Zakupy szkolne już tuż. Początek roku szkolnego to trudny okres w domowych budżetach. Z jednej strony są one wysuszone po zwiększonych wydatkach wakacyjnych, z drugiej strony – dzieci idące do szkoły mają wiele potrzeb. Ubrania (w tym buty i strój na WF), zeszyty i pomoce naukowe (ołówki, piórniki…), czasem jeszcze podręczniki szkolne. Jak ograniczyć te wydatki? Albo jak część z nich zamienić na więcej pieniędzy w przyszłości?
W tym roku na przygotowanie dziecka do szkoły znów wydamy o kilkanaście procent więcej pieniędzy niż we wrześniu rok temu. W każdym domowym budżecie są to inne kwoty – czasem 600-700 zł, a czasem znacznie więcej. Wszystko zależy od możliwości finansowych rodziców i… stopnia ich asertywności. Dzieci, „nasączone” reklamami modnych marek w telewizji często namawiają rodziców do zakupu plecaków, piórników, zeszytów i ciuchów z wyższej półki cenowej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jak co roku część wydatków na wyprawkę szkolną zafundują rodzicom… wszyscy podatnicy. Jest program 500+ na każde dziecko, poza tym mamy program „Dobry Start” przeznaczony stricte na wyprawkę szkolną – to kwota 300 zł i to przysługująca dziecku aż do 20. roku życia (o ile pociecha się uczy). W sumie, patrząc na czteroosobową rodzinę (500 zł na pierwsze i 500 zł na drugie dziecko oraz 600 zł – dwa razy „Dobry Start”) – mamy 1600 zł w prezencie od podatników. To może pokryć większość wydatków szkolnych.
Poza tym warto pamiętać, że dla uczniów szkoły podstawowej podręczniki są fundowane przez państwo (czyli ponownie przez wszystkich podatników). To pozwala wydatnie zmniejszyć sumę pieniędzy potrzebną na wyprawkę. Jak ograniczyć te wydatki, które mimo wszystko będziemy musieli ponieść? Oczywiście: na dziecku się nie oszczędza, ale można zastosować kilka sposobów na to, by zracjonalizować budżet związany z początkiem szkoły. A jak to zrobić? Oto kilka porad.
Po pierwsze: spis inwentarza, czyli „stanów magazynowych”. Wbrew pozorom nigdy nie jest tak, że na nowy rok wszystko musi być kupione w sklepie. Za każdym razem przynajmniej połowę zawartości piórnika da się skompletować z zeszłorocznych pozostałości. To samo dotyczy zeszytów. Po przejrzeniu szafy może się okazać, że „ewidencja stanów magazynowych” pozwoli zaoszczędzić na zakupach kilkaset złotych.
Po drugie: lista zakupów. Nigdy nie kupuję „na oko” albo „na spontana”. Staram się dość dokładnie policzyć, ile zeszytów i jakiego rodzaju będzie potrzebowało dziecko. Jeśli robię jakąś rezerwę, to nie przekracza ona jednej, dwóch sztuk. Jeśli nie mam listy, to kupuję zawsze za dużo. Dużo za dużo. Zakupy szkolne muszą być wyrachowane i robione z listą.
Po trzecie: „konsorcjum” zakupowe. Do szkoły jak najwięcej rzeczy kupuję za jednym razem, bo tylko duży zakup pozwala marzyć o jakichś rabatach (przynajmniej w małym sklepie). Tworząc „konsorcjum” kilkoro rodziców i deklarując zakupy o wartości np. 2000 zł (dla kilkorga dzieci), można wytargować 10-20% rabatu. Bardziej elastyczne są pod tym względem mniejsze sklepy, w których ceny są wyższe, niż w supermarketach, ale „konsorcjum” i tak może się opłacić.
Po czwarte: najpierw rekonesans, potem zakupy. Zanim cokolwiek kupicie, odwiedźcie trzy miejsca, które podejrzewacie o taniość. Sprawdźcie ceny w wybranych sklepach internetowych, na platformach zakupowych, w aplikacjach programów lojalnościowych (jeśli macie kartę albo aplikację PAYBACK – sprawdźcie jakie oferty cenowe mają sklepy członkowskie tej sieci).
Po piąte: zakupy przed szczytem albo… po szczycie. Unikajcie kupowania w największym szczycie zakupowym. Zdarzają się co prawda megaokazje wynikające z ogromnego popytu (sklepy mogą sobie pozwolić na niższe marże ze względu na wielokrotnie wyższy obrót), ale częściej tam, gdzie jest wysoki popyt, marketingowcy podwyższają ceny.
