Chwila nieuwagi wystarczyła, aby pieniądze pana Grzegorza trafiły do złego odbiorcy. Problem w tym, że nie wiadomo, czyja to była pomyłka, bo bank odmawia ujawnienia faktycznego odbiorcy. Dlaczego bank ukrywa tę informację? Jak odwołać błędny przelew na telefon? I wreszcie, czy bank w tym przypadku czasem nie przesadza z procedurami?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przelew na telefon za pomocą Blik jest bardzo szybką, darmową i wygodną formą przekazywania komuś (lub sobie na inne konto) pieniędzy. Niestety numery telefonów – w przeciwieństwie do numerów kont bankowych, które mają cyfrę kontrolną – łatwo pomylić. To właśnie (prawdopodobnie) taka sytuacja spotkała naszego czytelnika.
Pan Grzegorz przyspieszał swoje przelewy, ale… zrobił literówkę
Skontaktował się z nami pan Grzegorz, który – wydawałoby się – znalazł genialny w swojej prostocie sposób na zlecanie błyskawicznych i darmowych przelewów. Zamiast korzystać z przelewu Express Elixir, który najczęściej jest dodatkowo płatny, zlecał przelew Blik na telefon. Oczywiście są pewne ograniczenia tego patentu.
Nie do każdego możemy wysłać przelew na telefon, są też niemożliwe do zwiększenia limity (obecnie maksymalnie pięć transakcji dziennie do 1000 zł każda), ale do przelewów między znajomymi – albo do przekazywania pieniędzy między własnymi rachunkami – jest to wygodne rozwiązanie.
Zawsze wszystko odbywało się gładko i być może czytelnika zgubiła rutyna. Tym razem wykonywał właśnie pięć przelewów, każdy na kwotę 1000 zł, z konta w mBanku na rachunek w innym banku, którego też jest posiadaczem. Niestety, do celu dotarły zaledwie cztery przelewy.
Czytelnik od razu zauważył, że coś jest nie tak, bo na drugim koncie zobaczył tylko cztery wpłaty (przelewy Blik na telefon trafiają do odbiorcy dosłownie w ciągu sekundy). Zajrzał do historii transakcji, ale tam widniał tylko numer rachunku bankowego odbiorcy i był on zupełnie nieznany panu Grzegorzowi.
Kto zawinił? Czytelnik, bank, haker?
Pan Grzegorz skontaktował się w tej sprawie z mBankiem i poprosił o pomoc. Po pierwsze chciał anulować tamten przelew, a po drugie dowiedzieć się, na jaki numer telefonu został on wysłany. Mógłby się wtedy skontaktować bezpośrednio z odbiorcą i poprosić o zwrot. Niestety odpowiedź go… trochę zaskoczyła.
„Na reklamację odpowiedzieli, że przelew został zaksięgowany i nie podadzą mi numeru telefonu, na który dokonywałem przelew. Zasłonili się tajemnicą bankową”
Czytelnik zwraca uwagę na pewien problem. Jedyną „daną” definiującą odbiorcę podczas tego przelewu był właśnie ów numer telefonu. Bez możliwości sprawdzenia w historii transakcji numeru telefonu odbiorcy nie mamy nawet żadnej możliwości zweryfikowania prawidłowości naszego własnego przelewu. W tym przypadku możliwości, które sprawiły, że pan Grzegorz ma problem, jest kilka.
Po pierwsze (i chyba najbardziej prawdopodobne), pan Grzegorz mógł się po prostu pomylić i zrobić błąd w numerze telefonu. Oczywiście to też nie jest takie proste, bo musiałby trafić w istniejący numer telefonu i do tego podpięty do czyjegoś konta bankowego, ale nie jest to niemożliwe.
Widząc numer telefonu, na który został wysłany przelew, czytelnik sam mógłby zweryfikować, czy tak właśnie było (pewnie nie zgadzałaby się jedna, może dwie cyfry). Prawdopodobnie by się pokajał i spróbował jakoś odzyskać środki.
Po drugie, gdyby numer był zupełnie inny, to mogłoby to oznaczać, że pan Grzegorz został zaatakowany przez hakerów (np. fałszywa aplikacja w telefonie, która podmienia numer do przelewu) i wymagane jest natychmiastowe działanie. Takie rzeczy też się dzieją, a bank w żaden sposób nie spróbował rozwiać wątpliwości naszego czytelnika.
Po trzecie, mógł też przecież wystąpić błąd techniczny po stronie banku albo po stronie Blika. To też się zdarza (nawet w mBanku, pamiętacie wpadkę z ęśąćż?), a mając dostęp do numeru telefonu, czytelnik mógłby próbować coś udowodnić w reklamacji albo przynajmniej wymusić przyłożenie się do jej rozpatrzenia (a że nie zawsze się przykładają, to udowodniłem tutaj).
Czytelnik, jak wspomniałem, poprosił o ten numer, ale mBank odmówił, zasłaniając się tajemnicą bankową. To trochę tak, jakbyśmy zadzwonili pod losowy numer telefonu i operator odmówiłby jego wyświetlenia w historii połączeń. W moim odczuciu (ale nie jestem prawnikiem) udostępnienie danych, które wprowadził klient, nie jest złamaniem tajemnicy bankowej. Z podobnego założenia chyba wychodzą niektóre banki, bo np. numer telefonu, jak donosi czytelnik, w historii transakcji zobaczymy chociażby w banku Millennium czy PKO BP.
Zaginiony przelew na telefon: jak się tłumaczy mBank?
Odezwałem się do mBanku w tej sprawie. Podzieliłem się swoimi wątpliwościami, zapytałem, o co to chodzi i dlaczego nie można sprawdzić w historii transakcji, gdzie się przed chwilą przelało pieniądze. Niestety nie dowiedziałem się wiele więcej niż pan Grzegorz. W mBanku identyfikatorem transakcji jest numer rachunku, klient widzi go w historii transakcji i tylko w ten sposób może zweryfikować, gdzie trafiły pieniądze. Tak w banku ktoś interpretuje odpowiednie rozporządzenie.
Pan Grzegorz (podobno) nie musi się też obawiać hakerów, bo w banku są „algorytmy, które czuwają nad bezpieczeństwem transakcji”. Po zgłoszeniu reklamacji wszystko jest sprawdzane. Tylko skąd się bierze tyle oszustw w takim razie? Algorytmy mogą być jednak zawodne. Ale, co ciekawe, dowiedziałem się też, że…
„Podjęliśmy działania, by zweryfikować dotychczasowe procedury. Sprawdzamy, czy zgodnie z prawem możemy udzielać informacji także na temat numeru telefonu, na który wysłany został przelew”.
Czyli niewykluczone, że rezultatem całej sytuacji będzie zmiana procedur w mBanku. Osobiście mam nadzieję, że się uda, bo chowanie przed nami numeru, który sami wprowadziliśmy, brzmi zabawnie.
Błędny przelew na telefon – wniosek o odzyskanie pieniędzy
W tej sytuacji czytelnikowi pozostaje skontaktować się ze swoim bankiem i poprosić o pomoc w odzyskaniu przelewu. Wygląda to tak, że bank (w tym wypadku mBank) poprosi bank niezamierzonego odbiorcy o skontaktowanie się z nim i zawnioskowanie o zwrot środków.
Niektóre banki za taki wniosek pobierają opłatę. W większości przypadków taka prośba zadziała, bo jeżeli odbiorca nie zwróci środków, to jego dane mogą być zgodnie z prawem przekazane nadawcy przelewu w celu kontaktu, a potem nawet – powództwa cywilnego.
Z tego co wiem, to pan Grzegorz już taką procedurę uruchomił i czeka na efekty. Niestety w tym przypadku bank już tak skrupulatnie nie przestrzega ustawy. Zgodnie z art. 143a ustawy o usługach płatniczych bank ma 3 dni robocze na powiadomienie odbiorcy przelewu. W tym przypadku mBank zajął się sprawą (wg relacji czytelnika) po 16 dniach roboczych.
Jeżeli w ciągu miesiąca środki nie zostaną zwrócone, to wtedy pan Grzegorz będzie w stanie uzyskać m.in. numer telefonu niezamierzonego odbiorcy i w końcu sprawdzić, czy faktycznie zrobił literówkę. A jeżeli się okaże, że to wcale nie była literówka, to bardzo prawdopodobne, że przeczytacie na naszych łamach dalszy ciąg tej historii.
Zdjęcie główne: pixabay / TheDigitalWay