Ceny wycieczek na sezon 2022 wzrosły już o ok. 5-6%, co jest spowodowane rosnącą od jesieni inflacją. A będzie jeszcze drożej. O ile? Wszystko zależy od sytuacji w Ukrainie, cen ropy naftowej i kursu złotego. W czarnym scenariuszu wycieczki mogą zdrożeć nawet o 50%. Czy Polaków będzie stać na wakacje w tym roku?
Dwa lata pandemii koronawirusa, która – nota bene – jeszcze się nie skończyła, nieźle dała nam w kość. Nic więc dziwnego, że wielu Polaków z niecierpliwością czekało na zniesienie większości obostrzeń. Mieliśmy nadzieję, że w tym roku wreszcie w miarę normalnie i swobodnie pojedziemy smażyć się na plażach Morza Śródziemnego. W 2020 r. między kolejnymi lockdownami turystyczne miejscowości w Polsce co prawda pękały w szwach, ale jeśli spojrzymy na zagraniczne wyjazdy, pierwszy rok pandemii był czarną dziurą.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nieco lepszy był rok 2021 r., ale touroperatorzy liczyli, że w 2022 r. odbiją się od dna. Pierwsze miesiące roku na to wskazywały. W styczniu i lutym liczba rezerwacji wycieczek pozwalała prognozować, że ten sezon będzie podobny, a nawet lepszy od dobrego 2019 r. Ale kiedy jedno nieszczęście – pandemia – zaczęło nas opuszczać, przyszło kolejne – zbrojna agresja Rosji na Ukrainę.
Wojna w Ukrainie. Polacy odkładają plany wakacyjne
Plany wakacyjne stoją pod znakiem zapytania. Na początku był strach przed tym, że wojna w Ukrainie może rozlać się na Polskę i kraje nadbałtyckie. Poza tym wielu Polaków zaangażowało się w pomoc uciekającym przed wojną Ukraińcom. Wzięliśmy ich pod nasze dachy. Trudno więc w takiej sytuacji myśleć o zagranicznych wyjazdach.
Na biura podróży padł blady strach. Na przełomie lutego i marca drastycznie spadła liczba rezerwacji wycieczek. Np. Itaka w pierwszym tygodniu wojny zaliczyła spadek sprzedaży wycieczek nawet o 80%. Ale na tę chwilę biura nie obserwują, by klienci odwoływali już zarezerwowane wycieczki. Z kolei Radosław Damasiewicz, prezes biura podróży Travelplanet.pl, mówi, że pandemia nauczyła touroperatorów planowania biznesu w niepewnych czasach.
„Dobrą tarczą zastosowaną przez biura podróży okazały się elastyczne rezerwacje z niewielkimi zaliczkami i możliwością bezkosztowej zmiany terminu lub kierunku wyjazdu, które świetnie sprawdziły się w sezonie 2021. Oczywiście nie bez znaczenia jest rozwój zdarzeń w Ukrainie – nieudana ofensywa Rosji spowodowała, że rozlanie się konfliktu poza Ukrainę turyści uznali za mało prawdopodobne”
– mówi Damasiewicz. Po 20 dniach wojny klienci powoli wracają do biur, bo podróżowanie już od dawna nie jest luksusem, ale życiową potrzebą. Zdaniem szefa Travelpanet.pl konflikt za wschodnią granicą może sprawić, że Polacy chętniej wyjeżdżać będą w tym roku z biurem podróży niż na własną rękę. Bo tak bezpiecznej.
Samodzielne rezerwowanie wakacji może być bowiem obarczone sporym ryzykiem, np. odwołania lotu, utknięcia na lotnisku, zamknięcia kierunku. Wszelkie takie problemy, gdy jest się klientem biura podróży, to problem organizatora wypoczynku, a nie turysty. W wypadku indywidualnych rezerwacji wypoczynku trzeba zmierzyć się z nimi samemu. Choć z drugiej strony wyjazd na własną rękę też ma plusy, bo daje większą elastyczność zaplanowania terminu i miejsca wyjazdu.