Po szóste: w internecie taniej, ale… Co do zasady tańsze zakupy można zrobić w internecie. Wybór jest większy, wygoda porównywania cen też. Ale warto pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwsza to koszty dostawy, których czasem nie bierzemy pod uwagę przy porównywaniu cen ze sklepami stacjonarnymi. Druga to wiarygodność sklepów. Unikajcie tych o niesprawdzonej reputacji, żeby nie okazało się, że zakupy są porażką.
Po siódme: promocje z aplikacji mobilnych. Główne sieci sklepów z artykułami szkolnymi mają swoje aplikacje do kupowania. Bardzo często za samo zarejestrowanie się w takiej apce otrzymuje się rabat. A potem są jeszcze kupony zniżkowe. Tym sposobem można zaoszczędzić 10-20% wartości zakupów. Macie wytypowany sklep, w którym robicie szkolne zakupy? Sprawdźcie w sklepie mobilnym (AppStore, Google Play…) czy sklep ma swoją aplikację. Testowo ją ściągnijcie i zobaczcie, jakie dają bonusy za pierwszy zakup. Jeśli nie będą atrakcyjne, po prostu wykasujcie aplikację z telefonu.
Po siódme: rabat z banku. Warto przed szkolnymi zakupami zajrzeć do swojego banku. Nie, nie po to, żeby wziąć tam kredyt na wyprawkę szkolną, ale po to, żeby ustalić, czy za płacenie kartą nie będę miał gdzieś dużego rabatu. Banki w większości mają swoje programy rabatowe i za zakup w określonych sieciach sklepów przyznają zniżki.
Po ósme: zakupy za punkty. Szkolne wydatki to ten moment, w którym warto wyciągnąć z rękawa jokera w postaci punktów zebranych przez cały rok w programie lojalnościowym. Jeśli zbieracie jakieś punkty, to sprawdźcie, czy da się je wymienić na „szkolne” nagrody.
Po dziewiąte: punkty za zakupy. Można też robić ruch w drugą stronę – przetwarzać zakupy na punkty i „odzyskać” część pieniędzy w przyszłości. Np. w PAYBACK mają w tym roku tradycyjną „szkolną” akcję promocyjną, która polega na tym, że dzięki zakupom szkolnym w sklepach online współpracujących z PAYBACK można uzyskać znacznie wyższe przeliczniki punktowe niż zwykle.
———-
ZAPROSZENIE: EKSTRA-PUNKTY PAYBACK ZA ZAKUPY SZKOLNE
Planujesz szkolne (lub okołoszkolne) zakupy? Sprawdź, czy kupując w wybranym sklepie online, nie uzyskasz dużej liczby punktów PAYBACK wymienianych później na vouchery lub tańsze zakupy. Zwykle 1 pkt PAYBACK otrzymuje się za wydanie od 2 zł do 5 zł (w zależności od sieci), a dzięki zakupom w okresie promocyjnym (i aktywowaniu kuponów w aplikacji) można dostać ich np. 10 razy więcej. To powoduje, że znacznie szybciej można zebrać punkty wystarczające do wybrania nagrody z katalogu.
W tym roku przeliczniki w okresie gorączki szkolnej w partnerskich sklepach online PAYBACK są następujące: Empik – 10x, MediaExpert i MediaMarkt – 3x, Sinsay, CCC i Decathlon – 15x, IKEA – 8x, Tania Książka – 15x, adidas – 7x, Reebok – 5x, Puma – 4x, Samsung- 4x.
Czy to się opłaca? Jeśli np. standardowy przelicznik w danej sieci wynosi 1 pkt za 3 zł, a wydam na ciuchy i buty dla dziecka np. 400 zł, to normalnie miałbym za to 130 pkt, a dzięki przelicznikom typu „15x” – zbiorę prawie 2000 pkt. To już prawie połowa punktów, które w PAYBACK można wymienić na dwa bilety do kina. Zaloguj się do aplikacji PAYBACK i sprawdź, ile punktów dostaniesz za zakupy szkolne.
———-
Po dziesiąte: ruch pokerzysty. Rozważ poczekanie z częścią zakupów na okres po 1 września. Może warto – wspólnie z innymi rodzicami – poprosić nauczycieli, żeby powiedzieli szczerze: które pomoce naukowe czy książki uzupełniające będą potrzebne często, które czasami (można skserować, zeskanować, pożyczyć od starszych roczników), a które w ogóle? Lektury z listy często kupujemy z góry, ale potem może się okazać, że część z nich nie będzie omawiana, a w ich miejsce wejdą inne. To samo może dotyczyć niektórych pomocy naukowych.
