Im dłużej się zastanawiam nas sensem i założeniami „Polskiego Ładu”, tym bardziej jestem pewny: reforma podatkowa Zjednoczonej Prawicy to jedynie żałosna namiastka prawdziwego porządkowania podatków. Czy oni sami w ogóle wiedzą o co im chodzi? I jak to powinno wyglądać, żeby było prawdziwą reformą, a nie jakąś bezsensowną jej zaślepką?
Daleki jestem od potępiania w czambuł wszystkich poczynań rządzącej Polską Zjednoczonej Prawicy, ale mimo najlepszych chęci nie jestem w stanie znaleźć sensu w reformie podatkowej, która ma być rdzeniem” Polskiego Ładu”. Jej szczegóły podało niedawno Ministerstwo Finansów i znów rozgorzała dyskusja o tym kto zyska, kto straci i o co im – do jasnej cholery – chodzi. I czy to w ogóle jest reforma podatkowa, czy też jej nędzny ersatz. Ja też się nad tym zastanawiam.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przyjmuję dwa optymistyczne założenia: że autorami reformy nie są idioci (czyli, że o coś jednak im chodzi) oraz że nie chodzi wyłącznie o przekupienie elektoratu przed wyborami (bo żadne wybory chyba nie są w najbliższym czasie planowane).
Czytaj o szczegółach podanych przez Ministerstwo Finansów: Podatkowy „Polski Ład”: donosisz-korzystasz. A podatek liniowy jest „be” (subiektywnieofinansach.pl)
Przy tych założeniach można próbować zakwalifikować reformy podatkowe w ramach „Polskiego Ładu” do jednej z czterech grup reform, które bywają przeprowadzane przez różne rządy na całym świecie. Reforma podatkowa zwykle miewa jeden lub więcej z następujących celów:
>>> zwiększenie wpływów podatkowych (przy założeniu, że nie można już wydawać pieniędzy rozsądniej i że jest plan na takie zagospodarowanie ekstra-kasy, żeby państwo było mniej dziadowskie, ochrona zdrowia lepsza, transport działał perfekcyjnie jak pani domu, szkoły kształciły geniuszy, a socjał był bardziej wypasiony i mógł trafiać do wszystkich, którzy potrzebują wsparcia, bo nie z ich winy nie pofarciło im się w życiu)
>>> korekta progresji podatkowej (żeby naprawić niesprawiedliwości wynikające z tego, że jedni płacą wyższe, a inni mniejsze podatki niż zdaniem rządzących powinni)
>>> korekta relacji między podatkami płaconymi przez przedsiębiorców i pracowników (żeby naprawić nieprawiedliwości, które rząd mógłby dostrzec między poziomem opodatkowania jednych i drugich).
>>> uproszczenie systemu podatkowego, żeby było taniej i łatwiej płacić i ściągać podatki.
Reforma podatkowa rządu PiS. O co im (tak naprawdę) chodzi?
Który z celów przyświeca twórcom „Polskiego Ładu”? Ano nie wiadomo. Na pewno nie to, żeby państwo było mniej dziadowskie, a usługi publiczne na wyższym poziomie. Wszystko bowiem wskazuje na to, że pieniędzy po tym całym zamieszaniu w kasie państwa nie będzie więcej.
Korekta progresji podatkowej? Też raczej nie, bo składniki „reformy” dla dużej części podatników-pracowników się nazwajem znoszą. Jeśli skorzystam z kwoty wolnej od podatku i z tego, że mogę więcej zarobić płacąc 17% podatku (do 120 000 zł), to z drugiej strony zapłacę 9% dodatkowej składki zdrowotnej. A z trzeciej mogę się załapać na ulgę podatkową „dla klasy średniej”, która ma mi wyrównać saldo zmian. Po co tyle mieszać, żeby na koniec dojść do punktu wyjścia?
W zasadzie jedyną „twardą” zmianą z punktu widzenia pracowników będzie to, że jeśli zarobię 30 000 zł w skali roku, to nie zapłacę już 17% podatku od 22 000 zł, tylko 9% (nowa składka zdrowotna) od 30 000 zł. Trochę mniej.
No dobra, będzie też druga zmiana – jeśli zarabiam kilka średnich krajowych (nie wiem, 30 000 zł albo jeszcze więcej…) miesięcznie, to zapłacę wyższy podatek. Nie będzie to 17% od 85 000 zł i 32% od nadwyżki, tylko 9% od 30 000 zł, 26% od kolejnych 120 000 zł oraz 41% od nadwyżki.
