8 grudnia 2022

Zaskakujące ostrzeżenie Komisji Nadzoru Finansowego. Oficjalnie to przestroga dla rządu i banków, ale… są też wnioski dla nas

Zaskakujące ostrzeżenie Komisji Nadzoru Finansowego. Oficjalnie to przestroga dla rządu i banków, ale… są też wnioski dla nas

Jesteśmy już przyzwyczajeni do akcji ostrzegających konsumentów przed ryzykownymi inwestycjami albo przed podpisywaniem umów, których nie rozumiemy. Tym razem Komisja Nadzoru Finansowego ostrzega rządzących w sprawie… banków. Obawia się, że zwolnienie z podatku bankowego obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego może przynieść kłopoty. Co to zaskakujące ostrzeżenie nadzoru bankowego może oznaczać dla nas? 

W 2016 r. wprowadzono w Polsce podatek bankowy (właściwie to nazywa się on podatkiem od niektórych instytucji finansowych). Z tego tytułu banki muszą odprowadzić 0,44% rocznie (czyli 0,0366% miesięcznie) od sumy aktywów pomniejszonych o kapitały własne (bo im wyższe, tym bank jest bezpieczniejszy) i o wartość zakupionych obligacji skarbowych (państwo nie chce zniechęcać do pożyczania sobie pieniędzy).

Zobacz również:

Jednym z najpoważniejszych skutków wprowadzenia tego podatku było to, że banki jeszcze mocniej niż dotychczas zakochały się w obligacjach skarbowych. Dlaczego? To oczywiste – jeśli bank ma do wyboru udzielić kredytu (który niesie ryzyko braku spłaty i jest dla banku aktywem, czyli trzeba zapłacić podatek) albo kupić obligację skarbową (bezpieczna i nieopodatkowana) – to po co pchać się w kredytowanie ludzi i firm? Lepiej kredytować państwo.

I banki rzuciły się na obligacje jak dzik na żołędzie. Pamiętajmy, że były to czasy niskich (relatywnie) stóp procentowych, bardzo niskiej inflacji, wysokiego wzrostu gospodarczego i dużego apetytu na polski dług ze strony i krajowych funduszy inwestycyjnych i międzynarodowych inwestorów. Obligacje Skarbu Państwa dawały świetnie zarobić.

 

A potem przyszła pandemia i radykalne cięcie stóp procentowych, więc rząd zaczął emitować obligacje – z niskim, stałym oprocentowaniem – na potęgę, by sfinansować wszelkiego rodzaju tarcze antycovidowe. I banki jeszcze mocniej zaangażowały się w kupowanie obligacji.

Reset przyszedł pod koniec 2021 r. wraz z rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych. Ceny giełdowe już wyemitowanych obligacji (tych o stałym, niskim oprocentowaniu) mocno spadły – inwestorzy indywidualni odczuli to, patrząc na notowania funduszy dłużnych. A legendarna nadpłynność banków zaczęła szybko topnieć. Do tego doszły coraz większe koszty związane z kredytami frankowymi, wakacje kredytowe, ucieczka pieniędzy z depozytów do detalicznych obligacji skarbowych… Banki musiały zacząć pierwszy raz od dawna zabiegać o klientów.

Wzrosło więc oprocentowanie depozytów – czyli koszt dla banku. Jednocześnie dramatycznie wyhamowała akcja kredytowa w segmencie hipotecznym – sektor bankowy zaczął więc narzekać, że mu ciężko (chociaż niektórzy powiedzą, że sytuacja wróciła do normy). A jeszcze nie wiadomo czy nie przyjdzie fala niespłacanych na czas kredytów.

Zwolnienie obligacji BGK z podatku bankowego: deska ratunku dla rządowych planów?

Ten reset odczuło też państwo. Banki i inwestorzy zagraniczni to dwie grupy, które w największym stopniu kupowały od rządu notowane na giełdach obligacje (w odróżnieniu od detalicznych, które nigdzie nie są notowane i mogą je kupić tylko zwykli Polacy). Bankom skończyły się pieniądze na kupowanie obligacji, a inwestorzy zagraniczni odwrócili się od naszego rynku, widząc wysoką inflację i duże ryzyko geopolityczne. Po inwestować w polski dług, gdy nasza waluta słabnie, skoro można dostać całkiem nieźle już oprocentowane i superbezpieczne obligacje amerykańskie bez ryzyka walutowego?

