Blisko połowa ankietowanych Polaków uważa, że małe dzieci cierpią, gdy ich mamy pracują. Szybki powrót matki do pracy – zamiast długiego macierzyństwa – oceniany jest wręcz jako porzucenie dziecka. Ale czy ma to potwierdzenie w rzeczywistości?
W Dniu Matki do naszych mam popłyną rzeki podziękowań za trud wychowawczy. Piękny gest, ale czy jako społeczeństwo możemy stworzyć lepsze warunki do tego, by Polki mogły spełniać się jako matki, a jednocześnie realizować karierę zawodową? Co lepsze dla dobrostanu matki, dzieci i całej rodziny: długie macierzyństwo czy szybki powrót matki do pracy po urodzeniu dziecka? Co na ten temat mówią stereotypy, a co wynika z badań naukowych?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
O tych problemach rozmawiałem z dr Magdaleną Smyk-Szymańską – ekonomistką z ośrodka badawczego GRAPE i Szkoły Głównej Handlowej – w 158. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”. Poniżej tekstowy zapis tej rozmowy.
Maciej Bednarek: Gorący temat: 500+, a za chwilę już może 800+. Początkowo celem programu było zwiększenie dzietności. Okazało się, że program nie działa i dziś stał się po prostu świadczeniem społecznym wypłacanym wszystkim rodzinom posiadającym niepełnoletnie dzieci. Jesteś jego zwolenniczką?
Dr Magdalena Smyk-Szymańska, ośrodek badawczy GRAPE: 500+ zmieniło sytuację finansową wielu rodzin. I to jest na duży plus. Pytanie, czy można było te pieniądze wydać lepiej, a ten cel osiągnąć, idąc inną drogą. Ale to już temat na zupełnie inną rozmowę.
Jeszcze przed wprowadzeniem 500+ pojawiły się obawy, jak wpłynie on na aktywność kobiet na rynku pracy. W GRAPE skupiliśmy się właśnie na tym. Badanie Filipa Premika pokazało, że faktycznie program 500+ spowodował niższą aktywność zawodową kobiet. Nie chodzi jednak o to, że kobiety zaczęły rezygnować z pracy, bo dostały to świadczenie. Te 500 zł, a nawet 1000 zł to za mało, żeby rzucać wszystko i zostać z dzieckiem w domu. Natomiast wyszło nam z badań, że matki, które poszukiwały pracy, w chwili wprowadzenia programu zrezygnowały z tego wysiłku albo szukały pracy mniej intensywnie.
Na czym polega ta mniejsza skłonność do poszukiwania pracy?
Samo poszukiwanie pracy jest w Polsce dużym wysiłkiem. Podobnie jak zapewnienie dziecku opieki, kiedy oboje rodzice pracują. Żłobków mamy wciąż za mało, a koszt opieki jest dość wysoki w stosunku do zarobków. Jeśli mama ma wrócić do pracy, musi najpierw podjąć wysiłek znalezienia pracy i odpowiedniej opieki dla dziecka. Zaczyna liczyć. Po powrocie na rynek pracy może liczyć na pensję w jakiejś wysokości. Do tego musi doliczyć koszty dojazdów oraz opieki nad dzieckiem. Jeśli wychodzi, że te wydatki pochłoną znaczną część wynagrodzenia, a swojego dziecka nie będzie widziała przez 9, czasami 10 godzin, bo przecież do pracy też trzeba dojechać, to już na samym początku może dać sobie spokój. Szczególnie gdy otrzymuje dodatkowe świadczenia społeczne, np. właśnie 500+.
Przeczytaj też: Własna firma: blaski i cienie. Jak to zrobić, żeby osiągnąć sukces? One już to wiedzą. Co było najtrudniejsze, a co dało największą satysfakcję?
Macierzyństwo czy praca? Co lepsze dla dzieci?
Przeciwnicy 500+ podkreślają, że te pieniądze powinno się albo przekierować do rodzin faktycznie potrzebujących, albo przekazać na inny cel: np. budowę żłobków, aby matki mogły wrócić do pracy.