W skrócie: progresja będzie zwiększona, ale tylko dla skrajnie niskich i skrajnie wysokich zarobków. Nie będzie dotyczyła całego sytemu, nie będzie to systemowa zmiana, tylko jakaś dziwaczna „nakładka” na obecny bałagan.
Wyrównanie niesprawiedliwości pomiędzy przedsiębiorcami i pracownikami? Dziś przedsiębiorca zarabiający 40 000 zł miesięcznie, jeśli wybierze podatek liniowy, płaci realnie 16-17% podatku dochodowego od całości tego zarobku. Pracownik zarabiający tyle samo – płaci prawie 32%.
Można się kłócić, czy to niesprawiedliwość czy „premia” dla przedsiębiorcy za podjęte ryzyko. Ale część przedsiębiorców nie ponosi żadnego ryzyka, robi to samo, co na etacie. Działalność gospodarczą z podatkiem liniowym w pakiecie niektórzy zakładają tylko po to, żeby płacić niższe podatki (i żeby pracodawca nie musiał odprowadzać za delikwenta składek na emeryturę, ergo żeby mógł płacić mu lepiej).
Czy ta niesprawiedliwość będzie wyrównana? Owszem, do podatku liniowego zostanie dołożone 9% parapodatku w postaci składki zdrowotnej (czyli podatek liniowy wyniesie de facto 28%), ale czy to zamyka furtkę? Nie do końca, bo rząd jednocześnie promuje inną formę opodatkowania przedsiębiorcy – ryczałt. Dla każdego zawodu stawka ma być inna, więc nie wiadomo jakie będzie saldo zmian.
Czytaj więcej o tym: Rząd namawia firmy, by przechodziły na ryczałt. Czy to się może opłacić? (subiektywnieofinansach.pl)
Z kolei przejście przez przedsiębiorcę na klasyczne podatki (i płacenie 32% plus 9% przy wysokich dochodach) nie jest kuszące. Jeśli więc rząd chciał wypłoszyć przedsiębiorców z podatku liniowego, to też może mu się to nie udać (ewentualnie może się udać tylko w przypadku „przedsiębiorców na niby” oraz tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem).
A może celem reformy jest uproszczenie systemu podatkowego? No to już byłby niezły żart. Jest wręcz przeciwnie. Każdy, kto widział wzór na wyliczenie ulgi podatkowej dla klasy średniej uśmieje się do rozpuku. Rząd napełnia kieszenie prawnikom i doradcom podatkowym, a zabiera je zwykłym ludziom, którzy powinni płacić prosty podatek i nie mieć powodu, by uciekać do szarej strefy. Będzie dokładnie odwrotnie – szarej strefy z powodu założeń reformy podatkowej będzie coraz więcej.
Czytaj też: „Polski Ład” i płacenie pod stołem? Czy amnestia dla pracownika ma sens (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: Ulga na IPO, czyli „Polski Ład” przynosi prezent dla inwestorów. Poważny? (subiektywnieofinansach.pl)
Jak powinien wyglądać „Polski Ład”, żeby był godny swojej nazwy?
Krótko pisząc: rządzący wrzucili granat do szamba i twierdzą, że robią porządek. Mówią, że to jest reforma podatkowa, ale to jest tylko robienie jeszcze większego bałaganu. W tym bałaganie są oczywiście jasne punkty jak na przykład podwyższenie kwoty wolnej od podatku – a to krok w dobrym kierunku. Próbę zniechęcenia „fikcyjnych przedsiębiorców” do powrotu na łono etatu też można zrozumieć, bo dzięki temu nie będą robili nieuczciwej konkurencji na rynku pracy. Ale to są drobiazgi. Gdyby rządzący chcieli rzeczywiście uporządkować podatki w Polsce, to zrobiliby trzy rzeczy:
>>> zlikwidowaliby podatek liniowy, ryczałt oraz kartę podatkową i przekierowali wszystkich jednoosobowych przedsiębiorców i reprezentantów wolnych zawodów do klasycznego systemu podatkowego. Np. 0% podatku od dochodów do 30 000 zł w skali roku, 15% podatku od kolejnych 120 000 zł, 30% od nadwyżki ponad tę kwoty. Prosto i na temat. Alternatywnie (gdyby byli liberałami) wprowadziliby liniową stawkę od wszystkich dochodów – po prostu 20% od każdego dochodu (bez progresji) z bardzo wysoką kwotą wolną od podatku (np. 50 000 zł rocznie).
