„Zerwijmy z regulowaniem cen prądu” – powiedział niedawno prezes PGE, największej firmy energetycznej, która dostarcza prąd do 5,4 mln klientów. Dlaczego rząd do tej pory nie skończył z regulowanymi urzędowo taryfami? Boi się gniewu ludu? Może nie ma się czego bać, skoro i tak co trzecie gospodarstwo domowe w Polsce korzysta z ofert ustalanych wolnorynkowo? Kto w Unii Europejskiej reguluje jeszcze ceny prądu? Czy w krajach, które rezygnowały z urzędowej taryfy na prąd, on drożał czy taniał?
Ceny prądu nas zabolą. I to niedługo. Firmy energetyczne mogą zawnioskować o podwyżki rzędu 10-15% – wynika z nieoficjalnych informacji „Dziennika Gazety Prawnej”. Dużo? To i tak mniej, niż wynikałoby z rachunku ekonomicznego, bo analitycy Domu Maklerskiego mBanku oszacowali, że prąd powinien zdrożeć o 20%, by pokryć wzrost kosztów jego wytwarzania. To tyle, ile zdrożał w ostatnich dwóch latach.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Enea zapowiedziała w piątek, że chciałaby podnieść ceny taryfy o 40%. Prezes Enei poinformował, że przełoży się to na realną podwyżkę prądu dla gospodarstwa domowego w granicach 20% (500 zł rocznie więcej dla przeciętnego gospodarstwa domowego). Dodał, że pozwoli to wyjść jego spółce na zero. Teraz wszystko zależy od tego, czy taki wniosek taryfowy zatwierdzi URE.
Ale Urząd Regulacji Energetyki może nie dopuścić do kolejnych podwyżek, żeby nie nakręcać inflacji – może zgodzić się na łagodniejsze. Ale wtedy koszty energii elektrycznej zostaną przerzucone na odbiorców firmowych, którzy kupują energię wyłącznie na wolnym rynku. A one i tak przerzucą wzrost kosztów na klientów. Czyli i tak zaboli.
A może czas przestać malować taryfową trawę na zielono i odejść od regulowania cen? Kto w Europie jeszcze je reguluje? Czy taryfy na prąd są gwarancją taniości?
Taryfy na prąd? 5,7 mln klientów jest poza taryfami i nie zbankrutowało
W sprawie cen prądu polska polityka zawiodła na całej linii. Od lat (i to od kilkunastu) eksperci od energetyki i klimatu ostrzegali, że z powodu unijnej polityki prąd zdrożeje i że nie ma co inwestować w elektrownie węglowe. Ale wizja naszych włodarzy była inna i teraz musimy zjeść tę energetyczną żabę.
Prąd u nas drożeje przez drożejące prawa do emisji CO2 – każda elektrownia pracująca na węgiel musi płacić za jego spalanie i emitowanie CO2 do atmosfery. Firmy energetyczne wydają na to kilka miliardów złotych rocznie, które muszą zaszyć w cenie prądu.
W ubiegłym roku PGE wydała na prawa do emisji 6 mld zł. Ale wtedy ceny CO2 nie przekraczały 30 euro za tonę. W tym roku stawka nie tylko nie spada poniżej 30 euro, od maja utrzymuje się powyżej 50 euro za tonę. A i sam kurs euro jest wyższy niż przed rokiem. To wszystko wygląda bardzo źle, bo zapowiada kolejne miliardy złotych wyciągnięte z naszych kieszeni na pokrycie kosztów emisji. Widać to w hurtowych cenach energii – megawatogodzina zakontraktowana na przyszły rok zdrożała od początku roku o 110 zł, czyli 40%.
Taryfy na prąd są dla polityków tym, czym dla psa jeż – lepiej do niego nie podchodzić. W 2006 r. ówczesny prezes URE zlikwidował taryfy, ale tylko na kilkanaście godzin – potem został odwołany, taryfy przywrócone, ale firmy prywatne wykorzystały tę chwilę nieuwagi jak furtkę i do dziś nie stosują taryf (np. Innogy czy Vattenfall, który działał na Górnym Śląsku, dziś to teren Tauronu).
Bilans tych sądnych godzin i tego, że coraz więcej osób zmienia sprzedawcę prądu jest taki: spośród 15,4 mln odbiorców taryfowe stawki za sprzedaż energii dotyczą „tylko” 9,7 mln klientów. Pozostali, czyli 5,7 mln gospodarstw domowych, to klienci Innogy, klienci Tauronu i 700 000 osób, które z własnej woli zmieniło sprzedawcę prądu – ich urzędowe taryfy na prąd nie dotyczą.
