Stare, nie używane konta to dla banków żyła złota. Za te, których klienci aktywnie używają, bankowcy wstydzą się brać pieniądze, bo zwyczajowo konto powinno być za free, ale… za konta wycofane z oferty, a nie zamknięte przez klientów, można brać prowizji ile wlezie. Szczególnie pożądanymi klientami są pod tym względem przedsiębiorcy, bo ich nie chroni prawo konsumenckie i można wcisnąć w umowie wszystko czego dusza zapragnie. A przedsiębiorca, który znajdzie się w pułapce, nie pójdzie do UOKiK-u.
Pan Bartosz: 420 zł prowizji, bo zgodził się na e-komunikację
„Od 2014 r. nie korzystałem z konta firmowego w Alior Banku (było bezpłatne, gdy je zakładałem). W maju 2015 r. wprowadzili opłatę 15 zł miesięcznie, o czym nie wiedziałem. Wypowiedzieli mi umowę za nieuregulowane prowizje. Żądają 420 zł. Złożyłem reklamację, ale została odrzucona, bo bank poninformował mnie o opłacie w panelu internetowym. Nie zaglądałem do niego, bo po co?”
Zobacz również:
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
– pisze do mnie pan Bartosz, który zgadza się, że to częściowo jego wina (trzeba było konto zamknąć). Jednak mój czytelnik pyta czy to już nie jest przesada i oszukiwanie klientów? Klient nie może pojąć po pierwsze tego, że bank zajmuje się hodowaniem długów, jak jakiś naciągacz, a po drugie tego, że prawo w Polsce pozwala na informowanie klientów o zmianach prowizji w tak dziwaczny sposób. Pan Bartosz szczerze pisze, że czuje się tak, jakby ktoś mu te 420 zł ukradł.
Czytaj też: Gdy 100.000 zł ginie w czarnj d… iurze
Klient wpadł w pułapkę już w momencie podpisywania umowy o prowadzenie rachunku firmowego. Jeden z zapisów, który mieścił się na trzystronicowej umowie, przewiduje, że „bank informuje klienta o aktualnych stawkach oprocentowania rachunków i lokat, o zmianach w wysokości stóp procentowych oraz zmianach w tabeli opłat komunikatem zamieszczonym w wyciągach z rachunków”.
A zaraz obok znajduje się zapis, iż „klient niniejszym wyraża zgodę na udostępnianie mu wyciągów z rachunków i lokat w formie elektronicznej”. I jeszcze o tym, ze klient musi złożyć stosowną dypozycję, żeby zatwierdzić taki sposób przesyłania informacji – a nie w formie papierowej na adres korespondencyjny. Czyli: pozamiatane. 420 zł za nic-nie-robienie popłynie do kasy banku.
Czytaj też: Czy bank właściwie poinformował klientów o wzroście prowizji? A jeśli nie? Co to oznacza?
Pani Katarzyna: długi za konto sprzed… 20 lat
Historia pana Bartosza nie jest bardzo stara. W Alior Banku jednak wciąż tykają uśpione bomby zegarowe w postaci kont pochodzących z naprawdę starych lat. Inna moja czytelniczka, pani Katarzyna, została znienacka poinformowana przez Alior – który teraz przekształca się w „cyfrowego buntownika” – że… ma zaległość na rachunku o numerze takim i takim i że Alior dokonał w związku z tym potrącenia z podstawowgo ROR-u na tamto konto z zaległością. Kwota niewielka, bo tylko 5,58 zł, ale pani Katarzyna jest czujna w takich sprawach. Dziś 5,58 zł, a za kilka miesięcy przesunie się bankowcom przecinek i będzie 558 zł.
„Dzwonię do banku, a tam pani, że mam jeszcze… drugie konto w Aliorze. Bank prowadzi mianowicie rachunki przejętego przez siebie BPH. Nie miałam konta w BPH, ale… BPH z kolei łączył się z GE Money Capital Bank. I podobno stamtąd właśnie pochodzi tamto konto, założóne w 1998 r., a zadłużenie na nim wynosi 35 zł”
Pani Katarzyna oczywiście nie pamięta, by miała konto w GE Money, ale – owszem – 20 lat temu miała w tym banku jakiś kredyt. Może przy okazji założyli jej jakieś konto techniczne, które potem przekształcili w ROR? Pani Katarzyna zarzeka się, że nigdy nie dostała wyciągu z konta, żadnych informacji o długu.