>>> zlikwidowaliby różnicę między sposobem naliczania składki zdrowotnej dla pracowników i przedsiębiorców. Każdy płaciłby ryczałtową składkę (nie procentową od zarobków, bo za dostęp do państwowego lekarza każdy powinien płacić tyle samo). Nie wiem, 100 zł miesięcznie, 500 zł albo 1000 zł? Do policzenia, ale to powinno być proste.
>>> wprowadziliby proste zasady rozliczania podatku od spółek. Każdy „prawdziwy” przedsiębiorca mógłby założyć spółkę, w tej formule prowadzić działalność i płacić tylko np. 10-15% podatku od dywidendy, czyli od wszystkiego, co wypłaci wspólnikom jako zysk. I te pieniądze powinny być już wolne od podatku dochodowego. To byłaby zachęta dla firm, by chciały się rozwijać, rosnąć, a ich twórcy – bogacić.
Jednocześnie firmy nie mogłyby stosować żadnego arbitrażu jeśli chodzi o formę zatrudnienia – każdy kontrakt o pracę powinien mieć mniej więcej podobne zasady naliczania podatków i składek, powinny różnić się między sobą tylko elastycznością i kwestiami „urlopowymi”.
To byłby prawdziwy „Polski Ład” i reforma podatkowa z prawdziwego zdarzenia. Ale żeby to zrobić, trzeba byłoby mieć wielkie cojones. A rządzący mają je malutkie jak orzeszki. Dlatego „Polski Ład” nie ma większego sensu: bo każdą odważniejszą zmianę rządzący otaczają jakąś kontrzmianą, żeby nie było „za twardo”. I w efekcie jest nijak i bez konkretnego kierunku. Po raz kolejny okazało się, że wielkie projekty zwyczajnie Zjednoczoną Prawicę przerastają.
Czytaj też: Nadchodzi zakaz gotówki? Minister Finansów na wojnie z prezesem NBP (subiektywnieofinansach.pl)
——————–
Posłuchaj najnowszych podcastów „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” mówimy o absurdach podatkowej części „Polskiego Ładu”, której szczegóły zostały właśnie ujawnione, zastanawiamy się nad przyczynami wzrostu oszczędności Polaków w obcych walutach oraz prześwietlamy powód zgryzot przedsiębiorców prowadzących sklepy „Żabka”. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem albo w Spotify, Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach podcastowych.
W poprzednim podcaście „Finansowe sensacje tygodnia” Robert Błaszczyk z kantoru internetowego Cinkciarz.pl podpowiada, jak i czym płacić za granicą, żeby nie popłynąć finansowo. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem oraz w Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i na kilku innych platformach podcastowych
———
PROWADZISZ MAŁY BIZNES? SPRÓBUJ GO ROZWINĄĆ Z FINTECHEM ZEN
Zamiast konta firmowego w banku (albo obok niego) możesz mieć inne – w fintechu, który dużo lepiej zrozumie twoje potrzeby i nie będzie taki agresywny w wymyślaniu nowych prowizji. Wtedy rozważ przejście do aplikacji ZEN. To wielowalutowe konto z kartą do bezspreadowych zakupów na całym świecie, bardzo wygodna i prosta w obsłudze aplikacja mobilna, program cashback (dzięki któremu można odzyskać część pieniędzy z zakupów firmowych) oraz przedłużona o rok gwarancja na opłacone kartą ZEN towary.
Poza tym „wjazd” do systemu, dzięki któremu przyjmiesz płatność od swoich klientów w dowolnej formie – kartą płatniczą, BLIKiem, a także za pomocą PaySafeCard, Trustly, WebMoney, Skrill, Neosurf… Możesz więc bez obaw oferować swoje produkty lub usługi na całym świecie (a platformę do płatności łatwo zintegrujesz z CMS-em swojej strony internetowej). Do tego błyskawiczne rozliczanie transakcji, które trafiają od razu na zbiorcze konto w ZEN – pieniądze możesz wydać natychmiast. Nie za tydzień, ani za dwa, tylko od razu.
ZEN pobiera comiesięczny abonament (tutaj szczegóły wszystkich wariantów), ale przez miesiąc można wypróbować aplikację za darmo. Z kodem SOZEN – przez dwa miesiące. Żeby spróbować, trzeba SKORZYSTAĆ Z TEGO LINKU. Więcej o funkcjach aplikacji było w recenzji na „Subiektywnie o Finansach”, gdy wchodziła na rynek. Polecam też artykuł o ZEN Buddies, jednej z najciekawszych funkcji tej aplikacji, A także felieton o tym, gdzie jest ten moment, w którym przestajesz w ogóle potrzebować tradycyjnego banku.
źródło zdjęcia tytułowego: Jon Tyson/Doug Maloney/Unsplash, Ministerstwo Finansów