24 sierpnia 2020

„Mamo, kup mi tę ciupagę!”. Wakacje to czas, gdy umysł dziecka jest „atakowany” przez marketingowców, jak nigdy. A może to wykorzystać na… wakacyjne kieszonkowe?

„Mamo, kup mi tę ciupagę!”. Wakacje to czas, gdy umysł dziecka jest „atakowany” przez marketingowców, jak nigdy. A może to wykorzystać na… wakacyjne kieszonkowe?
Współautor: Tomasz Małek
3

Wakacje – czas, w którym dzieci są wystawione tak, jak nigdy na ekspansję marketingowców – to idealny moment na to, by młody umysł szybko nauczył się takich pojęć, jak: wartość pieniądza, kumulowanie oszczędności, potrzeba, zachcianka, pożyczka, opłacalność „inwestycji”… Wakacyjne kieszonkowe i edukacja wyniesiona z niego – to może być najcenniejsza pamiątka z tegorocznego urlopu

Koronawirus nie ustępuje, ale – wbrew przewidywaniom – nie przeszkadza nam w tłumnym odwiedzaniu najpopularniejszych krajowych kurortów. Obawy przed zagranicznymi wycieczkami, tylko napędzają rodzimą turystykę, co najpewniej bardzo pozytywnie przełoży się na finanse właścicieli pensjonatów oraz hoteli w górach i nad morzem. A to z kolei napędzi zyski handlarzom pamiątkami. W Kołobrzegu czy Zakopanem nie da się przejść więcej niż 50 kroków bez ryzyka natknięcia się na budkę z kolorowymi gadżetami i wakacyjnymi pamiątkami.

Zobacz również:

Gadżety te mają zwykle dwie nieodłączne cechy: nienaturalnie wysoka cena oraz umiarkowana (oględnie pisząc) przydatność w życiu codziennym. A mimo to, ku uciesze sklepikarzy, sprzedają się jak świeże bułeczki. Nie żebyśmy chcieli się z tego śmiać. Sami jesteśmy „ofiarami” tej brutalnej rzeczywistości wakacyjnej. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie kupił sobie magnesu na lodówkę w kształcie otwieracza do piwa, z napisem „Międzyzdroje”.

Na wakacjach wydawanie pieniędzy przychodzi łatwiej – to żadna nowość. Aura mentalnego wypoczynku, niemyślenia o problemach, odsuwania trudnych spraw na „po urlopie” sprzyja finansowej beztrosce. Poziom naszej „bezbronności” zwiększa też fakt, że w wielu przypadkach celem „ofensywy” drobnych handlowców są nasze dzieci.

Nie mamy twardych danych o tym, jaka część spontanicznych wydatków wakacyjnych (po odjęciu tych noclegowych i jedzeniowych) to te na rzecz dzieci, ale kto wie, czy nie większość.  Większość tych wszystkich kolorowych, chińskich zabawek wystawionych na straganach ma za zadanie wzbudzenie chęci ich posiadania właśnie wśród najmłodszych. Potem już idzie łatwo: „Tato, kup tego kotka!”, a tato wyciąga trzy dychy i kupuje. „Przecież nie będę dziecku żałował”

Wydawanie pieniędzy rodziców jest przyjemne. Dlatego wakacje to idealny czas na edukację finansową dziecka

Trudno obwiniać dzieci o chęć posiadania coraz to nowych gadżetów. Ale efekt jest zazwyczaj taki, że prędzej czy później pojawiają się frustracje i napięcia. Każda kolejna wydana złotówka na maskotkę – delfina, kulkę z automatu, czy ósmą ciupagę do kolekcji, powoduje u rodzica dyskomfort, a u dziecka apetyt na więcej. W końcu wydawanie pieniędzy rodziców to całkiem przyjemna sprawa.

Po powrocie do domu część z tych „skarbów” nawet nie zostaje wypakowana z walizki, a reszta znika gdzieś w czeluściach pudełek z zabawkami i nigdy więcej niej jest użyta. Jedynym trwałym efektem tych wydarzeń jest powiększenie dziury w domowym budżecie powakacyjnym. Bywa, że o kilkaset złotych, co jest kwotą nie do pominięcia.

Co zatem zrobić, żeby nie przywozić z każdego urlopu sterty niepotrzebnych pamiątek, będących efektem marketingowej ofensywy działającej na nasze dzieci? Powiecie:  jako miejsce wypoczynku wybierać odludzia bez straganów, szukać tras spacerowych poza promenadami. Ale można też po prostu podejść do tematu edukacyjnie i spowodować, że problem rozwiąże się sam.