„Czy gdyby tam było 100.000 zł zadłużenia, to Alior też by sobie te pieniądze bez pytania o zgodę ściągnął z mojego konta? Nie czuję się bezpiecznie z bankiem, który sobie potrąca wedle uznania pieniądze z mojego rachunku. Może to być świadomy proceder – tysiące kont-zombie i dojenie nieświadomych niczego klientów”
No to już mniej więcej wiemy na ile wiarygodne są dane o liczbie prowadzonych przez Alior Bank kont osobistych. Jeśli są wśród nich konta uśpione od 20 lat, o których ich posiadacze nawet nie wiedzą, to źle to świadczy o porządkach panujących w banku. W porządnej instytucji finansowej nie powinno być zwyczajów polegających na hodowaniu kont z zadłużeniem. Bo bank to bank, a nie hodowca starych długów.
Czytaj też: Zażądali od niej 100 zł zaległych prowizji. Przechytrzyła ich
Pan Sebastian: rachunek zlikwidowany i wyzerowany. Czyżby „zmartwychwstał” w Aliorze?
A tu historia pana Sebastiana. W kwietniu lub marcu tego roku – mój czytelnik nie pamięta dokładnej daty – jego mama otrzymała list od Alior Banku z informacją iż jest mu winna ponad 226 zł. Z pisma wynikało jakoby koszty wynikały z opłaty w wysokości 9.99 zł miesicznie, pobieranej za „prowadzenie rachunku”.
„Kłopot w tym, że mama nie posiada w tym banku żadnego konta. Po złożeniu reklamacji dowiedzieliśmy się iż doszło do przejęcia przez Alior banku BPH i że to konto w tym banku jest obciążone sięgającymi dwa lata wstecz kosztami (od marca 2015 r.). I tu zaczyna się zabawa. Mama posiadała rachunek wspólny wraz z moim tatą. Tata zmarł w czerwcu 2015 r. Razem z mamą zlikwidowałem konto w BPH, a rachunek został wyzerowany. Niestety, poświadczenie tej operacji zawieruszyło nam się i na chwilę obecną go nie posiadamy”
– pisze pan Sebastian. I się dziwi jakim prawem bank nalicza „nie swoje” prowizje. Do tego akurat ma prawo, bo w ramach fuzji wszedł w prawa i obowiązki BPH, ale pozostaje pytanie co ma zrobić klient, którego konto prawdopodobnie nie zostało zamknięte mimo złożonej dyspozycji, a nie jest w stanie tego udowodnić. Czy ma zapłacić 226 zł haraczu?
„Po złożeniu reklamacji dowiedzieliśmy się, że według informacji Alior Banku w 2015 r. nie zamknęliśmy konta, a jedynie zlikwidowaliśmy kartę. Jest to całkowitym absurdem, bo w takim razie po co zerowalibyśmy konto? Niestety na chwilę obecną cała dokumentacja jest po stronie Alior Banku, a oni raczej nie przyznają się do błędu. Jeśli nawet tak było, to każda szanująca się firma powinna poinformować o długu czy też niezapłaconym rachunku najpóźniej po drugim okresie płatności”
– rozumuje pan Sebastian. I prosi o informację ode mnie lub pomoc w rozwiązaniu sprawy. Podobnych listów i e-maili dostałem w ostatnim czasie więcej. Nie na wszystkie zdołałem nawet odpisać autorom. Wygląda więc, że bankhoduje długi na kontach, o których ich posiadacze nic nie wiedzą, a potem przychodzi po kilkaset złotych zaległych opłat.
A skoro historia dotyczy kont pochodzących nawet sprzed 20 lat, to można mieć nadzieję, że nawet konta fikcyjne, które zostały założone bez wiedzy klientów i ich zgody, da się zamienić na duże pieniądze.
Czytaj też: To bankierzy czy piraci? Jedna transakcja, trzy przewalutowania. Cena? 280 zł w prowizjach
Moja propozycja dla zarządu Alior Banku
Alior Bank jest od niedawna zrepolonizowany. I chyba nie stało się to, by promował praktyki gorsze, niż banki prowadzone przez przebrzydłych, zachodnich kapitalistów. Skoro w banku panuje bałagan i nie da się ustalić ile kont to konta-zombie, to proponuję, by zablokować na wszystkich kontach narastanie zaległych opłat od 12 miesięcy wstecz.
Czytaj też: Getin Bank i trzy problemy, które go wykańczają