Taryfy na prąd: czy jest o co kruszyć kopie? Lis już chce wejść do kurnika
Podstawowe pytanie w tej sprawie brzmi, czy ceny w taryfach są niższe niż wolnorynkowe, na które działa prawo popytu i podaży oraz konkurencja między dostawcami? Odpowiedź jest pozornie prosta i brzmi: „tak” – dziś oferty regulowane przez URE są tańsze niż nieregulowane. Na przykład nietaryfowa kilowatogodzina w Warszawie, gdzie sprzedawcą jest Innogy, kosztuje 0,4059 zł. A jeśli ktoś mieszka tuż za rogatkami, np. w Legionowie, to w PGE płaci w taryfie urzędowej już „tylko” 0,37 zł za kilowatogodzinę.
Ale już w Orange cena prądu to 0,3566 zł za kWh z dodatkową opłatą 19,99 zł miesięcznie z tytułu ubezpieczenia assistance. A w Plusie za energię trzeba płacić 0,3678 zł za kWh i do tego 5-15 zł miesięcznych opłat dodatkowych.
To często oferty czasowe, po których cena może wzrosnąć. Porównywanie 1:1 jest trudne, bo cena prądu to nie wszystko – w ofertach komercyjnych (choć zwykle droższych) zaszyte są dodatkowe usługi (np. gwarancja ceny, polisa assistance), a być może też tańszy pakiet kablówki, telefonu czy nawet fotowoltaiki. Bilans odejścia od taryf w przypadku konkretnego gospodarstwa domowego, które ma internet od Orange albo prąd od Plusa, może być różne.
Poza tym urzędowe taryfy nie są remedium na problem drożejącego prądu. Czytelnicy informują nas o tym, że podłączenie nowego mieszkania lub domu do oferty regulowanej przez URE graniczy z cudem – firmy (w tym państwowe) nie informują w ogóle o takiej możliwości, tylko wciskają droższe oferty pozataryfowe. A nawet świadomie namawiają do odejścia od taryf URE.
Żeby chronić wyborców… tfu!, konsumentów, rząd w 2019 r. zamroził ceny na poziomie z roku poprzedniego. Pomysł i jego wykonanie było tak głupie, że drugi raz do tej samej rzeki nikt nie zamierza już wchodzić. Teraz rząd chce sięgnąć po sprawdzone metody, o których pisaliśmy od początku, czyli pomagać najbardziej potrzebującym w oparciu o dodatki energetyczne. Teraz minister klimatu Michał Kurtyka mówi w RMF FM, że na pomoc powinny liczyć osoby, których 10% dochodów jest przeznaczane na energię.
Nie mówi jednak, czy chodzi o prąd czy o prąd i ciepło. Wydatki na prąd są relatywnie nieduże, ale już ogrzewanie pożera lwią część domowego budżetu. Statystyczna rodzina zużywa 2500 kWh rocznie, na które wydaje ok. 1900 zł (z ryczałtową opłatą mocową). Poziom odcięcia 10% budżetu w skali roku oznaczałby, że pomoc należy się rodzinom, których łączny dochód nie przekracza 19 000 zł, czyli 1 583 zł miesięcznie.
To jest jakiś absurd i kwota niewiele wyższa niż minimum egzystencji. Według GUS poniżej minimum egzystencji żyje ponad 5%, czyli ok. 1,9 mln Polaków. Oznacza to, że ich przeciętne miesięczne wydatki nie przekraczają 640 zł w jednoosobowym gospodarstwie domowym i 1727 zł w przypadku rodziny czteroosobowej.
Być może to właśnie do nich ma być skierowana pomoc. Ostatnio organizacja, która zrzesza firmy energetyczne – Polski Komitet Energii Elektrycznej, napisała w tej sprawie komentarz. Czytamy w nim:
„System taryfowania jest niesprawiedliwy – wspiera finansowo wszystkich odbiorców energii elektrycznej bez względu na ich dochody, także tych najbogatszych. Eksperci postulują więc uwolnienie cen prądu. Z analiz PKEE wynika, że możliwe jest przeprowadzenie procesu uwolnienia cen energii dla gospodarstw domowych w sposób, który nie doprowadzi do nieuzasadnionych podwyżek cen prądu dla tej grupy odbiorców końcowych energii elektrycznej”
– czytamy. W dłuższej perspektywie brak taryf prowadzi do spadku cen – przekonuje PKEE. Ale pomijając już to, że zwykle takie działania jak ochrona najbiedniejszych są po prostu drogie (urzędnicy musieliby poświęcać czas na weryfikowanie oświadczeń majątkowych, sprawdzanie kto ile zarabia, czy nie zawyża liczby osób w gospodarstwie), to PKEE w tej sprawie jest jak lis, który chce wejść do kurnika. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie konsultował z lisem, jak chronić stado kur.