Od najmłodszych lat warto przyzwyczajać dzieci do posiadania własnej gotówki i eksperymentowania z nią po swojemu. Takie „lekcje” przyjęte przez dziecko w wieku 6-8 lat pozostają w głowie na całe życie, a przy okazji dają satysfakcję i wymierne korzyści rodzicom. Wakacje są idealnym momentem na tego typu edukacyjne poczynania, bo po pierwsze: w tym czasie wszystkie naturalne pokusy konsumpcyjne w świecie dzieci się intensyfikują, a po drugie – rodzice mają więcej czasu, by edukację nie tylko zacząć, ale też nią „zarządzać”. Wakacyjne kieszonkowe to może być strzał w dziesiątkę.

Czytaj też: Revolut, najpopularniejsza w Polsce pozabankowa aplikacja finansowa, idzie po dzieci. Cieszyć się czy bać?

Czytaj też: Czy bankowa aplikacja mobilna to dobry pomysł na Dzień Dziecka? Bank Pekao odpala PeoPay KIDS

Wakacyjny budżet malucha, czyli… kieszonkowe nad morzem

W czasie wakacji warto umówić się z takim 6-latkiem (ale i ze starszym dzieckiem można), że będzie codziennie dostawał 10-20 zł do wydania według własnego uznania. Dziecko jest przeszczęśliwe, przynajmniej na początku, A potem? Potem to już dzieją się edukacyjne cuda. Młody umysł musi szybko nauczyć się takich pojęć jak: wartość pieniądza, kumulowanie oszczędności, potrzeba, zachcianka, pożyczka, opłacalność „inwestycji” itp.

A rodzic? Rodzic jedyne co musi, to być konsekwentnym, choć to oczywiście też nie jest takie łatwe. Tym niemniej w ciągu tygodnia lub dwóch można przetrenować „na żywo” wszystkie błędy „konsumpcjonizmu”. Dziecko zdąży w tym czasie zbankrutować, dostać finansowe „drugie życie” i sprawdzić na własnej skórze, że oszczędzanie ma sens. 14 dni x 10 zł = 140 zł. Na taki dodatkowy wydatek muszą się przygotować dorośli (lub 280 zł, jeśli codzienne kieszonkowe wynosi 20 zł) i taka jest cena bezcennego doświadczenia dla dziecka.

Przy założeniu, że posiłki i obowiązkowe lody raz dziennie i tak fundują rodzice, to można przyjąć, że maluch ma całkiem pokaźny budżet do przeznaczenia wyłącznie na swoje potrzeby. Nie może go jednak wykorzystać w pierwszy dzień, więc musi się nauczyć odraczania przyjemności. Jeśli chce sobie kupić coś drogiego, musi codziennie oszczędzać małe kwoty. To z kolei zmusza go do analizy, czy kolejny zakup jest absolutnie niezbędny, czy może warto go odpuścić. Takich rozterek nie ma, jeśli wydaje pieniądze swoich rodziców.

Jeśli rodzic widzi, że dziecku pieniądz szybko się „rozchodzi”, może wdrożyć zabawę w rodzinny „bank”. Jak to może wyglądać? Wystarczy powiedzieć dziecku: „To, czego nie wydasz dziś ze swojego wakacyjnego kieszonkowego, możesz zdeponować u mnie, a jutro dostaniesz złotówkę więcej. A pojutrze już cztery złote więcej. A za trzy dni… I tak dalej. Dziecko, jeśli umie liczyć, szybko dojdzie do wniosku, że zarządzanie pieniędzmi nie polega wyłącznie na ich wydawaniu, ale też na szukaniu okazji, by je pomnożyć.

Finał takich wakacji może być dwojaki. Pierwszy scenariusz jest taki, że dziecko kupi sobie kilka niepotrzebnych rzeczy i wyda wszystko, co „zarobiło”. Drugi, że dziecko tak skupi się na oszczędzaniu i analizie wydatków, że większość pieniędzy przywiezie do domu. I wtedy należy mu się potężna nagroda, biorąc pod uwagę jak gigantycznej presji marketingowej był w każdym momencie poddawany młody, niedoświadczony przecież umysł.

Czytaj też: Wygodniej się nie da? Kieszonkowe wypłacane dziecku przez… BLIK

Czytaj też: Konto w banku, bankowa aplikacja mobilna i karta płatnicza, czy… pachnąca gotówka wypłacana do ręki? Naukowcy mówią, że dziecko musi „czuć piniądz”

Praca u podstaw, czyli jak sprawić, żeby w twojej rodzinie pieniądze nie były tematem tabu

Jak w każdej dziedzinie jednak, także w finansowej edukacji dzieci, kluczem do sukcesu są: konsekwencja i systematyczność. Jeśli na co dzień rodzic nie będzie podejmował żadnych działań, to taki jednorazowy wakacyjny zryw może się okazać niewystarczający. Edukacja finansowa to towar deficytowy w naszym systemie szkolnictwa. Uczymy dzieci  o rozmnażaniu pierwotniaków, analizujemy wspólnie co na myśli miał autor wiersza, każemy wykuć na pamięć głębokości jezior i oceanów, a nie dbamy o ich praktyczne przygotowanie do życia w świecie finansów.