Po jedenaste: jeśli długi to na krótko. Jeśli Wasz wrześniowy budżet jest z powodu szkolnych wydatków „pod wodą” i nie ma wyjścia (trzeba pożyczyć trochę grosza), to przyjmijcie podstawowe założenie: to musi być dług jak najtańszy i taki, który będziecie w stanie spłacić jak najszybciej – najlepiej w ciągu dwóch-trzech miesięcy. Jeśli nie wyjdziecie na prostą przed Bożym Narodzeniem, kiedy następuje kolejne skupienie wydatków, to możecie wpaść w pętlę długów, z której będzie się już bardzo trudno wyplątać.
Po dwunaste: uważajcie na odroczone płatności. To szalenie modna ostatnio opcja odraczania płatności za zakupy (zwłaszcza w internecie, ale nie tylko). A więc: kupujesz dzisiaj, ale płacisz dopiero za kilka miesięcy, często w ratach. Opóźnienie płatności to fajna rzecz, ale ten sposób kupowania bardzo ułatwia utratę kontroli nad faktycznym stanem domowego budżetu.
Nigdy nie wiecie, ile naprawdę macie pieniędzy, bo portfel niby jeszcze pełny, ale są jeszcze krótkoterminowe zobowiązania). Używajcie BNPL (bo tak się nazywa fachowo ten sposób finansowania zakupów) z wyrachowaniem i ostrożnością. „Księgujcie” przyszłe płatności na jakiejś kartce lub w arkuszu kalkulacyjnym i nie wydawajcie drugi raz tych samych pieniędzy w innym sklepie.
———————-
Zapraszam do czytania innych tekstów w ramach akcji edukacyjnej #smartshopping:
>>> Bilety do kina i na koncerty, „talony” na Tindera i vouchery na Roblox. Coraz częściej punkty lojalnościowe wykorzystujemy na rozrywkę. Pomysł na lato?
>>> W czasie wakacji wydasz więcej pieniędzy niż zwykle. Niektóre rachunki mogą obniżać… punkty lojalnościowe zebrane przez cały rok
>>> Czas to pieniądz: tę zasadę znają producenci gier mobilnych. Jak sprawić, żeby część kasy, którą dzięki temu zarabiają, wracała do nas?
>>> Które programy lojalnościowe najlepiej powalczą z inflacją? Jak walczyć z inflacją w domowym budżecie? Program lojalnościowy pozwoli odzyskać 1000 zł rocznie i więcej. Ale na który warto postawić?
>>> Dekalog smartshoppera: Jak wyciskać z zakupów najwięcej punktów i cashbacków? Oto lista rzeczy, które trzeba zrobić, żeby częściej „wygrywać” na zakupach
>>> Smartshopping w sklepach stacjonarnych: Tu wygrywają sprytni. Oto strategie wyciskania oszczędności z kuponów i punktów w sklepach stacjonarnych
>>> Smartshopping w internecie: Kupujesz w sieci, zbierasz punkty oraz zniżki. Jak uniknąć kłopotów z ich naliczaniem? Jak działają programy lojalnościowe w sieci?
>>> Smartshopping na stacji paliw: Lato to był sezon rabatów na stacjach benzynowych. A co jesienią? Jakie oszczędności można uzyskać na jednym tankowaniu, gdy połączymy promocje?
>>> Jak być smart i do tego pomagać? Kogo – ze względu na spadające realne dochody – nie będzie stać na przekazywanie potrzebującym pieniędzy może przekazywać… punkty
>>> Co zrobić z wygasającymi punktami? Jeśli jesteś członkiem programów lojalnościowych, to Cię ono nie ominie. Jak z sensem wykorzystać punkty tracące ważność? Są na to aż cztery sposoby
Zapraszam na stronę akcji edukacyjnej #smartshopping i do czytania poradników pozwalających zaoszczędzić czas i pieniądze wspólnie z programem lojalnościowym PAYBACK
—————————–
Niniejszy artykuł jest częścią akcji edukacyjnej #smartshopping, którą blog „Subiektywnie o Finansach” prowadzi wspólnie z operatorem programu lojalnościowego PAYBACK. Z jego pomocą możesz otrzymywać punkty – i wymieniać je na nagrody – w 1500 stacjonarnych punktach sprzedaży popularnych sieci handlowych i 250 sklepach online, obejmujących większość Twojego domowego budżetu. Zaloguj się lub zarejestruj pod tym linkiem i odzyskuj pieniądze wydane podczas zakupów razem z ekipą „Subiektywnie o Finansach”.
zdjęcie: Element5 Digital/Unsplash