A do tego polski rząd zagalopował się z planami wydatków na tarcze, na dodatkowe emerytury, na elektrownie atomowe i na modernizację sił zbrojnych – a żeby nie musieć pokazywać prawdziwych rozmiarów tych potrzeb finansowych i żeby ominąć wszelkiego rodzaju zabezpieczenia, które mają chronić finanse państwa przed nadmiernym wzrostem wydatków – zaczął przesuwać dziesiątki, a nawet setki miliardów przyszłego zadłużenia z budżetu Skarbu Państwa do Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskiego Funduszu Rozwoju.

Ten „numer” przetestowano już w czasie pandemii – zależne od rządu instytucje emitowały obligacje, które Skarb Państwa gwarantował – ale nie były to oficjalnie papiery rządowe, więc można było ich nie pokazywać w statystykach zadłużenia państwowego.

Ale – wracając do podatku bankowego – do tej pory obligacje BGK i PFR nie są zwolnione z tego podatku. A więc banki, które je kupią, nadal muszą od nich odprowadzić 0,44% rocznie. Czyli te obligacje są mniej opłacalne, niż obligacje Skarbu Państwa. A gdy BGK wyszedł do rynku z ofertą papierów dłużnych na sfinansowanie Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, okazało się, że… nie ma na nie chętnych.

Premier ogłosił, że tak to on się nie będzie bawił i że wróci do inwestorów, jak przemyślą swoje zachowanie. Żeby pokazać, że z brakiem chętnych na obligacje nie jest tak źle – sprzedał obligacje za 4 mld dolarów na rynku amerykańskim (żadna sztuka, bo na denominowane w dolarach papiery łatwiej znaleźć chętnych, ale przynajmniej poszła fama, że ktoś jeszcze polskie obligacje kupuje).

Ale zadłużanie się w dolarach to ryzykowna zabawa (najczęściej bankrutują kraje mające dużo długów w obcych walutach). Jednocześnie więc szybciutko skierowano do Sejmu ustawę, która ma zwolnić z podatku bankowego nie tylko obligacje państwowe, ale też te gwarantowane przez Skarb Państwa – a więc od BGK i PFR.

W jakim celu? To oczywiste – chodzi o skłonienie banków do ich kupowania. Czyli: żeby znaleźć popyt na te obligacje, które pozwalają nadal się zadłużać i „omijać” różne regulacje, które ograniczają wzrost państwowego długu. I tego właśnie boi się KNF.

Nadzór bankowy nie ufa bankom?

Ze względu na ekspresowe tempo przyjmowania tej ustawy (projekt z 7 listopada, trafił do Sejmu dwa dni później, a przez tydzień przeszedł przez trzy czytania i został wysłany do Senatu) konsultacje publiczne się nie odbyły. Ale w trakcie prac sejmowych swoją opinię do tej nowelizacji zdążyły zgłosić m.in. Związek Banków Polskich oraz Komisja Nadzoru Finansowego.

ZBP właściwie nie odniósł się do propozycji rządowych, a dodał listę innych aktywów, które jego zdaniem warto by było zwolnić z podatku bankowego. Chyba więc – zdaniem banków – to krok w dobrą stronę. Bo skoro ZBP zachęca do zrobienia kilku następnych… Za to arcyciekawa jest opinia KNF. Jak u Hitchcocka zaczyna się od trzęsienia ziemi – a potem napięcie rośnie.

„W naszej ocenie, zmiany proponowane w projekcie ustawy – w przypadku zaistnienia określonych okoliczności (m.in. kształtowanie się danych makroekonomicznych, ocena kraju) – mogą powodować potencjalne ryzyka dla sektora bankowego”

– czytamy w opinii Komisji. Zatkało mnie. Jak zwolnienie z podatku może generować ryzyko dla sektora bankowego? Przecież na pierwszy rzut oka to działa w drugą stronę – mniejsze podatki to mniejsze ryzyko. Ale w tym przypadku na drugi rzut oka jest inaczej – Komisja Nadzoru Finansowego po prostu wykazała się całkiem trzeźwą oceną tego, czego można spodziewać się po krajowym sektorze bankowym. O co chodzi?