Wakacje w tym sezonie bez ofert last minute?
W obliczu wojny biura podróży spodziewają się, że w tym sezonie (podobnie jak w pandemii) Polacy będą polować na oferty last minute, a więc będą się decydować na wyjazd, gdy sytuacja polityczna będzie klarowna. Problem w tym, że takich ofert może nie być za wiele. Biura podróży z wyprzedzeniem muszą podpisywać umowy z przewoźnikami i właścicielami hoteli. Jeśli teraz ograniczą rezerwacje z obawy przed spadkiem popytu, a latem okaże się, że jednak jest klimat do wyjazdów, takich okazji zbyt dużo nie będzie. Albo będą drogie.
Prezes Travelplanet.pl podkreśla jednak, że przez sankcje nałożone na Rosję liczba dostępnych miejsc w turystycznych kurortach będzie większa niż w poprzednich latach.
„Sankcje nałożone na Rosję uderzają również w tamtejszych turystów. Oprócz zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Europą dla rosyjskich samolotów innymi ważnymi czynnikami są śmieciowa wartość rubla – a więc wyjątkowo drogie zagraniczne wakacje, praktycznie brak możliwości zapłacenia za nie w formie bezgotówkowej oraz możliwość wypłacenia w walucie do 10 000 dolarów do końca września”
– mówi Radosław Damasiewicz. Rosyjski urząd statystyczny publikuje dane o inflacji w trybie tygodniowym. W drugim tygodniu wojny podał, że najmocniej zdrożały – o 28% – wycieczki do Turcji. Na drugim miejscu znalazł się cukier, a na trzecim telewizory. Tak się składa, że Turcja, Grecja, Egipt i Cypr to ulubione miejsca wypoczynku rosyjskich turystów. Ma to znaczenie, bo trzy pierwsze kierunki są również najpopularniejszymi wśród polskich turystów.
Nieobecność rosyjskich turystów może spowodować podobny efekt cenowy, z jakim mieliśmy do czynienia ubiegłego lata w Hiszpanii. Oferta była wyjątkowo tania, ponieważ z powodu lockdownu nie mogli tam dotrzeć turyści z Wysp Brytyjskich. Prezes Travelplanet.pl przypomina jednak, że w ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z niską inflacją. Jeśli w tym roku zadziała efekt braku rosyjskich turystów, to z powodu szalejącej inflacji nie powinniśmy nastawić się na spadek cen wycieczek, a raczej na przyhamowanie wzrostu cen.
W czarnym scenariuszu ceny wycieczek wzrosną o ponad 50%
O tegorocznym sezonie turystycznym z wojną w tle, sytuacji biur podróży i cenach wycieczek rozmawiałem z Piotrem Heniczem, wiceprezesem biura podróży Itaka.
Maciej Bednarek: Dwa lata pandemii, a teraz wojna w Ukrainie. W jakim punkcie jest branża turystyczna?
Piotr Henicz, wiceprezes biura podróży Itaka: – Obecna sytuacja przypomina tę, z jaką mieliśmy do czynienia zaraz po wybuchu pandemii. Pierwszy rok pandemii przyniósł praktycznie zawieszenie całego ruchu, jeśli chodzi o turystykę wyjazdową. Rok 2021 r. był już nieco lepszy, bo ruszył program szczepień, powoli zaczęliśmy wychodzić z kryzysu pandemicznego. Ale tak naprawdę w ubiegłym roku branża turystyczna przygotowywała się do sezonu 2022. Liczyliśmy na to, że pod względem ruchu turystycznego, liczby klientów, ten rok będzie podobny do dobrego 2019 r., a jeśli chodzi o obroty biur podróży, będzie jeszcze lepszy, bo branża zaczęła sprzedawać droższe wycieczki.
Taka była wizja biur podróży jeszcze 23 lutego, czyli w przeddzień inwazji Rosji na Ukrainę.
