Bon turystyczny pozwolił już wyjechać na wakacje kilku tysiącom rodzin. Ale gdy jedni cieszą się słońcem, inni zaciskają zęby. Sektor turystyczny narzeka, że bon to kolejny transfer socjalny, który wcale nie musi pomóc wyjść branży z kryzysu. A pomysłowi Polacy ciągle znajdują nowe sposoby jak bon turystyczny zamienić na gotówkę. Właśnie pojawiła się też nowa opcja: „na chore dziecko”
Trwa ostatni turnus wakacji. Wiele osób mogło sobie pozwolić na wyjazd tylko dlatego, że rząd sypnął groszem i wprowadził 500 zł dopłaty do wyjazdu każdego dziecka. Jak sprawdził portal Travelist.pl (który umożliwia płatność bonem już na etapie rezerwacji), 40% wszystkich rezerwacji zostało dokonanych z użyciem bonu. W sumie liczba rezerwacji z bonem na tym portalu to już 1.500, przy czym jedna piąta została w całości opłacona bonem.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale czy to rzeczywiście aż tak dużo? Czy (mała) skala popularności bonu nie świadczy o porażce programu? Pojawiają się głosy, że pomoc, choć ukierunkowana na jeden, konkretny sektor, i tak trafia nie tam, gdzie powinna. A pisana na kolanie ustawa pokazuje swoje słabe punkty i daje możliwość zamiany bonu na gotówkę. Jaki jest bilans bonu u progu ostatniego turnusu wakacji?
Bon turystyczny, jak kula śniegowa. Toczy się, ale bardzo wolno. Czy w tę stronę, w którą potrzeba?
Program bonu turystycznego rozkręca i nabiera wielkości niczym kula śniegowa. Kula jednak toczy się bardzo powoli. Tak wolno, że każe zadać pytanie o sens wprowadzenia programu ratowania turystyki w tej formie. W sumie Polacy – według ostatnich dostępnych danych – aktywowali 717.000 z 6,5 mln bonów turystycznych (uprawnionych jest 2,33 mln rodzin).
To ledwie 17% całej puli. A przecież sama aktywacja to dopiero połowa drogi do wykorzystania bonu – trzeba nim jeszcze zapłacić w hotelu. Do tego w ogóle się nie palimy. Według najnowszych danych (z 19 sierpnia) ZUS na konta przedsiębiorców przelał ok. 100 mln zł po dokonaniu 143.000 płatności. W kryzysie każda forma pomocy jest na wagę złota, ale warto też widzieć proporcje. PFR w ramach Tarczy Finansowej przekazał średnim i dużym firmom jakieś 70 mld zł. Pod tym względem dwa tygodnie działania bonu nie zaowocowała realną pomocą dla turystyki.
Hotele i pensjonaty, które przeżywają oblężenie klientów płacących bonami zacierają ręce – jeden z ośrodków dostał z ZUS rekordowe pół miliona złotych „refundacji”. W tym samym czasie inni ledwo wiążą koniec z końcem i narzekają na konstrukcję bonu: nie skorzystają z niego ośrodki nastawione na turystę biznesowego, ani te żyjące z organizacji konferencji.
Andrzej Wnęk z Oddolnej Inicjatywy Ratowania Turystyki w TVN24 skrytykował taką formę pomocy:
„Bon turystyczny to działanie o charakterze socjalnym. Nie pomaga on polskiej turystyce. Ten zasiłek, który pompowany jest w wysokości 3,5 mld zł, trafi do bardzo nielicznych przedstawicieli branży. Turystykę trzeba tymczasem pobudzić całościowo, we wszystkich możliwych segmentach”
Jak? Na przykład przedłużając okres zawieszania składek ZUS, czy wprowadzić ulgi podatkowe dla branży turystycznej. Rząd wybrał jednak inną drogą i postanowił kolejny raz dać ludziom pieniądze do ręki. Problem w tym, że te pieniądze, które są najbardziej potrzebne tu i teraz, leżą na kontach ZUS i są nadgryzane przez inflację. I mogą tak leżeć aż do marca 2022 r., gdy program „bonowy” zostanie zakończony.
Sejm co prawda przyjął niedawno tzw. tarczę turystyczną, która wprowadza niektóre postulowane przez branże zapisy np. dłuższe zwolnieniu ze składek ZUS, ale w senacie prace spowolniły i nie wiadomo kiedy przepisy wejdą w życie.
Bon turystyczny: cztery minusy i jeden plus
To niedociągnięcia, która może można by wybaczyć, gdyby program hulał i był dopracowany w najmniejszym szczególe. Jednak z każdym tygodniem okazuje się, że program ma nowe dziury, które powodują, że pieniądze z niego mogą przeciekać jak przez durszlak i trafiać na zupełnie inne cele.
Przypomnijmy: do tej pory opisaliśmy cztery niedociągnięcia bonu turystycznego. Po pierwsze – brak bonów na koncie PUE ZUS. Wiele osób – nie wiemy jak dużo, ale tylko nasza redakcja dostała kilkadziesiąt takich powiadomień, z jakichś powodów nie dostało bonów i nie wiedzą dlaczego. ZUS każe czekać i przekonuje, że z czasem wszystko powinno się wyrównać, a bony zostaną dopisane. Ale te wakacje mogą być już dla pechowców „spalone”.
