność obligacji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oprocentowanie obligacji skarbowych w lutym
Ministerstwo Finansów właśnie podało, że oferowane w lutym obligacje oszczędnościowe 3-letnie o stałym oprocentowaniu będą dawały 6,4% w skali roku (styczniowe „trzylatki” gwarantują nieco więcej – 6,5%). Oprocentowanie obligacji 4-letnich w najbliższych 12 miesięcy wyniesie 6,55%, zaś oprocentowanie obligacji 10-letnich – 6,8%.
W przypadku obligacji 3-letnich kolejne lata przyniosą takie samo oprocentowanie, jak w pierwszym roku, zaś w przypadku obligacji 4-letnich i 10-letnich oprocentowanie od drugiego roku zacznie zależeć od inflacji. Niemniej jednak w pierwszym roku podane cyferki są stałe i gwarantowane.
Zwolennicy krótszych inwestycji w obligacje oszczędnościowe są uzależnieni nie od „widzimisię” Ministerstwa Finansów, lecz od stóp procentowych NBP. Oprocentowanie obligacji rocznych wynosi tyle, ile aktualnie stopa procentowa NBP (i zmienia się w rytm zmian stóp procentowych), zaś dwuletnich – o 0,5 pkt procentowego więcej niż stopa procentowa NBP. Czyli roczne obligacje z lutowej oferty będą dawały na razie 5,75%, a dwuletnie – 6,15%.
Jak widać, w lutym nie będzie problemu z zakupem obligacji, które na najbliższy rok zagwarantują ponad 6% zysku, co nie jest złą wiadomością, biorąc pod uwagę, że średnie oprocentowanie depozytów rocznych to już tylko nędzne 3,6%. Także oprocentowanie obligacji hurtowych, sprzedawanych polskim bankom i zagranicznym inwestorom, jest niższe. Obecnie rentowność polskich obligacji 10-letnich na giełdowym rynku wtórnym to 5,4%.
Nie ma więc co narzekać na oprocentowanie obligacji, bo może być gorzej. Zwłaszcza że prezes NBP spodziewa się na wiosnę przejściowego spadku inflacji z obecnego poziomu 6,1% nawet poniżej 3%. Dopiero w drugiej połowie roku inflacja może ponownie wystrzelić w obecne rejony albo jeszcze wyżej. I właśnie z tym możliwym wystrzałem inflacji wiąże się dylemat, który trapi niektórych czytelników „Subiektywnie o Finansach”.
A jeśli inflacja pójdzie w górę? A minister będzie musiał płacić więcej?
Gdyby okazało się, że za pół roku inflacja jest wyższa niż dziś (nie jest to bardzo prawdopodobne, ale z pewnością nie można takiego scenariusza wykluczyć), to może i oferta obligacji będzie wówczas atrakcyjniejsza. Jeden z czytelników zapytał mnie: czy z tego powodu – oraz spodziewając się mniejszych lub większych kłopotów polskiej gospodarki (co się może odbić na kosztach finansowania długu) – nie byłoby warto poczekać kilku miesięcy z kupowaniem obligacji – na wyższe oprocentowanie niż 6,4-6,8%, które można będzie dostać w lutym.
Czytelnik przypomina też wygłaszane półgębkiem pogróżki przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej, którzy zasugerowali, że NBP mógłby – żeby utrudnić i „podrożyć” emisje obligacji rządowych – sprzedawać przedterminowo obligacje rządowe, które ma w swoich wirtualnych skarbach. To też mogłoby przynieść podwyżki oprocentowania nowo emitowanych obligacji.
Co prawda obligacji skarbowych można się w każdej chwili pozbyć i wymienić je na inne (jeśli będą wyżej oprocentowane), ale wtedy trzeba będzie zapłacić „karę”. Nie jest ona dotkliwie wysoka (wynosi 70 gr, czyli 0,7% wartości startowej obligacji, tylko w przypadku 10-letnich obligacji jest wyższa), ale jednak podwyższa próg opłacalności takiej zamiany.
Gdybym chciał kupić w lutym obligacje 3-letnie, to rzeczywiście mógłbym się zastanawiać, czy w drugiej części roku nie będzie w ofercie obligacji 3-letnich dających np. już 8% w skali roku, a nie „tylko” 6,4%. Aczkolwiek musiałbym być dużym pesymistą, by zakładać, że w całym trzyletnim horyzoncie oszczędzania odsetki w wysokości 6,4% będą kiepskim interesem. Oznaczałoby to, że inflacja nie tylko wróci do poziomu 7-8% rocznie, ale się tam przez dłuższy czas utrzyma.
Zakup obligacji 4-letnich lub 10-letnich daje zabezpieczenie na taki scenariusz. W pierwszym roku dostajemy 6,55-6,8% (w zależności od tego, które obligacje weźmiemy). A w lutym przyszłego roku zgarniemy 1,25-1,5 pkt procentowego powyżej inflacji z końcówki 2024 r. (prawdopodobnie inflacji dość wysokiej). Nie zdziwiłbym się, gdyby w drugim roku oprocentowanie wyniosło 7-8%.
Jak wycisnąć z obligacji 7% rocznie i to (może) na dłużej?
Jest pewien rodzaj obligacji, który zapewni coś, co w żadnym banku jest już nie do „ugryzienia” – ponad 7% rocznego zysku i to być może na dłużej. To obligacje rodzinne 12-letnie. W pierwszym roku sprzedawane w lutym 12-latki będą gwarantowały stałe 7,05% (w styczniowej serii można jeszcze kupić obligacje rodzinne z oprocentowaniem ciut wyższym – 7,15%), a w kolejnych latach – tyle, ile inflacja plus 2 pkt procentowe.
Jeśli za rok inflacja wyniesie co najmniej 5% – co jest dość prawdopodobne – te obligacje także w drugim roku będą oferowały ponad 7% odsetek. Z tymi rodzinnymi obligacjami jest tylko jeden problem: są „reglamentowane”. Można kupić je tylko wtedy, gdy pobiera się świadczenie 800+ (wcześniej 500+) i tylko do wysokości otrzymanych świadczeń. Choć to dobry sposób na „ulokowanie” 800+, o ile ktoś nie ma potrzeby wydania tych pieniędzy.
Oprocentowanie obligacji skarbowych w lutym jest co prawda niższe niż w poprzednich miesiącach, ale wciąż atrakcyjna na tle tego, co można otrzymać w bankach, gdzie zdarzają się oferty na 7% w skali roku, ale tylko na kilka miesięcy. Oprocentowanie depozytów rocznych jest już znacznie niższe.
Zobacz też: Listopadowa projekcja inflacji przygotowana przez NBP
————
RANKING LOKAT – GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl. Zacznij zarabiać w bankach!:
>>> Tutaj ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Tutaj ranking najlepszych kont oszczędnościowych
>>> Tutaj ranking najlepszych kart kredytowych dla konsumentów
>>> Tutaj ranking najlepszych bankowych kont osobistych
>>> Tutaj ranking najlepszych kont dla małej firmy
————
zdjęcie: screenshot z reklamy obligacji skarbowych, Youtube