KNF zwraca uwagę, że już teraz struktura aktywów banków w Polsce „wskazuje na istotne zaangażowanie” tych instytucji w instrumenty dłużne. Według wyliczeń Komisji nawet jedna czwarta aktywów banków to obligacje (niekoniecznie wszystkie to obligacje Skarbu Państwa). Już teraz to jest ryzykowne – gdy rentowności obligacji mocno rosły (czyli nowo emitowane papiery miały wyższe oprocentowanie), banki notowały straty (bo „stare”, niżej oprocentowane obligacje na giełdach taniały).

„Proponowana zmiana polegająca na wyłączeniu z opodatkowania obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa, może – w zależności od ceny i oprocentowania papierów dłużnych – zachęcać do zwiększenia ekspozycji banków na te instrumenty w najbliższych kwartałach”

– ostrzega KNF. Obligacje o stałym oprocentowaniu (tzw. stałokuponowe), a takimi są papiery BGK i PFR, są wrażliwe na zmiany stopy procentowej. Jeśli stopy procentowe rosną – ich ceny spadają. A im dłuższy okres zapadalności, tym mocniejsze są wahania cen w reakcji na zmiany stóp. A więc tym więcej można na nich zarabiać i tracić w czasie okresu ich „życia”.

…a może nie ufa rządowi?

Co by mogło się stać, gdyby banki zapakowały dodatkowe nadwyżki płynności w te obligacje o stałym oprocentowaniu, a stopy procentowe by jeszcze wzrosły? Kapitały banków mogłyby się obniżyć przez konieczność uwzględnienia strat ponoszonych na tych obligacjach, a przez to tzw. wskaźniki adekwatności kapitałowej (czyli te pokazujące bezpieczeństwo banków) mogłyby się pogarszać. A to już jest niebezpieczne dla całego systemu bankowego.

KNF postępuje wobec banków podobnie jak wobec kredytobiorców – nakazuje im brać pod uwagę sytuację, w której stopy procentowe mogą jeszcze mocno pójść w górę. Ostatnio przetoczyła się dyskusja, czy nadzór nie mógłby złagodzić rekomendacji w sprawie liczenia zdolności kredytowej klientom zaciągającym kredyty hipoteczne. Jednak KNF powiedział kredytobiorcom (i deweloperom) twarde: nie. Choć bankowcom zostawił jeszcze okruchy nadziei.

A teraz przed tym samym ostrzega banki. I nie można za to Komisji nie pochwalić. I to podwójnie. Po pierwsze za nieuleganie presji (utrudnia robotę rządowi, a przecież jest urzędem państwowym), a po drugie za konsekwentne stosowanie tych samych ostrzeżeń do wszystkich uczestników rynku.

Wskazanie przez KNF na potencjalne ryzyko nie oznacza, że – zdaniem nadzoru – banki zaczną robić coś głupiego (np. rzucą się na obligacje BGK bez podatku, nie bacząc na ryzyko wzrostu stóp procentowych i to, że mają już „po kokardę” polskich obligacji w portfelach). Ale przy tak mocno nadszarpniętych zyskach banków, pod presją akcjonariuszy liczących na dywidendy, przy zarządach, którym zajrzała w oczy groźba utraty premii za wyniki – zapewne znajdą się jakieś „czarne owce”, które spróbują szczęścia…

Chciwość i dążenie do maksymalizacji krótkoterminowych zysków kosztem długoterminowego bezpieczeństwa – to nie są cechy obce niektórym polskim bankom. Kredyty frankowe, opcje walutowe, obligacje podporządkowane, polisolokaty, ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe – sami dodajcie co jeszcze.

Ale KNF w swojej opinii ostrzega przed jeszcze jednym ryzykiem – obligacje mogą stracić na wartości „w przypadku obniżenia wiarygodności kredytowej emitenta”. Hmmm… pisać tak przy omawianiu obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa? Czy urzędnicy KNF „coś” wiedzą czy tylko hipotetyzują?

Na razie ocena wiarygodności kredytowej Polski nie zmienia się. Ale agencje Moody’s, Fitch czy S&P obniżają prognozy naszego wzrostu PKB i zwracają uwagę na to, że brak napływu środków unijnych i nieprzejrzyste finanse państwa mogą w końcu doprowadzić do tego, że zaufanie, iż Skarb Państwa zachowa zdolność do regulowania swoich zobowiązań, pogorszy się. A wtedy złoty się osłabi, stopy procentowe pójdą w górę i już wyemitowane obligacje stracą na wartości.

Jakie rady dla siebie możesz wyciągnąć z ostrzeżeń KNF?

