Oferowanie nieoprocentowanych kredytów na zakup pralek czy telewizorów opłaca się bankom przede wszystkim w warunkach niskich stóp procentowych. Dlatego w ostatnich latach tak modne były w sklepach „raty 0%” i to jeszcze z odroczeniem pierwszej płatności o kilka miesięcy. Ale weszliśmy w cykl podwyżek stóp procentowych. Czy realny jest scenariusz, w którym ze sklepów ze sprzętem AGD i RTV znikną kredyty ratalne 0%?
Kredyt ratalny to kredyt celowy, a więc na zakup konkretnego produktu. Zapewne wielu osobom kojarzy się on z sieciami handlującymi sprzętem AGD i RTV. Dziś kredyt ratalny można zaciągnąć nie tylko w placówkach stacjonarnych, ale też przez internet. Do tej kategorii zalicza się również coraz popularniejsze kredyty z tzw. odroczoną płatnością.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Gdy w 2020 r. wybuchła pandemia koronawirusa, akcja kredytowa siadła. Byliśmy niepewni o najbliższą przyszłość, dlatego wstrzymywaliśmy decyzje o większych wydatkach. Ale to właśnie sprzedaż kredytów ratalnych najszybciej wróciła do „normy”, głównie przez pandemiczne obostrzenia. Zamknięcie handlu stacjonarnego sprawiło, że zakupy przenieśliśmy do internetu i część zakupów finansowaliśmy kredytami ratalnymi dostępnymi w kanałach online. Wówczas też wzrósł popyt na sprzęt elektroniczny, bo musieliśmy zainwestować w pracę zdalną, a więc urządzić sobie „domowe biura”.
Jak podaje Biuro Informacji Kredytowej, w 2021 r. banki udzieliły 18 mld zł kredytów ratalnych, o 21,4% więcej niż w 2020 r. Natomiast liczbowo wzrost wyniósł prawie 11%. BIK prognozuje, że w 2022 r. instytucje finansowe sfinansują kredytem ratalnym zakupy pralek, lodówek, telewizorów czy samochodów o wartości 19 mld zł, a więc o 5,6% większej niż w poprzednim.
Kto płaci za nieoprocentowany kredyt?
Popyt na „ratalki” – jak mówi się na te kredyty w bankowym slangu – powinien być niezagrożony. Pytanie, czy wszystkie rodzaje kredytów ratalnych przetrwają tsunami w postaci rosnących stóp procentowych. Mam na myśli oferty z tzw. ratami 0%, czyli nieoprocentowany kredyt. Rozmawiałem o tym m.in. z przedstawicielem banku, który jest aktywny na rynku kredytów ratalnych. Jego zdaniem nieoprocentowane kredyty mogą stanowić połowę, a nawet 60% wszystkich kredytów ratalnych. To znaczy, że 9-10 mld zł udzielonych w ubiegłym roku kredytów ratalnych było nieoprocentowanych.
Kredyt ratalny może przyjmować różne formy. W niektórych sieciach instalują się banki, które udzielają kredytów na zasadach komercyjnych. Sprawdzałem na własnej skórze i taki kredyt do tanich nie należy: zwykle maksymalne dopuszczalne przez prawo oprocentowanie, sowita prowizja i np. dodatkowe ubezpieczenie spłaty kredytu czy finansowanego sprzętu (dodatkowa gwarancja). Jeśli musimy dany zakup sfinansować kredytem, czasem bardziej opłaci się zaciągnąć kredyt gotówkowy w banku (na dowolny cel) i przyjść do sklepu z gotówką.
W takim modelu na kredytach ratalnych zarabiają oczywiście banki. Ale nic tak nie przyciąga klientów jak możliwość zrobienia zakupów za nieoprocentowany kredyt, czyli tzw. raty 0%. To nie ściema. Klient kupuje np. pralkę za 2000 zł, a sklep (a właściwie bank) rozkłada zakup np. na 30 rat, czyli po 67 zł miesięcznie. RRSO (rzeczywista roczna stopa oprocentowania) takiego kredytu wynosi równe zero.
Komu to się opłaca? Oczywiście klientom. Często mówi się, że na darmowy kredyt zrzucają się wszyscy klienci: ci, którzy biorą na lodówkę kredyt 0% i ci, którzy płacą gotówką. A składają się w postaci wyższej ceny produktów. Gdyby nie było kredytów 0%, towary byłyby po prostu tańsze.
Jak mówi mój rozmówca, faktycznie to sklepy dotują nieoprocentowane kredyty, ale w jakim stopniu, to już zależy od umowy między bankiem a siecią handlową. Mowa tu o tzw. stopniu partycypacji w kosztach. Sklep może płacić bankowi stosunkowo niewiele, ale bank i tak wyjdzie na tym dobrze, bo może proponować klientowi usługi dodatkowe, np. ubezpieczenie kredytu.
Pamiętajmy też, ile kosztuje pozyskanie klienta. Banki potrafią zapłacić nawet kilka stówek klientowi, który założy konto osobiste. A instalując się w sieci handlowej, klienci sami wpadają w bankową sieć. Taka osoba kupi lodówkę za darmowy kredyt, ale później bank będzie mógł próbować wcisnąć jej inne produkty. Podsumowując: to, co pozornie jest dla banku nieopłacalne lub niskodochodowe, może być całkiem niezłym biznesem.
„Stopy procentowe rosną, ale raty 0% nie znikną”
Nie da się ukryć, że kredyty 0% są świetnym rozwiązaniem dla wszystkich – klientów, banków i sieci handlowych – w warunkach niskich stóp procentowych. W takiej sytuacji nawet kredyt udzielony na warunkach komercyjnych jest stosunkowo tani. A jeśli sklep musi go dotować, uszczerbek na marży będzie stosunkowo niewielki.
Problem w tym, że jesteśmy w samym środku cyklu podwyżek stóp procentowych. Stopa referencyjna NBP wynosi 3,5%, a wskaźnik WIBOR, który bezpośrednio kształtuje oprocentowanie kredytów, odleciał już na ponad 4,5%. Rośnie nie tylko cena kredytu, ale też wszystkiego, co składa się na cenę sprzętu AGD i RTV.
W grudniu rozmawiałem o tym z Wojciechem Koneckim, prezesem APPLiA, związku zrzeszającego producentów i importerów AGD w Polsce. Konecki powiedział, że od początku pandemii ceny AGD poszły w górę średnio o ponad 10% i że być może trzeba będzie przygotować się na kolejne wzrosty cen w pierwszym kwartale 2022 r. Sytuację podsumował w ten sposób:
„Rosną ceny wszystkiego, co ma wpływ na produkcję AGD: surowców, komponentów, energii, paliwa. Reakcje producentów na pewno będą, bo to jest biznes, który nie może pozwolić sobie na straty”.
Jeśli te prognozy się sprawdzą, to również sieci handlowe będą musiały podnieść ceny. Rynek sprzętu RTV i AGD jest bardzo konkurencyjny, sklepy „jadą” na niskiej marży. Będą robiły wszystko, by jak najdłużej utrzymać niskie ceny, nawet kosztem swojej marży. Na dodatek rośnie koszt kredytu, który muszą dotować.
Wobec tego zasadne jest pytanie, czy w środowisku rosnących stóp procentowych klienci będą musieli pożegnać się z ratami 0% albo tego typu oferty zostaną okrojone tylko do wybranych promocji? Mój rozmówca z banku uważa, że raty 0% nie znikną. Darmowe kredyty tak mocno bowiem zakorzeniły się na polskim rynku, że ich wycofanie przez sklep może oznaczać biznesowe samobójstwo.
„Mimo obecnej sytuacji i dalszych zmian w zakresie podwyżek stóp procentowych planowanych przez Radę Polityki Pieniężnej, cały czas mamy w promocyjnej ofercie kredyty ratalne 0%. Takie produkty są dostępne w sieciach handlowych i są wypadkową indywidualnych ustaleń z naszymi partnerami biznesowymi, które w naturalny sposób oczekują, że oferta będzie odpowiadała na zainteresowanie i potrzeby ich klientów”
– mówi Patryk Perliński, dyrektor departamentu sprzedaży i relacji z klientami biznesowymi Santander Consumer Banku. Dodaje, że kredyt ratalny bez oprocentowania od bardzo dawna jest podstawowym narzędziem promocji sprzedaży właściwe w każdej sieci handlowej i w jego przekonaniu podwyżki stóp procentowych nie wpłyną na dostępność tego rodzaju produktów.
Raty 0% to inwestycja w klienta. A inwestycja musi kosztować
Podobnego zdania jest Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej, który przewiduje, że raty 0% nie znikną, ale zapłacimy za to podwyżkami cen sprzętu elektronicznego i AGD. A co na to sklepy ze sprzętem RTV i AGD? Michał Mystkowski, rzecznik prasowy sieci Media-Expert:
„Uważnie obserwujemy sytuację związaną z aktualnym poziomem stóp procentowych. Na tę chwilę nie planujemy zmian w zakresie dostępności usług kredytowych 0%. Oczywiście nie mogę też wykluczyć, że w przyszłości nastąpią jakieś dodatkowe okoliczności, które wymuszą konieczność zweryfikowania zasad, na jakich dziś klienci mogą korzystać z takiej formuły finansowania zakupów w naszej sieci”.
Z kolei Wojciech Wieroński, dyrektor zarządzający ds. finansowych w MediaMarktSaturn Polska, mówi, że pomimo rosnących stóp procentowych ofertę rat 0% firma traktuje jako inwestycję w klientów.
„W ten sposób umożliwiamy im niejednokrotnie zakup wymarzonego sprzętu elektronicznego. Wierzymy, że dzięki tej ofercie będziemy w stanie skutecznie wspierać naszych klientów w okresie rosnącej presji inflacyjnej, budując w ten sposób ich lojalność”.
Ceny produktów i tak zapewne pójdą w górę. W warunkach inflacji najwyższej od 20 lat (w styczniu 2022 r. wzrosła o 9,2%) konsumenci przyzwyczaili się, że drożeje praktycznie wszystko. Mogą więc nawet nie zauważyć, że w droższej pralce czy lodówce zaszyty jest nie tylko wyższy koszt produkcji, energii, transportu, ale też wyższy koszt nieoprocentowanego kredytu.