Ale może nie trzeba wymyślać prochu na nowo, tylko iść za ciosem i uwolnić ceny prądu? Czy może jednak taryfy są i będą gwarancją niskich cen?
A jak to robią w innych krajach?
Porównywanie cen prądu między krajami to rzecz trudna, bo…:
Po pierwsze – można nie dostrzec paradoksów takich jak np. różnice cen między Polską a Niemcami. Za Odrą prąd dla przemysłu jest bardzo tani, a dla konsumentów bardzo drogi – odwrotnie niż u nas. W przypadku energii elektrycznej podatki i opłaty odpowiadały za 40% rachunków gospodarstw domowych w UE w drugiej połowie 2020 r.
Po drugie – na ostateczne ceny prądu nie wpływa tylko surowy koszt produkcji, ale też opłaty dodatkowe – podatki, akcyza, opłaty dodatkowe, te składniki nie podlegają taryfowaniu przez urzędy, może to fałszować obraz sytuacji.
Po trzecie – prąd w Polsce drożeje przez obciążenie węglem i kosztami emisji CO2. To obciążanie jest jednym z największych w Unii Europejskiej. Gdzieś indziej prąd może być tańszy nie dzięki sprawnemu urzędowi antymonopolowemu, ale dzięki temu, że kraj w porę podjął trud transformacji energetycznej.
Po czwarte – regulacja taryf w Polsce nie broni przed podwyżkami – według relatywnie świeżych danych, bo z kwietnia 2021 r. (ale dotyczących 2020 r.) w drugiej połowie 2020 r., średnie ceny energii elektrycznej w Unii Europejskiej spadły. A w Polsce – wzrosły. W dodatku w Polsce rząd wprowadził parapodatek w kwocie ok. 10 zł miesięcznie na wsparcie energetyki węglowej, bez podnoszenia ceny prądu w taryfach. W drugiej połowie 2020 r. wzrost cen prądu w naszym kraju był prawie największy w UE – wynika z danych Eurostatu.
Po piąte – wzrost cen energii elektrycznej w najbliższych latach może wynikać nie tylko z faktu potencjalnej deregulacji rynku, ale również z konieczności sfinansowania dużych inwestycji w sektorze energetycznym (liczonych w dziesiątkach miliardów złotych – trzeba jakoś zastąpić wielkie elektrownie węglowe) oraz realizacji polityki klimatycznej narzucającej na wytwórców energii koszty CO2. Czyli nieważne, czy taryfy będą czy nie, i tak będzie drożej, co z resztą już się dzieje, pytanie tylko, jakie będzie tempo tych podwyżek.
Średnie ceny prądu w drugiej połowie roku wzrosły w Polsce o 9,7% i wzrost ten był prawie największy w Unii Europejskiej – pod tym względem Polskę wyprzedził tylko Luksemburg. Natomiast aż w 14 krajach UE ceny prądu spadły. Ile kosztuje 1 kWh w innych krajach? Eurostat podaje dane w euro. Po przeliczeniu dane wyglądają tak: najtaniej jest w Bułgarii (0,44 zł), na Węgrzech (0,45 zł), w Estonii (0,58 zł), a najdrożej w Niemczech (1,35 zł), w Danii (1,28 zł) czy w Belgii (1,26 zł). Dane źródłowe są na stronie Eurostatu. Poniżej wklejam infografikę z zaokrąlonymi cenami.
A w których krajach ceny są regulowane? Dostaliśmy opracowanie Urzędu Regulacji Energetyki w tej sprawie. Okazuje się, że ceny zostały w pełni uwolnione w następujących krajach: Austria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Irlandia, Luksemburg, Holandia, Niemcy, Słowenia, Szwecja – (choć w poszczególnych krajach są pewne niuanse, o czym niżej). Czy to przekłada się na ceny?
Z powyższej infografiki trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski. Kraje, w których ceny są regulowane, są zarówno na samym dole (Bułgaria, Węgry), jak w czołówce stawki (Belgia, Hiszpania). W oczy rzuca się, że pierwsze dwa miejsca na podium „drożyzny” zajmują kraje, w których ceny są uwolnione, czyli Niemcy i Dania. Z drugiej strony, te dwa rynki nie są do końca reprezentatywne – to kraje, które przerzuciły na odbiorców końcowych (bez ich wielkiego sprzeciwu) koszty zielonej transformacji i inwestycji w energię odnawialną.