Na rodzica spada zatem obowiązek podjęcia takich działań, żeby dzieci wyrosły na świadomych konsumentów, którzy będą trzymać się z daleka od kredytów-„chwilówek”. Jak się za to zabrać? To temat na osobny, obszerny artykuł, a może nawet i książkę, ale zasygnalizujemy dziś kilka podstawowych elementów, które warto wdrożyć od najmłodszych lat.

  • Pieniądze to nie jest temat tabu. Trzeba w domu otwarcie o nich rozmawiać, odpowiadać na pytania, podpowiadać, analizować, doradzać. Nie ma co chronić dziecka przed „okrutnym, materialistycznym światem”, prędzej czy później i tak się z nim zmierzy, więc lepiej, żeby było odpowiednio przygotowane.
  • Kieszonkowe, to bardzo dobra metoda na praktyczną naukę gospodarowania swoim budżetem od najmłodszych lat. Trzeba jedynie ustalić rozsądne zasady, żeby uniknąć problemu roszczeniowej postawy.
  • Książki edukacyjne. Nie ma ich zbyt wiele, ale można znaleźć wartościowe pozycje dopasowane do każdego wieku. Moment, gdy 7-letnia córka pyta w kiosku, czy fakt, że nie ma jej ulubionej gazetki, to problem zbyt małej podaży, czy za dużego popytu – bezcenne.
  • Wszelkiego rodzaju gry i zabawy, które oprócz wartości rozrywkowej, niosą za sobą także elementy edukacyjne. Planszówka „Monopoly Junior”, czy zgadywanka w stylu „potrzeba czy zachcianka”.

Każdy z powyższych punktów jest ważny i ma istotny wpływ na odpowiedni rozwój naszego dziecka. Pamiętajmy jednak, że lepszy przykład, niż wykład. To, co dziecko widzi na co dzień, będzie oddziaływało znacznie mocniej, niż to, co do niego mówimy. Dlatego wakacyjne kieszonkowe może być tak istotnym doświadczeniem dla dziecka.

Czytaj też: Ile trzeba zarabiać, żeby móc zacząć odkładać pieniądze? Ten dziwny stan, gdy masz 50.000 zł pensji i… ledwo wiążesz koniec z końcem

Czytaj też: Masz w piwnicy nieużywany wózek dziecięcy? Albo łóżeczko? Możesz na nim zarabiać. „AirBnB do obsługi dzieci”

Czytaj też: Jak nauczyć dziecko obchodzenia się z pieniędzmi? Konto w banku czy skarbonka?

Jakie książki polecamy na wakacje, żeby dodatkowo zmotywować się do wakacyjnego kursu domowych finansów?

>>> Arkadiusz Błażyca – Kot Biznesik, jak pewien zwykły kot został biznesmenem”.

>>> Sylwia Wojciechowska – „Julek i dziura w budżecie”.

>>> Max Skorwider, Boguś Janiszewski – „Ekonomia. To, o czym dorośli Ci nie mówią”.

>>> Maciej Samcik – „Moje pierwsze kieszonkowe”

Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Radek
4 lat temu

Nagroda za przywiezienie większości pieniędzy? Dlaczego? W mojej ocenie to niezrozumienie istoty pieniędzy. Nie chodzi przecież o gromadzenie jak największej ilości i nie wydawanie wcale a o wydawanie mądrze. Jeśli dziecko jest na wyjeździe i może wejść do latarni morskiej to lepiej żeby wydało pieniądze na bilet niż przywiozło kasę do domu. Lepiej wydać na gokarty czy kort tenisowy niż wrócić z kasą do miasta, gdzie nie można pójść i sprawdzić się w danym sporcie. Lepiej kupić świeżo wyciskany sok z porcja witamin, cieszyć się życiem niż trzymać 5 zł w szufladzie na wieki. Lepszy komiks lub książka niż czipsy…… Czytaj więcej »

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  Radek

Lepiej kupić ciupagę, później przyjdzie czas calvina kleina itp. Z edukacji ekonomicznej moje dzieci wysnuły wniosek, że lepiej kapitał zachować a wydatki przerzucić na rodziców. Mój młodszy syn chętnie mi pożycza na 5-6 proc. Nie ma problemu z walutą. Edukacja prywatna jednak jest droga.

Janek
4 lat temu

Trzeba pamiętać żeby odliczyć im podatek Belki od lokaty. Pobrać oplate na opiekę rodzicielska i zdrowotną od każdych 10 zł. Drugi próg ustawić na kwocie 85zl i pobierać 32% od każdych 10 zł ponad. O resztę edukacji zadba nasze państwo biorąc VAT przy zakupach.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu