Pod koniec roku z lekkim przestrachem czekaliśmy zwykle na komunikaty Urzędu Regulacji Energetyki. Zatwierdza on bowiem taryfy dla firm energetycznych, a więc i decyduje o tym, ile zapłacimy za prąd. Firmy energetyczne często chciały większych podwyżek, a Urząd Regulacji Energetyki godził się na mniejsze. Jak będzie w tym roku? Zupełnie inaczej. Czy taryfy, które ogłosi prezes URE, w ogóle nas powinny interesować? Wbrew pozorom powinny i to bardzo
Ceny energii dla odbiorców indywidualnych (inaczej niż ceny dla firm) są w Polsce regulowane przez państwo. Obecna sytuacja jest wyjątkowa, jeśli chodzi o regulacje, ponieważ rząd nie tylko zamroził ceny na przyszły rok na poziomie z tego roku dla konsumentów, ale także dla małych i średnich firm, jednostek samorządu terytorialnego oraz np. szkół, szpitali.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Owszem, każdy klient ma prawo skorzystać z alternatywnych propozycji – czy to od państwowej, czy od prywatnej firmy energetycznej – ale każdy z dużych koncernów energetycznych musi mieć w ofercie dla klientów taryfę zatwierdzaną przez URE. Dwie trzecie gospodarstw domowych w Polsce korzysta z takich właśnie „pilnowanych” przez URE taryf. Pozostałe gospodarstwa skorzystały z innych ofert.
Zwyczajowo podwyżki cen prądu odbywają się na początku roku. Jeśli od 1 stycznia 2023 r. mają zacząć obowiązywać nowe stawki za prąd, to prezes Urzędu Regulacji Energetyki musi najpóźniej do soboty, 17 grudnia, zatwierdzić państwowym koncernom energetycznym nowe taryfy. Już wcześniej szef URE przygotowywał nas na to, że te taryfy mogą wzrosnąć.
Ile zapłacimy za prąd w 2023 r.? Niby tyle samo, ale… więcej
Dzisiaj za prąd płacimy ok. 0,4-0,5 zł plus VAT za każdą zużytą kilowatogodzinę (plus oczywiście opłaty stałe i dystrybucyjne). Na wolnym rynku cena energii oscyluje wokół 1 zł za 1 kWh, a jeszcze kilka miesięcy temu wynosiła 1,5-2 zł za 1 kWh. Średnie zużycie prądu w gospodarstwie domowym to ok. 2000 kWh rocznie. Właściciele domów, czy osoby posiadające różnorodny sprzęt AGD mają większe zużycie.
W przyszłym roku będą nas broniły (częściowo) przed podwyżkami nie tylko taryfy URE, ale też ustawowe zamrożenie cen prądu. Z ustawy wynika, że w 2023 r. odbiorcy energii elektrycznej będą płacili cenę, która wynika z taryfy tegorocznej (nie dotyczy to opłaty za dystrybucję) powiększonej o przywracaną akcyzę (0,5 gr/kWh) i wyższą stawkę VAT (wróci z 5% do 23%, co oznacza dodatkowe 4-5 gr do każdego 1 kWh prądu).
Podwyżki więc będą mniejsze, niż wynikałoby to z decyzji URE. Ale będą (wyższe opłaty dystrybucyjne, wyższy VAT i akcyza). Poza tym zamrożenie obowiązywać będzie tylko do ustalonego przez rząd limitu. Dla gospodarstw domowych wynosi on 2000 kWh rocznie, a 2600 kWh dla rodzin z osobą z niepełnosprawnością i 3000 kWh – dla rolników i posiadaczy Karty Dużej Rodziny (żeby ją otrzymać, trzeba wychowywać co najmniej trójkę dzieci).
Wiemy, że jeśli ktoś nie zmieści się w 2000 kWh rocznego limitu zużycia, za dodatkowo zużytą energię będzie płacił więcej. Ile? To formalnie zależy od taryfy firmy energetycznej, ale rząd wprowadził też cenę maksymalną na poziomie 0,69 zł/kWh. Najpewniej ona też będzie niższa od taryf zatwierdzanych przez URE.
Jeśli komuś z Was uda się nie tylko zmieścić w 2000 kWh, ale jeszcze ściąć zużycie co najmniej o 10%, firma energetyczna odliczy od rachunku rabat w wysokości 10%. I będzie on dotyczył zarówno ceny samego prądu, jak i jego dystrybucji (a więc całego rachunku).
Zmniejszenie zużycia w przypadku gospodarstw domowych będzie ocenione na podstawie stanu liczników w okresie porównywalnych 14 miesięcy – od początku listopada 2021 r. do końca 2022 r. oraz od początku listopada 2022 r. do końca 2023 r. Dopiero jeśli z tych wyliczeń wyniknie, że zaoszczędziliśmy 10% energii – zostanie nam odliczony rabat.
O czym zdecyduje prezes URE, w ogóle ma znaczenie? Skoro ceny prądu są zamrożone?
Aby skorzystać z dobrodziejstw tego prawa (czyli z zamrożenia cen energii), warto sprawdzić, czy Wasza umowa ze sprzedawcą energii będzie objęta Tarczą Solidarnościową. I – jeśli nie – jeszcze przed końcem roku ją zmienić. „Na ryzyku” są klienci, którzy skorzystali z różnych ofert specjalnych u swoich sprzedawców prądu. O tym, co zrobić, żeby wrócić pod „kuratelę” taryf, które korzystają z zamrożenia cen prądu, piszemy w tym poradniku.
————————————-
POSŁUCHAJ TEŻ ENERGETYCZNYCH PODCASTÓW:
W 132. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” rozmawialiśmy o cenach energii i o tym, jak możemy zredukować nasze rachunki za prąd. Wspólnie z Włodzimierzem Cupryszakiem, ekspertem ds. regulacji w Polskim Komitecie Energii Elektrycznej, spróbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, czy zamrożenie cen energii to dobry pomysł, kto za to wszystko zapłaci, jakie są szanse na tańszy prąd oraz jak ograniczyć wzrost rachunków za energię. Podcastu można wysłuchać pod tym linkiem, zaprasza Maciej Samcik
W przyszłym roku ceny energii dla odbiorców indywidualnych – zgodnie z uchwaloną przez Sejm ustawą – będą zamrożone na tegorocznym poziomie do 2000 kWh rocznego zużycia. Ale będą wyjątki. O meandrach tzw. Tarczy Solidarnościowej opowiada Rafał Soja, prezes firmy energetycznej Tauron Sprzedaż. Posłuchać możesz pod tym linkiem, zaprasza Maciej Samcik
————————————-
Po co więc w ogóle zajmować się taryfami zatwierdzanymi przez URE, skoro właściwie każdy konsument raczej zapłaci za prąd tyle, ile wynika z różnych progów zamrożenia cen? Taryfy mają ogromne znaczenie, bo w zależności od ich wysokości firmy energetyczne będą mogły otrzymać rekompensatę. A więc różnicę między oficjalną taryfą URE a wysokością wystawianych nam faktur w oparciu o ceny zamrożone ustawowo na wniosek rządu.
Wnioski o zatwierdzenie taryf dla gospodarstw domowych – to tzw. „taryfa G” na kolejny rok – są już na biurku szefa URE. A zadaniem prezesa URE jest ochrona interesów wszystkich uczestników rynku – zarówno odbiorców energii elektrycznej, jak i jej sprzedawców. Sprawdza on, czy nowe propozycje spółek energetycznych pokrywają koszty produkcji energii w uzasadniony sposób. Chroni także odbiorców przed ewentualnym nieuzasadnionym wzrostem cen.
Do tej pory stawki za energię elektryczną dla odbiorców indywidualnych w taryfie G były znacznie niższe niż np. dla przedsiębiorstw. Co więcej, w niektórych sytuacjach cena energii dostarczanej do gospodarstwa domowego była niższa niż koszt jej zakupu przez spółkę sprzedającą prąd. To oznaczało, że przedsiębiorstwa energetyczne często dopłacały do sprzedawanej odbiorcom indywidualnym energii.
Jednocześnie firmy produkujące energię (zwłaszcza tę tanią, odnawialną) mogły mieć wysokie zyski, bo cena energii na giełdzie na rynku spotowym zależy od najdroższego wytwórcy, którego energia jest w danym momencie potrzebna. Jak to możliwe? System jest tak zbudowany, żeby nie zabrakło w kraju energii. Im mniej jej potrzeba, tym szybciej spada cena (bo przy jej ustalaniu nie bierze się pod uwagę kosztów wytworzenia z najdroższych źródeł). Im wyższy popyt, tym wyższa cena.
Prezes URE i koszty uzasadnione, czyli realna cena energii w 2023 r.
Wytwórca więc może zarabiać dużo (bo tanio wytworzył, a drogo sprzedał), a sprzedawca – tracić (bo drogo kupił, a musi taniej sprzedać). Między wytwórcą energii, czyli elektrownią, a jej sprzedawcą, czyli przedsiębiorstwem handlującym energią (mogą to być spółki z tej samej grupy kapitałowej, np. PGE i PGE Obrót, albo Tauron i Tauron Sprzedaż), dochodzi do zawarcia umowy sprzedaży energii. Do tej pory większość takich transakcji odbywała się właśnie na Towarowej Giełdzie Energii, nadzorowanej przez państwowe urzędy i podlegającej regulacjom giełdowym.
Ale cena na TGE niewiele mówi wprost. Większość transakcji hurtowej sprzedaży energii jest bowiem zawieranych na tzw. rynku terminowym, gdzie cena sprzedaży prądu w przyszłości, jest ustalana w momencie zawarcia kontraktu. W przypadku energii elektrycznej takie kontrakty mają zabezpieczyć obie strony – wytwórców energii elektrycznej i jej sprzedawców. Dzięki temu obie strony mają pewność, że dostawy prądu do domów i firm będą niezagrożone, a co więcej, wiadomo, ile będzie on kosztował.
W papierach, które spółki energetyczne złożyły do URE (i które prezes URE ocenia), jest zapewne wyliczenie: „po tyle, i tyle zakontraktowaliśmy prąd z dostawą w przyszłym roku, takie a takie mamy koszty funkcjonowania, tyle a tyle kosztuje zarządzanie relacjami z klientem, a tyle i tyle pensje pracowników”. Z kolei prezes URE przegląda te papiery i mówi: „tutaj i tutaj moglibyście mieć niższe koszty”.
Najważniejszymi argumentami, które spółki energetyczne przynoszą do URE, są oczywiście ceny kontraktów terminowych na surowce energetyczne (głównie węgiel i gaz) oraz koszty uprawnień co emisji CO2 w unijnym systemie EU ETS. Jak wiemy koszty surowców, np. węgla, czy gazu do produkcji energii oraz uprawnień do emisji CO2 w ostatnim czasie drastycznie rosły.
W okresie największej paniki ceny kontraktów na energię z dostawą w 2023 r. (Base-Y23) skoczyły w Polsce do poziomu 2500 zł/MWh w stosunku do ceny 450 zł/MWh w roku poprzednim (gdyby to przełożyć na nasze rachunki, mówilibyśmy o cenach rzędu 2,5 zł za 1 kWh prądu, gdy dziś płacimy netto 0,4-0,5 zł). Taki poziom powodował, że praktycznie każdy odbiorca energii w Polsce – gdyby rzeczywiście musiał tyle płacić – byłby narażony na bankructwo.
Ostatnio nastąpił spadek cen kontraktów na 2023 r. Średnio kształtują się one na poziomie ok. 900 zł/MWh. Z kolei giełdowe ceny prądu z dostawą w 2024 r. wyceniane były ostatnio powyżej 1000 zł/MWh. Wygląda więc na to, że rynkowe ceny energii ustabilizowały się na poziomie mniej więcej dwa razy wyższym niż przed wojną i Covidem.
Za drogi prąd i tak zapłacimy, dlatego uczmy się go oszczędzać
Jakkolwiek decyzje URE w tym roku nie mają bezpośredniego przełożenia na nasze portfele, to jednak pośrednio na nie wpłyną. Zamrożenie cen nie potrwa wiecznie – w końcu zaczniemy płacić „normalne” ceny prądu, a te w polskich warunkach będą wynikały z taryf URE, na które wpływ będzie miał realny koszt produkcji energii elektrycznej.
Na firmach energetycznych spoczywa bowiem ciężar nie tylko bieżącej produkcji i dostarczania energii elektrycznej, ale również inwestycji w transformację energetyczną odchodzenia od coraz droższych surowców energetycznych, realizowania polityki klimatycznej UE. To jedyny sposób na trwałe powstrzymanie wzrostu cen energii. Nie będzie to jednak możliwe bez wielomiliardowych inwestycji, na które środki muszą się znaleźć.
————————————–
W artykułach poświęconych kształtowaniu cen energii korzystamy z danych Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, Partnera blogu „Subiektywnie o Finansach”
zdjęcie tytułowe: Kelly Sikkema/Unsplash