– Zgadza się. Pierwszy tydzień wojny to był dla nas totalny szok. Sprzedaż wycieczek spadła o 70-80% w porównaniu z poprzednim tygodniem. W drugim tygodniu sytuacja się nieco poprawiła, a więc pierwszy szok mieliśmy za sobą, ale nadal jesteśmy na poziomie 50% spadku sprzedaży w porównaniu z sytuacją sprzed wybuchu wojny.
Ta sytuacja mocno pokrzyżowała nam plany, bo każdy touroperator ma dokładnie określone plany sprzedażowe rozpisane na dni, tygodnie, miesiące. Wszyscy teraz szukamy odpowiedzi na pytania: jaki produkt będzie w tym roku wystarczający, jakie kierunki, ile miejsc w hotelach i samolotach. A trzeba pamiętać, że branża ma już podpisane kontrakty gwarancyjne, umowy z przewoźnikami lotniczymi i hotelami.
Pewnych zmian czy korekt w naszych planach możemy jeszcze dokonać – mam na myśli m.in. zmniejszenie zakontraktowanych miejsc, ale musimy to zrobić w ciągu najbliższych dni i tygodni, a nie miesięcy.
Czy ten sezon turystyczny jest jeszcze do uratowania przy założeniu, że konflikt przestanie eskalować, w miarę szybko dojdzie do zawieszenia broni, rozejmu?
– Wszyscy na to liczymy. Wierzymy, że gdyby ten scenariusz się sprawdził, to popyt wróci, choć pewnie nie w takiej skali, w jakiej zakładaliśmy. Część Polaków zaangażowała się w pomoc uchodźcom, a ten problem nie zniknie wraz z zakończeniem działań wojennych. Musimy przygotować się na rok, a może nawet dwa rozładowania kryzysu związanego z uchodźcami. I choćby z tego powodu wiele osób będzie musiała odłożyć plany wakacyjne.
Niepewność związana z wojną w Ukrainie może skutkować też tym, że Polacy będą decydować się na wyjazd w ostatniej chwili, co dla organizatorów wyjazdów jest bardzo niekorzystne, bo nie daje możliwości planowania czegokolwiek. Jeśli biura podróży ograniczą ofertę, bo trudno im oszacować popyt, pierwszym negatywnym skutkiem dla klientów będzie brak tzw. okazji. Wycieczkę pewnie da się kupić, ale nie będzie ona tania.
Przedłużający się konflikt będzie miał też groźne konsekwencje dla biur podróży. Chodzi o ceny paliw i kurs złotego. Bo to nie jest tak, że gdy kurs dolara rośnie np. o 20%, a cena paliw o 30%, to my możemy po prostu podnieść cenę wycieczki o 20-30% i po sprawie. Odpoczynek jest ważny, ale wakacje nie są pierwszą potrzebą. Najpierw myślimy o tym, by starczyło nam pieniędzy na jedzenie, opłacenie rachunków, spłatę kredytów. Niestety, wyjazd wakacyjny, który przed pandemią stawał się coraz bardziej dostępny, w obecnej sytuacji może stać się towarem luksusowym.
O ile wzrosną ceny wycieczek zorganizowanych?
– Oferty na ten sezon zdrożały o 5-6% w porównaniu z 2021 r., co jest konsekwencją rosnącej inflacji. Istnieje ryzyko, że już sprzedane wycieczki w tej cenie mogą nie pokryć kosztów. Bo nawet jeśli wojna w miarę szybko się skończy, to nie wrócimy do sytuacji geopolitycznej sprzed wybuchu konfliktu. Działania zmierzające do energetycznego uniezależnienia się od Rosji będą utrzymywały wysokie ceny paliw. To przełoży się na wzrost cen wycieczek.
A co z cenami obecnie oferowanych wycieczek?
– W ubiegłym roku cena tygodniowej wycieczki w rejon basenu Morza Śródziemnego z zakwaterowaniem w hotelu 4-gwiazdkowym, z wyżywieniem all-inclusive kosztowała średnio 3300 zł na osobę. Jeśli sytuacja się nie uspokoi, trzeba liczyć się ze wzrostem cen wycieczek rzędu co najmniej 1000 zł. Taką cenę zaakceptuje 50%, może 60% klientów.
Branża turystyczna wykorzystuje instrumenty finansowe zabezpieczające przed wzrostem cen paliw czy kursu walutowego, ale w obecnej sytuacji nie możemy zabezpieczyć się w stu procentach, bo to kosztuje fortunę. Podsumowując: obawy klientów, ceny paliw i kurs walutowy to trzy najważniejsze czynniki, od których uzależniona jest branża turystyczna. Żaden z nich nam w tym momencie nie sprzyja. Na szczęście nie mam sygnałów, by klienci rezygnowali z już wykupionych wycieczek.
Zerknijmy na kurs walutowy. Jeśli kurs euro czy dolara rośnie o 50 gr, z czym mieliśmy ostatnio do czynienia, dla naszego biznesu oznacza to koszty wyższe o kilkadziesiąt milionów złotych. W takiej sytuacji wypracowanie zysku staje pod dużym znakiem zapytania. To tylko efekt kursu walutowego. Większe znaczenie w cenie jednostkowej dla klienta ma cena paliwa niż kurs walutowy.
Czy zamknięcie nieba nad Ukrainą, wycofanie się linii lotniczych z połączeń z Rosją, w końcu odcięcie korytarza powietrznego nad Rosją do Azji może wpłynąć na ceny wycieczek?
– Nie. Loty do popularnych wśród Polaków miejsc, a więc do Grecji, Turcji czy Egiptu przebiegały mniej więcej wzdłuż granicy Polski z Ukrainą. Ten korytarz przesunięto nad Czechy i Słowację. Nie wpływa to więc ani na koszt lotów, ani na czas podróży. Z kolei Azja jeszcze nie otrząsnęła się po pandemii, więc azjatyckie destynacje pozostają zamknięte. Mam na myśli Chiny, Tajlandię czy Japonię. W tym roku nie nastawialiśmy się na te kierunki.
Mleko się rozlało. Wojna w Ukrainie wybuchła. Jaki może być pozytywny scenariusz dla branży turystycznej i klientów?
– Wojna kończy się w krótkim czasie, np. w ciągu dwóch tygodni, a sytuacja gospodarczo-polityczna się stabilizuje. Ceny paliw nieco spadają, a złoty stabilizuje się na poziomie sprzed konfliktu. W takiej sytuacji mamy co prawda kilka straconych tygodni sprzedaży wycieczek, ale wciąż ofert będzie sporo na rynku. Ceny wycieczek będą droższe o 8-10% w porównaniu z zeszłym rokiem.
Scenariusz mniej optymistyczny?
– Działania wojenne zawieszają się w miarę szybko, ale ceny paliw i kurs złotego są bardzo niestabilne. Biura podróży zmniejszają podaż ofert w obawie przed ryzykiem, że nie będzie na nie chętnych. Ceny wycieczek będą wyższe o 20-25% w porównaniu z rokiem ubiegłym.
A czarny scenariusz?
– Końca wojny nie widać, ceny paliw stale rosną, złoty coraz słabszy. Na wakacje wyjeżdża bardzo mało Polaków. Jeśli za euro mielibyśmy płacić ponad 5 zł, a baryłka ropy kosztowałby 130 dol., cena wycieczek mogłaby pójść w górę o 50%, a nawet więcej.
Warto tu dodać, że w takiej sytuacji niechęć do wyjazdów spowodowana byłaby nie tylko strachem i wyższym kosztem samej wycieczki. Jesteśmy taką nacją, która jak jedzie na wakacje, to chce mieć pieniądze w kieszeni – na wycieczki fakultatywne, zwiedzanie, restauracje, pamiątki. Lubimy kupić tanio, okazyjnie wycieczkę, ale na miejscu chcemy, żeby było nas stać na wszystko. I właśnie za to jesteśmy bardzo lubianymi turystami, nawet bardziej niż Niemcy czy Skandynawowie. Jeśli Polak musi dużo zapłacić za euro czy dolary, to on nie chce jechać na wakacje.
Źródło zdjęcia: Pixabay