Gdyby spojrzeć szerzej, na pierwszą dziesiątkę z wyłączeniem tych dwóch krajów, to okazuje się, że w kwotach bezwzględnych najdrożej jest tam, gdzie rynek ciągle jest regulowany. To mocny dowód na to, że taryfy nie są gwarancją taniości, a większe znaczenie mają lokalne uwarunkowania.
Być może więcej powie wykres, który pokazuje, jak się zmieniały ceny w czasie – czyli od momentu, gdy w danym kraju zostały uwolnione. Takie dane są w raporcie NIK z 2018 r. Niestety, w tym przypadku wnioski też nie są do końca jednoznaczne. W Belgii deregulacja doprowadziła do sporych podwyżek, ale w Czechach już nie. Z kolei w krajach, gdzie ceny prądu są regulowane, też jest różnie – w Polsce było do niedawna tanio, ale w Hiszpanii prąd drożał.
Regulacje cen prądu: co kraj, to obyczaj
Na koniec, już głównie dla fanów, przegląd sytuacji, jeśli chodzi o taryfy na prąd w poszczególnych krajach.
Belgia. W Belgii – odbiorcy wrażliwi otrzymują taryfę socjalną opartą na najniższej taryfie handlowej i najniższej taryfie sieciowej. Kim są odbiorcy wrażliwi? Tego nie udało nam się ustalić. (Może wiecie? Piszcie!)
Bułgaria. 99% gospodarstw domowych dokonuje zakupu energii elektrycznej w oparciu o ceny regulowane. Pozostali odbiorcy końcowi z gospodarstw domowych odbierają energię elektryczną na podstawie cen wolnorynkowych.
Cypr. Rynek detaliczny Cypru jest specyficzny ze względu na jego wielkość i stopień odizolowania. Funkcjonuje tam system oparty na cenach regulowanych, ale w 2020 r. nastąpiła częściowa liberalizacja rynku detalicznego. Taryfy określone są jako maksymalne przychody ze sprzedaży energii elektrycznej. Ceny regulowane mają zastosowanie również do sprzedaży rezerwowej. Polscy konsumenci pewnie już dobrze wiedzą, co to jest sprzedaż rezerwowa – to sytuacja, gdy nasz obecny sprzedawca zbankrutował i ktoś musi po nim „posprzątać”.
Czechy. Cena energii elektrycznej nie jest regulowana i jest ustalana przez sprzedawców. Zatwierdza się jednak wysokość opłaty za dystrybucję.
Francja. W wyniku deregulacji sprzedawcy inni niż sprzedawca z urzędu (sprzedawcy alternatywni), weszli na detaliczny rynek energii elektrycznej, a odbiorcy końcowi mają obecnie możliwość wyboru między dwoma rodzajami ofert: ofertami rynkowymi opartymi na cenach swobodnie ustalanych przez dostawców oraz regulowanymi taryfami sprzedaży ustalanymi przez rząd i proponowanymi przez sprzedawców z urzędu. Od 1 stycznia 2018 r. gospodarstwa domowe, których roczny dochód podlegający opodatkowaniu na osobę jest niższy niż 7700 euro (dla porównania minimalna pensja we Francji wynosi 1555 euro brutto), mogą kwalifikować się do otrzymania bonu energetycznego, który może zostać wykorzystany do zapłacenia rachunku za energię lub do pokrycia kosztów remontu energetycznego domu (we Francji domy ogrzewane są przede wszystkim elektrycznie, więc to może być spore źródło oszczędności).
Grecja. Ceny dla wszystkich odbiorców energii elektrycznej zostały w pełni zliberalizowane w 2013 roku. Jedynymi regulowanymi taryfami są taryfy w ramach zobowiązań z tytułu świadczenia usług publicznych, tj. taryfy socjalne oraz ceny oferowane w ramach usług świadczonych przez dostawcę rezerwowego oraz przez sprzedawcę z urzędu. Urząd regulacyjny monitoruje zderegulowane ceny detaliczne i może interweniować ex-post w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości (ceny są zbyt wysokie, a zatem stanowią nadużycie wobec konsumentów, lub zbyt niskie, a zatem stanowią nadużycie wobec konkurentów).