Po drugie bonami się handluje – mimo, że jest to prawnie zakazane, jednak zdarzają się ryzykanci, którzy wystawiają w internecie swoje oferty. Portale takie jak OLX czy Allegro ogłoszenia usuwają, ale mi udało się „namierzyć” bon na sprzedaż.
Po trzecie – jeśli ktoś chce bon zamienić na gotówkę, to wystarczy, że umówi się z hotelarzem, że założy, a potem wycofa rezerwację, a ten może mu bez żadnych konsekwencji oddać pieniądze w gotówce. I po czwarte – jest ryzyko, że powstaną „pralnie bonów”, czyli przedsiębiorstwa pseudoturystyczne, które będą hurtowo wymieniać w wyżej opisany sposób bony na gotówkę, oczywiście a potrąceniem prowizji.
Są i dobre strony. Przede wszystkim: nie potwierdziły się obawy przedsiębiorców i niektórych czytelników, którzy sygnalizowali, że hotelarze będą czekali miesiącami, aż ZUS zamieni wirtualny bon na realny przelew.
Czy w ciągu prawie trzech tygodni działania bonu są jakieś zatory? Zapytaliśmy w kilku hotelach – płatności idą płynie.
„Zgodnie z ustawą ZUS ma 14 dni na rozliczenie się z bonów – my na razie otrzymaliśmy pierwsza płatność szybciej. Np. w środę 12 sierpnia otrzymaliśmy pieniądze za bony rozliczone w tygodniu 1-7 sierpnia. Jeżeli w takim samym schemacie będziemy otrzymywali płatności w przyszłości, to nam to odpowiada”
– mówi Maciej Szatkowski, właściciel hotelu Blue Marine w Mielnie. Podobne odpowiedzi płyną z hotelu Gwiazda Morza we Władysławowie. Z kolei sieć Sun&Snow mówi jest za wcześnie, żeby oceniać działanie programu, bo pierwsze płatności klientów przeszły dopiero tydzień temu. I na tym dobre wiadomości się kończą, bo…
Dziecko zaniemogło więc „oddaję” wycieczkę koledze. Legalnie
Do wymienionych wyżej dziur w programie dochodzi zupełnie nowa – potencjalna niezgodność ustawy bonowej z prawem unijnym, a dokładnie o to, że karanie za „sprzedaż” bonu może być sprzeczne z unijnym dyrektywami.
Na problem zwrócił uwagę radca prawny Piotr Cybula, który zawodowo śledzi nowinki w prawie turystycznym. Mecenas w przerwie między kolejnymi rozprawami opisał hipotetyczny, ale całkiem realny scenariusz, w którym rodzina kupuje 5-dniową wycieczkę za 1.000 zł, a czego 500 zł płaci bonem. Po zawarciu umowy i dokonaniu całej płatności rodzice podejmują decyzję, że dziecko jednak nie wyjedzie, bo się np. rozchorowało. Co można w tej sytuacji zrobić?
Do wyboru są trzy „bramki” : można zrezygnować z wycieczki i ponieść tego koszty, czyli stracić opłatę rezerwacyjną, albo nawet całość kwoty – zależy od polityki hotelu lub biura podróży.
Druga opcja – można zrezygnować, ale dostać pieniądze od ubezpieczyciela z tytułu rezygnacji. To ciekawa opcja, ale choroba dziecka musi być uwzględniona w OWU ubezpieczenia (w zależności od firm jest to np. konkretna jednostka chorobowa, albo ogólnie „choroba” bez zagłębiania się w szczegóły).
Jest też trzecia, „rewolucyjna” opcja: odpłatne lub darmowe (to zależy od naszego wyboru) przeniesienie imprezy turystycznej na inną osobę. To rozwiązanie, które zostało pominięte w ustawie o bonie, a jest dość dobrze opisane w art. 43 ustawy o imprezach turystycznych. To element wprowadzania w Polsce przepisów unijnych, a dokładniej dyrektywy 2015/2302.
Czyli zgodnie z prawem osoby bezdzietne mogą nocować w hotelu (albo brać udział w imprezie turystycznej) opłaconej pierwotnie bonem. – „Ustawodawca nie może wyłączyć płynącego z art. 43 uprawnienia” – tłumaczy Piotr Cybula. A dokładniej tego, że mamy prawo przenieść uprawnienia i obowiązki z tytułu uczestnictwa w wycieczce na inną osobę. I to kolejny legalny sposób na wyciągnięcie gotówki z bonu: rodzina Kowalskich z trójką dzieci kupuje tygodniowe wczasy, a potem odsprzedaje prawo do uczestnictwa w imprezie bezdzietnym znajomym.
A to nie koniec – istnieje ryzyko – czysto hipotetyczne – że przedsiębiorca nie tylko będzie musiał ugościć innych turystów, ale też zwrócić ZUS pieniądze, które wpłaciła pierwotna rodzina, bo przecież na jej rzecz usługa nie została zrealizowana. To nic, że pomysłowa rodzinka „sprzedała” prawo do udziału w wycieczce innym.
Absurd? Trochę tak, ale ustawa takiego właśnie scenariusza nie przewidziała. W praktyce raczej nie powinno dochodzić do kuriozalnych sytuacji. Ale kto da na to gwarancję? Bon obowiązuje zaledwie kilkanaście dni, a prawie co tydzień pojawiają się nowe informacje o ustawowych niedoróbkach. Strach pomyśleć co jeszcze odkryjemy – bon będzie działał jeszcze ponad dwa lata.
źródło zdjęcia:Wang Xi, Unsplash