Matki, a tak naprawdę rodzice, bo to oni wspólnie podejmują decyzję, powinni mieć wolność wyboru. Dziś jest ona mocno ograniczona przez brak miejsc opieki nad dziećmi oraz wysoki koszt tej opieki. Na to nakładają się normy społeczne, czyli to wszystko, czego jako społeczeństwo oczekujemy od matek. Szybki powrót kobiety do pracy oceniany jest jako porzucenie dziecka. W badaniu World Value Survey na pytanie, czy małe dziecko cierpi, gdy jego mama pracuje, blisko 50% ankietowanych Polaków odpowiada, że tak. Tymczasem badania naukowe pokazują coś zupełnie innego.
Na przykład?
Badanie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazało, że matki, które wracają do pracy, wcale niekoniecznie mniej zajmują się dziećmi. Okazuje się, że czas spędzony z dzieckiem zależy nie od aktywności zawodowej kobiet, ale od wykształcenia. Mamy z wyższym wykształceniem, które częściej pracują zawodowo, spędzają z dziećmi średnio 4,5 godziny tygodniowo więcej. Czyli praca nie odbija się na dzieciach. Kobiety rezygnują raczej z czasu dla siebie albo z obowiązków domowych.
To kto przejmuje te obowiązki?
Badania pokazują, że są one albo równiej dzielone między matkę a ojca, albo są kupowane na rynku. Z kolei badacze z Australii obalili inny mit, że matki pracujące nie mają czasu zadbać np. o dietę dzieci. Okazuje się, że problem otyłości dzieci tak samo często występuje wśród dzieci, których matki zajmują się domem, jak i tych, które pracują na pełen etat. Co więcej, najlepiej, najzdrowiej wypadły dzieci, których mamy pracowały na część etatu.
Aktywność zawodowa matek przekłada się na wzorce dla dzieci?
To dla mnie chyba jeden z najciekawszych kierunków badań nad rodzicielstwem. Są dwa duże i bardzo ciekawe badania – pierwsze ze Stanów Zjednoczonych, drugie rozszerzone na 24 państwa – z których wynika, że pracujące mamy wychowują pracujące córki, pracujące więcej i zarabiające lepiej, zajmujące częściej wyższe stanowiska. Absolutnie fascynujące jest też to, że pracujące mamy wychowują synów, którzy wybierają aktywne zawodowo żony i więcej czasu poświęcają na obowiązki domowe.
Sama poświęciłam swój doktorat temu, jak wzorce przekazywane przez rodziców przekładają się na decyzje dzieci w ich dorosłym życiu. Okazało się, że nie tylko to, że mama pracuje, przekłada się na decyzje potomstwa, ale także to, co mama sądzi na temat roli kobiet i mężczyzn, przekłada się na decyzje córek i synów. Na przykład, jeśli mama uważa, że dziewczynki i chłopcy są tak samo dobrzy z matematyki, z przedmiotów ścisłych, to jej córka ma istotnie większe szanse na karierę w dziedzinach STEM – naukowych, technologicznych, inżynieryjnych i matematycznych.
Jak zmienia się rola kobiety, matki aktywnej zawodowo?
Niemieckie badania pokazują, że wśród matek najwyższą satysfakcję z życia mają te pracujące na pełen etat. Co jest zaskakującym efektem, bo z jeden strony mają bardzo dużo pracy zawodowej, ale wcale nie mniej tej domowej. A mimo to są szczęśliwsze od tych pracujących na część etatu lub pracujących w domu. Bo pamiętajmy, że zajmowanie się domem to też praca. Niemieccy badacze stwierdzili, że mniejsza satysfakcja z życia bierze się z tego, że te kobiety chciałyby wrócić do pracy, ale utrudniają im to bariery instytucjonalne – dostępność oraz jakość żłobków czy przedszkoli – oraz normy społeczne i nierówny podział obowiązków domowych między nie a partnera.
Jest też cały szereg badań pokazujących, że rodziny, w których matka jest aktywna zawodowo, przeznaczają więcej z budżetu domowego na potrzeby dzieci w kluczowych dziedzinach jak edukacja czy zdrowie, ale też na rozrywkę czy zabawki. Dla mnie kluczowe jest też podkreślenie, że pracujące mamy nie rezygnują z opieki nad dziećmi, opiekują się nimi tak samo intensywnie. Natomiast rośnie udział ojców w opiece nad dzieckiem. I to ma wielkie znaczenie. Badania pokazują, że te dzieci, w których wychowanie byli bardziej zaangażowani ojcowie, mają lepsze umiejętności poznawcze, lepiej sobie radzą z regulacją emocjonalną. Z kolei ojcowie, którzy w pierwszym etapie życia dziecka spędzali z nim sam na sam więcej czasu, w kolejnych latach też bardziej angażują się w jego wychowanie.
Ojcowie zaangażowani w wychowanie? Same plusy
Większe zaangażowanie ojców ma znaczenie? W krajach skandynawskich to już norma, ale i w Polsce zaczyna to się zmieniać. Co pokazują badania?
Zacznijmy od naszego podwórka. Fundacja Share The Care opublikowała raport o zaangażowaniu ojców w opiekę nad dziećmi, ale i w obowiązki domowe. Jeszcze na poziomie deklaracji wygląda to nieźle. Prawie 80% ankietowanych deklaruje, że dzielą się równo obowiązkami związanymi z dziećmi. Chociaż, gdy zajrzeć tam głębiej, to okazuje się, że tata jest raczej od zabawy i zajęć sportowych, a mama raczej od przygotowywanie posiłków i spraw higieniczno-opiekuńczych.
Natomiast jeśli spojrzymy na obowiązki domowe, to tam dominująca jest rola kobiet – 65% kobiet gotuje, 5% mężczyzn; 61% kobiet sprząta, tylko 4% mężczyzn; 82% pierze, 2% mężczyzn. Ta dysproporcja jest gigantyczna. Tylko śmieci częściej mężczyźni wyrzucają. W sumie nie ma się co dziwić, bo kobietom po ugotowaniu, posprzątaniu i wypraniu brakuje już czasu na wyniesienie śmieci.
Tymczasem badania pokazują, że równiejszy podział obowiązków – i tych domowych, i tych związanych z opieką nad dziećmi – przekłada się na wyższą satysfakcję par z życia. Nie można też pominąć tego, że większe zaangażowanie ojców zmniejsza różnice w płacach między kobietami a mężczyznami. W parach, w małżeństwach, w których obowiązki są równiej dzielone, kobiety zarabiają lepiej.
Z czego to wynika?
Mamy szybciej wracają do pracy, bo mogą polegać na partnerze, który jest też zaangażowany w wychowanie dzieci. Mają krótsze przerwy w karierze zawodowej, nie omijają ich awanse, dzięki czemu szybciej rosną ich pensje. Doświadczają też w pracy niższej tzw. kary za przerwę na opiekę nad dziećmi. Jednocześnie nie odbija się to na wynagrodzeniu ojców. Zyskuje za to wspólny budżet domowy.
Wszystkie te badania, o których wspomniałam, choć przeprowadzone w różnych krajach i ich wyników nie można przekładać 1:1 na sytuację w innych państwach, mają wspólny mianownik: pracująca mama to nie jest krzywda dla dziecka. Po pierwsze, jej zaangażowanie jest tak samo duże, a po drugie, ma większą satysfakcję z życia. Wreszcie po trzecie, bardziej angażują się ojcowie i też są dzięki temu szczęśliwsi.
Czego w takim razie brakuje systemowo, żeby ta zmiana się dokonała?
Kluczowe są dwie sprawy: dostępność do opieki nad dziećmi oraz zmiana myślenia o tradycyjnych rolach matek i ojców.
Czyli zmiana mentalności. To się nie dzieje z dnia na dzień. Są na ten temat jakieś badania?
Jest badanie niemieckie przeprowadzone po tym, gdy 17 lat temu wprowadzono w Niemczech nieprzenoszalny urlop rodzicielski dla jednego z rodziców. Przy czym umówmy się, że chodziło głównie o to, żeby ze swojej części skorzystali ojcowie. Zaskakującym efektem tej reformy była zmiana podejścia dziadków do partnerstwa w związku. Okazało się, że rodzice ojców, którzy zdecydowali się wziąć urlop ojcowski, zmienili swoje oceny pracujących matek. Znacząco wzrosła akceptacja dziadków dla powrotu młodych matek do pracy zawodowej.
Czyli da się?
Na pewno trzeba próbować.
Źródło zdjęcia: Pixabay