Hiszpania. W Hiszpanii istnieje system zniżkowy – 25-40% zniżki dla odbiorców końcowych w trudnej sytuacji w zależności od stopnia podatności na zagrożenia ubóstwem energetycznym.
Litwa. Od 2013 r. wszyscy odbiorcy komercyjni płacą za energię elektryczną po cenach rynkowych, a w razie konieczności zapewnione są dostawy gwarantowane (nie dłużej niż przez 6 miesięcy). Odbiorcy domowi mają również prawo wyboru niezależnego dostawcy energii elektrycznej i zakupu energii elektrycznej po cenach rynkowych.
Łotwa. Obecnie ok. 13 % gospodarstw domowych nabywa energię po cenach regulowanych. Ale ci, którzy wybiorą wolnorynkową, są chronieni – tzw. oferta powszechna jest definiowana jako oferta, która zawiera stałą cenę energii elektrycznej na okres 12 miesięcy i nie zawiera żadnych ograniczeń dotyczących wcześniejszego rozwiązania umowy (brak kar dla klienta).
Malta. Rynek detaliczny energii elektrycznej nie jest otwarty na konkurencję. Wszyscy odbiorcy energii elektrycznej są objęci regulowanymi taryfami detalicznymi zatwierdzonymi przez regulatora rynku. Świadczenie energetyczne dla odbiorców wrażliwych jest zwracane sprzedawcy przez dział opieki społecznej. Odbiorcy końcowi mają o taką kwotę obniżoną kwotę od ceny regulowanej.
Portugalia. Następuje stopniowe wycofywanie regulowanych taryf dla odbiorców końcowych i przyjęcie taryf przejściowych. Dostawcy są zobowiązani do przedstawienia na fakturze odbiorcy wartości różnicy między taryfą sprzedawcy a taryfą regulowaną. Jeżeli taryfa regulowana przedstawia niższą cenę niż cena dostawcy, odbiorca końcowy może w każdej chwili rozwiązać umowę i zmienić sprzedawcę (na takiego, który oferuje te same ceny, co w przypadku taryfy regulowanej).
Rumunia. W Rumunii, w przypadku energii elektrycznej, stosuje się interwencje cenowe w celu wspierania odbiorców końcowych (gospodarstwa domowe tylko) do czasu wdrożenia systemu wsparcia dla konsumentów znajdujących się w trudnej sytuacji. Zgodnie z decyzją rządu, w marcu 2019 r. ponownie wprowadzono regulowane ceny dla gospodarstw domowych na kolejne trzy lata.
Słowacja. Ustawa o regulacji w branżach sieciowych („Ustawa Regulacyjna”) wprowadziła regulację cen dostaw energii elektrycznej do odbiorców wrażliwych – gospodarstw domowych i małych przedsiębiorstw. W 2019 r. regulacja cen została zastosowana do: gospodarstw domowych, małych przedsiębiorstw oraz w systemie sprzedawcy rezerwowego. Małe przedsiębiorstwo jest odbiorcą końcowym, którego całkowite roczne zużycie energii elektrycznej we wszystkich punktach zaopatrzenia wynosi do 30 000 kWh w roku poprzedzającym rok, na który złożono odpowiednią propozycję cenową. Dostawy energii elektrycznej dla małych przedsiębiorstw zostały podzielone na jedenaście taryf. W 2019 r. Urząd wydał 95 decyzji cenowych dotyczących dostaw energii elektrycznej do odbiorców wrażliwych (gospodarstw domowych i małych przedsiębiorstw).
Węgry. Odbiorcy z gospodarstw domowych oraz mali i średni przedsiębiorcy mają wybór pomiędzy ofertami opartymi na cenach regulowanych i na cenach wolnorynkowych.
Wielka Brytania. W 2019 r. na rynku detalicznym energii elektrycznej wprowadzono pułap maksymalnej ceny, jaką dostawcy mogą pobierać za jednostkę energii. Jest to jedna z najbardziej znaczących interwencji na rynku energii w ostatnich latach. System przewidujący ustanowienie takiego górnego pułapu przestanie obowiązywać najpóźniej w 2023 r. Ustawa o Taryfowym Limicie Ceny określa warunki ewentualnej wcześniejszej rezygnacji z wprowadzonej limitu cen dla gospodarstw domowych.
Włochy. Gospodarstwa domowe korzystają z cen regulowanych. Obsługa jest gwarantowana przez odpowiednie spółki obrotu lub dystrybucyjne, na podstawie taryf wskazanych przez regulatora. Taryfy zostały w ostatnim czasie zlikwidowane, ale tylko dla firm.
Źródło zdjęcia: PixaBay