Czy z opinii KNF do projektu ustawy nowelizującej podatek bankowy można wyciągnąć wnioski dla własnego portfela? Ależ oczywiście! Trzeba tylko pamiętać, że nadzór bankowy raczej bierze pod uwagę czarny scenariusz, który nie jest prognozą Komisji, tylko ostrzeżeniem.

Dla osób, które spłacają kredyty hipoteczne oparte o WIBOR przestroga jest taka: raty mogą jeszcze wzrosnąć. Jeśli skorzystaliście z wakacji kredytowych (a raczej powinniście to zrobić), to nie przeznaczajcie tych „zaoszczędzonych” pieniędzy na dodatkowe wydatki, tylko albo je odłóżcie, albo zainwestujcie w obniżenie rat. Może się zaraz okazać, że okres przyznanej przez rząd laby się skończy, a raty będą jeszcze wyższe niż przed początkiem tego programu.

Dla osób, które inwestują, rada jest inna – stawiajcie raczej na obligacje o zmiennym oprocentowaniu niż o stałym. W przypadku oferty detalicznej będą to więc roczne i dwuletnie instrumenty oparte o stopę procentową NBP lub te długoterminowe cztero- i dziesięcioletnie obligacje inflacyjne.

Jeśli kupujecie zaś jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych, wybierajcie te o portfelach z krótszym okresem zapadalności – mają najmniejszą wrażliwość na rosnące stopy procentowe. Jak je wybrać? W tym artykule opisuję to dokładnie, a do tego przygotowałem mapę polskich funduszy dłużnych, na której odnajdziecie te najlepsze dla siebie.

————

ZOBACZ OKAZJOMAT SAMCIKOWY: 

Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:

>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów

>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?

>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?

Źródło zdjęcia: shanecc/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
5 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ppp
2 lat temu

Wszystko dobrze z wyjątkiem pierwszego akapitu: to nie zwolnienie z podatku jest zagrożeniem, lecz jego istnienie.
Gdyby tego podatku nie było, efekt byłby tak samo neutralny, jak przy równym opodatkowaniu wszystkich aktywów – tylko to drugie jest bez sensu. Opodatkowany powinien być bowiem ZYSK, a nie sam fakt posiadania.
Pozdrawiam.

Admin
2 lat temu
Reply to  Ppp

Coś w tym jest 😉

Maciek
2 lat temu

Panie Redaktorze, serdeczne podziękowania za pracę na rzecz informowania i edukowania społeczeństwa w zakresie kreatywnej księgowości (czyli zwykłego oszustwa), uprawianej przez pisowską klikę wesołych rozbójników. Dziwi, że jeden z chłopców Pinokia tak otwarcie krytykuje radosne pomysły dalszego (de facto) niekontrolowanego zwiększania zadłużenia całego społeczeństwa. Przypomnijmy, że już w 2020 pis miał pomysł zdjęcia konstytucyjnego limitu wydatków 60% pkb „bo pandemia”. Ciekawe gdzie wtedy była wojna na Ukrainie. Wizja „równi pochyłej” autorstwa tych ludzi jest nad wyraz widoczna. Niech to będzie przestroga dla tych, którzy nie dywersyfikują poza PL i PLNa. Ps. Jak kogoś interesuje „doom-loop”, negatywna zależność pomiędzy bilansami banków… Czytaj więcej »

Last edited 2 lat temu by Maciek
Admin
2 lat temu
Reply to  Maciek

Dziękujemy w imieniu służby 🙂

Tobiasz
2 lat temu

Prawdopodobieństwo wystąpienia scenariusza, o którym mówi KNF zależy od dwóch powiązanych ze sobą czynników. Po pierwsze, jak na obecną sytuację gospodarczą w Polsce zareaguje dalej rynek – czy ekspansywna polityka fiskalna i drukowanie pieniądza doprowadzi złotego do ponownej deprecjacji wobec dolara. Po drugie, czy miks polityki gospodarczej PiS, rosnąca inflacja i spadek kursu waluty spowodują konieczność radykalnego podniesienia stóp procentowych po wyborach, tak jak stało się to na Węgrzech. Patrząc więc na problem realnie to od rynku, inwestorów i ich zachowań zależy, czy pogrążą system bankowy w Polsce. Akurat tutaj nie zarzucałbym bankom potencjalnej chciwości, ponieważ system bankowy w Polsce… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu